Sprawa jest dość skomplikowana. Każdy filozof „czerpie z historii" minionych filozofów, z minionej literatury filozoficznej - tak samo, jak dysponuje dziełami będącymi dopiero od niedawna w obiegu w otaczającym go współczesnym świecie filozoficznym, jak dodaje do nich najnowsze pozycje i jak w mniejszym lub większym stopniu wykorzystuje możliwość (która w stosunku do przeszłości już nie zachodzi) osobistej wymiany myśli z żyjącymi jeszcze współ-filozofami.
„Filozof czerpie z historii" - ale ta nie jest przecież obecna tak samo, jak obecny jest magazyn z nagromadzonymi w nim zapasami, co do których każdy może się przekonać, że nie są majakiem sennym, nie są złudzeniem, lecz że rzeczywiście są oto w zasięgu ręki, a to, że są i jakie są, jest pewne. Już nawet dokumenty, dzieła filozofów i informacje o nich, jako fakty literackie, same nie są po prostu obecne tak jak teraźniejsze i zawsze dające się spostrzec rzeczy. Albo też inaczej: to, co z nich obecne jako rzecz, nie jest jeszcze samym dokumentem, który każdorazowy czytelnik rozumie jako dzieło filozoficzne
1 Moglibyśmy powiedzieć to również prościej, a zarazem z góry uogólniając: namysł, o który tutaj idzie, jest przypadkiem szczególnym tego namysłu nad sobą samym, w którym człowiek jako osoba próbuje zastanowić się nad ostatecznym sensem swego istnienia. Należy rozróżnić szersze i węższe pojęcie namysłu nad sobą samym: czysta refleksja nad Ja i refleksja nad całościowym życiem Ja jako Ja, oraz namysł w ścisłym sensie jako skierowane wstecz pytanie o sens, o Ideologiczną istotę Ja.
105
Edmund Husserl
104
Zaprzeczenie możliwości filozofii naukowej
albo informację, gdy to, co tak jak rzecz ma przed sobą, jest dlań nośnikiem znaczeń. Ale tak jest tylko dla niego, i natychmiast można postawić pytanie, czy rzeczywiście idzie tu o przekaz literacki, a nie o fałszywe, zmyślone przekształcenie, zawierające jedynie jądro historycznej rzeczywistości itd. Czytelnik, filozof myślący samodzielnie, nie troszczy się (i dla całych epok było to w ogóle wykluczone) o naukową historyczność; to, co przedstawia mu się jako fakt.przekazu, przyjmuje bezkrytycznie jako takie i motywem jego działań staje się to, co sam uważa za filozofię platońską, arystotelesowską itd. Jeden sięga do tych, inny do innych dostępnych mu (albo w ogóle dostępnych w jego czasach) dokumentów literackich, i jeżeli nawet ktoś decydujący impuls otrzymał właśnie od Platona, tak że potem zalicza się go do platoników, to jest przecież zupełnie możliwe, że w ciągu całego swego filozoficznego życia nie miał on czasu, możliwości, ochoty na studiowanie wszystkich platońskich albo uchodzących za platońskie pism, nie mówiąc już o całej literaturze pomocniczej , komentującej albo krytykującej filozofię Platona.
Czytelnik taki, który już otrzymał wychowanie filozoficzne w swoich czasach, sam stał się filozofem i, być może, występował już jako autor, naturalnie czyta i rozumie to, co przeczytał, na podłożu swoich własnych myśli, aperce-puje Platona na swój własny sposób, na podstawie „percepcji" swoich, ukształtowanych już pojęć, metod, przekonań. Dzięki tej apercepcji uzyskuje on coś nowego, rozwija się jako filozof, a ogarniając i interpretując analogicznie także inne pisma filozoficzne, sam się zmienia. Gdy po pewnym czasie znów czyta Platona, ten ukazuje mu nowe oblicze, tak samo jak i inni autorzy, których rozumie na nowo, co z kolei stanowi nowy motyw itd.
W naszej epoce właściwie każdy ma swój świat otaczający, w praktycznym zakresie powszechnej dostępności ma już naukową historię, a w szczególności naukową historię
filozofii. Albo też raczej zrębem historii powszechnej, jak i każdej historii specjalistycznej, jest naukowa wstępna interpretacja i krytyka literackich i nieliterackich dokumentów przeszłości historycznej - będąca naszą własnością i własnością historyka współprzynależącego do naszego „My". Ale przecież: jakie to ma znaczenie, jakie znaczenie mieć musi dla filozofa myślącegosamo-dzielnie? Czy praca, której dokonał nie bacząc na naukę historyczną, a kierując się swoim własnym „niehistorycz-nym", nieprawdziwym obrazem Platona, jest pracą daremną?
O jakie „zmyślenie", o jaką interpretację historyczną tu idzie, jaka może nam pomóc i w jakiej mierze; jak daleko mamy ją kontynuować i wykraczać poza nasze życie filozoficzne, by doprowadzić do jasności niejasną świadomość naszego telosl
Nigdy wyjaśnienie to nie było sprawą większej wagi niż w naszych czasach; filozofia przez tysiąclecia mogła rozwijać się teoretyzując naiwnie, naiwnie stawiając problemy w naiwnie ukształtowanych pojęciach, mogła w naiwnej metodyce kształtować je, opisywać i śledzić. Ta naiwna, ale w sobie niejasna pewność celu była wprawdzie od samego początku negowana przez sceptyków, ale niezależnie od tego, jak dalece sięgnęła skepsis i płynące z niej motywacje w tok samej filozofii, ważność teleologicz-nego sensu filozofii w sposób ciągły pozostawała nienaruszona, uzyskane już zdobycze teoretyczne zawsze miały rangę poważnego i potwierdzonego osiągnięcia - choć później mogły przecież ulec krytyce następców.
Powiedzmy wyraźniej. Oczywiście wiem, do czego zmierzam, gdy mówię o filozofii, wiem, co jest celem i polem mojej pracy. A przecież nie wiem. Czy komuś, kto myśli samodzielnie, wystarczyła kiedykolwiek ta jego „wiedza", czy dla kogoś takiego „filozofia" przestała być w jego życiu filozoficznym zagadką? Zapewne, każdy filo-
Edmund Husserl
106
zof posiada tełeologiczny sens filozofii, który stara się urzeczywistnić w swym życiu filozoficznym, ma pewne formuły wypowiadane w definicjach, ale tylko myśliciele wtórni, których nie można wcale nazwać filozofami, poprzestają na swoich definicjach, uśmiercając za pomocą słów problematyczny telos filozofowania. W owej ciemnej „wiedzy", jak i w słowach formuł tkwi przekaz historyczny, zgodnie ze swym własnym sensem jest on duchowym dziedzictwem filozofującego, który oczywiście tak samo rozumie innych, tych, z którymi razem filozofuje, pozostając przez to w pewnym związku z nimi, związku krytycznej przyjaźni lub wrogości. Filozofując, jest on również w takim związku z sobą samym, jako z kimś, kto przedtem inaczej rozumiał i uprawiał filozofię, i wie, że tradycja historyczna, tak jak on ją rozumie i wykorzystuje, motywuje go i przenika jako duchowy osad. Jego obraz historii, częściowo ukształtowany samodzielnie, częściowo przejęty, jego „zmyślenie historii filozofii" nie było i nie jest czymś stałym, o tym on wie; a przecież każde „zmyślenie" służy mu i może służyć do zrozumienia siebie samego i swoich zamierzeń, do zrozumienia innych, ich „zmyśleń" i ich zamierzeń, i w końcu do zrozumienia tego, co jest najbardziej wspólne, co stanowi filozofię samą jako jednolity telos, wraz ze wszystkimi próbami jego wypełnienia podejmowanymi przez systemy, filozofię dla nas wszystkich, dla nas związanych z filozofami przeszłości - takimi, jakich możemy sobie wieloznacznie zmyślać.
Dostları ilə paylaş: |