Spis treśCI



Yüklə 0,8 Mb.
səhifə6/9
tarix17.11.2018
ölçüsü0,8 Mb.
#80715
1   2   3   4   5   6   7   8   9
ponieważ była to rzymska siedziba pogańskiego kultu, z którym mit Piotra był specjalnie zasymilowany. Jego grób był przypisany tam, gdzie jego legenda została naszkicowana i gdzie, być może, i jego krzesło zostało odnalezione. Gdyż istnieją powody do przypuszczenia, iż "krzesłem świętego Piotra" jest po prostu krzesło Pater Patrum , najwyższego papieża Mitry w Rzymie.

W rzeczywistości, owo "krzesło świętego Piotra" jest bliżej nieokreślonym obiektem, którego ornamentacja nie uwidacznia w pełni ani dwunastu znaków zodiaku, ani też 12 prac Herkulesa. Zostało ono wystawione na pokaz publiczny w 1867 r. sfotografowane i w tymże czasie przeegzaminowane przez znanego archeologa, de Rossi, który uznał je za częściowo sporządzone z bardzo starego dębu, bardzo zniszczonego, zawierającego pewną liczbę paneli wykładanych rzeźbioną kością słoniową w klasycznym stylu, reprezentujących prace Heraklesa. Cała struktura, jednakże, była odnawiana poprzez umocnienia i wstawki drzewa akacjowego, na których widnieje średniowieczny ornament. W opinii Rossiego, starsze porcje prawdopodobnie formowały oryginalnie kurialne krzesło senatora i może tak być, iż cała ta rzecz jest jedynie szczęśliwym importem, jak tyle innych kościelnych relikwii. Ale istnieje oczywista możliwość, iż jest to pozostałość przed-chrześcijańskiego kultu i jest to bardziej prawdopodobnym, niż byłoby nim uświęcenie zwykłego senatorskiego krzesła.

Panele z kości słoniowej, w liczbie osiemnastu i niełatwe do rozszyfrowania na fotografii, odpowiadają po części pracom Heraklesa; kilka z nich ma po prostu zodiakalne znaki, z których legenda o dwunastu pracach została początkowo ukartowana; niektóre zaś sugerują raczej prace Perseusza, a jeszcze inne przypominają blisko epizody z posągów mitrajskich. Nie jest zatem wykluczonym, iż całość ta jest kombinacją jakiegoś starożytnego artysty, dla synkretycznego kultu, składającą się z pewnej liczby symboli orientalnych kultów słońca, do których wszystkie trzy legendy należą. Mit Perseusza (może nawet Persa), jest w podstawach identyczny z mitem Heraklesa i w Rzymie mitraiści byliby bardzo skłonni połączyć nawiasem późniejszego zdobywcę, boga-słońca ze swym starszym prototypem, tym bardziej, że ich posągi prezentowały sceny w tym samym porządku i łączenie się kultów było modą ówczesnych czasów.

Stary rzymski Herkules, warto zapamiętać, był zupełnie różnym bóstwem od greckiego Heraklesa, który był z kolei odmianą semickiego Melkarta i Samsona i chociaż Herakles czczony był przez ostatnich cesarzy pogańskich pod swym łacińskim imieniem, nie wydaje się, aby w Rzymie jego kult rozkwitał w owych czasach. Tertulian zastrzega, że w jego czasach widziano (vidimus ) człowieka palonego żywcem, jako Herkulesa (-Heraklesa), ale choć była to rytualna ofiara, to jej pojedyncza celebracja świadczy raczej o rzymskim pokazie, niż o istnieniu kultu.

Istniały tam dwie świątynie Zwycięskiego Herkulesa na Wzgórzu Kapitolińskim oraz trzy inne aedes w innych dystryktach, ale napisy z tego okresu nie wykazują takiego zainteresowania w jego kulcie, co napisy dotyczące Mitry i innych wschodnich bóstw. Nie istniał faktycznie żaden zrytualizowany ceremoniał kultu Heraklesa czy Herkulesa w Rzymie; nic, co by świadczyć mogło o używaniu takowego krzesła; podczas, gdy misteria mitrajskie były najbardziej wyszukanymi spośród istniejących i kapłaństwo mitrajskie jednym z najwspanialszych. Ostatecznie, dowiadujemy się od Porfiriusza i z innych pomników, że Mitra był zwyczajowo reprezentowany pośrodku zodiakalnego koła, tak, że rzekome krzesło Piotrowe jest na każdy sposób zgodnym z jego kultem. Fakt, że w pomnikach mitrajskich zodiak zaczyna się od znaku Wodnika, który w starożytnej sztuce reprezentowany jest, jako rybak, odpowiadałby oczywiście czempionom Piotra, którego starożytny festiwal w Rzymie ( 18 stycznia) był zbieżnym ze słońcem wchodzącym w znak Wodnika w kalendarzu. Jest również historycznym faktem, że mitrajski porządek zodiaku, rozpoczynający się, po prawej, Wodnikiem, a kończący się, po lewej, Koziorożcem, był imitowanym w sztuce chrześcijańskiej.

Jeśli, jak się domyślaliśmy, oficjalna substytucja chrystyzmu za mitraizm rozpoczęła się za rządów Joviana, kiedy to ów ostatni kult został zdyskredytowanym dla celów rzymskich poprzez klęskę i śmierć Juliana z rąk Persów - jest wystarczająco prawdopodobnym, że oficjalna zmiana tego rodzaju uskuteczniona była w Rzymie, a mitrajski Pater został albo zastąpiony, albo po prostu chrystianizowany. Przejmując status mitrajskiego papieża, chrześcijański Papa Rzymu zdobyłby, cokolwiek pozostawało z jego wpływów, w armii i służbie cywilnej, poza tym uzupełniając proces jednoczenia w swojej własnej osobie symbolizmów, dzięki którym był on głową widzialnego Kościoła. Tak więc, na wiele sposobów pasowało, aby zabrał on sobie i krzesło Pater Patrum . Jakkolwiek tam być mogło, historyczne i dokumentalne fakty umożliwiają nam wywnioskowanie ogólnej linii adaptacji mitraizmu dla kultu chrześcijańskiego. Przebiegała ona w założeniu jak następuje:

1. Zanim Ewangelie zostały spisane, Jezus, jako "Baranek" był kojarzony z Mitrą w odniesieniu do: (a) swych atrybutów "Siedmiu Duchów" i "siedmiu gwiazd"; (b) jego symbolu Opoki; i (c) mistycznych kluczy noszonych przez boga-Czasu w jego misteriach. We wszystkich tych trzech przypadkach wydają się istnieć starożytne mity judajskie dla oparcia się na nich.

2. Rytuał zmartwychwstania, ze swym skalnym grobem i eucharystią chleba i wina, mógł być równie starożytnym, nawet u Żydów, ale istnieje powód, aby przypuszczać, iż obydwa zostały świadomie zasymilowane z misteriów mitrajskich.

3. Podobnie jak mitrajski Pater Patrum przyjmował symbolikę Boga i chrześcijański biskup Rzymu imitował Pater Patrum , tradycją stało się przekazanie przez Jezusa - Piotrowi, rzekomemu założycielowi rzymskiej stolicy, atrybutów perskiego boga oraz tych, z którymi był on utożsamiany w Rzymie. Tak więc, zważywszy, że to Jezus był nosicielem kluczy i Opoką zanim ewangelie znalazły się w obiegu, Piotr został ostatecznie narzucony ewangeliom w obydwu tych rolach, podczas gdy bardziej ekskluzywny atrybut przewodzenia Siedmiu Duchom został praktycznie wyrzucony z doktryny chrześcijańskiej, a nawet i symbol baranka był otoczony dezaprobatą. Wykonały one swe zadania i stały się w końcu, jednocześnie nie na miejscu i wręcz niewygodnymi.

ROZDZIAî XIII;


RELIGIE STAROZYTNEJ AMERYKI
Rodzime religie Północnej i Południowej Ameryki, podobnie, jak ludy, które je wyznawały, wydają się różnić od reszty ludzkości, jako nie związane z resztą, nie pochodzące od niej, niezależne. Pierwszym pytaniem, na jakie natrafia etnolog przy badaniu rodzimych ras amerykańskich jest: "Jak i kiedy oni się tam dostali ?" Zakładamy jedność rasy ludzkiej i nie wierzymy w to, iż różne gatunki ludzkie ewoluowały niezależnie z form niższych na różnych kontynentach.

Istnieją ślady egzystencji człowieka w Dolinie Misissippi, datujące się pomiędzy 50 a 60 tysiącami lat temu. Człowiek Paleolitu mógł przedostać się do Ameryki wcześniej, w okresie interglacjalnym, ale wydaje się prawdopodobnym, iż przybył on przez Cieśninę Beringa, lub też przez Grenlandię i Labrador. Pierwsza migracja nastąpiła z Azji i po niej nastąpiły kolejne fale migracyjne. Migranci musieli przynieść z sobą zarodki mitu i obrzędowych praktyk popularnych w Azji i powinniśmy się spodziewać znalezienia koincydencji pomiędzy systemami religijnymi Ameryki, Azji, Europy i Polinezji.

W Cieśninie Beringa Azja i Ameryka są nieomal w zasięgu wzroku jedna drugiej i w pewnym okresie były połączone. I jeśli założymy migrację takich plemion, jak tubylcy Kamczatki, którzy łatwo znoszą nadzwyczaj niskie temperatury, będąc niezbyt wysoko cywilizowanymi, pozbędziemy się wszelkich takich trudności, jak sugerowanie, iż pasterscy Mongołowie nie przebyliby nigdy tej cieśniny bez niektórych ze swych zwierząt.

W tym jednak przypadku, jako że pierwotna separacja ras amerykańskich i azjatyckich nastąpiła w bardzo odległej przeszłości, nie możemy się spodziewać zbyt bliskich paralel. Zanotowano jednak pewną liczbę nadzwyczajnych powiązań, które wskazują na migracje późniejsze, niż w erze Kamienia łupanego. Weźmy na przykład podobieństwo pomiędzy znakami z azteckiego kalendarza, a mongolskim zodiakiem. Symbole w mongolskim kalendarzu zapożyczone są od zwierząt. Cztery z dwunastu są identyczne z azteckimi. Trzy następne są nieomal takie same, na tyle, na ile pozwala na to różnica w gatunkach zwierząt na tych kontynentach. Pozostałe pięć zaś nie odnosi się do żadnego ze stworzeń znalezionych kiedykolwiek w Anahuac. Podobieństwo sięgało więc tak dalece, jak tylko mogło.

Niemniej godną uwagi jest analogia pomiędzy meksykańskim systemem cyklicznego liczenia lat, który jest wciąż jeszcze w użyciu w wielkiej części Azji, widząc, że ta złożona aranżacja nie służy żadnemu użytecznemu celowi w takim stopniu, jak zwykłe liczenie numeryczne, czy też przy pomocy znaków ponumerowanych w odpowiedniej kolejności, co byłoby daleko lepszą aranżacją. Takie powiązanie musi się dużo liczyć; istnieje tam również zauważalne, choć może niezbyt rozstrzygające podobieństwo pomiędzy azteckimi, przed-azteckimi i peruwiańskimi świątyniami-piramidami, a tymi z Mezopotamii, które wywodzą się od wcześniejszych Akadyjczyków czy Sumerów. Ruiny tych świątyni wciąż jeszcze istnieją w Ameryce Centralnej i Peru, co pozwala na porównania z opisami piramid babilońskich i jednego przykładu Saqqary w Egipcie.

Owe świątynie, czyli "domy na górze", niewątpliwie zapoczątkowane zostały, jako groby i rosły w wielkie kurchany z ziemi, podobnie, jak te znajdywane w Dolinie Misissippi, a piramidy azjatyckie, podobnie jak i meksykańskie, budowane były z kilku tarasów. Pięć tarasów wydaje się być przez długi czas wspólną liczbą w Azji, przy czym babilońska liczba siedmiu została osiągnięta w stosunkowo późniejszym okresie; pięć było również liczbą stopni, lub pięter w wielkiej świątyni Huitzilopochtli, meksykańskiego narodowego bóstwa. Fakt, że takie piramidy świątynne, czy też groby tego samego typu - te wcześniejsze często pokryte starannie murarstwem i posiadające w niektórych przypadkach pięć stopni - znajdywane są na wielu z Wysp Mórz Południowych, daje nowe powody do przypuszczenia, iż starożytna dystrybucja ras na wschód od Azji, następowała w powtarzalnych falach migracyjnych. Tak więc również jesteśmy upoważnieni do pokrewnych wniosków, kiedy odkryjemy, iż Meksykanie i niektóre plemiona czerwonoskórych, miały stały zwyczaj wrzucania pierwszych kęsów swych posiłków w ogień. Zwyczaj taki jest praktykowany przez wyspiarzy z Lamotrek na Karolinach, jak również tych z Efaty na Nowych Hebrydach oraz wiele tunguskich, mongolskich i tureckich plemion wytrwale praktykuje to samo do dnia dzisiejszego. Trudno jest uwierzyć, że szczególny zwyczaj poświęcania "wysłannika", czy "ambasadora" Słońcu, poprzez malowanie go na czerwono i wieszanie wypchanych skór z niego oraz innych ofiar, jako posiadających uświęconą skuteczność, rozwinęły się niezależnie na obu półkulach.

Nawet sam obyczaj skalpowania wydaje się być szczególnym dla czerwonoskórych i pokrewnych Polinezyjczyków oraz, w zmodyfikowanej formie, dla Mongołów. Meksykanie, podobnie jak starożytni Semici i ich sumero-akadyjscy nauczyciele, podawali swoje dzieci "poprzez ogień" w ofierze dla boga Ognia. To, co jest bardziej znaczącym, to fakt istnienia semickiego zwyczaju ścisłego przestrzegania, aby ich specjalne obrzędy ofiarne trwały pięć dni.

WSPôLNY SYMBOLIZM

Istnieją zauważalne podobieństwa również w praktykach religijnych i symbolizmach Azji i Meksyku, odrębne od tych, które można by uznać za uniwersalne. Tak więc kamień, lub metalowe lustro było symbolem i źródłem nazwy meksykańskiego bóstwa Tezcatlipoca i jest również wyróżniającym się symbolem w japońskim szintoiźmie, bardzo prymitywnym kulcie azjatyckim. Mówi się ponownie o narodowym bóstwie i bóstwie wojny Huitzilopochtli, że, kiedy ludzie przybyli do Meksyku ze swych domów, jego drewniany obraz z pewnymi emblematami wojennymi, niesiony był przez czterech kapłanów w arce, czy kufrze, nazywanej Siedzibą Boga. Tutaj mamy szeroko rozpowszechnioną praktykę, ale znaczącym jest, że znajduje się ją w bardzo zbliżonych formach również wśród Mongołów, Chińczyków i Japończyków.

Podobnie jest z opracowywaniem dziecięcych horoskopów. Bardziej specyficzną jest paralela pomiędzy niektórymi z meksykańskich praktyk, a praktykami buddyjskich kapłanów z Tybetu i Japonii. Jednak szczególnie sugestywnymi w kwestii kontaktów buddyjskich, jest pewna liczba meksykańskich rzeźb; wiele figur Quetzalcoatla jest praktycznie identycznych z ustalonym typem Buddy i inne rzeźby wykazują równie bliskie pokrewieństwo. Ale nie mniej znaczącym odnośnie ogólnego powiązania azjatyckiego, być może, jest okoliczność, która nie była zbyt poważnie studiowana przez etnologów, choć zauważana ona była przez antropologów - czyli fakt, że zarówno w starożytnej Azji, jak i w starożytnej Ameryce, ludność dokonywała zapisów poprzez robienie węzłów na sznurkach.

Chińczycy z dawnych czasów są znani z podobnych praktyk i mówi się to również o drawidańskich Khondach z Orisy, że kiedy zostawali zapoznawani z europejską wiedzą przed sześćdziesięciu laty *, sporządzali wszelkie zapisy przy pomocy węzełków na sznurkach i wyobrażali sobie swego Boga, jako zapisującego winy ludzkie w ten sam sposób. Wydawało by się to dokładnie tą samą metodą mnemoniczną, jakiej używali Peruwianie, odkryci przez Hiszpanów, których pismo węzełkowe kipu opisywane było w tych samych terminach. Istnieje ewidencja, iż ten sam sposób praktykowany był w Ameryce Środkowej i może nawet pomiędzy Tlaksalanami, choć u Meksykanów wyszedł już z użytku, gdy rozpoczęli oni używanie hieroglifów.

Pozostaje wciąż pytanie odnośnie źródła i natury tychże hieroglifów. Szczegółowa ich egzaminacja wykraczałaby poza zakres tego opracowania i musi wystarczyć tu stwierdzenie, że jako iż meksykański system hieroglificzny reprezentuje właściwie wczesne stadium w ewolucji pisma z obrazkowego do symboli fonetycznych, z systemem fonetycznym rozwijającym się równorzędnie, to fenomena te są całkowicie zgodne z hipotezą o wpływach kulturowych z Azji we wczesnych okresach. Nie ma potrzeby identyfikowania glifów, aby móc wywnioskować, iż systemy chiński, egipski i aztecki są sobie pokrewnymi. Egipskie symbole pozostają zasadniczo nierozwinięte przez co najmniej dwa tysiące lat i współcześni specjaliści są zadowoleni, że wiele z elementów pisma hieroglificznego wyrosło nad brzegami Nilu na długo przed czasem pierwszej z historycznych dynastii. Biorąc pod uwagę tak powolne tempo wzrostu oraz fakt, że meksykańskie i egipskie hieroglify oraz pismo chińskie są wszystkie pisane w kolumnach, jesteśmy częściowo upoważnieni do spoglądania na wszystkie trzy, jako na stadia ciągłej ewolucji.

Prawdą jest, że języki amerykańskie, choć możliwym do udowodnienia jest ich pokrewieństwo, podobnie, jak w grupie języków indo-europejskich, wykazują bardzo niewiele, albo nawet i żadnej relacji z jakimkolwiek z języków azjatyckich. A ponieważ trudności w udowodnieniu w pełni pokrewieństwa pomiędzy językami amerykańskimi i azjatyckimi są wielkie, tak więc zmuszeni jesteśmy do wniosku o rzeczywiście bardzo odległej separacji. Z drugiej zaś strony, nadzwyczajne różnice pomiędzy językami amerykańskich Indian tej samej rasy i obserwowany fakt odnośnie szybkich zmian językowych pomiędzy wyspiarzami z Mórz Południowych, kiedy zostają oni odizolowani jedni od drugich, sugerują, iż bardzo znaczne różnice mogą się wydarzyć w przeciągu kilku tysięcy lat pomiędzy ludźmi z tej samej grupy językowej, którzy ulegli separacji na poziomie, w którym nie mieli oni żadnej literatury, a jedynie materialne początki rytuału.

Nie mamy potrzeby wykraczania poza to stwierdzenie. Wystarcza ono dla tego, aby nie było przeszkód teoretycznych odnośnie założenia, iż cywilizacja przed-chrześcijańskiej Ameryki wyrosła z głównych azjatyckich korzeni, które wykarmiły również początki cywilizacji, jaką znamy w Azji Mniejszej i Europie i że z praktycznej pewności początkowej migracji Azjatów do Ameryki wyrasta prawdopodobieństwo, iż takich migracji zdarzyło się więcej, w różnych stadiach ewolucji azjatyckiej. Hipotezą, która wydaje się obejmować w najlepszy sposób wszystkie fakty, jest ta, iż Ameryka została najpierw zaludniona przez ludy azjatyckie w nadzwyczaj odległym okresie; że wyrosły tam powoli rasy amerykańskie z pewnym określonym typem języka; i że późniejsi imigranci z Azji lub Polinezji, być może przybywający, jako zdobywcy, w celu przyniesienia wyższej cywilizacji, zostali lingwistycznie zaabsorbowani we wcześniejszej masie, jak wojowniczy najeźdźcy często bywali absorbowani w znanej historii europejskiej.

Wszystko to zostało zbadane przez szwajcarskiego historyka J.G.Mullera, którego Amerikanische Urreligionen została napisana wtedy, gdy faktyczna jedność rasy ludzkiej ciągle jeszcze była sprawą niejasną w tym sensie, iż stwierdzano ją na tak fantastycznej podstawie, jak mit o pierwszej stworzonej parze. Przeciwne hipotezy wobec kreacji "w narodach" oraz teorii o zaludnianiu Ameryki przez "dziesięć zagubionych plemion " również były bardzo w modzie. Niepotrzebne są zatem poważniejsze dysputy nad założeniem, iż początków starożytnych religii amerykańskich należałoby szukać w samej naturze ludzkiego ducha - co było czymś innym, niż stwierdzenie, że były one autochtonicznymi. Prawdziwym założeniem nie jest ani to, co Muller mówi, a mianowicie, że ludy amerykańskie nie otrzymały swych religii od ludów Starego Świata, ani też stwierdzenie, że otrzymali ją oni: obydwa sformułowania są mylącymi. W takim stopniu, w jakim ich przodkowie byli wyraźnie istotami ludzkimi w momencie, kiedy przeszli oni po raz pierwszy z Azji do Ameryki, zarodki religii i wiele obrzędów można traktować, jako wywodzące się od nich, ale podobnie, jak wszystkie inne ludy, ewoluowali oni według uniwersalnych praw. Jako, że ich migracje prawdopodobnie wydarzały się w różnych epokach i z różnych grup, możemy oczekiwać od nich, rozproszonych, jak faktycznie oni są po całych półkulach, nie mniej wariacji w językach, aspektach i cywilizacji, niż można by prześledzić wśród ras starego świata przed kilku tysiącami lat.

Takie wariacje są faktycznie spostrzegane, kiedy pragniemy upewnić się co do wzajemnych powiązań pomiędzy różnymi ludami starożytnej Ameryki. Gdyż pomiędzy tymi ludami istnieje w pełni tyle samo wariacji, ile znajduje się pomiędzy ludami Europy. Nie zapuszczając się zbyt daleko, Aztecy, czy Meksykanie różnią się w zauważalny sposób w pewnych fizycznych charakterystykach od czerwonoskórych, a ci z kolei wykazują znaczne zróżnicowanie typów. Decydująca teoria co do historii kulturowej tych ludów nie może jeszcze zostać stworzona w takim stopniu, w jakim jest ciągle jeszcze niejasną sprawą kwestia cywilizacji, które istniały w Ameryce Środkowej i Południowej przed cywilizacjami Meksyku i Peru.


WCZEŚNIEJSZE CYWILIZACJE
Dwa główne systemy religijne, jakie mamy tutaj rozważać, czyli meksykański i peruwiański, w stanie, w jakim istniały przed hiszpańską konkwistą, nie są zbyt starożytnymi w swej rozwiniętej formie, ponieważ nawet te dwie cywilizacje były stosunkowo współczesnymi. Aztecy i Peruwianie, w powyższym okresie, wyznawali, że datują się oni jedynie od kilku wieków przed konkwistą; i zarówno w Peru, jak i Meksyku istniały i wciąż jeszcze istnieją architekturalne szczątki cywilizacji, niektóre z nich tak starożytne, że już zupełnie niezrozumiałe dla narodów zastanych przez Hiszpanów. Tak więc, w pobliżu jeziora Titicaca w Peru, istnieją wspaniałe pozostałości struktur, które dzięki swym rozmiarom sugerują gigantycznych budowniczych, dzieło rasy, którą Inkowie obalili. Dalej jednak, istnieją pozostałości prymitywnych kręgów pionowych głazów, które należą do prymitywnej cywilizacji jeszcze starszej. Podobnie w Meksyku, istnieją starożytne ruiny, takie jak w Palenque, które sugerują cywilizację wyższą, w aspekcie sztuki i architektury, a jednocześnie o wiele starsze, niż te należące do Azteków.

Wszystkim, co jesteśmy w stanie w bezpieczny sposób stwierdzić, to fakt, że wcześniejsze cywilizacje wyrastały w tych regionach, gdzie istniały połączone warunki regularnego, łatwego i obfitego źródła żywności - czyli ciepła i wilgotności, bez przeważających proporcji tegoż ostatniego, jak to ma miejsce w Brazylii. Z punktu widzenia potrzeb wczesnych cywilizacji, złoty środek zdarzał się w Ameryce Południowej jedynie na terytoriach, które pokrywały się z imperium Inków i dalej na północ, od przesmyku panamskiego do Meksyku. Dokonujemy zatem pomiaru długotrwałych wędrówek ludności na południe, późniejsze fale napierające na wcześniejsze, aż niektóre dotarły do Patagonii.

Po pewnym czasie, jednakże, nurt ten może ulec odwróceniu. Przyznaje się, iż tradycja meksykańska wskazuje na wczesny rozwój cywilizacji w okolicach przesmyku i Ameryki Środkowej a następnie na fale migracyjne i podboje w kierunku na północ. I może tak być, iż ludy nazywane Toltekami, które kwitły w Meksyku przed Aztekami i były w kilku aspektach wyżej cywilizowanymi od tych ostatnich, reprezentowały jedną z takich powracających fal owych ludów z północy, stosownie do tradycji. Ich ciche zniknięcie, po czterech wiekach narodowego życia, jest wciąż otwartą zagadką w historii meksykańskiej. Wszystkim co wiemy, to jedynie fakt, iż Meksyk pozostał siedliskiem najbardziej rozkwitłych imperiów, głównie dlatego, że mógł on dostarczać obfitej i regularnej dostawy żywności roślinnej, takiej, jak kukurydza i w momencie inwazji Corteza, cywilizacja Azteków, którzy stanowili najpotężniejszy z kilku meksykańskich stanów wówczas istniejących, należała do najznaczniejszych.

I w tym leży pouczający aspekt owych cywilizacji, z ich religiami, że dostarczają nam one zestawu rezultatów praktycznie niezależnych od całej znanej historii Europy i Azji. Czynione były spostrzeżenia, że wielkim minusem większości nauk humanistycznych jest to, że nie podlegają one eksperymentom, tak jak to ma miejsce w naukach fizycznych. Musi się więc brać fenomena takimi, jakimi są i próbować je relacjonować bez pomocy zaplanowanej powtórki danego przypadku. Ale z drugiej zaś strony, nauki humanistyczne we współczesnej postaci posiadają olbrzymie bogactwo faktów znajdujących się tuż pod ręką i sama kolokacja danych posiada dla nas skutki nowej rewelacji w sprawach ludzkich.

Po tym, jak ludzie zagłębili się w koncepcji cywilizacji europejskiej, z jej początkami, z jednej strony w aryjskim barbarzyństwie, a z drugiej w kulturze egipsko-semickiej, wydawali się oni być zamknięci w pewnej ilości wniosków na temat ludzkiej natury i jej tendencji do myślenia i działania. Co gorsze, owe wnioski prezentowane były w formie zrobionej na gotowo, w terminach panującej aktualnie religii. Ale kiedy przejdziemy do zapisów kultur i wyznań Meksyku i Peru, zapisów cudownie zachowanych w zębach fanatyzmu, który zniszczyłby je wszystkie, gdyby tylko mógł, nabieramy dystansu zarówno od uprzedzeń żydowskich, jak i chrześcijańskich. Oszczędza nam się starego kontrastu pomiędzy udawanym monoteizmem i politeizmem, wiecznej sugestii o możliwej dyfuzji prawdy objawionej, stałych porównywań pomiędzy chrześcijaństwem a pogaństwem. Stoimy przed cywilizacją i religią, które osiągnęły bogactwo i złożoność w drodze normalnej ewolucji, od stadiów wczesnej dzikości, bez kontaktowania się z Europą, aż do momentu kolizji i destrukcji. I studiować owe amerykańskie cywilizacje prawidłowo znaczy uczyć się z jasnością lekcji socjologii lub ogólnie nauk humanistycznych, które na innej drodze można by osiągnąć jedynie w niedoskonały i niepewny sposób. Historie kulturowe obydwu półkuli, postawione obok siebie, oświecają się wzajemnie, podobnie, jak to czynię fakty w anatomii porównawczej.

Jakakolwiek mogłaby nie istnieć różnorodność zasobów ludzkich, które wyemigrowały z Azji, może tak być, że będziemy szukać u mniej zaawansowanych ras amerykańskich, śladów stopniowego rozwoju w religijnej i społecznej ewolucji Meksyku i Peru. Ludy nie-azteckie z Ameryki Środkowej, rozwinęły systemy religijne, które w swych głównych zarysach przypominają kult bogini, z semickiej i helleńskiej starożytności z najbardziej znaczącą różnicą, dotyczącą historycznego okresu tych ostatnich, polegającą na amerykańskiej skłonności do ofiar ludzkich. Podsumowanie dane niektórym z nich przez H.H. Bancroft, posłuży dla zilustrowania starego procesu, przy pomocy którego umysł ludzki osiągnął te same zasadnicze rezultaty z powierzchownej różnorodności materiałów:


Yüklə 0,8 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6   7   8   9




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə