Edward Kasperski



Yüklə 169,56 Kb.
Pdf görüntüsü
səhifə4/6
tarix06.02.2018
ölçüsü169,56 Kb.
#26068
1   2   3   4   5   6

i jako  hazard  (nieskończone  ryzyko)  zawierzenia  przekazom  religijnym,  które  nie 

były i  nawet nie  mogły być  poznawczo,  obiektywnie  pewne  dla rozumu  i zmysłów. 

Zawierał  nękającą  świadomość  zmierzenia  się  z  tą  sprzecznością  oraz, jakby  tego 

wszystkiego nie było dosyć, wymagał moralnie stałej  przytomności (aktualizacji) tej 

sprzeczności.  Żądał  wytrzymania  stwarzanego  przez  nią  napięcia  wewnętrznego, 

życia z nim.  Psychologicznie mógł wydawać się masochizmem.

Paradoksalność  stanowiła  sama  z  siebie  trudną  do  spenetrowania  dziedzinę 

styczną między rozumem  i  „nie-rozumem”  Prowadziła na trop  zjawisk,  które  zda­

wały  się  istnieć  w  sposób  pozarozumowy,  poza zasięgiem  władzy rozumu.  Dawały 

jednak -  głównie zresztą negatywnie -  znać o własnym  istnieniu,  ale nie dawały się 

bez  reszty  i  do  końca przejrzeć  i  poznać.  Nie  dawały  się  ująć  w te  kategorie  opisu 

oraz interpretacji rzeczywistości,  którymi rozum dysponował i którymi  się efektyw­

nie posługiwał.  Fascynowały rozum, prowokowały go, gorszyły,  ale w końcu powo­

dowały,  że  stawał  się bezradnym  i bezsilnym  wobec paradoksu.  Uczyły go pokory. 

Odsyłały do pojęcia zagadki, tajemnicy, ciemności, transcendencji.

Paradoksalność  w  węższym  rozumieniu  była  zjawiskiem  przede  wszystkim  ze 

sfery myśli, które dla samej  tej  myśli stawało się niepojęte, niezrozumiałe, trudne do 

zaakceptowania,  sprzeczne  z  rygorami  doświadczenia  i  klasycznej  logiki,  słowem, 

„niemożliwe  do  pomyślenia”.  Paradoksy  zmuszały  myśl  ukształtowaną według  za­

sad rozumności  (logosu)  i rzeczywistości  (realizmu) do  zwrócenia się niejako  prze­

ciwko myśli jako takiej, do  stawiania pytań o jej  granice,  środki, możliwości i  ogra­

niczenia.  Zwracały uwagę  na zjawiska,  których  nie była ona w  stanie niesprzecznie 

pomyśleć  i  do  których  mogła  odnieść  się  jedynie  negatywnie,  za  pośrednictwem 

zrezygnowanych stwierdzeń „to jest nie do  pomyślenia”.

Paradoksalność rzucała tym  samym wyzwanie wypracowanym przez wieki zasa­

dom  rozumności  i  rzeczywistości,  na  których  wspierała  się  ludzka  wiedza,  nauka, 

kultura,  cywilizacja.  Uzmysławiała ich granice, kłęby ciemności wokół nich.  Pocią­

gała  za  sobą konieczność  stawiania  pytań  o  to,  co  znajduje  się  poza  horyzontem, 

który obejmują wzrok i myśl, nad którym już panujemy intelektualnie i moralnie.

Wyrastała w istocie rzeczy z pasji myślenia,  które,  refleksyjnie  zwrócone ku  so­

bie, ujawniało bariery nie pozwalające mu posuwać  się dalej.  Paradoks określał tedy 

sam w sobie  maksimum i minimum myśli.  Osiągał maksimum myśli, ponieważ my­

ślenie w trybie  paradoksu nie liczyło  się  z rzeczywistością,  przekraczało ją   przecież 

w  akcie  sformułowania  paradoksu,  ogarniało  samo  siebie,  ustalało  własne  granice. 

Wyrażał minimum myśli,  albowiem  myślenie paradoksalne  zderzało  się w paradok­

sie  z problemami,  których  samo  z  siebie  nie  potrafiło  wyjaśnić,  tj.  włączyć  spójnie 

i  sensownie  w  tworzony  obraz  człowieka  i  świata.  To  wewnętrzne  rozszczepienie 

paradoksu wyznaczało niewątpliwie jedną z jego podstawowych właściwości.

