List do kolosan



Yüklə 0,53 Mb.
səhifə8/10
tarix26.11.2017
ölçüsü0,53 Mb.
#12753
1   2   3   4   5   6   7   8   9   10

5. Z kolei przenosimy się na stadion sportowy. Zapaśnicy liczyć mogą na osiągnięcie wieńca zwycięstwa tylko wtedy, gdy będą walczyć dokładnie według ustalonego regulaminu. Wszelkie odchylenia od obowiązujących przepisów, wszystkie chwyty nieuczciwe z pewnością zostaną zauważone i pozbawią rzekomego zwycięzcę upragnionej nagrody. Tak też rzecz się ma z pracą apostoła lub zarządcy Kościoła. Prowadząc zapasy z wszelkimi przejawami zła, może on liczyć na wieczną nagrodę tylko wtedy, kiedy wiernie przestrzega zasad nauki Chrystusowej, niczego od siebie nie dodając, niczego nie zmieniając, choćby z najszlachetniejszych pobudek, np. żeby uczynić Ewangelię łatwiejszą do wprowadzenia w życie.

6. O swojej pracy misyjnej powiedział Paweł, że jest sianiem, działalność zaś koryncką Apollosa określił mianem podlewania (1 Kor 3:6 n). Gdzie indziej stwierdza, że apostoł może liczyć na słuszną zapłatę za swoje trudy, zupełnie tak, jak ten, kto sadząc winnicę spodziewa się spożywania z niej owoców (1 Kor 9:7), lub jak ten, kto orząc ziemię, ma nadzieję zbierania plonów, albo wreszcie jak ten, kto młócąc, jest przekonany, że będzie zgarniał ziarno (1 Kor 9:10). Nieco dalej swoje nauczanie nazywa „zasiewaniem dóbr duchowych” zastrzegając sobie przy tym prawo do uczestnictwa w żniwie dóbr doczesnych (1 Kor 9:11). Wszystkie trzy wymienione tu metafory – wojskowa, sportowa i rolnicza – uwydatniają w sposób szczególny potrzebę wysiłku w pracy apostolskiej. Bez uczciwego trudu apostoł nie może liczyć na wieczną zapłatę, podobnie jak nie może się spodziewać żołdu i wyróżnień wojskowych żołnierz nie walczący uczciwie, nagrody zwycięstwa – sportowiec, a obfitych plonów – rolnik.

7. Wszystkie te pouczenia i obrazy powinny być dla Tymoteusza przedmiotem wnikliwych rozważań. Paweł rzuca idee ogólne, do Tymoteusza zaś należy wysnuwanie z nich praktycznych i bardziej szczegółowych wniosków. Dzięki łasce Bożej rozumie Tymoteusz wszystko jak należy i będzie wiedział, co powinien czynić.

8–9. Jednakże bardziej niż najtrafniejsze metafory literackie winna Tymoteusza mobilizować ciągła pamięć o Jezusie, dobrowolnie ogołoconym, lecz także wywyższonym dla naszego zbawienia (por. Flp 2:6–11). Dobrowolne uniżenie Syna Bożego polegało m.in. na tym, że zechciał On przyjąć ludzkie ciało, mieć swoich ludzkich przodków, z najznakomitszego co prawda rodu, lecz czymże jest człowiek, nawet najdoskonalszy, wobec Boga? Początkiem zaś Jego wywyższenia było Jego zmartwychwskrzeszenie. Prawda o tym wywyższeniu jest zresztą zaakcentowana szczególnie mocno. Cała sekwencja Jezus Chrystus… potomek Dawida… zmartwychwstały stanowi najprawdopodobniej fragment wczesnochrześcijańskiego wyznania wiary lub jakiegoś hymnu liturgicznego. Pamięć o drodze, jaką przeszedł Chrystus, ma być źródłem pokrzepienia i nadziei dla każdego chrześcijanina, który właśnie przez to upodabnia się do swego Mistrza, że kroczy w ślad za Nim. Zresztą Paweł sam, właśnie w momencie pisania 2 Tm, przebywając w więzieniu, opuszczony przez wszystkich, w wizerunku Chrystusa, umęczonego i wywyższonego, szukał pokrzepienia i otuchy.

Wyrazem otuchy, która wstąpiła w uwięzionego Pawła, było m.in. stwierdzenie, że słowo Boże nie uległo spętaniu. Człowieka, który głosi słowo Boże, można uwięzić jak złoczyńcę, można go zmusić do milczenia, i to tak skutecznie, że już nigdy nie przemówi, ale słowa Bożego raz wypowiedzianego nikt i nic nie może skrępować. Oto np. jaką reakcję spowodowało uwięzienie Pawła: I tak więcej braci, ośmielonych w Panu moimi kajdanami, bardziej się odważa głosić bez lęku słowo Boże (Flp 1:14).



10. Okazuje się, że nawet będąc w więzieniu i nie mogąc głosić Dobrej Nowiny Paweł wcale nie czuje się bezradny w swym apostolskim powołaniu. Może jeszcze cierpieć i jest przekonany, że owe cierpienia przyspieszą również wielu ludziom wejście do chwały, w której już przebywa Chrystus.

11–13. Znów, według wszelkiego prawdopodobieństwa, mamy do czynienia z fragmentem jakiegoś wczesnochrześcijańskiego hymnu liturgicznego, którego treść wprowadza nas już w samo sedno mistyki chrystologicznej. W kilku kolejnych zdaniach warunkowych powtarza się – choć w niejednakowy sposób – ta sama myśl: wierność Chrystusowi, zjednoczenie z Nim w Jego cierpieniach gwarantują przyszłe wejście do wspólnej z Nim chwały. Ciągle więc bazuje się na bardzo spopularyzowanej przez Pawła idei naszej solidarności z Chrystusem: współumieranie z Nim prowadzi do udziału w Jego pełnym życiu, udział zaś w Jego poniżeniu i cierpieniach zapewnia możność współkrólowania. Lecz jeśli my, tu na ziemi, nie będziemy chcieli mieć nie wspólnego z Chrystusem, to również On nie zechce kiedyś mieć nic wspólnego z nami. Po prostu zaprze się nas, zgodnie zresztą z Jego własnym ostrzeżeniem: Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie (Mt 10:33). Jednakże jak długo człowiek żyje, powinien pamiętać, iż mimo jego ludzkich niewierności i sprzeniewierzeń się Chrystusowi, Chrystus jest bezgranicznie wierny w swej miłości Dobrego Pasterza: chodzi i niezmordowanie szuka zbłąkanych owiec, zaprasza na coraz to nowe gody, idzie przez świat wszystkim dobrze czyniąc. Gdyby postępował inaczej, nie byłby sobą, nie byłby Tym, który nas umiłował i wydał samego siebie za nas – Pawłowe ulubione określenie Osoby Jezusa.

14. Nauczanie Tymoteusza powinno mieć charakter pozytywnego wykładu przede wszystkim tych prawd chrystologicznych, o których przed chwilą była mowa. Nie powinien Tymoteusz wdawać się w dyskusję nad sensem poszczególnych terminów. Nie przynosi to bowiem żadnego pożytku nikomu, a zwłaszcza prostszym, niewykształconym wiernym, a właśnie z takich składała się głównie wspólnota efeska.

15. Z troską o dobro wiernych wiąże się z konieczności staranie przełożonego wspólnoty o swoją własną duszę. Otóż stanie on kiedyś przed Bogiem jako godny uznania pracownik tylko pod warunkiem, że w swym nauczaniu trzymać się będzie wiernie prawd głoszonych przez Chrystusa, że nie będzie odchodził ani na chwilę od prostej linii prawdy.

16–18. Jeszcze raz owej prawdzie przeciwstawia Apostoł światową gadaninę, która w rezultacie prowadzi do bezbożności, ogarniającej coraz szersze kręgi wiernych. Nie są to ostrzeżenia „na wyrost”, lecz bolesne wnioski wysnute z rzeczywistości wszystkim prawdopodobnie dobrze znanej, gdyż z pewnością wiernym Efezu nie były obce nazwiska Hymenajosa i Filetosa. O wyłączeniu pierwszego ze społeczności chrześcijańskiej mówił Paweł już w 1 Tm 1:20, drugi nie jest bliżej znany. W każdym razie obaj przedstawiali w sposób błędny naukę o zmartwychwstaniu ciał. Możliwe, że byli oni zwolennikami tzw. duchowego zmartwychwstania, nie precyzując prawdopodobnie, na czym polegała jego natura, lecz ograniczając się do negowania nauki o przyszłym ożywieniu wszystkich zmarłych (por. 1 Kor 15:20–24). Gdzie indziej już wykazał Paweł, jak zgubne są dla całokształtu przekonań religijnych chrześcijanina błędy dotyczące powszechnego zmartwychwstania (por. 1 Kor 15). Dlatego trzeba było tak surowo potraktować Hymenajosa i jemu podobnych.

19. Lecz przypadki w rodzaju wspomnianego przed chwilą należą do odosobnionych i na pewno nie są w stanie zniszczyć prawdziwej nauki, która za źródło i fundament ma samego Boga, a znajduje się pod troskliwą opieką Kościoła. Przypomina on swym wyglądem potężną budowlę z dwoma ostrzeżeniami widniejącymi na jego froncie: jedno z nich oznajmia, że Pan zna tych, którzy przyznają się do Niego (por. Lb 16:5), co oznacza, że darzy swoją opieką tych, co Go miłują, zwracają się do Niego o pomoc – i tylko ci zresztą mają prawo na ową pomoc liczyć. Treść zaś drugiego napisu, będącego kompozycją różnych cytatów ST (por. nadto Kpł 24:16; Joz 23:7) nakłania do wyrzeczenia się wszelkich nieprawości tych, którzy wzywają imienia Pańskiego: krótko mówiąc, jest swoistą modyfikacją ostrzeżenia Chrystusowego o absolutnej niemożliwości służenia równocześnie Bogu i mamonie. Mieszkańcy domu Bożego, którym jest Kościół, muszą być wolni od wszelkiej nieprawości.

20. Pozostając nadal przy metaforze przedstawiającej Kościół jako budowlę, uspokaja Paweł Tymoteusza, a z pewnością także wszystkich chrześcijan efeskich, wyjaśniając, że nie ma nic dziwnego w tym, iż w Kościele obok autentycznych, nienagannych wyznawców Chrystusa zdarzają się także błędnowiercy, czyli zbłąkane owieczki, tak jak w każdym domu, obok sprzętów, naczyń, przedmiotów przeznaczonych do szlachetnego, wzniosłego użytku zdarzają się również przedmioty o przeznaczeniu bardzo prozaicznym, z czym wiąże się prowizoryczność ich wykonania i nietrwałość materiału, z którego są zrobione.

21. Istnieje jednak możliwość uszlachetnienia tych przedmiotów i naczyń małowartościowych. Przez oczyszczenie, doprowadzenie ich do pełnej sprawności czyni się z nich naczynia szlachetne, pełnowartościowe. Oto wskazanie i zarazem słowa pokrzepienia dla tych, którzy zbłądziwszy pragnęliby jednak powrócić. Nie wszystko stracone, gdyż Bóg jest niewyczerpany w swoim miłosierdziu, nigdy nie czyha na zgubę grzesznika, lecz czyni wszystko, żeby się nawrócił i żył.

22. Zajęty ustawiczną troską o całą wspólnotę, nie może też Tymoteusz zapominać o własnej duszy, o ciągłym kontrolowaniu własnego postępowania, tym bardziej, że jest przecież jeszcze ciągle młodym człowiekiem (por. 1 Tm 4:12), a wiek ten ma, jak wiadomo, swoje prawa. Chodziło tu może o wystrzeganie się zbytniego liberalizmu, nierealnego entuzjazmu itp. Otóż Tymoteusz musi być dla całej wspólnoty przykładem sprawiedliwości, wiary, miłości i pokoju, a więc tych wszystkich cnót, które czynią z człowieka żywy obraz Jezusa Chrystusa, regulując jego postawę tak wobec Boga, jak i wobec bliźnich.

23–24. Już po raz trzeci nakazuje Paweł Tymoteuszowi, żeby unikał jałowych dyskusji, które nie przynosząc żadnych korzyści duchowych, tak często przeradzają się w zwykłe, ordynarne kłótnie. Otóż wdawanie się w tego rodzaju polemiki w najwyższym stopniu nie przystoi słudze Pańskiemu, który powinien być wzorem równowagi i panowania nad sobą. Jak Abraham, Mojżesz, Dawid, Izajasz w ST, a Paweł oraz inni apostołowie w NT, tak również Tymoteusz jest nazwany sługą Pana.

25–26. Słudze Bożemu nie może zabraknąć cierpliwości i opanowana nawet wobec ludzi wrogo nastawionych do Ewangelii. Łagodność i wyrozumiałość, okazywane im z całą wielkodusznością, stwarzają większe i bardziej realne nadzieje na ich nawrócenie niż kłótnie, spory i zażarte polemiki, w których tak łatwo o utratę kontroli nad samym sobą. Trwanie tych ludzi w błędzie nazywa apostoł pozostawaniem w sidłach diabła. Tak więc w błędnowierczej działalności fałszywych nauczycieli efeskich Paweł dopatruje się bardzo wyraźnie inspiracji samego szatana (por. Mt 13:25n). Jednakże, choć zdani na wolę szatana, mogą się z niej jeszcze uwolnić. Decyzja zależy, praktycznie rzecz biorąc, tylko od nich.

3:1–5. Niejeden raz już zapowiadał Paweł nieszczęścia, jakie spadną na ludzkość w czasach ostatecznych, wiele razy również mówił o przypadających na owe dni licznych odstępstwach od prawdziwej wiary (por. np. 2 Tes 2:3; 1 Tm 4:1–5). Zapowiadał to zresztą nie mniej wyraźnie sam Chrystus: Wielu zachwieje się w wierze; będą wzajemnie się wydawać i jedni drugich nienawidzić. Powstaną liczni fałszywi prorocy i wielu w błąd wprowadzą; a ponieważ wzmoże się nieprawość, ostygnie miłość wielu (Mt 24:10–12; por. Mk 13:24; Łk 21:25–28). Korzeniem wszystkich występków, które ludzkość będzie powszechnie popełniać, składających się w sumie na niesłychanie ponury obraz świata, okażą się chciwość i samolubstwo, wskutek czego rozkosz, chęć użycia będą przekładane ponad Boga samego. Ludzie ci co prawda okażą jeszcze niekiedy pozory pobożności, będzie to już jednak tylko iluzja. Nie na wiele też zdadzą się wszelkie pouczenia i perswazja. Paweł nakazuje Tymoteuszowi po prostu unikać tego rodzaju ludzi. Rozpocznie się już bowiem czas definitywnego oddzielenia wyznawców Chrystusa od zwolenników szatana.



6–7. Oto niektóre metody postępowania tych, co dali się sami uwieść i stali się z kolei apostołami szatana. Między innymi próbują oni przeciągnąć na swoją stronę bezwolne kobiety, nie panujące nad swoimi pożądaniami, pod pozorem szukania coraz głębszej i obszerniejszej wiedzy oddające się występkom wspólnie z ich pseudonauczycielami.

8–9. I znów, jakby chcąc uspokoić Tymoteusza, przypomina Paweł analogiczne wypadki przeciwstawienia się woli Bożej już w ST. Dwaj czarownicy, którym dopiero późniejsza tradycja nadała imiona Jannes i Jambres, na polecenie faraona czynili podobne jak Mojżesz i Aaron cuda. Otóż tak samo spaczony umysł posiadają teraz ludzie próbujący przeciwstawić się prawdzie Ewangelii. Przyjdzie czas, że nie tylko ich niecne uczynki, lecz także najskrytsze myśli, z których zrodziły się owe czyny, staną się wszystkim jawne. Bezowocne okażą się również w pewnym momencie ich dalsze knowania: Bóg nie dopuści bowiem do tego, by zło zatryumfowało w całej pełni, co Paweł już wielokrotnie stwierdzał (por. np. 2 Tes 2:8).

10–11. Postępowaniu błędnowierców, piętnowanemu już wielokrotnie, przeciwstawia Paweł styl życia Tymoteusza, który poszedł wiernie jego śladami, swojego mistrza. Głosił on tę samą, co Paweł naukę, żył podobnie jak on, prawdopodobnie z pracy rąk własnych, miał takie same apostolskie zamiary zdobycia dla Chrystusa całego świata, był podobnie niezachwiany w wierze, wytrwały w znoszeniu niewygód codziennego życia, wielkoduszny w miłości, gotowy na te same cierpienia, które podczas różnych swoich podróży misyjnych znosił Paweł i które Tymoteuszowi również dobrze były znane: kamienowanie w Listrze, rodzinnym mieście Tymoteusza (Dz 14:19); wypędzenie z Antiochii (Dz 13:50), ucieczka z Ikonium z obawy przed grożącym ukamienowaniem (Dz 14:5 n) itp. Wyraźną opiekę Bożą nad sobą odczuwał Paweł zwłaszcza wtedy, gdy był wprost cudownie wyprowadzany z niejednego więzienia. Bóg jest bowiem potężniejszy niż najmocniejsze ludzkie zapory.

12. Rzadko kto chyba zrozumiał tak dobrze jak Paweł, że cierpienie i ucisk stanowią nieodłączną cząstkę chrześcijańskiego życia. Nie ma innej drogi do naśladowania Chrystusa, który sam zapowiedział to zresztą bardzo wyraźnie: Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia (Mt 10:22). Warto jednak również pamiętać, że Chrystus obiecał także specjalną nagrodę tym, którzy będą cierpieć dla Jego imienia: Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie (Mt 5:11 n). Tak więc Tymoteusz cierpieniami, które na niego przyjdą, nie powinien czuć się ani zbyt zaskoczony, ani zmartwiony.

13. Znów przechodzi Apostoł do charakterystyki działalności destrukcyjno-wywrotowej ludzi złych. Przewrotność ich postępowania będzie się potęgować dosłownie z każdym dniem, zataczając coraz szersze kręgi i uwodząc coraz to nowych ludzi.

14–15. Jeszcze jedno napomnienie dotyczące trwania przy nauce, którą otrzymał Tymoteusz od Pawła. Ostatecznie bowiem nie była to nauka Pawła, lecz samego Boga przemawiającego do ludzi przez Pismo Święte. Od wspomnianej już tak chlubnie matki i babki uczył się Tymoteusz szacunku dla Biblii, jako księgi tej mądrości, która wiedzie do zbawienia przez to, że prowadzi ludzi do wiary w Jezusa Chrystusa. Tak więc nie omieszkał Paweł nawiązać do jednej z głównych zasad swojej hermeneutyki biblijnej: całe Pismo święte powinno być odczytywane chrystologicznie.

16. Lecz powaga Pisma Świętego, jako księgi zawierającej niezawodną mądrość, ma swe źródło w fakcie natchnienia tej księgi. Termin wyrażający ideę natchnienia dosłownie może znaczyć: tchnący Bogiem obok „przez Boga natchniony”. Jakkolwiek zresztą rozumiałoby się sens tego dość trudnego do skomentowania słowa nie ulega wątpliwości, że przez Biblię przemawia do ludzi Bóg, i dlatego słowa w Biblii zawarte służą za argumenty w zwykłym nauczaniu, tj. przy podstawowym głoszeniu Dobrej Nowiny. One powinny stanowić ostateczną rację przekonującą człowieka o słuszności lub niesłuszności jakiejś prawdy; nimi uzasadnia się napomnienia i zachęty do prawego postępowania, w Biblii wreszcie znajdują się sugestywne przykłady sprawiedliwości.

17. Wszystkie wyliczone wyżej procesy wychowawcze lub różne aspekty tego samego procesu wychowania zmierzają do tego, by wszyscy ludzie – a już w szczególności ci, którzy określani są mianem mężów Bożych – stali się prawdziwie doskonałymi, gotowymi do spełniania dobrych czynów. Mężami Bożymi nazywani są przede wszystkim przełożeni Kościołów, ale także wszyscy chrześcijanie – jeśli są rzeczywiście wyznawcami Chrystusa – zasługują na takie określenie.

4:1. List zbliża się ku końcowi. Tematyka napomnień ciągle ta sama, ale sposób ich udzielania coraz bardziej uroczysty, z odwołaniem się do powagi samego Boga i Jezusa Chrystusa, lecz nie tego Jezusa z czasów życia w doczesnym poniżeniu, tylko z dni Jego przyjścia w królewskim majestacie najwyższego Sędziego. Ten Jezus, który będzie sądził żywych i umarłych, osądzi również troskę Tymoteusza o oddane jego pieczy Kościoły (por. 1 Tm 5:21).



2. Duszpasterskie zabiegi Tymoteusza, w zależności od zmiennych okoliczności, osób i czasu, muszą przybierać coraz to inny charakter: niekiedy wystarczy zwykłe pouczenie, kiedy indziej trzeba ingerować bardzo szybko i w sposób zdecydowany, nieustępliwy, czasem zaistnieje konieczność wykazania komuś niewłaściwości jego postępowania lub błędu w tym, co mówi, wreszcie nieraz trzeba będzie podnosić na duchu wątpiących, pocieszać zbolałych. Wszystkiemu zaś musi towarzyszyć cierpliwość, bez której nie ma mowy o żadnym wychowywaniu czy nawet zwykłym napominaniu drugiego człowieka.

3–4. Jeszcze jedna charakterystyka nie tyle może głosicieli błędnych nauk, ile raczej ich słuchaczy, bardzo spragnionych coraz to innych nowinek i spotkań z coraz to nowymi nauczycielami. W tej pogoni za nowością zaczną w końcu świadomie odchodzić od tego, co ma charakter dawno już wypróbowanej prawdy, i zwracać się do zmyślonych opowiadań. Prawdę zwykły listy pasterskie nazywać Dobrą Nowiną, gdy tymczasem zmyślone opowiadania – to najprawdopodobniej nowa aluzja do wielokrotnie już wspominanych baśni i dociekań dotyczących rodowodów starotestamentalnych.

5. Wszystkie te machinacje powinny się rozbijać o spoistą, nieustraszoną posługę apostolską Tymoteusza, który jest tu nazwany ewangelistą, czyli głosicielem nauki o pełnym pokory życiu, męce, śmierci i chwalebnym zmartwychwstaniu Jezusa. Krzepiący, podnoszący na duchu charakter tego nauczania wynika z faktu, że wszystko, czego dokonał Chrystus, dokonał dla zbawienia każdego człowieka.

6. Kilku rodzajów metafor używa Paweł na wyrażenie myśli o bliskim już końcu swego życia. Najpierw daje wyraz swej świadomości kapłańskiej: jest kapłanem, który składa ofiarę z własnego życia. Krew, jego na być przelana tak, jak była przelewana i spływała z ołtarza krew każdej żertwy w ST. W ten sposób czyni Apostoł niedwuznaczną aluzję do swojej męczeńskiej śmierci.

Wyrażenie nadeszła chwila rozłąki sugeruje obraz zażyłych, rodzinnych stosunków z najbliższymi, których mimo wielkiego ich umiłowania trzeba opuścić, ponieważ nadszedł moment rozstania; konieczność rozstania się wyraża także obraz odbijania okrętu od portu. Jednakże nie jest to – jak wynika z innych wypowiedzi Pawła – odejście w nieznane. Jest to powrót do domu Ojca, wejście do prawdziwej ojczyzny.



7. Kolejna metafora zaczerpnięta jest ze stadionu sportowego. Swoją apostolską działalność, obfitującą w nadludzkie wprost wysiłki i poświęcenia, przyrównuje Paweł do zwycięskiego biegu – jak wynika to z następującego kontekstu – do biegu zawodnika.

Dobre zawody oznaczają aluzję nie tyle może do wysokiego poziomu konkurencji sportowej, ile raczej do uczciwości i zdyscyplinowania zawodników lub też duchowo opłacalnego trudu. Słowa wiary ustrzegłem zdają się potwierdzać drugie przypuszczenie.

8. Wreszcie nastąpi radosna ceremonia wręczenia nagrody: przetrwały w ciągu tysiącleci obrzęd nakładania wieńca na głowę zdobywcy pierwszego miejsca. Nie będzie to jednak wieniec z więdnącego kwiecia (1 Pt 1:4), tylko niezniszczalny diadem sprawiedliwości. Tego rodzaju nagrodę otrzyma zresztą nie tylko Paweł, lecz każdy chrześcijanin, który w podobny sposób trudził się nad pokonywaniem życiowych przeszkód, tęskniąc za ponownym przyjściem Jezusa. Każdy bowiem, kto żyje uczciwie, nie obawia się ponownego przyjścia Pana, bo wie, że nie czeka go żadna kara, lecz sprawiedliwie zasłużona nagroda. W takiej sytuacji również sama śmierć zatraca swoje groźne, przerażające oblicze, i człowiek oczekuje jej, podobnie jak Paweł, z całym spokojem i pogodą ducha.

9–12. Polecenia, przestrogi stają się coraz bardziej konkretne, związane z codziennym życiem Pawła, który czuje się prawie zupełnie opuszczony i dlatego chciałby jak najprędzej zobaczyć Tymoteusza. Spośród towarzyszy Apostoła niektórzy odeszli dlatego, że pociągnął ich świat. Takim właśnie okazał się Demas, wspomniany zresztą jeszcze dwukrotnie w listach Pawła (por. Kol 4:14; Flm 24). Bogata, handlowa Tesalonika uwiodła go dobrami tego świata – zresztą możliwe, iż także los uwięzionego Pawła oddziaływał odstraszająco na jego towarzyszy, nie dość jeszcze umocnionych w wierze. Innych oddaliły ad Pawła naglące sprawy Ewangelii. Prawdopodobnie właśnie w celach misyjnych udali się apostołowie Krescens – tylko tu zresztą wspomniany – do Galacji, przez którą należy chyba rozumieć raczej Galię, a nie prowincję Galację, położoną w dzisiejszej Azji Mniejszej, i Tytus, jeden z najdroższych i najwierniejszych uczniów Pawła, do Dalmacji, wypełniwszy uprzednio zlecone mu na Krecie zadania (por. Tt 3:12). Trwa wiernie przy boku Pawła jedynie Łukasz, zwany gdzie indziej umiłowanym lekarzem (Kol 4:14). Paweł pragnie mieć w czasie swych ostatnich dni przy sobie Jana Marka, tego, który nie wytrzymał trudów pierwszej podróży misyjnej i dlatego nie brał udziału w drugiej podróży, choć tak bardzo pragnął towarzyszyć Apostołowi. Ze słów tekstu wynika, że z czasem w stosunkach między Pawłem a Janem Markiem nastąpiła zasadnicza poprawa, że Marek oddał swemu Mistrzowi jeszcze niejedną przysługę i dlatego Paweł pragnął go mieć przy swym boku. Tychika wysłał do jego rodzinnego miasta, Efezu (Dz 20:4), by miał pieczę nad tamtejszym Kościołem podczas nieobecności Tymoteusza, którego Apostoł wezwał do siebie. Tychik cieszył się dużym zaufaniem Pawła: towarzyszył mu w jego podróży po trzeciej wyprawie misyjnej, z Grecji do Jerozolimy (Dz 20:4), nie odstępował od niego podczas pierwszego uwięzienia w Rzymie; przez Tychika właśnie posłał Paweł swoje listy do Efezjan (Ef 6:21 n) i Kolosan (Kol 4:7 n). Należy podziwiać niezwykłość troski apostolskiej, jaką Paweł żył dosłownie do ostatniego tchnienia; choć przebywa sam w więzieniu, to jednak słowo Boże nie może być skrępowane. Trwa w nim też do ostatniej chwili miłość – jakże serdeczna – do jego wiernych przyjaciół, boli go ogromnie słabość tych, którzy odeszli. Jakże prawdziwe są słowa, które przekazał kiedyś Koryntianom: Któż odczuwa słabość, bym i ja nie czuł się słabym? Któż doznaje zgorszenia, żebym i ja nie płonął? (2 Kor 11:29).

13. Dwie jakże ludzkie, proste prośby kieruje Paweł do Tymoteusza: niech udając się do Rzymu wstąpi po drodze do Troady i zabierze zostawioną tam przez Apostoła opończę, tak bardzo potrzebną w więzieniu rzymskim podczas zbliżającej się zimy, oraz pewne księgi, zwłaszcza pergaminy – być może z tekstem Pisma Świętego, przechowywane podobnie jak płaszcz w domu nie znanego bliżej Karpa.

14–15. Być może, iż tego samego Aleksandra wspomina Paweł w 1 Tm 1:20. Nie wykluczone jest również, że jego postępowanie było szczególnie przykre dla Pawła podczas rozruchów zorganizowanych przez złotnika Demetriusza w Efezie. Zawód Aleksandra – brązownik – potwierdzałby słuszność tego przypuszczenia. Zło, jakie ten człowiek wyrządził Pawłowi, musiało być szczególnie wielkie, skoro Apostoł urzędowo i z całą powagą zapowiada mającą spaść na niego karę. Aleksander nie zaprzestał swej wrogiej względem Pawła działalności i dlatego Apostoł przestrzega przed nim także Tymoteusza, który prawdopodobnie znał już także czyny owego brązownika.

Yüklə 0,53 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6   7   8   9   10




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə