Fatalizm I zdania o przeszłości. Arystoteles, Łukasiewicz, Lewis. Wyobraźmy sobie, że poniższy fragment pochodzi z dzisiejszego wydania „Dziennika Nadmorskiego”



Yüklə 53,89 Kb.
tarix26.11.2017
ölçüsü53,89 Kb.
#12513

Maja Kittel,
Uniwersytet Warszawski, Akademia „Artes Liberales”
Fatalizm i zdania o przeszłości. Arystoteles, Łukasiewicz, Lewis.

Wyobraźmy sobie, że poniższy fragment pochodzi z dzisiejszego wydania „Dziennika Nadmorskiego” – i że jest zgodny z faktami:


Wczoraj miało miejsce podpisanie morskiego traktatu. Generał Grant, wbrew woli prezydenta Nixona, zrezygnował z ataku na Polskę. Bitwa morska, zaplanowana na jutro, została odwołana. Cała Polska odetchnęła z ulgą - mogło być z nami krucho...
Czy rzeczywiście mieliśmy powody do niepokoju? Gdybyśmy byli fatalistami1, nie przeżywalibyśmy szczególnego napięcia, tylko biernie oczekiwalibyśmy na rozwój sytuacji – przecież, jak mawiał Diderotowski Kubuś Fatalista „było zapisane na górze”, czy dojdzie do wojny, czy też nie. „Antyfataliści” bardziej emocjonują się prasowymi doniesieniami – tylko trudno wyrazić, dlaczego. A już z pewnością trudno wyrazić w mniej psychologicznych terminach, na czym polegają obie wymienione postawy. W literaturze często porusza się tak zwany problem zdań na temat przyszłości – tzw. Future Contingents Problem - czyli zdań opisujących fakty, które jeszcze nie zaistniały i które uważamy za przygodne, a w szczególnym przypadku za takie, na które możemy wywrzeć bezpośredni wpływ (Na przykład: (1):„Jutro pójdę do księgarni.”). Problem polega na tym, że zgodnie z najpowszechniej przyjmowanej i (chyba) najbardziej intuicyjną teorią prawdy - czyli jakąś wersją teorii klasycznej (Arystotelesowskiej) czy też korespondencyjnej2, zdanie (1) jest prawdziwe wtw gdy rzeczywiście jutro pójdę do księgarni, a co więcej, prawdziwość (1) jest wieczna i odwieczna – jeśli jutro pójdę do księgarni, to już dziś jest to przesądzone. W tej pracy zamierzam wyjaśnić, że problem fatalizmu nie dotyczy tylko zdań o przyszłości (jest symetryczny w czasie), mimo, że z epistemicznego punktu widzenia, między zdaniami o przeszłości i przyszłości istnieje oczywista i niemała różnica. Ponadto, wbrew Łukasiewiczowi, nie można go usunąć, manipulując przy logicznych własnościach pojęcia prawdy (symetrycznego zawieszenia zasady dwuwartościowości dla pewnych typów zdań). Pokażę, że sformułowanie zarówno tezy fatalistycznej, jak i antyfatalistycznej wymaga posiadania takiego pojęcia konieczności, dla którego mamy solidną, ontologiczną interpretację. Na koniec, będę argumentować, że wszystkie powyższe intuicje dotyczące symetrii, asymetrii, klasycznej, wiecznej prawdy i antyfatalizmu nie są - wbrew pozorom - sprzeczne i znajdują zaspokojenie w teorii światów możliwych Davida Lewisa.

Wróćmy zatem do naszej niedoszłej bitwy morskiej. Jeżeli artykuł istotnie jest zgodny z faktami, to trzy pierwsze zdania zacytowanej relacji są prawdziwe. Jest zatem prawdą, że (2) „Wczoraj Polska podpisała traktat morski z generałem Grantem.” Zgodzimy się, że jeżeli (2) jest prawdziwe dzięki takiemu a nie innemu stanowi rzeczy, to ani nasza niewiedza ani chęci (w tym wypadku wojownicze nastroje) ani też żadne działanie nie może zmienić wartości logicznej (2). Jak dotąd wydaje się, że wszystko jest w porządku. Przyjrzyjmy się zdaniu (3) w pewnym uproszczeniu - (3’): „Jutro nie będzie bitwy morskiej”.

Po przeformułowaniu możemy zamienić (3’) w (3’’): „Dnia [tu dzisiejsza data] bitwy morskiej nie ma.” Przeformułowanie polegało tylko na usunięciu czasów gramatycznych (moje „nie ma” jest pomyślane nie tyle jako teraźniejsze, co bezczasowe) i wyrażeń okazjonalnych (zastąpieniu ich wyrażeniem przywiązanym do niezależnej skali czasowej) Zdanie (3’’) także jest niezaprzeczalnie prawdziwe – bo bitwy przecież istotnie nie ma. A skoro tak, to było prawdziwe „od chwili narodzin”, wczoraj w nocy, gdy dziennikarz „DN” oddawał artykuł do druku. I nawet gdybyśmy tego artykułu z samego rana nie przeczytali, nawet, gdybyśmy od lat marzyli o porządnej bitwie morskiej na Zatoce Puckiej i w południe postawili żagle na wszystkich bojowych okrętach, nie moglibyśmy prawdziwości (3’’) podważyć. Już to samo w sobie brzmi niepokojąco – i brzmiało tak dla Arystotelesa, autora teorii prawdy, która tak zwany „problem przyszłej bitwy morskiej” wygenerowała.

Oczywiście w powyższym rozumowaniu kryje się kilka poważnych założeń. Po pierwsze, zgodziliśmy się na przetłumaczenie (3’) na (3’’) – tym założeniem nie będę się tu dłużej zajmować3, bo w naszym rozumowaniu nie był to krok niezbędny, a jedynie upraszczający wywód. Po drugie, przyznaliśmy, że każde zdanie, o ile jest prawdziwe, jest prawdziwe odwiecznie i wiecznie– to założenie wydaje się niezwykle intuicyjne zarówno filozofom jak i zwykłym użytkownikom języka i fakt będzie jeszcze poddany rozwadze w dalszej argumentacji. Po trzecie, że zdanie (3’’) musiało być albo prawdziwe albo fałszywe już „w chwili narodzin” (a może nawet „odwiecznie”, jeżeli zamiast o zdaniu będziemy mówić o jego treści wyrażonej w sądzie logicznym). Trzecie założenie jest w praktyce równoważne zasadzie dwuwartościowości i oznacza, między innymi, że zdania o przyszłości nie mogą pozostać niezdeterminowane aż do momentu, gdy zajdą (lub nie) fakty, o których zdania te mówią. W dalszej konsekwencji oznacza to, że żadne przyszłe wydarzenia nie są rzeczywiście kontyngentne – skoro odpowiednie zdania mówiące o ich zachodzeniu bądź nie są prawdziwe lub fałszywe już teraz, to nie sposób twierdzić, że nie jest zdeterminowane, czy zajdą określone fakty, do których odnoszą się owe zdania. Trzecie założenie jest równie intuicyjne co poprzednie (trudno nam się zgodzić na „niezdeterminowane” zdania poza naprawdę szczególnymi przypadkami (zdania pytające, wykrzykniki itp.)), jednak jego konsekwencje wydają się niepokojące.

Dlatego też, pragnąc rozwiązać problem przyszłej bitwy morskiej, która wydawała się kontyngentna4, a okazała konieczna (w naszym konkretnym przypadku konieczne okazało się, naturalnie, jej niezaistnienie), Arystoteles skoncentrował się właśnie na zasadzie biwalencji, sugerując, że wobec zdań na temat przyszłości powinna być ona zawieszona. Pomijając wszelkie logiczne i praktyczne trudności ze zrealizowaniem tego postulatu5, przyjrzyjmy się celom, jakie przyświecały Arystotelesowi.

Gdyby ograniczyć się do zawieszenia zasady biwalencji dla zdań o przyszłości (przy ściślejszej interpretacji – kontyngentnych zdań o przyszłości) bez jednoczesnej zmiany naszej teorii prawdy dla zdań o przeszłości, powstałaby bardzo intuicyjna, asymetryczna wizja świata, zgodnie z którą przeszłość jest zamkniętą księgą, a prawdziwość zdań raz ustalona, pozostaje niezmienna i niepodważalna, przyszłość natomiast stoi przed nami otworem – a to czy bitwa się odbędzie, czy też nie, nie jest jeszcze „zapisane na górze”.

Cały problem polega na tym, by zrozumieć, co oznacza „niezmienność i niepodważalność” przeszłości. U Arystotelesa, zdania o przeszłości są konieczne, co oznacza tyle, co „prawdziwe w każdym momencie”6. Rzecz jednak w tym, że „w każdym momencie” oznacza również „przed ich faktycznym wypowiedzeniem”, czyli de facto nawet wtedy, gdy były one jeszcze zdaniami o przyszłości. W naszym przykładzie, taki status miała relacja „DN” na miesiąc przed jej publikacją, kiedy to cała Polska rzekomo żyła w napięciu, czekając na wojnę. Ale przecież w rzeczywistości nie mieliśmy powodów do niepokoju – zdania o podpisaniu traktatu i odwołaniu bitwy były już wtedy prawdziwe! Dlaczego zatem odetchnęliśmy z ulgą dopiero po publikacji w „DN”? Czy tylko dlatego, że wcześniej nie wiedzieliśmy o prawdziwości odpowiednich zdań?