Myślenie  to  odkrywało  zatem  w  sferze  myśli  istnienie  ciał  obcych,  heterogenicz­

nych.  Odkrywało przede wszystkim własne usytuowanie w egzystencji.  Ale, z drugiej 

strony,  wtopione  w  egzystencję,  konstatowało  zarazem jej  nieciągłość,  „urwistość”, 

porażenia, miejsca bezludne  i brak komunikacji z nimi,  nikłość  i  zawodność tego,  co 

wiemy  o  niej.  Nieznane, powiadał Kierkegaard, jest granicą,  absolutną próżnią, która 

nie przekazuje nam  żadnych  znaków rozpoznawczych.  Było  też według  niego  iluzją, 

że nieznane można kiedykolwiek oswoić i czuć się z tego powodu bezpiecznie.

21



Można było,  to  prawda,  postawić wszystko  na jedną kartę.  Można było  uwierzyć 

w przychylną opiekuńczość tego  nieznanego.  Wiara taka jednakże żadnej  „obiektyw­

nej  pewności”  i gwarantowanej  polisy bezpieczeństwa nie  mogła dać.  Nie  uwalniała 

nawet  wierzącego, jak  pokazywała to  Choroba  na  śmierć,  od  rozpaczy.  Przeciwnie, 

jeśli była rzeczywiście dogłębna, potęgowała tę rozpacz aż do granic utraty zmysłów.

Paradoksalność  osadzała  się  w  samowiedzy.  Oznaczała  zdolność  samopoznania 

(poznania siebie jako  skończonego  obiektu  i poznania nieskończoności jako  otchła­

ni,  której  nie  można  poznać,  choć  można  i  trzeba  w  nią uwierzyć,  aby  siebie  po­

znać),  poznania tego poznania oraz poznania gorzkiej  prawdy,  że nie można go  po­

siąść  w  sposób  obiektywny,  pewny,  niezawodny,  ostateczny.  Kreśliła  negatywny 

rewers egzystencji.

4.  Sfery i pogranicza paradoksu. Absurd

Paradoksalność  dawała się  stopniować.  Jej  natężenie  zależało  od tego,  czy para­

doks  zbliżał  się  do  obiektywnej  pewności  i wiarygodności,  czy  się  od niej  oddalał. 

Im  bardziej  treść  paradoksu  była  niepewna  i  mało  wiarygodna,  tym  bardziej  rosło 

znaczenie subiektywnego przekonania.  I odwrotnie.  Im bardziej  zwiększała się pew­

ność  i  wiarygodność  zawartej  w  paradoksie  konstatacji,  tym  bardziej  wewnętrzne 

przekonanie traciło na wadze.  Toteż istotne było to, czy treść była sama w sobie pa­

radoksalna, jakby niezależnie od stosunku jednostki do tej  treści.

Absurd  znajdował  się  na jednym  z  wierzchołków  tej  skali.  Pojawiał  się  wtedy, 

kiedy  treść  była  obiektywnie  sama w  sobie  paradoksem,  zupełnie  nie  do  przyjęcia 

według  zasad rozumu i rzeczywistości,  a jednocześnie  obligowała ona do  namiętnej 

akceptacji i podlegała jej.  „Gdy paradoks jest sam w sobie paradoksem,  odpycha on 

na mocy absurdu, zaś odpowiadająca temu namiętność jest wiarą”2.

Istotą  absurdu  w  odróżnieniu  od  paradoksu  była  tedy  przemiana  obiektywnej 

niepewności właściwej  paradoksowi na  intelektualną pewność,  że wypowiedź  (sąd) 

stwierdza rzecz absolutnie niemożliwą.  Epistemologicznie  absurd był więc kulmina­

cją i zagęszczeniem tkwiącej  w paradoksie ciemności,  więcej,  drastycznym konflik­

tem z wiedzą ustaloną przez rozsądek, doświadczenie, rozum, naukę. Wiara w stanie 

nieskażonym  polegała  w  tym  wypadku  na  namiętnym,  wewnętrznym  przekonaniu 

jednostki, że absurdalne twierdzenie jest mimo wszystko -  a więc mimo porażającej 

niemożliwości -  najprawdziwsze i że należy egzystencjalnie  zastosować  się do jego 

niewiarygodnych konsekwencji.

Można by rzec,  że w obliczu  absurdu akt wiary niejako  samodzielnie i  sprawczo 

kreował przedmiot tej  wiary.  W  kategoriach  rozumu  i  rzeczywistości  było  bowiem 

całkowicie pewne, że ów przedmiot jest niemożliwy.  „Absurd -  konstatował katego­

rycznie  Johannes  Climacus  -  jest natomiast właściwym  przedmiotem  wiary  i  tą je ­

dyną rzeczą, która pozwala uwierzyć”3.

2  „Naar Paradoxet  selv er Paradoxet,  st

0der  det fra i  Kraft af det Absurde,  og Inderlighedens Li- 

denskab, der svarer dertil, er Troen”,  SV, 9,  175.

3 „Det Absurde  er netop  Troens Gjenstand og det Eneste, der lader sig troe”, tamże, s.  176.

22



Yüklə 169,56 Kb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə