― 180 ―
lśniła metafizyka w splendorze swej systemowości, a nawet wystąpiła
z roszczeniami, których w dziejach nigdy wcześniej nie wypowiedziała
tak otwarcie i samoświadomie.
Nowy a zarazem ostatni blask metafizyki dostarczył również kilku
nieznanych wcześniej wyjaśnień na jej temat. Ujawnił przede wszyst-
kim ukryty dotąd humanizm, antropocentryzm, pretensję do umiejsca-
wiania człowieka albo przynajmniej jego kluczowego aspektu – pod-
miotu, ducha – w samym środku uniwersum, albo mówiąc inaczej – na
samym jego szczycie. Już Arystoteles wypowiadał się w pierwszej księ-
dze Metafizyki o poszukiwaniu nowej boskiej ἐπιστήμη
12
, do której pre-
tendujemy, a o którą bogowie mogliby być zazdrośni
13
. Następnie stało
się tu jasne, nade wszystko ewidentne, że wraz z zakończeniem meta-
fizyki, duch, to znaczy historyczny i społeczny człowiek, usytuuje się
na miejscu niegdyś zarezerwowanym dla bogów i Boga. Mit, dogmat
i teologia zostają pochłonięte przez historię i uchodzą za filozofię, która
z kolei wyrzekła się swojego dawnego imienia, tj. wyłącznej miłości
mądrości, aby stać się systemem nauki. Metafizyka ukazała teraz swe
antropologiczne, antyteleologiczne oraz historyczne oblicze. Stała się
teorią wkroczenia człowieka do definitywnego okresu dojrzałego czło-
wieczeństwa lub ewentualnie zaproszenia doń oraz tam, gdzie przebieg
dziejów, interpretowany metafizycznie w swych różnorodnych znakach
i formach wciąż od nowa i od nowa, ciągle jeszcze był opóźniony.
Jest powszechnie wiadome jak systematyczna konstrukcja tego
ostatniego Rozwoju nie utrzymała ciężaru swojego autorytetu, którym
tak ze wszech miar dysponowała w latach poprzedzających śmierć
swojego założyciela, kiedy uważało się za „naukowe” nie tylko to,
co w heglowskim sensie rozumie się za dialektyczne, ale kiedy nawet
największe siły rzeczywistości – tj. państwa – uważały się, wedle opi-
nii Hayma
14
, za ugruntowane w dialektycznej strukturze. Współcześni
szybko zorientowali się, że ta konstrukcja została porzucona ze wzglę-
du na potężniejsze siły finitystyczne, siły rozrastającego się przyrodo-
znawstwa i techniki, siły zachwycające wszystkich szeroko rozwijają-
cą się rewolucją przemysłową, politycznymi wysiłkami przeobrażenia
społeczeństwa w celu uzyskania większego wyrównania nierówności.
W rzeczywistości jednak królestwo filozofii nie było pozbawione go-
spodarza, jak współcześni byli skłonni twierdzić, a całościowy system,
12
„Wiedza”.
13
Zob. Arystoteles, Metafizyka, I, 982b32.
14
Por. R. Haym, Hegel und seine Zeit, Berlin 1857.
Kwartalnik Filozoficzny, tom XLIII, 2015, zeszyt 4
© Copyright by Polska Akademia Umiejętności, Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2015
― 181 ―
w owym czasie wyjaśniany spekulującym żargonem, nie zbankru-
tował całkowicie. Podobnie jak i po śmierci Arystotelesa jego sys-
tem nie przestał istnieć, zamieniony na nowy, lecz przenikał pomału
w kwestie ważniejsze i mniej znaczące, głównie oddziałując w całej idei
systematyki metafizyczno-naukowej na osłabioną inteligencję i zmie-
niony kierunek dziejów. Tak działo się wcześniej i tak dzieje się te-
raz. Zniknęły sztuczne konstrukcje, natomiast antropologiczne, histo-
ryczne i antyteologiczne dążenia poprzedniego „światopoglądu” zo-
stały. Na tym gruncie spotkały się oba prądy nowoczesnego myślenia,
które przedstawiliśmy dotychczas: kierunek ugruntowany w tym, co
skończone, tj. pozytywizm, oraz nurt, który wyszedł od organicznej
koncepcji rozumu i bytu. Spotkały się, aby spełnić wszelkie nadzieje
cierpiącej ludzkości, nadzieje na zbawienie, na ozdrowienie za pomocą
własnych sił, własnych środków, które wszakże nie różnią się od sił
autonomicznie rozwijającego się uniwersum – uniwersum, które jest
wsparte oraz któremu zostaje nadany sens przez historycznego czło-
wieka, będącego podstawą, kierunkiem, metodą myślenia i pracy, jak
również tego, który roztacza wizję. Wydawało się, że antropologizm
jest postępem nie do zatrzymania, i że ludzka myśl, ludzkie dążenie już
nigdy więcej nie odważy się wybrać innego, niż antropologiczne sta-
nowiska. Nic się przy tym nie zmieniło, kiedy pod koniec XIX wieku
ponownie przeniknęły na powierzchnię oddolne, skierowane przeciw-
ko pozytywizmowi, romantyczne tendencje propagujące ideę autono-
micznego, wszechmocnego życia, nieopanowanego przez racjonalne,
ograniczone, naukowe badania. Zwłaszcza gdy ponownie ujawnił się
w nich wyraźny wewnętrzny metafizyczny konflikt, zamaskowany
i ukryty w pozytywistycznym i materialistycznym wydaniu, w obec-
nych u nich roszczeniach do całości, dążeniach do jej osiągnięcia w for-
mie efektywnej wszystko obejmującej wiedzy. Ponownie ukazał się
tu cały metafizyczny wir w najróżniejszych swych postaciach, w bio-
logicznych metafizykach, w odrodzeniu romantycznego historyzmu,
który w swych dążeniach, po przeprowadzeniu oczywistych korekt,
starał się wrócić z powrotem do Platona, Arystotelesa i Hegla. Więcej
ujawniło się dopiero przy tych wszystkich odrodzeniach, w ich ożywio-
nej wielości i zmianach, a mianowicie to, że antropologiczny okres nie
posiadał autentycznego fundamentu, i że jego jedność nie była niczym
większym ani głębszym, aniżeli w wieku poprzednim – wieku religii
i teologii.
Nie powinno dziwić, że pod tymi auspicjami wyłoniła się krytyka
całego antropologicznego nurtu, jak również próby jej przezwycięże-
Kwartalnik Filozoficzny, tom XLIII, 2015, zeszyt 4
© Copyright by Polska Akademia Umiejętności, Uniwersytet Jagielloński, Kraków 2015