K o n i e c a k t u p i e r w s z e g o
Paszteciarnia poetów
Przekład:
Włodzimierza Zagórskiego
AKT DRUGI
P a s z t e c i a r n i a p o e t ó w
Scena przedstawia gospodę restauratora – pasztetnika Ragueneau. Jest to duża sala na rogu ulic Saint Honoré i
Abre-Sec, które przez szklane drzwi w głębi widnieją, zarysowując się w pierwszych brzaskach świtu.
Na lewo pierwszy plan: bufet pod baldachimem z kutego żelaza i porozwieszanemi nad nim gęsiami, kaczkami i białemi pawiami. W wielkich fajansowych wazonach ogromne bukiety z kwiatów, głównie słoneczników. Po tejże stronie drugi plan: olbrzymi komin, przy którego ogniu, między żelaznemi podstawami, dźwigającemi rondelki i rynki, smażą się w brytwannach pieczenie.
Po prawej stronie pierwszy plan ze drzwiami. Na drugim planie schody prowadzące do małej salki półpięterka, której wnętrze, widne przez rozwartą okiennicę zajmuje stół nakryty, oświecony flamandzkim pająkiem. Jest to gabinet, w którym podają gościom jedzenie i picie. Drewniana galerya, będąca niejako przedłużeniem schodów, zdaje się prowadzić do podobnych gabinetów.
W środku wielka obręcz żelazna, którą można za pomocą sznurów podciągać i spuszczać, niby pająk jaki, a na której, przyczepione hakami, wiszą grubsze sztuki zwierzyny.
W piecach pomieszczonych w cieniu pod schodami tli się żar. Miedź rondli świeci się. Rożny obracają się za pomocą sprężynowej maszyneryi. Jarzyny i mięso, przygotowane do kuchni, leżą w piramidach, szynki wiszą. Jest to chwila, kiedy przyrządzają śniadanie. Spłoszone kuchciki potrącają się wzajemnie; ogromni kucharze i małe kuchciki krzątają się pilnie. Pełno czapek z kogucimi piórami, lub skrzydłami pentarek. Co chwila wnoszą na blachach, lub plecionych z wikliny noszach, stosy potraw i ciast.
Stoły zastawione ciastami i potrawami: inne ponakrywane i krzesłami otoczone, czekają na gości. Mały stoliczek w kącie zarzucony papierami. W chwili podniesienia się kurtyna siedzi przy nim Ragueneau i pisze.
SCENA PIERWSZA
Ragueneau, Pasztetnicy: później Liza
(Ragueneau siedzi przymałym stoliku, z miną natchnioną, liczy na palcach i pisze)
Pierwszy pasztetnik (wznosząc półmisek z pieczystem, przystrojonem w ogon pawia)
Pieczony paw!...
Drugi pasztetnik (z półmiskiem ciasta)
Ciasteczka!...
Trzeci pasztetnik (z blatem placków)
Placki migdałowe!...
Czwarty pasztetnik (z babką)
Babka!...
Kuchcik (z półmiskiem)
Duszone mięso!...
Ragueneau (odkłada pióro i podnosi głowę )
Promienie różowe
Świtu błyszczą na rondlów miedzi jak polewa...
Każ milczeć temu Bogu, który w tobie śpiewa
O, Ragueneau!... godzina lutni później spłynie;
Trzeźwa godzina pieca trzyma berło ninie...
(wstaje, przygląda się jakiemuś półmiskowi, i do jednego z kucharzy)
Ten sos tu jest za krotki!... Przedłużyć go można...
Kucharz
O ile?...
Ragueneau
O trzy stopy...
(oddala się)
Kucharz (zdziwiony)
Co?... jak?...
Kuchcik (wnosząc półmisek)
Prosię z rożna!...
Ragueneau (stanąwszy przed kominem)
Odwróć oczy, o, boska muzo, pełne czarów,
By ich nie zaczerwienił skwar kuchennych żarów!...
(do jednego z pasztetników, pokazując mu ciastko)
w tych ciastkach całkiem krzywo siedzi konfitura:
Hemistychy po bokach, a w środku cenzura!...
(do drugiego, pokazując mu pasztet niedokończony)
Uwieńczyć dachem trzeba te grzankowe mury!...
(do kuchcika, który, siedząc na ziemi wdziewa na rożen sztuki drobiu)
A ty, co drób na rożnie mieścisz różnopióry,
Przełóż skromne kurczęta wspaniałym indykiem,
Jak Malherbe długie wiersze króciutkim wierszykiem.
Tutaj stopę przedłużaj a tam znowu skracaj,
I strofki pieczystego przy ogniu obracaj!...
Inny uczeń (wnosząc półmisek przykryty serwetą)
Jegomość! Z brioszowego ciasta i ze sera
Upiekłem niespodziankę dla was ... Patrzcie!...
(odkrywa półmisek, na którym widnieje duża lira z ciasta)
Ragueneau (zachwycony)
Lira!...
Uczeń
Struny jej, patrzcie jeno, z czystego karmelu!...
Ragueneau (wzruszony)
A laur ze strączków grochu
(daje mu pieniądz jakiś)
Masz, mój przyjacielu!...
Wypij za moje zdrowie dobra wina flaszkę!...
(spostrzegając wchodzącą Lizę)
Ale sza!... oto Jejmość!... Pieniądz schowaj w taszkę,
I zmykaj!...
(do Lizy, pokazując jej lirę z miną zakłopotaną)
Patrz Waćpani, to ładne?...
Liza
To śmieszne!...
(kładąc na bufecie stos torebek z papieru)
Ragueneau
Aaa!... Taki?... Dzięki!...
(przypatruje mu się)
Boże!... Me książki ucieszne!...
Wiersze moich przyjaciół podarte, pocięte!...
Aby w tutki zawijać pączki i krokantki,
Rozdarłaś Orfeusza jak niegdyś bachantki!...
Liza
Ależ lepszego zrobić nie sposób użytku
Z tego co wpływa w zamian jadła i napitku.
Jakie Waść każesz dawać tym nędznym piszczykom!...
Ragueneau (uroczyście)
Mrówko!... nie bluźń natchnionym tym pasikonikom!...
Liza
Nim się w konszachty wdałeś Waść z tymi półgłówki,
Nie lżyłeś od bachantki mi, ani od mrówki...
Ragueneau
Do tego użyć wierszy!...
Liza
Phi!
Ragueneau
Mdleję ze zgrozy!...
Jakiż tedy użytek robisz Aśćka z prozy?...
SCENA DRUGA
Ciż sami, Dwoje dzieci, weszłych do paszteciarni,
Ragueneau
Co dać dzieciom?...
Pierwsze dziecko
Trzy ciastka!...
Ragueneau (obsługując)
Parzone na winie...
Rumiane... prosto z pieca....
(chce je wyręczyć)
Drugie dziecko
Niech Waćpan zawinie!...
Ragueneau (stropiony na stronie)
Niestety w tutki one zwijać je muszę!...
(bierze jedną z torebek, a w chwili, gdy ma włożyć ciastka, czyta)
„ Już złotowłosy Febus napina swą kuszę”
Nie ten...
(odkłada ja na bok, bierze inną, a w chwili, gdy ma włożyć ciastka, czyta)
„Jako Ulisses”.. Nie!...
(ta sama gra)
Liza (niecierpliwie)
Cóż tak powoli?...
Ragueneau
Już! Już!...
(wziął trzecią torebkę, przypatruje się jej zrezygnacyą)
wiersz do Felidy!... A jednak to boli
zawijać ciastka w rymy...
(do dziecka)
Masz tu, moje dziecię!...
Liza (drwiąco)
Bogu dzięki, że w końcu namyślił się przecie!
(wchodzi na stołek i ustawia półmiski na górnych półkach kredensu)
Ragueneau (korzystając z tego , że się odwróciła, przywołuje dzieci będące już u drzwi)
Pst!... pst!... słuchajcie dziatki, wróćcie mi woreczek,
A zamiast trzech w papierze, dam wam sześć ciasteczek!...
(dzieci zwracają torebkę, biorą żywo ciasteczka i odchodzą. Ragueneau wyprostowuje papier i czyta uroczyście)
„Filis...” Na tem imieniu brzydka plama tłusta!...
„Filis okrutna!...”
(Cyrano wchodzi szybko)
SCENA TRZECIA
Ragueneau, Liza, Cyrano, później Muszkieter
Cyrano
Która tam godzina?...
Ragueneau ( z ukłonem służbistym)
Szósta!...
Cyrano
Mam czas...
(wchodzi do środka sklepu)
Ragueneau (idąc za nim)
Brawo!... Widziałem!...
Cyrano
Co mój przyjacielu?...
Ragueneau
Walkę Waszmości....
Cyrano
Którą?...
Ragueneau
W burgundzkim hotelu!...
Cyrano (z lekceważeniem)
A, tak, mój pojedynek!...
Ragueneau
Gdzie stal rymem dzwoni!...
Liza
Wciąż mówi o tej bitwie...
Cyrano
Niech zdrów mówi o niej!
Ragueneau (dając sztych pochwyconym rożnem)
„Będzie sztych...”
Cyrano
Która teraz?...
Ragueneau (pozostając w pozycyi, pogląda na zegar)
Szósta trzy minuty!...
(dając sztych jak wyżej)
„Będzie sztych...” Ha, wyborny „będzie sztych...” i skłuty!...
(podnosząc się)
O, napisać balladę!...
Liza (do Cyrana, który przechodząc obok bufetu, uścisnął jej był rękę uprzejmie)
Waść ma krew na dłoni?...
Cyrano
To nie!....
Ragueneau
Waszmość w terminach byłeś?...
Cyrano
Niech Bóg broni!...
Liza (wygra zająć mu palcem)
Ej, czy Waszmość nie kłamie?.
Cyrano (żartobliwie)
Z nosa-ż mi się kurzy?
W tym razie dymby musiał okrutnie być duży!....
(zmieniając ton)
Czekam tutaj na kogoś, jeśli mi nie skrewi,
Pozostawisz nas samych...
Ragueneau
Żal mi!... Waszmość nie wie:
Poeci moi przyjdą....
Liza (ironicznie)
Na pierwsze śniadanie!...
Cyrano
Oddalisz ich skinieniem, gdy ci dam wezwanie...
Godzina?....
Ragueneau
Pięć po szóstej!...
Cyrano (siada z gorączkowym pośpiechem i biorąc papier do ręki)
Pióra!...
Ragueneau (podając mu wyjęte zza ucha)
Jest łabędzie!...
Muszkieter (z wąsem zabójczym, wchodzi, i głosem stentorowym)
Czołem!...
Liza (podchodzi ku niemu z żywością)
Cyrano (odwracając się)
Co tam?...
Ragueneau
Przyjaciel mej żony, jak wszędzie
Głosi, wojownik straszny...
Cyrano (odsuwając Ragueneau’a gestem)
Cyt!... Napiszę ... złożę...
Podam jej.... i ucieknę!.... Tchórz!... Lecz wielki Boże!.
Czy zdołałbym powiedzieć jej słowo choć jedno
Z tych wszystkich, co mi głowę rozsadzają biedną,
Podczas gdy w liście...
( bierze pióro do ręki)
Dobrze!... Więc piszmy list ony,
Stokrotnie pomyślany, stokroć przerobiony.
Tak, iż spowiedź mej duszy...
(wskazując na serce)
...dawno tu gotowa.
I mogę ją odpisać nie zmieniając słowa!...
(Pisze. Za szybami ukazują się sylwetki chudych postaci, które się krzątają tam i sam, jakby się wahały wejść)
SCENA CZWARTA
Ragueneau, Liza, Muszkieter, Cyrano (zajęty pisaniem przy małym stoliku)
Poeci czarno ubrani, pończochy opadłe, trzewiki zabłocone
Liza (wchodząc do Ragueneau’a)
Brudasy Jegomości!...
Pierwszy poeta (wchodząc do Ragueneau’a)
Parnasowa gwiazdo!...
Drugi poeta (potrząsając jego dłonią)
Orle kucharzy!...
(węsząc)
Mile woni twoje gniazdo!...
Trzeci poeta
Kolega mój po piórze!
Czwarty poeta
Mój po lutni bracie!...
Piąty poeta
Apollo pasztetniku!...
Pierwszy poeta
Febie parzygnacie!...
Ragueneau (otoczony, całowany, ściskany)
Jak to z nimi od razu człek rozmawia śmiele!...
Pierwszy poeta
Spóźnilim się, spotkawszy w drodze ludu wiele
Przy bramie Nesle....
Drugi poeta
Jak ryby sprawione, pod wieżą
Z otwartym brzuchem trupy ośmiu zbójów leżą...
Cyrano (podnosząc głowę na chwilę)
Myślałem: tylko siedmiu...
Ragueneau (do Cyrana)
Kto im ścielił łoże?
Czy Wasza Miłość nie wie?...
Cyrano (niedbale)
Ja?... Nie!...
Liza (do muszkietera)
A Waść?...
Muszkieter (podkręca wąsa)
Może!...
Cyrano (piszą na stronie. Od czasu do czasu wymawia mrucząc wyraz jakiś)
„Kocham Cię...”
Pierwszy poeta
Powiadają, że te nieboszczyki
Poraził jeden człowiek...
Cyrano (pisząc)
„...w oczach twych promyki...”
Drugi poeta
Zbójów było tam siła. Niby zżęte kłosy
Leżą na bruku pałki, piki...
Cyrano (ta sama gra)
„... me niebiosy...”
Pierwszy poeta
O, to było ciekawe!... na ca tej ulicy
Leżą tam kapelusze....
Cyrano (ta sama gra)
„... przesłodkiej tęsknicy...”
Pierwszy poeta
Zdziałać to mógł jedynie olbrzym jakiś srogi...
Cyrano (ta sama gra)
„... i gdy twój głos posłyszę to omdlewam z trwogi...”
Drugi poeta (ściągając ciastko)
Coś napisał Ragueneau?...
Cyrano (ta sama gra)
„... wpatrzony jak w tęczę...”
(zatrzymuje się chwile mają list podpisać; potem składa go żywo, chowa do kieszeni i wstaje)
Nie potrzeba podpisu, sam go jej doręczę.
Ragueneau (do drugiego poety)
Powiem przepis na ciastko przystroiłem w rymy...
Trzeci poeta (stając przy półmisku pączków ze śmietaną)
A tak, przepis na ciastka!... Prosimy! Prosimy!...
Czwarty poeta (przypatrując się brioszce, która ściągnął)
Tej brioszcze czepek na łbie dziwacznie się boczy!...
(zdejmuje go zębami)
Pierwszy poeta
Pod cykatowych powiek strzelają z uboczy
Na mnie tego piernika migdałowe oczy!...
(zabiera go)
Trzeci poeta (ściskając z lekka pączek ze śmietaną)
Ten pączek jak w uśmiechu usteczka otwiera!...
Drugi poeta (nadgryzając lirę z ciasta)
Słuchamy!... Po raz pierwszy żywi mnie dziś lira!...
Ragueneau (przygotowuje się do deklamacyi, kaszle poprawia czapkę na głowie i staje w pozycyi)
Przepis wierszem...
Drugi poeta (do pierwszego, potrącając go bokiem)
Ty śniadasz?...
Pierwszy poeta (do drugiego)
Jem co jest gotowe!...
Ragueneau
Przepis jak się torciki robi migdałowe!
Bij na piankę jajek kilka,
A gdy przejdzie czasu chwilka,
Ściśnij w dłoni swej cytrynę
Odrobinę.
Kiedy spłynie sok na piankę,
Niechaj dłużej nikt nie czeka,
I z migdałów słodkich mleka
Doda szklankę!...
Mając dzieła już połowę,
Rozrób ciasto śmietankowe,
I pilnując ściśle normy -
Włóż do formy!
Przyczem szybko niech twój palec
Z tego ciasta zrobi walec,
I otoczy nim jej boki –
W krąg szeroki!...
Do samego teraz środka
Niechaj spłynie pianka słodka,
I skończona oto heca,
Oprócz pieca.
Nim godzina jednak minie,
Jeśli dobry żar w kominie,
Pyszny torcik migdałowy –
Masz gotowy!...*
Jeden z poetów (dławiąc się)
Hompft !
Inni poeci (z pełna gębą)
Przewyborne!... Pyszne!...
(idą w głąb sklepu, zajadając)
Cyrano (który zauważył ich postępowanie, podchodząc do Ragueneau’a)
Czerwony jak rydze,
Tokujesz, niż nie wiedząc, a oni tu żrą...
Ragueneau (przytłumionym głosem, uśmiechając się)
Widzę.
Nie patrząc tam, by głodnej nie zawstydzić rzeszy;
A taka deklamacya podwójnie nie cieszy,
Bo folgując słabostce miłej w takiej chwili,
Pozwalam jeść biedakom, którzy głodni byli?...
Cyrano (klepiąc go po ramieniu)
Podobasz mi się Wasze...
(Ragueneau odchodzi podążając za swemi przyjaciółmi, Cyrano odprowadza go oczyma, potem nagle i nieco szorstko)
Lizo!...
(Liza czuła rozmową z muszkieterem zajęta, zadrżała, i podchodzi spiesznie ku Cyranowi)
Ten wojskowy
Smali Aśćce cholewki...
Liza (tonem obrażonym)
Oo! Mój wzrok surowy
Zwycięsko myśli gromić zwykł nieprzyzwoite!...
Cyrano
Jak na zwycięzców... oczy Aśćki są podbite!....
Liza (dławiąc się gniewem)
Ależ...
Cyrano
Dość! Mąż twój sercu mojemu jest drogi;
Zabraniam więc surowo przypinać mu rogi!...
Liza
Ależ ja....
Cyrano (który podniósł był głos dostatecznie, by być słyszanym przez galanta)
Kto zrozumiał niech z tego skorzysta!...
(kłania się znacząco muszkieterowi, poczem, spojrzawszy na zegar, idzie ku drzwiom wchodowym w głębi sceny i, stanąwszy przy nich, wygląda na ulicę)
Liza (do muszkietera, który odkłonił się był Bergerac’owi)
Nie pojmuję Waćpana!... Piękny mi gwardzista!...
Powiedz mu coś o nosie...
Muszkieter
O nosie, o nosie....
(odchodzi skwapliwie; Liza idzie za nim)
Cyrano (ode drzwi, przy których stanął, dając znak Ragueneau’owi, by uprowadził poetów)
Pst!....
Ragueneau (do poetów)
Niepodobna wierszy czytać w tym chaosie...
Cyrano (niecierpliwiąc się)
Pst! Pst!...
Ragueneau (wskazując im drzwi na prawo)
Tam będzie nam wygodniej!...
(pociągając ich za sobą)
Lepiej się zabawim!...
Pierwszy poeta (zrozpaczony, z pełną gębą)
A ciastka?...
Drugi poeta
Zabierzemy!... Toż ich nie zostawim!...
(Wychodzą wszyscy procesyonalnie za gospodarzem, unosząc ze sobą kilka półmisków)
SCENA PIĄTA
Cyrano, Roksana, Ochmistrzyni.
Cyrano
Jeśli mi ztąd wybłyśnie cień nadziei cienia,
Oddam jej list mój...
(Roksana w masce, poprzedzając swoją ochmistrzynię, ukazuje się w szybach drzwi wchodzących. Cyrano żywym ruchem otwiera drzwi)
Proszę!...
(przystępując do ochmistrzyni)
Dwa słówka duegna!...
Ochmistrzyni
Sześć?...
Cyrano
Czy Asińdźka bardzo łakoma?...
Ochmistrzyni
Jak kotka!...
Cyrano (biorąc z bufetu jedną z papierowych torebek)
Masz wiec tu Beuserade’a odę:
Ochmistrzyni
Co?...
Cyrano
...do środka
ciasteczek śmietankowych kilka Aśćce wkładam.
Ochmistrzyni
Ooo!...
Cyrano
A pączki czy lubisz?...
Ochmistrzyni
Za niemi przepadam.
Zwłaszcza, gdy zawierają w sobie bitą piankę!...
Cyrano
Sześć pączków więc Asińdźce zawijam w sielankę
Saint-Anauta!... Zaś w wiersze pana Chapelain’a
Składam tutaj smacznego kawał baumkuchena.
Asińdźka lubisz ciastka świeże?...
Ochmistrzyni
Bez różnicy!...
Cyrano (wręczając jej napełnione torebki)
Racz-że te tutaj wszystkie spożyć na ulicy
Ochmistrzyni
Ależ...
Cyrano (popychając ją z lekka ku drzwiom)
I nie powracać do nas aż po ich spożyciu!...
SCENA SZÓSTA
Cyrano, Roksana, Ochmistrzyni przez małą chwilę
Cyrano
Błogosławiona stokroć ta chwila w mem życiu,
Gdy wspomniawszy, że żyję, zeszłaś tutaj, Pani,
Aby... aby?...
Roksana (która zrzuca maskę)
Najsamprzód hołd ci złożyć w dani.
Widziałam bój Waćpana. Ach, jak byłam radą,
Kiedyś tego nicponia upokorzył szpadą;
Bo musisz Waszmość wiedzieć, ze się kocha we mnie
Pewien magnat potężny...
Cyrano
De Guiche?...
Roksana
I nikczemnie
Narzuca mi innego: a ów pokonany,
To właśnie upatrzony dla mnie mąż....
Cyrano
Słomiany!...
(z ukłonem)
Tem ci lepiej!... To dla mnie odkryciem jest miłem:
Nie o mój nos a piękne oczy twe walczyłem!...
Roksana
Potem... chciałam... Lecz mówiąc to, co tu wyjawię,
Musiałabym odnaleźć tego brata prawie,
Z którym niegdyś igrałam w parku, przy jeziorze....
Cyrano
Tak! Zjeżdżaliście do nas co rok w letniej porze...
Roksana
Szpadą z drzewa staczałeś urojone walki...
Cyrano
Kukurydza swą nacią stroiła twa lalki...
Roksana
To był czas psoty...
Cyrano
Cacek...
Roksana
Łakotek....
Cyrano
Chowanki...
Roksana
Czas, gdy Waszmość spełniałeś wszystkie me zachcianki....
Cyrano
Roksana w krótkiej sukni była Madzią wtedy...
Roksana
Czy byłam wówczas ładną?....
Cyrano
Tak!... Dosyć!... Od biedy!...
Roksana
Czasem dłoń skaleczywszy przy jakimś psikusie
Przybiegałeś.... Ja wtedy udając mamusię,
Wołałam, groźnie memu każąc dźwięczeć słowu:
A gdzież mi się tak ślicznie urządziłeś znowu?...
(zatrzymuje się osłupiała)
A to co?....
(Cyrano usiłuje cofnąć rękę)
Pokaż zaraz!... Nie, to strach!... W tym wieku
Jeszcze!...gdzież to złapałeś, niedobry człowieku?...
Cyrano
Bawiąc się w okolicy wieży Nesle, przy bramie...
Roksana (siada na krześle i, maczając chustkę w szklance wody)
Pokaż....
Cyrano (siadając przy niej)
Niesposób takiej opierać się mamie!...
Roksana (obmywając mu rękę)
I powiedz-że mi Waszmość jak się wszystko działo,
Iluś miał przeciw sobie?...
Cyrano
E, setkę niecałą!....
Roksana
Mów!...
Cyrano
Nie! To nieciekawe!... Powiedz Pani raczej,
Czegoś wprzód rzec nie śmiała...
Roksana (nie wypuszczając jego ręki)
O, teraz inaczej!
Teraz woniami wspomnień dziecinnych owiana,
Ośmieliłam się ... Otóż, jestem zakochana!
Cyrano
Ach!...
Roksana
W kimś co tego nie wie...
Cyrano
Ach!...
Roksana
Dotychczas jeszcze!...
Cyrano
Ach!...
Roksana
Lecz komu, gdy nie zgadł, wkrótce to obwieszczę!...
Cyrano
Ach!..
Roksana
Jest-to biedny chłopiec, który o mnie marzy,
A kochania mi swego wyznać się nie waży...
Cyrano
Ach!
Roksana (obwiązując mu rękę swą chusteczką)
Pozwól tętno zbadać... Masz gorączkę małą!...
Widziałam, jak na ustach wyznanie mu drżało!...
Cyrano
Ach!...
Roksana (kończąc opatrunek)
I wyobraź sobie, to pewno coś wróży!...
Ten chłopiec, mój kuzynie, w twoim pułku służy!...
Cyrano
Ach!...
Roksana (śmiejąc się)
W twojej kompanii właśnie...
Cyrano
Ach!...
Roksana
Umysł szlachetny
Widnieje z jego oczu... Geniusz, dowcip świetny,
Młodość, waleczność dumna z czoła jego świeci,
Układny, piękny...
Cyrano (zrywając się pobladłszy)
Piękny!...
Roksana
Co to?.... Co Waszeci?....
Cyrano
Mnie?... Nic! nic!...
(pokazuje rękę z uśmiechem)
to ta buba!...
Roksana
Wkrótce się zagoi;
Widuję do w teatrze tylko z loży mojej...
Cyrano
Nie mówiliście z sobą?...
Roksana
Nie!... Tylko oczyma!....
Cyrano
Skąddżeś się dowiedziała....
Roksana
Czyż kumoszek niema?...
Na placu Royale o tem mi opowiadano...
Cyrano
Więc on w kadetach służy?...
Roksana
W gwardyi...
Cyrano
Jego miano?...
Roksana
Chrystyan baron de Neuvillette...
Cyrano
Mylisz się, pani:
Takiego u nas niema...
Roksana
Owszem, jest w kompanii
Kapitana de Carbon. Służy od dziś rana...
Cyrano
Jakto?... I tak od razu jużeś zakochana?...
Ochmistrzyni (otwierając drzwi w głębi)
Wasza Miłość spożyłam wszystkie już ciasteczka...
Cyrano
To idź Asińdźka wiersze odczytać z woreczka....
(Ochmistrzyni oddala się)
Lubując się w dowcipie, w wymowie wybredna,
Wykwintna!- Cóż natenczas poczniesz, moja biedna,
Jeśli to dziki prostak, co dwóch słów nie sklei?...
Roksana
Zkądże?... Ma przecież włosy jak pasterz z Astrei!....
Cyrano
Lecz jeśli to jest płytka, choć trefiona głowa?...
Roksana
Nie, nie!... On może piękne tylko mówić słowa!...
Cyrano
Prawda! Skoro wąs piękny! Lecz gdyby duch karła
W tym bożku?... gdyby głupi był?....
Roksana (tupiąc nogą)
Tobym umarła!...
Cyrano (po chwili milczenia)
Wezwałaś mnie tu pani, by mi t opowiedzieć?....
Przyznam, że myślą celu nie mogą wyśledzić!...
Roksana
Bo to, słyszałam wczoraj rzecz, która mnie straszy,
Mówiono, że jesteście tam w kompanii waszej
Gaskończykami wszyscy...
Cyrano
I sprawiamy tuzy
Żółtodzióbkom, co do nas włażą jak intruzy
Nie będąc Gaskonami, jak my, z krwi i kości?...
Czy takie miałaś pani o nas wiadomości ?
Roksana
Tak!... O, ja drżę o niego!...
Cyrano (półgłosem przez zaciśnięte zęby)
Słusznie, jak Bóg żywy!...
Roksana
Ale wczoraj, w teatrze, gdyś karcił straszliwy
Tego łotra, gdyś czoło stawiał trutniom onym (str.121)
Widząc cię takim wielkim i tak niezwalczonym,
Pomyślałam: O, gdyby ta stal, co tam brząka...
Cyrano (z uśmiechem)
Rozumiem już!... Zasłonię twojego baronka!...
Roksana
Nieprawdąż, ty go w każdej osłonisz potrzebie?
Ja zawsze taką przyjaźń żywiłam dla ciebie!...
Cyrano
Tak, tak!...
Roksana
Będziesz mu druhem?...
Cyrano
Będę!....
Roksana
Kartelusze
Żadne go nie dosięgną?....
Cyrano
Nie, na moją duszę!...
Roksana
O, ja cię bardzo kocham!... Już do dom iść muszę!...
(Nakładając maskę i zarzucając na głowę koronkowa mantyle w roztargnieniu)
Aleś mi nic nie mówił Waść o swoim boju:
Musiał być srogi!... w strasznym byłam niepokoju!...
Mów mu niech pisze do mnie!...
(rzucając mu ręka całuska)
Kocham cię kuzynie!...
Cyrano
Tak, tak!...
Roksana
Stu ludzi przeciw tobie? Żegnaj ninie!...
Nie zapomnę ci tego w ostatniej godzinie!....
Cyrano
Tak, tak!...
Roksana
Niech pisze!.... Jeden na stu, wielki Boże!...
Teraz nie mogę, powiesz mi to w innej porze...
Jeden przeciw stu ludziom!... To strach co za męztwo!...
Cyrano (kłaniając się, półgłosem)
Większe od tego czasu odniosłem zwycięstwo!...
(Roksana wychodzi, Cyrano pozostaje, jak w ziemię wryty, nieruchomy, z oczyma spuszczonemi. Chwila milczenia.
Potem otwierają się drzwi na prawo i Ragueneau wystawia głowę)
SCENA SIÓDMA
Cyrano, Ragueneau, Poeci, Carbon de Castel Jaloux, Kadeci, Tłum, później de Guiche
Ragueneau
Czy można?...
Cyrano (nie ruszając się z miejsca)
Tak!...
(Ragueneau daje znal swym przyjaciołom aby weszli. Poeci wchodzą, a równocześnie przez drzwi w głębi wchodzi Carbon de Castel Jaloux w stroju kapitana gwardyi, wymachując rękami na widok Cyrana)
Carbon de Castel Jaloux (drżąc z uciechy)
A, jesteś wreszcie?…
Cyrano (podnosząc głowę)
Kapitanie!...
Carbon
Nasz bohater ! Już wiemy wszystko!... Tam w altanie
Naprzeciwko kadetów ze trzydziestu czeka...
Cyrano (cofając się)
Ależ...
Carbon (chcąc go pociągnąć za sobą)
Chodź, chcą cię widzieć!...
Cyrano
Nie!...
Carbon
Toż niedaleka
Droga!... Piją naprzeciw pod Krzyżem na dworze.
Cyrano
Ja....
Carbon (podchodzi ku drzwiom i wrzeszczy tubalnym głosem)
Bohater się wzdraga... W kwaśnym jest humorze!...
Głos (za drzwiami)
Ach Sandious !...
(Zgiełk za drzwiami, słychać szczęk szpad i łoskot kroków w ciężkich butach)
Carbon (zacierając ręce)
Już!... Już idą!... Już są na ulicy!....
Kadeci (wchodząc do paszteciarni)
Milledious! Cape de dious!... Mordious! Pocapdedious !...
Ragueneau (cofając się z przerażeniem)
I Waszmoście tu wszyscy sami Gaskończycy?...
Kadeci
Wszyscy!...
Pierwszy kadet (do Cyrana)
Brawo!...
Cyrano
Baronie!...
Drugi Kadet (ściskając mu ręce)
Niech żyje!....
Cyrano
Baronie!
Trzeci kadet (całując go)
Buzi!...
Cyrano
Baronie!...
Kilku kadetów (wyciągając do niego ręce)
Pozwól uścisnąć swe dłonie!....
Cyrano (nie wiedząc już, któremu z nich odpowiedzieć)
Baronie!... Ach baronie, łaski!...
Ragueneau
Pan Bóg z nami!...
To Waszmościowie jesteście wszyscy baronami?...
Kadeci
Wszyscy!...
Ragueneau
Ej, czy tu Waście powiadacie szczerze?...
Pierwszy kadet
Z perełek naszych koron zbudowałbyś wieżę!...
Le Bret (zszedłszy, podbiega ku Cyranowi)
Szukają cię! Tłum ludzi w gorączce tu śpieszy.
Ci co szli wczoraj z tobą przodują tej rzeszy!...
Cyrano
Nie mówiłeś, gdzie jestem?
Le Bret
Owszem, powiedziałem!...
Jakiś mieszczanin (wchodząc na czele ludzi)
Wasza Cześć! Marais całe pędzi tu nawałem.
Le Bret (uśmiechając się zcicha do Cyrana)
A ona?...
Cyrano (z żywością)
Milcz!...
Liczne głosy (za sceną)
Cyrano!...
(Tłum wpada do paszteciarni. Okrzyki, zgiełk, ścisk, potrącenia)
Ragueneau (wlazłszy na stół)
Przewrócą sklep cały,
Cha-cha-cha?... Tłuką wszystko!... To widok wspaniały!...
Ludzie (otaczający Cyrana)
Przyjacielu kochany, drogi przyjacielu!...
Cyrano
Wczoraj jeszcze nie miałem przyjaciół tak wielu.
Le Bret (w zachwycie)
Powodzenia!....
Jeden z margrabiów (podbiegając z wyciągniętymi rękami)
Ach, gdybyś ty wiedział, mój drogi...
Cyrano
Gdybyś?... Ty?... Czyśmy razem pasali bezrogi?....
Inny margrabia
Chcę Waćpana przedstawić damom, które trawi
Ciekawość...
Cyrano
Lecz Asindziej, kto mi go przedstawi?...
Le Bret (zdumiony)
Co tobie?...
Cyrano
Milcz!...
Jakiś literat (z przyborami do pisania)
Czy mogę prosić o szczegóły?...
Cyrano
Nie!...
Le Bret
(potrącając go łokciem)
To jest Teofrastus Renaudot, bibuły
Gazeciarskiej inwestor znakomity...
Cyrano
Basta!...
Le Bret
Ten świstek nowin pełny ze świata i z miasta,
Jak mówią, rolę wielką odegra w przyszłości!...
Jeden z poetów (podchodząc)
Wasza Cześć!...
Cyrano
Jeszcze?...
Poeta
Chciałbym z nazwiska Waszmości
Ułożyć pięcioraki akrostych...
Ktoś z tłumu (podchodząc)
Mości Panie!...
Cyrano
Dosyć!....
(Poruszenie. Obecni dają rum wchodzącemu hrabi de Guiche i jego orszakowi. Cuigy, Brissaille i oficerowie, którzy na końcu pierwszego aktu towarzyszyli Cyranowi. Cuigy podchodzi ku niemu z żywością)
Cuigy (do Cyrana)
Hrabia de Guiche!...
Tłum (ustepując miejsca hrabiemu)
Aaa!....
Cuigy
Przynosi posłanie
Od Marszałka Gassiona!...
De Guiche (kłaniając się Cyranowi)
...a który za mą sprawą
hołd imprezie najnowszej Aści składa...
Tłum
Brawo!...
Cyrano (uchylając czoła)
Jegomość pan Marszałek na odwadze zna się.
De Guiche
Nie wierzył, aż przysięgli obecni w tym czasie
Pod bramą, że widzieli...
Cuigy
Oczyma własnemi.
Le Bret (zcicha do Cyrana, który zda się być nieprzytomny)
Ależ...
Cyrano
Milcz!...
Le Bret
Cierpisz, widzę...
Cyrano (drgnąwszy, podnosi głowę żywym ruchem)
Co?... przed ludźmi temi
(wąsy jego stroszą się, pierś nadyma)
Ja cierpieć?... Wnet zobaczysz!...
De Guiche (któremu Cuigy coś szeptał do ucha)
Waść już tyle wieńców
Zdobyłeś?... Waćpan służysz w pułku tych szaleńców
Gaskończyków.
Cyrano (sucho)
W kadetach służę Mości Panie!
Jeden z kadetów (głosem tubalnym)
U nas!...
De Guiche (poglądając na Gaskończyków zgrupowanych za Cyranem)
Więc ci panowie z miną niesłychanie
Butną, to są...
Carbon de Castel-Jaloux
Cyrano…
Cyrano
Mości kapitanie!…
Carbon
Ponieważ tu kompania zebrana w całości
Zechciej ją Waść przedstawić Hrabi Jegomości!...
Cyrano (postąpiwszy dwa kroki naprzód ku Hrabiemu, i pokazuje ręką na Gaskończyków)
Gaskońskie oto są junaki
Carbona de Castel-Jaloux:
Bezczelni łgarze, zabijaki,
Gaskońskie oto są junaki...
Tak dumni, każdy jak król jaki,
Bo w każdym łotr, lecz szlachty dwu
Gaskońskie oto są junaki
Carbona de Castel-Jaloux!…
Wzrok orli, czapli chód, lwie kłaki,
Wąs rysi, głód wilczego kłu!
W puch walą podły gmin wszelaki
Wzrok orli, czapli chód, lwie kłaki!...
Ich kapelusze – to przetaki.
Lecz za to czub – od dyabłów stu!
Wzrok orli, czapli chód, lwie kłaki,
Wąs rysi, głód wilczego kłu!...
„Rozwal-mu-pysk” i „Pruj-mu-flaki”-
Tak zowią się z krwawego chrztu!
Krew chłepcą tak, jak lwie szczeniaki
„Rozwal-mu-pysk” i „Pruj-mu-flaki!”...
Gdzie gra na pięść-kij-nóż-tasaki,
„Rozwal-mu-pysk” i „Pruj-mu-flaki”-
Tak zowią się z krwawego chrztu!
Gaskońskie oto są junaki,
Co mężom spokój trują snu!
Kobietko dyable siedmioraki!-
Gaskońskie oto są junaki!...
Niech rogal z gniewu ssie kułaki:
Graj trąbko, graj: Tra-la!... Ku-ku!...
Gaskońskie oto są junaki,
Co mężom spokój trują snu!
De Guiche (rozparłszy się niedbale w fotelu. który mu skwapliwie był przystawił Ragueneau)
Poeta to dziś zbytek, co się płaci drogo:
Chcesz Waść należeć do mnie?...
Cyrano
O nie, do nikogo!...
De Giuche
Stryj mój, kardynał, dość się nacieszyć nie może
Twą werwą... Forytować mogę....
Le Bret (olśniony)
Wielki Boże!...
De Guiche
Waćpan pięć aktów rymem napisałeś pono?...
Le Bret (do Cyrana na ucho)
Słuchaj! Twa Agrypina będzie wystawioną!...
De Guiche
Zanieś mu je!...
Cyrano (uradowany, na wpół ulegając)
Prawdziwie!...
De Guiche
On się w znawcę bawi,
Wszystkiego kilka wierszy może ci poprawi...
Cyrano (którego twarz zamroczyła się natychmiast)
Niesposób, Mości Panie! Krew się we mnie pieni,
Na myśl samą, ze komę jedną mi ktoś zmieni...
De Guiche
Lecz w zamian, jeśli wiersz jego upieści przyjemnie,
Drogo płaci za niego...
Cyrano
Nie drożej odemnie,
Bo najlepszą zapłatą za wiersz, który zrobię,
Jest to, że mnie upaja, gdy go nucę sobie!...
De Guiche
Waćpan dumny!...
Cyrano
Prawdziwie?... Waszmość zauważył?...
Jeden z kadetów (wchodząc z nadzianymi na szpadę swą zatłuszczonymi i podziurawionymi kapeluszami o połamanych piórach)
Patrz, Cyrano, zwierzyna, jaką los nam zdarzył!...
Kapelusz te naszlim rano na bulwarku;
To po tych, co czmychali, mając śmierć na karku!...
Carbon
Świetne łupy!...
Wszyscy (śmiejąc się)
Cha-cha-cha!...
Cuigy
Ten, co te łajdaki
Posłał, wściekać się musi!...
Brissaille
Kto to mógł być taki?
De Guiche
To ja!...
(śmiechy milkną po pauzie)
Gdy własne ręce brudzi praca taka,
Ukarać im kazałem poetę-pijaka!...
(ogólne zakłopotanie, wszyscy milczą)
Kadet (półgłosem do Cyrana, pokazując mu kapelusz)
Co z tem zrobić?... Tłuszcz kapie!... Udusić w śmietanie?...
Cyrano (biorąc szpadę, na której zawieszone są kapelusze, i zsuwając je z ukłonem u stóp Hrabi)
Racz to swym przyjaciołom zwrócić, Mości Panie!...
De Guiche (zerwawszy się, głosem gromkim, sucho)
Lektyka!... Służba moja!... Idę precz!... Dość tego!...
(do Cyrana gwałtownie)
A Waszmość...
Głos na ulicy (wołając)
Hej, kolebka Jaśnie Wielmożnego
De Guiche!...
De Guiche (opanowawszy się, z uśmiechem)
Waść Don Kiszota czytałeś?...
Cyrano
Czytałem,
I głowę przed tym wzniosłym kłonię sowizdrzałem!...
De Guiche
Więc polecam...
Hajduk Hrabiego (we drzwiach)
Kolebka czeka przede drzwiami!...
De Guiche
Rozdział, gdzie opisuje walkę z wiatrakami...
Cyrano (z ukłonem)
Rozdział trzynasty!....
De Guiche
Właśnie, bo się czasem zdarza,
Że tego co napadnie na nic się odważa...
Cyrano
Napadam więc na ludzi, których wiatr obraca?
De Guiche
Wiatrak młyńcem swych ramion po żebrach pomaca,
I porwawszy go w wiry napowietrznej jazdy,
Wbije w błotną kałużę....
Cyrano
Lub unosi w gwiazdy!...
(De Guiche wychodzi. Widać jak wsiada do lektyki. Szlachta oddala się, szepcąc między sobą. Le Bret odprowadza gości do drzwi. Tłum się rozchodzi).
SCENA ÓSMA
Cyrano, Le Bret, którzy obsiedli stoły po prawej i po lewej, i którym usługa pasztecirni podaje jadło i napitek.
Cyrano (kłaniając się tym, nie śmiejąc go pożegnać)
Czołem, Waszmoście!... Czołem!...
Le Bret (zrozpaczony powracając ode drzwi, z podniesionymi ramionami)
Ubrałeś się caca!...
Cyrano
O, ty! ty musisz gderać!...
Le Bret
Czyż ta wroga praca
Przeciw fortunie, gdy się uśmiechnie w przelocie
Nie jest dziełem szaleńca?...
Cyrano
Szaleję w istocie!...
Le Bret (tryumfująco)
Aaa!...
Cyrano
Czynię to z zasady, bo to czasem rzeźwi,
Być szalonym narwańcem, gdy inni zbyt trzeźwi...
Le Bret
Gdybyś twą muszkieterską chciał okiełznać duszę,
Grosz, sława...
Cyrano
Cóż więc w celu tym uczynić muszę?...
Uczepić się gdzieś klamki na magnackim dworze,
I jak ó bluszcz po dębu pełzający korze,
Piąć się w górę służalstwem a nie własną siłą?...
Nie, dzięki!... Dedykować, jak tylu zrobiło
Wiersze swe mecenasom głupim i przywyknąć,
By słuchając ich bredni, w nos śmiechem nie ryknąć?
Na błazna lisi ogon pióropusz zamieniać,
By chmurną twarz ministra śmiechem rozpromieniać?...
Nie, dzięki!... Mydlić oczy i pić te mydliny,
Rankoru swej infamii nie zdradzając z miny?...
Od czołgania się w prochu brudne mieć kolano?...
Skore na brzuchu zdartą, do cna wyświechtaną?...
Nie, dzięki!... Chorągiewką być, która co chwilka
Zwraca się do kapusty? do kozy? – do wilka ?
Być ręką, która, myjąc drugą, siebie brudzi?...
Nie, dzięki!... Ze szczebelków pnąc się na szczebelki,
Zajaśnieć w małem kółku, jako pisarz wielki,
I w łodzi, którą wiosło madrygałów żenie,
Płynąć, unosząc w żaglach starych bab westchnienie?...
Nie, dzięki!... Własnym sumptem swe tłoczyć piosenki
U starego wydawcy Sercy?... O, nie! dzięki...
Dać się wybrać papieżem na onych synodach,
Co sejmują przy dzbanie w szynkowych gospodach?...
Nie, dzięki!... Skrzętnie kuszcze podlewać laurowe,
Zdobyte sonecikiem, miast sięgać po nowe?...
Dzięki!... Przyznawać talent marnym tylko chłystkom?
Submitować się kornie dziennikarskim świstkom?...
Budzić się co dnia z myślą: ach byle me imię
Redaktor Merkurego zachował w estymie?...
Nie, dzięki!... Drżąc ze strachu, ważąc każde słowo?...
Torować sobie drogę czapką, a nie głową?...
Uniżać się do prośby, dać się forytować?...
Nie, dzięki! dzięki! dzięki!... Chcę sobie dworować,
Śpiewać, śnić, mym natchnieniom folgując swawolnym,
Być samotnym, to prawda, lecz sobą! – być wolnym! –
Nieskrępowany zgoła, pełnię animuszu
Wylewać w madrygale, albo w karteluszu!
Bez troski, czy grosz kapnie, czy sława przyświeca,
Tworzyć swa zamierzoną „Podróż do księżyca!”
Słóweczka nie napisać coby nie wyrosło
Z najgłębszej ducha treści, i z duma wyniosłą
Módz sobie mówić co dnia: Tak, tak mój maleńki,
Lubuj się kwiatów twoich woniami i wdzięki,
Bo to wszystko jest plonem twej głowy i ręki!
A jeśli w końcu tryumf zdobyć się poszczęści,
Nikomu cezarowej nie być dłużnym części,
Słowem, bluszcz depcząc, choćby dębem się nie było,
Nie wysoko się może wznieść, lecz własną siłą!...
Le Bret
Zgoda!... Gardzisz paktami, drogą życia zatem
Idź sam! ale nie szukaj walki z całym światem:
Zkąd ci się wziął ten nałóg, najgorszy z nałogów! –
Wszędzie na każdym kroku wzniecać sobie wrogów?...
Cyrano
Pytasz skąd?... To przywarło do nie tak, mój bracie,
Gdym ujrzał, jak przyjaciół tłum sobie jednacie,
Jak Kastora uśmiechem wierny Polluks durzy,
Sznurując wargi swoje jak kuperek kurzy!...
Wolę, gdy łotr, obrażon, nie skłoni mi głowy;
Wtedy wołam z uciechą: Przybył mi wróg nowy!...
Le Bret
Co za szaleństwo?...
Cyrano
Prawda! Tem umysł mój grzeszy!
Lubię się nie podobać, nienawiść mnie cieszy!...
Ach, gdybyś widział, drogi, lak pewnie się kroczy,
Gdy z nienawiścią prażą nas niechętne oczy,
I jak ucieszne plamy na połach kaftana
Zostawia żółć zawistnych i nikczemnych piana!...
- Ta miękka przyjaźń, co w nią każdy z was tak wierzy,
Podobną jest do sutych italskich kołnierzy,
W których miękkiej koronce niewieścieje szyja...
Wygodne to, lecz zgoła prezencyi nie sprzyja,
Bo głowa nie znajduje podpory, jak w puchu,
Przywyka do chwiejnego na wsze strony ruchu!...
- Mnie zaś, nienawiść stroi co dnia w kryzy nowe,
Których krochmal przymusza góra nosić głowę:
Każdy wróg nowy – dla mnie jest karbikiem nowym,
Który ciśnie, lecz blaskiem ozłaca tęczowym,
Bo do kryzy hiszpańskiej podobną niewolą,
Nienawiść jest garrotą – lecz jest... aureolą!...
Le Bret (po chwili biorąc go pod ramię)
Głośno folguj goryczy... możeć ulży trocha!
Lecz jedno musisz przyznać: ona cię nie kocha!....
Cyrano (z żywością)
Milcz!
(W czasie tej rozmowy wszedł był Chrystyan usiłując się do kadetów zbliżyć. Widząc jednak, iż mu nie odpowiadają, usiadł przy osobnym stoliku, obsługiwany przez Lizę)
SCENA DZIWEWIĄTA
Cyrano, Le Bret, Chrystyan de Neuvillette
Jeden z kadetów (siedzący ze szklanka w ręku przy stoliku w głębi)
Cyrano!...
(Cyrano zwraca twarz ku niemu)
Relacya z walki!...
Cyrano
W tym momencie!...
(oddala si sparty na ramieniu Le Breta, rozmawiają zcicha)
Pierwszy kadet (powstając i odchodząc)
To będzie najwłaściwsze nauk rozpoczęcie
(zatrzymując się przy stoliku Cyrana)
dla nieśmiałego uczniaczka...
Chrystyan (podnosząc głowę)
Uczniaczka?...
Drugi kadet
Do usług północnego cherlaczka!...
Chrystyan (z żywością)
Cherlaczka?...
Pierwszy kadet (rubasznie i drwiąco)
Panie de Neuvillette! Niech Wasza Cześć pamięta,
Ze tu w naszej parafii jest pewna rzecz święta,
O której pary puścić niewolno nikomu,
Jak nie mówią o stryczku we wisielca domu!...
Chrystyan
Cóż to jest?...
Drugi kadet (głosem groźnym)
Spojrzyj na mnie!...
(przykłada trzykroć z miną tajemniczą palec do nosa)
Zrozumiałeś Wasze?...
Chrystyan
Ach, to...
Trzeci kadet
Cyt! Nigdy to słowo przez usta nasze
Wymienione nie bywa, bo źle jadać kaszę
(pokazuje na Cyrana, który rozmawia w głębi z Le Bret’em)
Z tym oto zawadyjaką...
Czwarty kadet (który podczas gdy Chrystyan twarzą był zwrócony ku poprzedzającym, zaszedł zcicha i usiadł na stole za jego plecyma)
Wszakże w gniewu chwili
Dwóch zabił, za to jeno, że przez nos mówili...
Piąty kadet (głosem grobowym; wyłażąc z pod stołu, gdzie wlazł był cichaczem na czworakach)
Kto nie pragnie przed czasem poślubić Kostusi,
Wzmianki o tej nieszczęsnej chrząstce strzedz się musi.
Szósty kadet (kładąc Chrystyanowi rękę na ramieniu)
Dość słowa, gestu! Chustke wyciągnąć w potrzebie,
Znaczy, mosanie, całun wyciągnąć dla siebie!...
(Milczenie. Wszyscy kadeci ze skrzyżowanemi ramionami patrzą na Chrystyana. On wstaje i podchodzi do Carbona, który rozmawiając z jakimś oficerem, zdaje się nie zwracać uwagi na to, co się dzieje)
Chrystyan
Kapitanie!...
Carbon (odwracając się i mierząc go oczyma)
A co tam?...
Chrystyan
Jaka na to rada,
Gdy południak dmie nosa?...
Carbon
Dowieść mu wypada,
Że można być z Północy i odważnym...
Chrystyan
Gratia!
Pierwszy kadet (do Cyrana)
Teraz twoja relacya!...
Wszyscy
Realcya!...
Cyrano (podchodząc)
Relacya?...
(Wszyscy przysuwają swoje stołki, drupując się dokoła niego, i nadstawiając uszu. Chrystyan siadł okrakiem na krześle)
A więc zaszedłem sam jeden na spotkanie owo;
Księżyc mi jak zegarek świecił ponad głową,
Kiedy nagle zegarmistrz jakiś zbyt troskliwy
Przeciągnął po nim obło waty i oliwy,
Czyszcząc srebrną kopertę jego cyferblata,
I noc się uczyniła czarną wokół świata,
W której tonął przede mną i bulwark, i szosa
Tak iż widziałem – Mordious!- ledwo...
Chrystyan
Koniec nosa!...
(Milczenie. Wszyscy powstają zwolna, patrząc na Cyrana
z przestrachem. Cyrano milczy zdumiony. Ogólne oczekiwanie)
Cyrano
Kto jest ów człowiek?...
Jeden z kadetów (półgłosem)
Przybyły dziś rano
Kadet nowozaciężny...
Cyrano (dając krok naprzód ku Chrystyanowi)
Dzisiaj?....
Carbon (półglosem)
Jego miano
Baron de Neuvil...
Cyrano (przystając, głucho)
Dobrze!...
(Blednie, rumieni się, robi znowu ruch, jakby się miął rzucić na Chrystyana, poczem hamuje się i dodaje głosem zdławionym)
Bardzo dobrze nawet!...
(spokojnie)
o czem-że to mówiłem?
(z wybuchem wściekłości w krzyku)
Do miliona lawet!...
(ciągnąc zwykłym głosem dalej)
Aa, tak!... że było ciemno!... Idę tedy nocą,
I myślę sobie w duchu, że licho wie po co
Drażnię jakiegoś panka, który mi – co robię –
Zakarbuje...
Chrystyan
Na nosie!...
Cyrano (z wściekłością)
Mordious!...
(powściąwszy się, zdławionym głosem)
na wątrobie...
i myślę, że nie rozum w rozszczepioną kłodę
Wtykać...
Chrystyan
Nos!...
Cyrano
rękę – płocho wyzywać przygodę.
A nuż klin skoczy, drzewo zuchwalca przycapie
Jak w kluby i oberwę....
Chrystyan
Po nosie!...
Cyrano (obcierając sobie pot z czoła)
...po łapie!
Lecz rzekłem sobie: Naprzód!... Niechaj świat się wali,
Rób, co każe powinność!...Marsz Cyrano!... Dalej!...
I ruszam z myślą oną, co grzmi jak pobudka,
Gdy w tem, pośród ciemności, ktoś mi pali...
Chrystyan
Szczutka!...
Cyrano
Odbijam cios, w noc dalej zasuwam się ciemną,
Nagle stu zbrojnych drabów stanęło przede mną.
Chrystyan
Nos w nos!...
Cyrano (rzucając się ku niemu z wściekłością)
Do kroćset kroci tysięcy!...
(Wszyscy zrywają się i cisną by widzieć. Cyrano doszedłszy do Chrystyana, zatrzymuje się i ochłonąwszy, ciągnie dalej)
Woń zgniła
Wina, glejty, cebuli od drabów tych biła...
Chrystyan
Prosto w nos!...
Cyrano
Wale naprzód z pochylona głową....
Chrystyan
Z nosem w górę zadartym!...
Cyrano
...prosto w kupę ową.
Rozprułem dwóch, strzaskałem łeb trzeciemu płazem,
Aż tu ktoś godzi we mnie; Paf!... ja mu żelazem...
Chrystyan
Pif!...
Cyrano (wybuchając)
Mordious!... Precz ztąd wszyscy!...
(Wszyscy kadeci rzucają się ku drzwiom)
Pierwszy kadet
Lew ze snu zbudzony!...
Cyrano
Precz wszyscy!... Niech zostanie tylko człowiek ony!...
Drugi kadet
Posieka go na bigos!...
Ragueneau
Na bigos?...
Trzeci kadet
Wróciwszy,
Najdziesz go Aść w pasztecie...
Ragueneau (podnosząc ręce do nieba)
Sędzio najstraszliwszy!...
Siwieję z trwogi, wątły jestem jak serweta!...
Carbon
Chodźmy!...
Czwarty kadet
Wiór nie zostanie z pięknego kadeta!...
Inny
Mrę z trwogi na myśl samą, co się tutaj stanie!...
Inny (zamykając drzwi z prawej)
Coś przerażającego!...
(Wszyscy wychodzą bądź to głównemi, bądź bocznemi drzwiami, bądź wreszcie schodami. Cyrano i Chrystyan patrzą przez chwilę na siebie)
SCENA DZIESIĄTA
Cyrano, Chrystyan
Cyrano
Uściskaj mnie!
Chrystyan
Panie?...
Cyrano
Dzielny!...
Chrystyan
Do kroćset!... Ależ!....
Cyrano
I bardzo! Dość na tem!...
Chrystyan
Powiesz mi Waść?...
Cyrano
Uściskaj mnie. Jestem jej bratem!...
Chrystyan
Czyim?...
Cyrano
Jej!...
Chrystyan
Hę?....
Cyrano
Roksany!...
Chrystyan (podbiega ku niemu)
Nie wiedziałem o tem!....
Waćpan jej bratem?...
Cyrano
Prawie! Jestem jej pociotem!....
Chrystyan
Ona Waszmości?.....
Cyrano
Wszystko powiedziała!...
Chrystyan
Boże!...
Ja oszaleję!.... Kocha mnie?....
Cyrano
Być może!....
Chrystyan (biorąc go za rękę)
Jakże jestem szczęśliwy, żem poznał Waćpana!...
Cyrano
To się zwie czułość nagła i niespodziewana!...
Chrystyan
Wybacz mi!...
Cyrano (przyglądając mu się i kładąc mu rękę na ramieniu)
Ze piękny ten łotr, przyznać muszę.
Chrystyan
Od chwili gdym cię poznał, zabrałeś mi duszę!...
Cyrano
Lecz te nosy, coś do mnie....
Chrystyan
Cofam je sprzed mety!....
Cyrano
Roksana czeka listu wieczorem...
Chrystyan
Niestety!...
Cyrano
Cóż...
Chrystyan
Przestając być cichym, zgubię siebie...
Cyrano
Zali-ć
Niedość szczęścia?...
Chrystyan
Ze wstydu winienbym się spalić,
Takem głupi!...
Cyrano
Tak mówiąc, dowodzisz niekłamnie,
Żeś nim nie jest. A zresztą uderzałeś na mnie
Tutaj przed chwilą wcale nie jako półglówek!...
Chrystyan
Bah! Kto idzie do szturmu, temu nie brak słówek!
Choć mam pewien dowcip łatwy i wojskowy...
Wobec kobiet najlepiej gram role niemowy.
Ich oczy takie dobre dla, mnie gdy przechodzę!...
Cyrano
Ich serca nie są lepsze, gdy przystajesz w drodze?...
Chrystyan
Nie! gdyż jestem z tych - wiem to, i drżę z nieśmiałości!
Co wcale nie umieją mówić o miłości!...
Cyrano
Gdyby pięknym był kształtów, co mi ducha słoni
Byłbym z tych, którym dano gładko mówić o niej!...
Chrystyan
O, z wdziękiem módz wyrażać to, co serce tłoczy!...
Cyrano
Być pięknym muszkieterem, co ulicą kroczy!...
Chrystyan
Wybrednisią, niestety, jest piękna Roksana,
I na pewno zostanie mną rozczarowana!
Cyrano (patrząc na Chrystyana)
Gdyby dano mej duszy podobne oblicze!...
Chrystyan (z rozpaczą)
Trzebaby mi wymowy!...
Cyrano (nagle)
Ja ci jej użyczę!...
Ty mi udziel zwycięskiej fizycznej piękności,
By z nas dwóch powstał jeden bohater miłości!...
Chrystyan
Co?...
Cyrano
Czy mógłbyś powtórzyć, co każdego rana
Wyryłbym w twej pamięci?...
Chrystyan
Chcesz, abym...
Cyrano
Roksana
Nie dozna rozczarowań!...Mów! Jesteśmy sami:
Chcesz byśmy ja zdobyli wspólnymi siłami,
Bym tchnął ducha pod twoją kurtę haftowaną
Z pod mej kury ze skóry bawolej?....
Chrystyan
Cyrano,
Ależ...
Cyrano
Chcesz? Mów, Chrystyanie!...
Chrystyan
Ja się ciebie boję!
Cyrano
Chcesz, by wargi twe odtąd, oraz słowa moje
Współdziałały?... Już wkrótce zyskasz pocałunek
Tej, o której serce trapi cię frasunek!...
Chrystyan
Oczy twe błyszczą!...
Cyrano
Chcesz więc?...
Chrystyan
To by ci sprawiło
Taką przyjemność?...
Cyrano (w upojeniu)
Toby...
(poprawiając się po artystowsku)
Toby mnie bawiło!...
Poetę próba taka skusiłaby w niebie:
Czy chcesz mnie uzupełnić, bym dopełniał ciebie?
W twym cieniu pójdę, kędy losy mnie zawiodą:
Ja będę twym umysłem, ty moją urodą!....
Chrystyan
Lecz żądanego przez nią dziś listu nie zdoła
Napisać moja ręka....
Cyrano (wyjmując z zanadrza list, który napisał)
Oto epistoła!...
Chrystyan
Jakto?...
Cyrano
W liście tym wszystko jest, prócz adresu.
Chrystyan
Ja...
Cyrano
Oh, możesz go posłać bądź pewien sukcesu!...
Chrystyan
Miałeś?....
Cyrano
Mamy w kieszeniach zawsze, my poeci,
Epistoły do Chloryd, które z łba się kleci,
Z tych będąc, którzy mają za przedmiot westchnienia
Sen tylko, tchnięty w bańkę jakiego imienia!
Weź, a w prawdę przemienisz te moje bajania!
Na los szczęścia rzuciłem skargi i wyznania:
Dzięki tobie, to ptactwo wędrowne osiędzie.
Poznasz sam, że w tym liście, jak i zresztą wszędzie,
Przeważyła nie szczerość, lecz moja wymowa!...
Weż go tedy i skończmy!...
Chrystyan
Może jakie słowa
Należałoby zmienić?... Z fantazyi pisany
Czyż list ten odpowiednim będzie dla Roksany?...
Cyrano
Jak rękawiczka
Chrystyan
Ale...
Cyrano
Pewna niepoznaka!...
Łatwowierność miłości własnej bywa taka.
Że Roksana uwierzy, iż ta epistoła
Pisaną była dla niej!...
Chrystyan
Druhu mój!...
(Pada w objęcia Cyrana. Uściski)
SCENA JEDENASTA
Ciż sami, Kadeci, Muszkieter, Liza,
Jeden z kadetów (uchylając drzwi)
Nic zgoła!.
Jakby śmierć przeszła tędy... Cicho jak w kościele...
Nie śmiem spojrzeć...
(wyziera)
Hę?....
Wszyscy kadeci (wchodzą i widzą Cyrana z Chrystyanem w uścisku)
Ach!... Ooo!...
Jeden z kadetów
Tego już za wiele!...
(Konsternacya)
Muszkieter (rubasznie)
Cóż to?...
Carbon
Bies w kościelnego przedzierzgnął się sługę:
Palnij go w nozdrze jedno, on nastawi drugie!
Muszkieter
Można więc teraz mówić mu o nosie jego?...
(wołając Lizę z mina tryumfyjącą)
Hej, Lizo!... Pójdź na hecę!...
(węsząc z afektacyą)
h, to coś dziwnego!
Co tu czuć?
(podchodząc ku Cyranowi)
Aść to zwęszył?... Skraśniały mu lica!...
Powiedz że nam, co tutaj tak pachnie?...
Cyrano (policzkując go)
Pieprzyca!...
(Kadeci wywracają koziołki z uciechy. Zasłona)
K o n i e c a k t u d ru g i e g o
KONIEC TOMU PIERWSZEGO
Dostları ilə paylaş: |