42
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O .
chwytam z uradowaniem pierwszą sposobność, aby ją od
nowie.
„Co się mnie tycze, zdrów jestem; ale nogi moje
biedne ta k osłabły, szczególniej od roku, że stałem się pra
wie kaleką, to je^t, że sam po u lic y chodzić(nie mogę,
i musiałem przyjąć służącego, k tó ry m i podaje rękę w prze
chadzkach.
Po pokojach (je ś li posadzki niezbyt frotero
wane) chodzę śmiało, na kanapie lub fotelu jeszcze ze mnie
zuch, ale po bruku ju ż nie śmiem puszczać się sam.
„Co ro k jeżdżę do kąpieli, które m i nie pomagają.
Za miesiąc mam«zamiar spróbować nowych wód, tu w po
łudniow ej F rancyi, w Balazuc w okolicach M ontpellieru.
Może m i ta kuracya ja k ą ś ulgę przyniesie, bo te w ody
sławne są na wszelkie paraliże.
Słowem, co mam jeszcze
dobrego, to żołądek, głowę i serce — reszta w ruinie. M o
żesz sobie wyobrazić, źe w ta k ie j pozycyi um ysł u mnie nie
bardzo spokojny, i dla tego od trzech la t ani jednego w ie r
sza nie napisałem.
Czytam co piszą inni, i to dla mnie
pociecha, zwłaszcza gdy coś dobrego napadnę, ale te nie
spodzianki są rzadkie.
D la tego w yglądam z niecierpli
wością ch w ili, gdy w yjd zie z d ru ku nowy poemat Pola:
0 D om u naszym...”
To b y ł ostatni jego list.,.
Pan Gaut, świadek przedśmiertnych ch w il poety, ta k
je podaje:
„D n i
6
, 7 i
8
października b y ły jego konaniem.
W brew zw ykłem u przebiegowi ch w il takich, w dzień po
zostawał nieprzytom ny, a w nocy w zupełnem posiadaniu
w ładz umysłovvyeh. W tedy z otaczającymi prow adził za j
mujące rozmowy o rzeczach tego św iata i obietnicach p rzy
szłego; czasami błysnął jeszcze wesołem słówkiem, albo
' je d n ym z tych żarcików pełnych bystrego rozumu, które
niegdyś słuchaczów radow ały.
T a k przechodziła noc.
„Ze wschodem słońca zaczynała się znowu zażarta
w a lk a życia ze śmiercią: tra c ił przytomność, przychodziło
grobowe zimno i usiłowało zmrozić kre w krążącą w żyłach.
W te d y czarna trw oga ogarniała bezwiedny um ysł ko n a ją
cego; in s ty n k t zachowawczy brał górę nad potęgą ducha
1 w a lczył ze śmiercią — a zmęczenie się w tych zapasach
obja w ia ło się zimnym potem na bladem czole...
K ie d y
z d ję ty przerażenia dreszczem w objęciu śmierci pozostawał
nie "puszczał od siebie p rzyja ció ł otaczającycli łóżko, za ręce
ich trzym a ł, ja k b y chciał puklerzem p rzyja źn i zastawić się
od ostatniego ciosu... B yło to uczucie jem u wrodzone;
człowiek ten ż y ł dla p rzyjaciół, więc w ostatniej godzinie
mniemał, że ich miłość może pozew Opatrzności odroczyć...”
P rzy śmierci obecny b y ł K ra k o w ia n in dr. Ig n a cy Ja n icki,
nauczyciel synów Zygm unta Krasińskiego. Magnesem p rz y
ja ź n i pociągniony z daleka, do śmiertelnego łoża pośpieszył
i otrzym ał ostatnie jego rę k i ściśnienie i ostatnie polecenia.
Pogrzeb odbył się wedle w oli zmarłego bardzo skrom
nie: prosta niepomalowana trum na i nic więcej... T o w a rz y
szyło mu k ilk u Francuzów i trzech rodaków , a na cmenta
rzu postawiono żelazny krzyż z napisem:
K onstanty G a
szyński.
Ten epigraf ja k i położył na drugiem w ydaniu swych
poezyj, przypom ina się tu mimowolnie:
. . . . a dla ziemi, u m ogiły,
K ilk a piórek pozostanie,
Co k u niebu mnie wznosiły!
Te poetyczne piórka — to najszacowniejsza, cząstka
i świadectwo pobytu jego m iędzy nam i... to połowa długu
spłaconego ojczyźnie ze skarbca m yśli, gdy drugą połowę
w ło ż y ł w uczynki m iłe Bogu i ludziom...
*
KO N S TA N TY GASZYŃSKI.
43
Obóz Klassyków.
Od czasów k łó tn i Orzechowskiego
ze Stankarem i Modrzewskim, żaden
rozterk piśmienny nie b y ł u nas tak
głośny, ja k walka Romantyków z Klas-
sykami.
ML
Mochnacki.
D la lepszego rozjaśnienia sfery, w któ re j się obracali
pisarze sportretowani w tym zbiorze, przydać się mogą
szczegóły w niniejszym obrazku lite ra c k ie j w ojny zawarte-
Jest to pam iętnik ich m yśli, ich wyobrażeń, charakteryzujący
epokę.
W izerunek w ięc ta k ważnego okresu w dziejach
lite ra tu ry , a m ianowicie poezyi, może się, ja k mniemam,
dość logicznie obok innych portretów pomieścić.
Spór m iędzy s ta ro żytn ym i a now ożytnym i, k tó rz y
z nich le p s i? -n ie od dziś się datuje.
Jeszcze za Rzymian pod Augustem starzy poeci m ieli
swoje stronnictwo prześladujące i oczerniające nowych poe
tów. Horacy należący do tych ostatnich, b y ł ja k b y roman
tykie m ówczesnym; dość przeczytać lis t jego do Augusta
(I, księga I I ) ,
aby się przekonać, ja k sobie d rw i ze sta
rożytnych, zapytując, czy wiersze ta k ja k w ino im starsze,
tern lepsze:
Si meliora dies, ut vina, poemata reddit,
Scire yelim, pretium ckartis arroget annus?
A pisarz żyjący przed stu la ty , czy ma być policzony do
starożytnych, to je st wzorowych, czy m iędzy partaczów, to
jest nowych pisarzy?
Scriptor adhinc annos certum qui decidit, inter
Perfectos veteresque referri debet? an in te r
Viles atque novos?
Sław ny siedmnastego w ie ku filozof Kartezyusz poru
szył to pytanie w dowcipny sposób:
„N ie mamy żadnej
rozumnej przyczyny— m ówi on— przyznawać ta k w ie lk ą za
sługę starożytnym za ich starożytność. M y to raczej po
w inniśm y nazywać się starożytnym i: św iat bowiem starszy
dziś niż za ich czasów,
a doświadczenia nierównie w ięcej
mamy niż oni.”
Argum ent ten, w któ ry m filozof daje znaczenie w y ra
zom odnośnie do wszechświata, a nie do człowieka dziś
żyjącego, pochwycono przed stu kilkudziesięciu la ty we F ra n
cyi, i zaczęto zapuszczać się w coraz głębsze rozumowania,
dowodząc, że ja k dla jednych uznana powaga wszystko
rozstrzyga, ta k dla drugich w łasny rozum służy za powagę.
Jedni też lubią powoływać się na starożytnych i d a ją się
ja k dzieci ojcom p row adzić;' drudzy utrzym ują, że staro
żytn i należą do młodego świata, właśnie są nowożytnym i,
a nowożytni, ja k o ż yją cy w starym ju ż świecie,
m ają
prawo nazywać się starożytnym i i stanowić w łaściw ą
powagę.
Pocieszne te subtelności, czepiające się znaczenia w y
razów, służyły potem za punkt w yjścia w d łu g ie j w ojnie
Dostları ilə paylaş: |