Jeśli zgodzimy się, że tak, to znaczy, że zgodzilibyśmy się także na fatalistyczny argument – paradoks przedstawiony przez Dummetta (1980). Historia pochodzi z czasów II wojny światowej, kiedy to w czasie bombardowań Londynu fatalistycznie usposobieni Anglicy mawiali, że „na każdego czeka już bomba podpisana jego nazwiskiem”. Był to poetycki sposób wyrażenia przekonania, że jest już „postanowione”, kto zginie (a nawet – od której bomby) – po przełożeniu na język prozy uzyskalibyśmy zapewne koniunkcję prawdziwych zdań typu „Smith zginie, Jones nie zginie...etc.” Paradoks polega na tym, że przy takim postawieniu sprawy, ani Smith ani Jones nie muszą się trudzić, by schodzić do schronu w czasie bombardowania. Smith, choćby narażał się na największe niebezpieczeństwo, przeżyje, Jones, choćby schował się pod ziemię albo wyjechał z kraju, zginie. I stanie się tak niezależnie od tego, czy wiedzieli o tym, jaki ich czeka los. A jednak nawet najwięksi fataliści zapewne podejmowali pewne środki ostrożności, chociaż sami musieliby uznać to za zbędny trud...

Antyfatalistyczne rozwiązanie paradoksu - zgodne z duchem Arystotelesa - głosi, że trud moglibyśmy ocenić jako „zbędny” dopiero z perspektywy czasu – w istocie teza: „Smith zginie, Jones nie” nie ma owego bezwarunkowego charakteru, jaki sugerowałam w mojej analizie. Przeciwnie, pełne prawdziwe zdania co do losów Smitha czy Jonesa musiałyby uwzględniać wszelkie działania podejmowane przez nich i przez ludzi mających wpływ na ich los aż do momentu spełnienia się fatalistycznej przepowiedni. W szczególności, (wybierzmy przypadek pesymistyczny, ale łatwiejszy w analizie), przepowiednia dla Smitha musiałaby głosić m. in7.: „Smith wstanie lewą nogą, zapomni wyjąć zatyczki do uszu, nie usłyszy syreny alarmowej, nie zejdzie na czas do schronu, zginie”. Co jednak najważniejsze taką pełną „przepowiednię” możemy jednak odtworzyć dopiero post factum – kiedy wiemy, co Smith istotnie zrobił, a zdania na jego temat z niezdeterminowanych zdań o przyszłości zamieniły się w „bezpieczne” zdania o przeszłości. Nie mamy podstaw, by twierdzić, że „Smith niepotrzebnie się trudził w ogóle schodząc do schronu, bo i tak musiał zginąć”; przecież zdanie „Smith zginął” nie jest „bardziej prawdziwe” – ani „bardziej konieczne” - niż „Smith zszedł do schronu (za późno)”. Musimy jednak zauważyć zastanawiające zjawisko – twierdząc to, co powyżej ani nie „obalamy” poglądu fatalisty ani nawet nie wchodzimy z nim w sprzeczność! Fatalista również nie ma podstaw, by twierdzić post factum, że Smith „trudził się niepotrzebnie” – bo podobnie jak my jest zobowiązany uznać prawdziwość obu przytoczonych zdań („Smith zszedł do schronu (za późno) – Smith zginął”), a zatem musi także uznać, że to, kiedy Smith zszedł do schronu było „zapisane na górze” równie wielkimi literami jak proroctwo dotyczące bomby. Różnimy się tylko tym, że my (antyfataliści) nie wierzymy w stuprocentowo sprawdzalne przepowiednie – ani w ich istnienie ani w możliwość ich poznania – bo nie uznajemy, że zdania o przyszłości mają już określoną wartość logiczną; fataliści natomiast w sprawie wartości logicznych zdań o przyszłości programowo się z nami nie zgodzą. Jednak w sprawie przeszłości doszliśmy do tych samych – i, jak się zaraz okaże, niezbyt zadowalających konkluzji:

Podobnie jak fataliści, uznajemy prawdziwość wszystkich zdań o przeszłości i nie wyróżniamy „bardziej” i „mniej” koniecznych8. Fataliści, wbrew psychologicznym inklinacjom, muszą się z nami zgodzić, że nie można (zasadnie) twierdzić: „Gdyby Smith zszedł do schronu na czas, to i tak by zginął”. Ale my musimy się zgodzić z fatalistami, że nie mamy prawa wypowiadać także zdania, które być może chcielibyśmy wypowiedzieć: „Gdyby Smith zszedł do schronu na czas, to może by się uratował” (jest to naturalnie przykład tak zwanego okresu kontrfaktycznego, counterfactual conditional), albo, w uproszczeniu „Smith mógłby się uratować”. Dlaczego? Przecież wiecznie i odwiecznie prawdziwe są zdania głoszące coś przeciwnego. Nie mogło być inaczej? U Arystotelesa – nie (chociaż sam autor usiłuje takiej konkluzji uniknąć). Spróbujmy uporządkować dotychczasowe rozważania, by lepiej zrozumieć na czym właściwie nasze stanowisko polega i wiedzieć, do czego „przymierzamy” koncepcje Arystotelesa, a w drugiej części tego artykułu także Łukaszewicza i Lewisa. Do wyboru mamy:

A – „fatalizm psychologiczny” – niektóre zdania o przeszłości lub przyszłości (zazwyczaj te o ponurej treści) są koniecznie prawdziwe (fałszywe), inne zaś przygodne (i te konieczne zachowują wartość logiczną niezależnie od wartości zdań przygodnych)

B – „fatalizm logiczny” – wszystkie zdania o przeszłości (tak jak i o przyszłości) są koniecznie prawdziwe (fałszywe), my nie mamy wpływu na ich wartości logiczne, jedynie stopniowo je poznajemy

C – „antyfatalizm asymetryczny” – w sprawie zdań o przeszłości zgadzamy się z fatalistami „logicznymi”, w sprawie zdań o przyszłości bronimy (a) metafizycznego lub (b) epistemicznego niezdeterminowania wartości logicznych. Ten drugi wariant jest jednak w praktyce identyczny ze stanowiskiem B i jako taki nie będzie tu szerzej omawiany.

D - „antyfatalizm symetryczny” – ani zdania o przeszłości ani zdania o przyszłości nie są zdeterminowane co do wartości logicznej w taki sposób, jak charakteryzują to fataliści logiczni (również to stanowisko może mieć wariant (a) metafizyczny lub (b) epistemiczny. Db, podobnie jak w Cb, można w praktyce utożsamić z B, od którego różni się tylko ‘filozoficznym nastawieniem’.



Stanowisko A, zwłaszcza w moim żartobliwym sformułowaniu, nie wydaje się przekonujące, ale żeby je przedyskutować, musimy zyskać narzędzia do operowania modalnościami – jak dotąd nie dysponujemy odpowiednimi pojęciami, by wyjaśnić, czym właściwie miałaby się różnić „przygodna” prawdziwość od „koniecznej prawdziwości” zdania o przeszłości.

Było tak dlatego, że w teorii Arystotelesa możliwość i konieczność definiowane są w terminach, odpowiednio, „prawdziwości w pewnych momentach” i „prawdziwości w każdym momencie” lub „prawdziwości aczasowej/wiecznej” – biorąc pod uwagę Arystotelesowską intuicję, że zdanie prawdziwe jeśli jest prawdziwe, pozostaje prawdziwe wiecznie, musimy się zgodzić, że wszystkie zdania prawdziwe o przeszłości - i o przyszłości są konieczne. Na tym polega właśnie stanowisko B.



Stanowisko Ca przyjął Arystoteles, próbując uniknąć problemu fatalizmu w odniesieniu do zdań o przyszłości. Trzeba tu zauważyć, że pierwotna propozycja rozwiązania okazała się złudnie prosta. Wiemy już, na przykładzie analizowanych tu „przepowiedni z przeszłości”, że zawieszając zasadę biwalencji, nie możemy ograniczyć się do zawieszenia jej dla zdań mówiących o faktach mających miejsce w przyszłości – wyznaczonej relatywnie do okazjonalnego „teraz”. Precyzyjniejsze rozwiązanie mówiłoby o zdaniach na temat faktów, które mają miejsce później relatywnie do wypowiedzenia danego zdania (taką możliwość dawałoby nam chociażby rozróżnienie context of utterance i context of assessment jak proponuje McFarlane 2005).

Okazało się jednak, że nawet i to rozwiązanie nie jest satysfakcjonujące. Ale historia Smitha-fatalisty poucza nas, że nawet takie rozwiązanie jest za słabe. Problem ze Smithem nie dotyczy przecież momentu, w którym przepowiednia na jego temat jest sformułowana – tylko momentu, w którym stwierdzamy, że była prawdziwa, zatem Smith nie miał możliwości ratunku. Innymi słowy, naszym celem musi być nie tyle fatalizm w odniesieniu do przyszłości, co fatalizm w ogóle.

I tak dotarliśmy do stanowiska Da. Jako, że poprzednia próba „jednostronnego” złagodzenia fatalizmu logicznego okazała się nieskuteczna, naturalne będzie zwrócić się ku „obustronnemu rozwiązaniu”. Takie symetryczne rozwiązanie problemu zaproponował Łukaszewicz, który zawiesił zasadę biwalencji dla wszystkich zdań, opisujących fakty, które nie należą do łańcuchów przyczynowych posiadających ogniwa w teraźniejszości. Mówiąc prościej, zdania o faktach, których przyczyny jeszcze nie zaistniały i zdania o faktach, których skutków już nie odczuwamy, nie są ani prawdziwe ani fałszywe – mają trzecią, neutralną wartość logiczną, zwaną także „możliwością”. Wbrew pozorom nie jest to koncepcja epistemiczna – nie chodzi tu o uzależnianie przyznawania wartości logicznych od naszej wiedzy na temat istniejących obecnie fragmentów łańcuchów przyczynowych, tylko o obiektywne miejsce opisywanych wydarzeń w tych łańcuchach. Ale właśnie dlatego jest ona dość niepokojąca – trudno nam zaakceptować fakt, że zdania o przeszłości mogą mieć niezdeterminowaną wartość logiczną z przyczyn obiektywnych. Czy jeśli w 5017 roku ktoś przeczyta historię Smitha (spisaną przez dziejopisów wieku dwudziestego), będzie musiał uznać, że wartość zdania „Smith zginął” wynosi ½? Czy może samo spisanie historii zapewnia nam zaistnienie ciągu przyczynowego między nawet najodleglejszymi wydarzeniami? Nawet przy takiej rozsądnej interpretacji, nie możemy wykluczyć, że zdania, które dzisiaj są prawdziwe (np. nasze przykładowe „Podpisano traktat pokojowy”), w przyszłości zmienią wartość logiczną z „1” na ½. A to jest niezwykle trudna do przyjęcia konsekwencja.

Pragnę jednak zwrócić uwagę na inną – gorszą – wadę Łukasiewiczowskiej propozycji. O ile rozwiązuje ona problemy ze zdaniami o kontyngentnych zdarzeniach z przyszłości (i zdaniami z przeszłości mówiącymi o przeszłości relatywnie do chwili ich wypowiedzenia), to jednak w niczym nie pomaga nam w kwestii Smitha. Jak podkreśliłam w przypisie, przepowiednia dla Smitha sama w sobie stanowiła ciąg zdań reprezentujących łańcuch przyczynowo-skutkowy, który nietrudno „dociągnąć” do chwili teraźniejszej. Czyli, w świetle Łukaszewicza, moglibyśmy powiedzieć najwyżej, że zdanie „Smith nie zdążył się schować, więc zginął” jest niezdeterminowane co do wartości logicznej, gdybyśmy w jakiś sposób stracili kontakt ze skutkami tego wydarzenia; w innym wypadku uznalibyśmy je za zdeterminowane i prawdziwe (przynajmniej do czasu). W takim razie, mamy u Łukaszewicza do czynienia z koncepcją częściowego, symetrycznego fatalizmu co do zdań o przyszłości i przeszłości stwierdzających fakty wpisujące się w istniejące obecnie łańcuchy przyczynowe, w połączeniu z „podskórnym” antyfatalizmem – równie symetrycznym, ale trudno pojmowalnym. Niestety, wciąż nie mamy prawa uznać zdania „Smith mógłby się uratować” za prawdziwe.

Takie sformułowanie Da jest więc dosyć słabe – jest to w istocie forma logicznego antyfatalizmu, który jednak lokalnie zgodny jest ze stanowiskiem typu B. Wciąż nie mamy możliwości rozstrzygnięcia sporu z fatalistą „psychologicznym” (stanowisko A) – nie wiemy nic ani o zdaniu „Smith nie mógłby się uratować, nawet gdyby zszedł wcześniej do schronu” ani o zdaniu „Smith mógłby się uratować”. Innymi słowy, mamy intuicję, że fatalista psychologiczny się myli, ale brak nam dobrego pojęcia o tym, na czym polega przygodność zdań o przeszłości.

Z pewnością nie chodzi nam o to, że moglibyśmy post factum wpłynąć na losy Smitha w jakikolwiek sposób – zmieniając wartości logiczne zdań opowiadających o owych losach. Nie, zarówno filozofowie jak i użytkownicy języka potocznego przeważnie zgadzają się, że „niezmienność” przeszłości wpisana jest w nasze podstawowe intuicje (patrz Dummett 1980). O cóż nam zatem chodzi, gdy mówimy, że zdania o przeszłości są wiecznie prawdziwe, ale nie konieczne?

Tu właśnie nieoceniona będzie pomoc realistycznej ontologii światów możliwych Davida Lewisa, pozwalającej nam jasno mówić o modalnościach. Światy możliwe to konkretne, czasoprzestrzenne byty przypominające pod wszystkimi istotnymi względami świat, który nazywamy naszym światem, albo światem rzeczywistym. Co najważniejsze, określenie „rzeczywisty” jest okazjonalne – obdarzamy nim po prostu ten świat, z którym pozostajemy w relacjach kauzalnych i czasoprzestrzennych. Prawdziwość jest zrelatywizowana do świata możliwego, ale („po relatywizacji”) jest pojmowana na sposób klasyczny. Zdania koniecznie prawdziwe, to zdania prawdziwe w każdym świecie możliwym dostępnym z naszego, a zdania możliwe, to zdania prawdziwe w niektórych spośród dostępnych światów (w*╞ P wtw dla każdego świata w takiego że w jest dostępny z w* , w╞P; w╞ P wtw dla co najmniej jednego świata w takiego że w jest dostępny z w*, w╞P). Dostępność jest relacją definiowaną przez nas „w zależności od potrzeb” – od zdefiniowania relacji dostępności zależy, o jakim rodzaju konieczności będziemy mówić. Na przykład, jeżeli interesuje nas konieczność w znaczeniu fizycznym, wtedy bierzemy pod uwagę tylko te światy, które respektują dokładnie te same prawa natury, co nasz. Sedno teorii Lewisa stanowi jego semantyka dla okresów kontrfaktycznych – dlatego nareszcie możemy zaatakować problem fatalizmu w jego pełnej postaci.

Spór antyfatalisty z fatalistą „psychologicznym” dotyczył ostatecznie dwóch okresów kontrfaktycznych: F: „Gdyby Smith zszedł do schronu wcześniej, to i tak by zginął” i A: „Gdyby Smith zszedł do schronu wcześniej, to by się uratował”. Jak Lewis może nam pomóc? Okres kontrfaktyczny P Q (jeśliby P, to by Q) jest prawdziwy w świecie w* wtw gdy najbliższy świat w1 taki że w1╞P dostępny z w* jest taki, że w1╞ Q9. Innymi słowy, zdanie F jest prawdziwe w świecie rzeczywistym (w*) jeśli w najbliższym dostępnym świecie, w którym jest spełniony poprzednik (P: Smith zszedł do schronu wcześniej), jest też spełniony następnik (Q: Smith zginął). Antyfatalista uważałby, przeciwnie, że PQ-świat wcale nie jest najbliższym dostępnym P – światem (istnieje PQ - świat co najmniej równie bliski jak PQ-świat). Trzeba zauważyć, że w rzeczywistości antyfatalista wcale nie musi udowadniać, że A jest prawdziwe (i PQ świat jest najbliższym dostępnym P-światem możliwym), ani nawet, że F jest fałszywe. Wystarczy mu, jeśli przyznamy, że wśród dostępnych możliwych światów Q nie jest konieczne – co w praktyce oznacza, że są takie światy, gdzie Smith nie ginie. Czyli mamy gwarancję, że istniały dla niego sposoby ratunku – moglibyśmy znaleźć takie poprzedniki naszych okresów kontrfaktycznych (R), że RQ.

Oczywiście owo „podobieństwo” światów nie jest kryterium czysto uznaniowym. Posiada ono swój formalny odpowiednik w logice dla okresów kontrfaktycznych zaproponowanej przez Lewisa (system sfer), a w postaci nieformalnej sprowadza się do czterech warunków. Przy porównywaniu podobieństwa dwóch światów możliwych (do świata rzeczywistego/naszego), szukając świata „bliższego” powinniśmy

S1: Unikać znacznych odstęp od praw natury obowiązujących w naszym świecie (dużych cudów).

S2: Unikać znacznych, szeroko rozprzestrzenionych różnic pomiędzy regionami czasoprzestrzennymi światów.

S3: Unikać niewielkich odstępstw od praw natury obowiązujących w naszym świecie (małych cudów).

S4: Nie troszczyć się o dokładne podobieństwo między konkretnymi zdarzeniami.

/warunki podane są w kolejności ważności/

Widać jasno, że rozstrzygnięcie sporu między fatalistą i antyfatalistą w znaczeniu stanowiska A zależy od tego, jak zdefiniuje się relację dostępności – i to jest, wbrew pozorom, konkluzja wyśmienita. W istocie, fatalista „psychologiczny” sprytnie dobierze dostępne światy możliwe tak, by we wszystkich prawdziwe były te zdania, które uważa on za konieczne (w naszym przykładzie, wszystkie te, w których Smith zginie). W ten oto sposób nareszcie dowiedzieliśmy się, na czym polega „fatalistyczna” konieczność – a jednocześnie zyskaliśmy dobry argument, by całkowicie ją ignorować (bo jest ugruntowana jedynie w arbitralnym doborze sfer dostępności).

Stanowisko B - „symetryczny fatalizm logiczny” - pozostało nienaruszone. Wszystkie zdania o przeszłości, podobnie jak zdania o przyszłości mają stałe, wieczne i odwieczne wartości logiczne. Tyle tylko, że wartości te obowiązują „z koniecznością” tylko w ramach sfery dostępności ograniczonej do jednego jedynego „naszego świata”. Przy pomocy Lewisowskiej teorii odpowiedników (szczegóły w Lewis 1968), czyli konkretów, które są pod wszystkimi istotnymi cechami identyczne z nami i zamieszkują światy możliwe, możemy rozsądnie mówić o dostępnych nam możliwych światach, w których zdarzenia dotyczące nas przebiegały bądź przebiegają bądź też będą przebiegały na wiele sposobów odmiennych od tego opisanego przez prawdziwe zdania na temat świata rzeczywistego. W świecie w1, bitwy morskiej nie będzie - ale świecie w2 wszystko może się zdarzyć. Jako antyfataliści, możemy przyjąć, że to, który z tych światów nazwiemy rzeczywistym zależy od naszego własnego sposobu kształtowania naszych czasoprzestrzennych i kauzalnych powiązań. W rezultacie, otrzymujemy zatem stanowisko B pogodzone ze stanowiskiem D – czyli symetrycznym „antyfatalizmem”.



Stanowisko Ca – „asymetryczny antyfatalizm” – znajdzie u Lewisa bodajże najciekawszą interpretację. Chociaż wszystkie dotychczasowe rozważania wskazywały na różne symetrie w Lewisowskim rozwiązaniu, na koniec warto pokazać, jak semantyka okresów kontrfaktycznych może oddawać niezwykle intuicyjną i zakorzenioną głęboko w języku asymetrię w postrzeganiu przeszłości i przyszłości.

Jak stwierdza sam Lewis, asymetria ta jest odzwierciedlona przez asymetrię zależności kontrfaktycznej, o której była tu mowa. Chociaż przyszłość zależy kontrfaktycznie od przeszłości – wnioskujemy, jakie byłyby konsekwencje wydarzeń nie mających miejsca w świecie rzeczywistym – to na odwrót, nasze rozumowania są niemożliwe lub zawodne. Przypomnijmy sobie generała Granta i traktat morski. Możemy pytać, czy (4) : „Gdyby generał zmienił zdanie i traktatu nie podpisał, doszłoby do wojny” – przy pewnych dodatkowych założeniach, moglibyśmy uznać ten okres kontrfaktyczny za prawdziwy w świetle przestawionych kryteriów i warunków. Ale gorzej przedstawia się sprawa ze zdaniem (5) „Gdyby doszło do wojny, generał nie podpisałby traktatu”. Zwróćmy uwagę, że nie chodzi tu o zdanie: (6) „Gdyby doszło do wojny, to musiałoby znaczyć, że generał nie podpisał traktatu”. Zdanie w takim kształcie jest w zasadzie próbą odwrócenia okresu kontrfaktycznego – w rzeczywistości, wymyśliliśmy okres kontrfaktyczny o kształcie (7) „Jest tylko jedno takie zdarzenie, które gdyby zaszło, to doprowadziłoby do wojny” – Cóż to za zdarzenie? – Niepodpisanie traktatu10. (6) znaczy w istocie tyle co (8) Gdyby generał nie podpisał traktatu, doszłoby do wojny. (5) sugeruje jeszcze inną, dziwniejszą konstrukcję. Każe się nam szukać najbardziej prawdopodobnej możliwej przeszłości dla kontrfaktycznego zdarzenia – a to jest zadanie niewykonalne. Możemy stosunkowo łatwo prześledzić, czy zachodzi łączność przyczynowo skutkowa między określonym wydarzeniem w przeszłości „podpisanie traktatu”, a wydarzeniem z przyszłości „wybuch wojny”. Na podstawie znajomości praw natury, możemy wnioskować z tego, co było, o tym co będzie – i rozważać kilka najbardziej prawdopodobnych wariantów. Tymczasem w odniesieniu do przeszłości, idzie nam znacznie gorzej. Możemy najwyżej strywializować sprawę, przyjmując ścisły, Laplace’owski determinizm, zgodnie z którym na podstawie znajomości jednego zdarzenia i praw natury możemy wywnioskować, m. in., jak wyglądała przeszłość owego zdarzenia – w takim wypadku jest tylko jeden możliwy świat, w każdym punkcie różny od naszego, w którym spełniony jest poprzednik (5) (a my ustalamy, czy następnik (5) także jest w nim spełniony). W przeciwnym wypadku, nie wydaje się możliwe, by odnaleźć jedną „najbliższą” wersję przeszłości dla danego wydarzenia – okresy kontrfaktyczne, w których zdarzenie opisywane przez następnik poprzedza zdarzenie opisywane przez poprzednik prawie zawsze okażą się nierozstrzygalne. Dzieje się tak dzięki warunkowi prawdziwości dla okresów kontrfaktycznych i kryteriom porównywania światów możliwych sformułowanych przez Lewisa – kontrfaktyczne zdarzenie mogło być efektem tysiąca różnych „małych cudów”, które wydarzyły się w przeszłości i nie sposób rozstrzygnąć, jaki przebieg owych cudownych zdarzeń najmniej odbiega od przeszłości świata rzeczywistego. Mówiąc krótko, wydarzenia z przeszłości nie zależą kontrfaktycznie od zdarzeń z przyszłości.

Podsumowując, Lewis spełnia wszystkie postulaty sformułowane we wstępie i w dalszych partiach eseju. Zachowuje klasyczną, realistyczną teorię prawdy, zasadę dwuwartościowości, symetryczną logikę działającą tak samo dla zdań o przyszłości i przeszłości. Jednocześnie, jego teoria pozwala zrozumieć dyskusję fatalistów i antyfatalistów dzięki wprowadzeniu ontologii dla zdań z operatorami modalnymi i zdań kluczowych dla problemu fatalizmu - okresów kontrfaktycznych. Wreszcie, mimo, że Lewis pozostawia nam wybór, czy zostaniemy fatalistami czy też nie, jego semantyka uwypukla naturalną, epistemiczną asymetrię w postrzeganiu przeszłości i przyszłości. Zdania o przeszłości nie są konieczne, ale nie ulegają zmianie w zależności od zmiany wartości logicznych zdań o teraźniejszości i przyszłości. Choćbyśmy nawet wywołali bitwę, która zgodnie z artykułem z „DN”, miała się nie odbyć, nie wywarłoby to najmniejszego wrażenia na generale Grancie w chwili podpisywania traktatu.


Bibliografia:

Arystoteles, De Interpretatione, w: Arystoteles, Dzieła wszystkie, tłum. K. Leśniak, wyd. PWN Warszawa 2003

Bennett, J., Counterfactuals and Temporal Direction, The Philosophical Review, Vol. 93 (1), January 1984

Bigaj, T., Three-valued logic, indeterminacy and quantum mechanics;

Journal of philosophical logic 30 (2001)

Dummett, M., Bringing about the Past; Can an Effect Precede its Cause; The Reality of the Past; in: Truth and Other Enigmas, Harvard University Press, Cambridge MA 1980.

Dummett, M., Causal Loops, in: The Nature of Time, Flood R., Lockwood M. (eds), Blackwell, New York 1986.

Earman, J., Primer on Determinism, Dordrecht Reidel 1986

Hintikka, J., Time and Necessity, Oxford, Clarendon 1973

Lewis, D.K., Counterpart Theory and Quantified Modal Logic, Journal of Philosophy 65 (1968)

Lewis, D. K., Counterfactuals, Blackwell 1973.

Lewis, D. K., On the Plurality of Worlds, Blackwell, Oxford 1986.

Lewis, D. K., Counterfactuals and Comparative Possibility; Counterfactual Dependence and Time’s Arrow; The Paradoxes of Time Travel in: Lewis, D.K., Philosophical Papers Vol. 2, Oxford University Press 1986.

Łukasiewicz, J., O zasadzie sprzeczności u Arystotelesa, PWN, Warszawa 1987.

Łukasiewicz, J., O determinizmie, w: Z zagadnień logiki i filozofii. Pisma wybrane, PWN, Warszawa 1961.

Künne, W., Conceptions of Truth, Clarendon, Oxford 2003



McFarlane, J., Making Sense of Relative Truth; Proceedings of the Aristotelian Society 105 (2005); Future Contingents and Relative Truth, The Philosophical Quarterly 53



1 Celowo będę się tu starała unikać jeszcze bardziej złożonego, wieloznacznego i dyskusyjnego terminu „determinizm”.

2 Nie jest niezbędne w tym miejscu zajmować się rozróżnianiem licznych odmian tej teorii.

3 W sprawie szczegółów patrz Künne 2003, 269-273.

4 Zdanie/zdarzenie P jest kontyngentne jeśli ani P nie jest konieczne ani nie jest konieczne zaprzeczenie P.

5 Niektóre współczesne logiki wydają się jednak bardzo obiecujące w tym względzie – szczególnie superwaluacje van Fraassena, dające możliwość zachowania klasycznej, dwuwartościowej logiki, ale „rozszerzenia” owej logiki (o drugi „poziom” wartościowania) dla innych, przy czym klasyfikacja zdań zależy od ich kształtu - patrz Bigaj 2001.

6 Nie będę się tu zajmować szczegółowo rozumieniem konieczności u Arystotelesa – w tej sprawie patrz Hintikka 1973.

7 W moim sformułowaniu wszystkie zdania układają się w ciąg przyczynowy – ale trzeba zauważyć, że w rzeczywistości fatalistyczna teza nie musi mieć takiego charakteru. Wszystko, co jest w niej zawarte „spełnia się”, można uznać za konieczne po prostu dlatego, że „tak ma być” (bo tak głosi wola Boga, „tak jest zapisane na górze” Kubusia Fatalisty, tak mamy zapisane w genach), nie dlatego, że kolejne zdarzenia wywołują kolejne. Teza fatalistyczna dla Smitha mogłaby zatem brzmieć: Smith wstał lewą nogą, ogolił się, zapomniał wyjąć zatyczki do uszu, włożył paskudny krawat, etc. ...”

8 Oczywiście o ile nie postanowimy inaczej – ja koncentruję się na najprostszym, „niezmodyfikowanym” stanowisku.

9 Warunek ten jest tu podany w pewnym uproszczeniu, ponadto, zarówno Lewis, jak i jego polemiści (m. in. Bennett 1984) podają szereg kontrpropozycji uwzględniających różne szczególne przypadki.

10 Nie chciałabym się tu wdawać w spór na temat zdarzeń „negatywnych” czy też „dysjunktywnych” – kto żywi silne uprzedzenia w stosunku takich zdarzeń, może w miejsce „niepodpisania traktatu” w moim przykładzie wstawić, na przykład „śmierć jedynego rozsądnego generała”.




Yüklə 53,89 Kb.

Dostları ilə paylaş:




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə