― 198 ―
zofię wolności generalnie identyfikuje się z nauką niemieckiego idea-
lizmu, nie ma bowiem wątpliwości, że historycznie do niej nawiązuje.
Jednakże filozoficzny idealizm jest filozofią absolutności, suweren-
ności podmiotu, dominującego historycznego ludzkiego Ja, któremu
implikuje się znaczenie bycia absolutną substancją. Podobnie jak su-
biektywizm, tak i niemiecki idealizm jest metafizyczny: jest nauką,
która bada uniwersum w jego całości i głębi, nauką o całokształcie
wszelkiej rzeczywistości. Jeśli ktokolwiek czyni próby przezwycięże-
nia tegoż projektu filozofii będącej nauką o absolutnej całości, jak ma
to miejsce u Kanta, to robi to ostatecznie przecież w imię metafizyki
„mającej być nauką” i w imię wolności jako najgłębszej własności czło-
wieka. W opozycji
znajduje się Idea posiadająca szczególną własność
polegającą na oczyszczaniu z metafizyczności, znajdująca się ponad
subiektywną i obiektywną egzystencją. Gwarantem jest tu chorismos,
dzięki któremu nie spotkamy się w niej z żadnym istnieniem w sensie
jakiejkolwiek treści albo procesu doświadczenia. To w człowieku za-
chodzi doświadczenie wolności, człowiek jest jej „miejscem”, ale to nie
oznacza, że on sam w tym doświadczeniu jest wystarczający. Podobnie
jak pasywne doświadczenie zaświadcza o uniwersum przedmiotowego
istnienia i razem z całokształtem naszych świadomościowych proce-
sów jest dowodem na istnienie w całości, tak i nasze aktywne doświad-
czenie jest również świadectwem, ale czegoś, czego nie możemy uznać
za „istnienie” w taki sam sposób i w takim samym stopniu, w jakim
przyjmowaliśmy i przedstawialiśmy je wcześniej.
Czyż nie znajdujemy się tu dokładnie w obliczu paradoksu ne-
gatywnej nauki o Idei, gdzie musi ukazać się nam jej wewnętrzna
sprzeczność? Czyż nie musi się nam jawić Idea jako coś zasadniczo
nieistniejącego – właśnie z powodu chorismos, który zmusza nas,
abyśmy bezwarunkowo umiejscowili ją w opozycji względem całoś-
ci wszelkiego bytu, obiektywnego i subiektywnego? Co jednak po-
zostaje, po wykluczeniu całości istnienia, jeśli nie absolutna nicość?
Czyż nicość, jak udowodnili to liczni logicy i metafizycy, nie jest
niemożliwym pojęciem, gdy weźmiemy ją w absolutnym słowa zna-
czeniu, gdy nie jest rozumiana tylko jako rozdział między rzeczywi-
stościami, jako metoda wyrażania się, jako zwykły sposób używania
znaków, które służą do oznaczania przedmiotów? Czy więc nauka nie
jest przymuszana tutaj do potwierdzenia, że zawiodła dokładnie tak
samo jak niegdyś pozytywny platonizm z tego względu, że hiposta-
zuje niemożliwe, nierzeczywiste, że posługuje się zwykłymi flatus
vocis?
Kwartalnik Filozoficzny, tom XLIII, 2015, zeszyt 4
© Copyright by Polska Akademia Umiejętności, Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2015
― 199 ―
W tym tkwi właśnie jedna z pokus języka, który jest stworzony
do praktycznego oznaczania tego, co rzeczywiste, że język uczy nas
rozumieć nieistniejące przede wszystkim jako przedmiotowe nieistnie-
nie, tzn. jako zwykłe pojęcie relacji, jak zrobił to już Platon w Sofiście
oraz liczni inni po nim. Przy użyciu pojęcia relacji, stosunku pomiędzy
istniejącymi rzeczami, da się również uchwycić oraz umiejscowić nie-
istnienie. Jednak Platon również wiedział, że nieistnienie się skrywa, że
istotowo przebywa w skryciu i pierwotnie jawi się nam przede wszyst-
kim w postaci siły determinującej nasze życie, aniżeli jako pojęcie,
w które nasza uprzedmiotawiająca myśl chce je zakląć.
W jakim sensie determinuje nasze życie ta odrębna moc, która jest
inna, niż przedmiotowości składające się na uniwersum, w nim obec-
ne, wobec których nie pozostaje nam nic innego, aniżeli je po prostu
uznać? Powiedzieliśmy już, że dla ludzkiego życia charakterystyczne
jest jego powiązanie z całością, że ludzkie życie jest życiem w całości.
Nie ponad całością, nie w ten sposób, że moglibyśmy objąć całe uni-
wersum i uprzedmiotowić, je jak od zawsze życzyłaby sobie tego teoria
metafizycznie-pozytywna. Ale w ten sposób, że wiemy o wszystkim
przeżywanym i przeżywającym, że przynależą one do tego całokształtu
realnego działania, że w jakiś sposób, za pomocą pewnego modelu bądź
schematu, jesteśmy w stanie zrozumieć to, co się odgrywa w tej ca-
łości, że mamy jednocześnie na podorędziu kryteria i środki, które od-
noszą się zarówno do tego, co w niej realne, jak i nierealne. Jednakże co
z nich tworzy tę całość, do której to całości dostępu nie mamy? Skoro
jednak nie jesteśmy w stanie uchwycić całości, skoro całość nie będzie
dla nas nigdy autentycznym przedmiotem i substancją, skąd w takim
razie bierze się nasz stosunek względem niej? Dlaczego nasze życie nie
rozpada się na serie zwykłych niespójnych zdarzeń, ale rozpościera się
jakby na jednolitej scenie?
Stosunek ten pochodzi od Idei będącej pierwotnym źródłem, z któ-
rego wypływa nasze życie. Każda przedmiotowa i podmiotowa daność
poddawana jest krytyce Idei, jest przywiedziona do stosunku z Ideą
tym, że ona wypowiada nad nimi swoje nie, orzeczenie swej transcen-
dencji. Ludzka wolność nie jest niczym innym, niż drugą stroną trans-
cendencji Idei. Każde nasze ograniczone doświadczenie, każda rzecz,
która może pojawić się w naszym skończonym, zamkniętym horyzon-
cie jest wyłącznie wyrazem braku możliwości osiągnięcia pułapu Idei.
Z kolei Idea jest niewypowiadalna i nieuchwytywalna, jest wieczną
tajemnicą właśnie z tego powodu, że żadna rzeczywistość nie jest
w stanie jej wyrazić, nie jest do niej podobna, że w końcu każdorazowo
Kwartalnik Filozoficzny, tom XLIII, 2015, zeszyt 4
© Copyright by Polska Akademia Umiejętności, Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2015