Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə9/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   5   6   7   8   9   10   11   12   ...   106

stantego, 
k tó ry   po  pierwszem  słowie  powitania,  w o ła ł 
osłabłym  głosem:  „B ulionu!  filiżankę  bulionu!”
Przez  cały  czas,  nim   przyniesiono  bulion,  d rża ł  ja k  
listek  i   nic  nie  m ów ił.
Dopiero  gdy  się  pokrzepił,  przyszedł  do  siebie  i   za­
czął  opowiadać,  że  w prost  z  kolei  do  mnie  zajechał,  w ra ­
cając  z  podróży  do  Niemiec,  gdzie  całe  lato  i   jesień  prze­
pędził  w  tow arzystw ie  ukochanego  Zygm unta,  a  nakoniee 
o  swojej  chorobie,  któ ra   mu  odjęła  władzę  w   nogach.
Przytaczam  tę  drobną  okoliczność,  lecz  w   życiu  jego 
stanowiącą  ważny  moment  —  u tra ty   zdrowia! 
Odtąd  przez 
la t  kilkanaście  aż  do  samej  śmierci  dręczyła  go  ta* niemoc.
W   następnym  roku  zjechaliśmy  się  w   Berlinie,  gdzie 
znalazłem  go  krzepszym  i  pełnym  nadziei  na  w id o k  tych 
ruchów,  ja k ie   podobne  falom  w ylew ającej  rzeki  szły  od 
zachodu  k u   północnemu  wschodowi.  K ilk a   listów   Zygm unta 
odczytanych  razem  przeniosło  nas  w   sferę  dumań  nad 
przeobrażającym  się  stanem  społeczeństwa  i  rozpadaniem 
się  form  niemogących  nowej  m yśli  pomieścić.
B yło   to  nasze  ostatnie  widzenie  się.
Od  r.  1850  zawiązała  się  m iędzy  nami  listow na  roz­
mowa  przerywana  ty lk o   w ypadkam i  politycznem i,  ja k   w o j­
ną  w   K rym ie ,  we  Włoszech... i   napowrot  zawiązująca  się—- 
.  aby  raz  na  zawsze  z  jego  zgonem  ustała.
Tę  część  jego  życia,  jego  prac  i   m yśli  będę  usiłow ał 
uw ydatnić  i   ozdobić  w y ją tk a m i  z  listów ,  które  najlepie j 
objaśniają  wewnętrzną  stronę  człowieka,  a  je żeli  ten  jest 
poetą,  literatem ,  artystą,  tern  pożądańsze  są  w yznania  jego 
poufne,  zakulisowe,  nieprodukujące  się  zw ykle  przed  pub­
licznością.
Gaszyński  ma  to  do  siebie,  że  nie  jest  innym   na  w i­
dow ni  świata,  a  innym   w   negliżu.  T a   sama  zacność,  ten 
zdrowy  sąd,  taż  otwartość  pełna  delikatności—ten  nieuda­
ny  zapał  do  wszystkiego  co  dobre,  piękne,  w ielkie.  W idać, 
że  prawdę  m iłu ją c  i   w   życiu,  i   w  sztuce,  b rzyd ziłb y  się  sła­
wą  u b itą   z  p ia n k i  reklam ,  ja k   i  honorami  zdobytemi  na 
drodze  popularnych  maskarad.


Trzym ając  się  korrespondencyi  i  w yjm u ją c  z  niej 
miejsca  żyw iej  interesujące  i  kommentujące  osobę  poety, 
mniemam,  że  przez  to  bliżej  zapoznam  z  nim  czytelników.
W   listach  tych  uskarżania  się  na  stan  zdrowia,  prze" 
płatane  uwagam i  o  bieżącej 
literaturze  lub  donoszące
0  własnych  pracach,  stanowią  głów ną  treść.
Z  Baden-Badenu 
2 2
  czerwca  1851  r.  ta k   pisze:
„Już  przeszło  trz y   miesiące,  ja k   lis ty   nasze  skrzyżo­
w a ły   się  w   drodze.  Piszę  więc  dziś  do  ciebie,  bo  pragnę, 
aby  stosunki  nasze  nie  prze ryw a ły  się  zbyt,  i  żebyśmy  co 
czas  ja k iś   w iedzieli  o  sobie.  Od  miesiąca  jestem  tu  w   Ba- 
denie  i  odbywam  kuracyę,  piją c  wodę  Kissingen  i  k ą ­
piąc  się  w   tutejszych  źródłach. 
T a k   ja k   pod  starą  i  chy­
lącą  się  żydowską  karczmę  polską  podstaw iają  dyle* i   k ro k ­
wie,  aby  nie  runęła 
ta k   i  ja   corocznie  podpieram  liche 
zdrowie  moje 
i   dotąd  chwała  Bogu  trzym am   się  na  no­
gach  ja k o   tako.  Zabawię  tu ta j  do  późnej  jesieni,  a  potem 
nie  wiem  jeszcze  dokąd  ruszę,  czy  do  Paryża,  czy  do  Pro- 
wancyi,  ale  najpewniej  do  tej  ostatniej,  bo  ona  stała  się 
dla  mnie  drugą  ca ra   p a tria ....
„Z   nowin  literackich  kra jo w ych   czytałem  w   tych 
dniach  k ilk a   tomów  Ezewuskiego.  W   Teofrascie  są  rzeczy 
ciekawe  i  dobre,  ale  też  w iele  brudów  i   paskudztw  naro­
dowych,  które  trzeba  było  zostawić  w   śmieciach,  a  nie  na 
w idow ni  publiczności  pokazywać.  A le  to  systemat  pana 
hrabi  H enryka,  aby  dowieść,  źe  naród  niew art  b y ł  żyć
1  źe  słusznie  zginął. 
W   przypiskach  swoich  odcina  się  ze 
złym   humorem  o p in ii  publicznej,  dowodząc,  że  u  nas  ta 
opinia  nic  nie  znaczy,  i  że  gdy  wszyscy  hurmem  powstają 
na ja k ie g o   człowieka,  to  widać,  źe  to  musi  być  człowiek 
najpoczciwszy  i   najrozum niejszy.  Może  to  być  i  prawdą, 
ale  trzeba  dodać  w  ja k ic h   momentach,  inaczej  zaryw a  to 
na  paradoks.  W   romansie  Ś m ig ie lski  sfałszował  historyę, 
aby  ty lk o   Piotra  W .  nad  wszystko  wynieść.  Jeszcze  dotąd 
nie  słyszałem,  aby  pod  P ółtaw ą  w   w ojsku  P iotra  Polacy 
się  znajdow ali,  a  Kzewuski  Śmigielskiego  z  całą  polską 
chorągw ią  sadowi  tam,  i   t.  d.”
Z  Badenu  13  lip ca   t.  r.:
28 
^ D Z I E Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O ~  
"  
~


» 
Zastanawiałem  się  nad  tern,  coś  m i  pisał  o  Słowac­
kim ,  i  uważam  za  słuszne  tw oje  spostrzeżenia.  W idyw ałem  
go  często  w   Paryżu,  szczególniej  między  1844  a  1845  rokiem. 
W   owych  czasach  ju ż   towianizm   złam ał  mu  b y ł  intellm en- 
cyę,  i  choć  ż y ł  oddzielony  od  M ickiew icza  i  innych  braci 
lecz  na  swoje  kopyto  zakładał  nową  religię  ducha  i  w er­
bow ał  adeptów,  szczególniej  m iędzy  młodzieżą  p rz y b y w a ją ­
cą  z  k ra ju ,  która  go  nawiedzała.  M ó w ił  on  mi,  że  M ickie­
wicz  skom prom itował  i  s k rz y w ił  ideę  Towiańskiego,  ale  że 
ta  idea  je st  w  mm  (t.  j .   w   Słowackim )  cała,  i  że  ją   poka­
że  światu.  N apisał  on  b y ł  wtenczas  dziełko 
p. 
t.  ‘  Nowa 
Genesis,  o  którem  m ów ił  m i  trzym ając  rękopism  w   reku: 
„Są  tu  straszne  rzeczy  i   lękam  się  ogłosić  to  drukiem   ” 
Pewnego  dnia  w zią ł  ów  rękopism  i  roztworzywszy,  poka­
zał  mi jedną  stronnicę, mówiąc:  „C z y ta j!” - W z ią łe m   i  w y c z y ­
tałem  «  peu  pres  następną  rzecz:  „Ś w ia tło   tw orzy  ciepło 
ciepło  tw orzy  elektryczność  -   ale  źe  i   w ola  ludzka  może 
tw orzyć  elektryczność,  a  zatem  i   św iatło  i   t.  d .” 
Dziś  nie 
pamiętam  dobrze  owego  tekstu,  lecz  było  to  w   tym   sensie 
Gdym   skończył  czytać,  rzekł  do  mnie:  „D o   takich  w ie lkich  
rezultatów  można  dojść  ty lk o   z  naszą  (t.  j.   tow iańczyków ) 
ideą 
Ja  mu  na  to  odrzekłem  żartem: 
„ W   szkołach  nie­
tęgi  b y ł  ze  mnie  chemik  i  fizyk,  a  zatem  sądzić  nie  moge- 
może  to  je st  w ie lk i  rezultat,  a  może  ty lk o   odgrzewany 
i  mc  meznaczący.”
„W   owym   czasie  ż y ł  on  kompletnie  odosobniony  od 
świata  na  rue  Ponthieu,  na  czwartem  piętrze,  i   m iał  bal­
kon,  na  którym   hodował  k w ia ty .  Chodziłem  często  odwie- 
zae  go  z  litości  nad  jego  samotnością,  i  wyciągałem   go
t r s r „ mi?dzy  ii<,zi’
a b j 
w
4

r “a w j r er”Jr-,’y  C“S'Ćj  S0,'9CZCe> ^  
“ »™-
azywał  opium,  aby  sprowadzić  widzenia,  które  nieraz 
m.  opowiadał.  N e rw y  je g o   b y ły   kompletnie  r o z t r z a s k a  
organizm  złamany. 
Często  bardzo,  m ó w i,o ,  łzam i  sie  zale 
w ab  Dawny  sarkastyczny  je g o   dowcip,  k tó ry   ta k  bluszczy 
w  
B eniow skim  ja k   ostrze  sztyletu,  zam ienił  sie  na  m d ły  
.z a g m a tw a n y   mistycyzm,  k tó ry   się  w y ra z ił  w   poemacie 
p.  t   K r o i  D uch.  Zawsze  to  znakomity  władacz  je ż y k a  
pisa.  z  łatwością,  czuł  i  tnyólal  wyobraźnią,  k tó ra '  iiy la


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   5   6   7   8   9   10   11   12   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə