„M iałem dzisiaj lis t do W ężyka z K rakow a; pisze, że
M ier wszystkich tra k tu je swoją
A n d r o m a c h ą
i obiadami
pyszniejszemi jeszcze; zresztą, mówi, że ta k tam jedzą i p i
ją , j a k g d yb y ty lk o na to Bóg ich stw orzył.’1
Do charakterystyki tego obozu potrzebny byt, ja k
mniemam, ten epizod o Mierze, literacie starej daty, co
uwięziwszy umysł w Racinie, nic ju ż więcej nie w idział,
ani chciał widzieć ty lk o swoją
A n d r o m a c h ą .
Osobliwsza
to rzecz, w tej ch w ili, kie d y strona przeciwna na wszyst
kich punktach źle czy dobrze, ale występowała do w a lk i,
nasi klassycy popadli w skamieniałą jałowość, i nie m ieli
niczem lepszem ratować swoich parnaskich zasług i powagi,
niż tą
A n d r o m a c h ą ,
któ re j aż cztery tłómaczenia z ja w iły
się na raz (*): pierwsza Dmochowskiego, druga M oiawskie-
go* trzecia M iera, a czwarta mało wówczas głośna, bo zna
na ty lk o we Lw ow ie,
A n d r o m a c h a
Kopystyńskiego, k ió iy
nie robiąc w ielkiego hałasu, najw ięcej się podobno p rz y
służył literaturze, bo w ytłóm aczył wszystkie tragedye Ra-
cine’a. K to chce też poznać tego autora w całości, a nie
w ułam ku, może z jego pracy korzystać. I w tym nawet k ie
runku klassycy warszawscy nie odpowiedzieli wymaganiom
wziętym nawet z ich punktu widzenia.! M prawdzie to p rz y
wiązanie się do
A d r o m a c l iy
miało ja kie ś przeczuciowe,
symboliczne znaczenie. Hektorowie klassycyzmu m ieliż głos
ostrzegający tajem nic, że niebawem zw ycięzki romantyzm
ciała ich włóczyć będzie za wozem, i dla tego ta k prze
w le k a li pożegnanie się z tą cnptliw ą matroną trojańską?
B yć może, i niestety! ta k było.
W roku 1829 zaw itała do W arszaw y nowa edycya
dzieł M ickiewicza, w Petersburgu drukowana, i zamiast
przedmowy mieściła bicze na recenzentów warszawskich.
Poeta, długo cie rp liw y na tylołetnie brednie uchodzące za
kodeks lite ra cki, raz odpowiedział. B y ł to p raw dziw y
coup de grace. Co tam potrąconych wielkości! co podep
tanych sław!
OBÓZ K LA SSYKÓ W .
^
91
(*) Jest jeszcze piąte tłómaczenie M orsztyna z X V I I wieku.
S ł ° W a C W
ś w i e c i e l i t e r a c k i m w i e l e n a r o b i h a ł a s u n o w a e d y -
c v a M i c k i e w i c z a , n a k t ó r e j c z e l e u m i e ś c i ł p r z e d m o w ę o
r y -
(
t y k a c h i r e c e n z e n t a c h w a r s z a w s k i c h .
N a w s z y s t k i c h z p o -
g a r d ą p a t r z y , ł a j e , w y ś m i e w a n i e t y l k o
u m a r ł y c h : D m o c h o w s k i e g o
( o j c a ) ,
S t a n i s ł a w a
P o t o c k i e g 0 ’
P i r a m o w i c z a ; z ż y j ą c y c h z a ś n a j b a r d z i e j
"
D m o c h o w s k i e g o
A s t r e j ą ! M a j ą
c o u p
p a M a
O
s m
s ,
B e n t k o w s k i i t . d .
S ł o w e m , j e s t h a t i s z e n f l i t e r a c k i ,
n a p i
d z i w n a
z a r o z u m i a ł o ś c i ą ,
z
i m p e r t y n e n c j ą
n a w e t ,
H
o
w ł a ś n i e w t e j
o l i w i l i , k i e d y
s a m
d a l e k o
p o p r a w n i e j
pisze.”
7. lis tu K a i. K . do tegoż:
,
,
„M ickie w icz im lepszym się pokazuje poetą tem g łu p
szym człowiekiem. Co za zarozumiałość na B ° 0a, D
honoru lite ra tu ry puszczaj w obieg gromy na
0 [
bo co do
k t d ^ a z y w a e i ^ a s s y k a ^
d e p t a n o ,
z g n ę b i o n .
_
J
p r z e k o n a ł , ż e M i c k i e w i c z
m o j e p i s m a ,
g d y b y m
s i ę
t y l k o
p r z e k o n a * ,
b ę d z i e t r y u m f o w a ł z e s w o i c h g ł u p s t w .
V n o w
ć m
M i c k i e w i c z a g ł u p s t w i e m u s i a ł c i J ę d r u ś o p o
w i e d z i e ć .
B e d e
m ó w i ł k s i ę c i u
A d a m o w i ,
a b y
j a d ą c
d o
P u ł a w
w z i ą ł * d l a c i e b i e d z i e ł a
t ą s ł a w n ą
p r z e m o w ą
o p a -
t r z o n e ' g d y ż * m u a u t o r j e p r z y s ł a ł .
R z e c z
b a r d z i e j
p o l i t o
w
a ł a
o - o d n a
n i ż
o d p o w i e d z i .
J e d n a k
D m o c h o w s k i
j u z
o d p i s a ł ; M o c h n a c k i z a r a z
w
Gazecie P o ls k ie j
d w a r a z y
t y l e
O d p o w i e d ź n a t o
D m o c h o w s k i e g o
z n o w u
j e s t
p o
■ l a s s a ; a t a k c a ł a k ł ó t n i a
de
l a n a
ca p n n a
L e c z
D
c l i o w s k i e g o t r u d n o n i e u s p r a w i e d l i w i a ć , k i e d y
r o n i
J
,
S e r a t u r y i s m a k u , p r z e c i w k o z u c h w a ł o ś c i
i z a r o z u m i a ł o ś c i
S m o r g o ń c z y k a .
M ó w i ą , ż e M i c k i e w i c z p r o t e g o w a n y w ^
s y i
j e s t u ż y t y w w y d z i a l e , i p o z y s k a ł
p e n s y i
J e b
T e r a z ,
t e r a z
b y ł b y
c z a s ,
t e r a z
p o w i n n o ś ć
p u s c i c
w o b i e g
w i e r s z
t w d j
o
r o m a n t y k a c h .
D a j c i e j u
i
p o k d j
k l a s s y k o m ; j n ż o n i p o d e p t a n i o d L i t w i n o w r a z e m
z P o t o o -
k i m
, P i r a m o w i c z e m , D m o c h o w s k i m i t . p .
Andrzej Koźm ian donosi o tem Morawskiemu w tych
Dostları ilə paylaş: |