za przedmiot psychologii uważali tylko treści świadomości, bo o aktach sądzili, że nie podlegają
introspekcji.
Dla filozofii ówczesnej psychologia miała znaczeni? podwójne. Najpierw, sama miała być
nauką samoistną, szczegółową, przyrodniczą czy do przyrodniczej podobną, od filozoficznych
stanowisk, systemów i wiecznych sporów niezależną. Miała więc realizować ten ideał
naukowości, od którego tradycyjna filozofia była tak bardzo daleka.
Po wtóre zaś, wzbudzała nadzieje, że zajmie miejsce całej tradycyjnej filozofii, że do niej
dadzą się sprowadzić inne nauki: logika, etyka, estetyka. I filozofowie ówcześni, zwłaszcza
najbardziej reprezentatywni dla epoki, wywodzili, że zagadnienia logiczne, etyczne, estetyczne
są naprawdę zagadnieniami psychologicznymi.
II. LOGIKA
W drugiej połowie XIX w. różne interpretacje logiki miały swych przedstawicieli:
a więc interpretacja gramatyczna, wywodząca się od Arystotelesa, transcendentalna, wywodząca
się od Kanta, metafizyczna — od Hegla. Nowością była logika matematyczna, ale była prądem
tylko ubocznym, miała niewielu zwolenników, czas jej przyszedł później. Natomiast prawdziwie
typowa dla owych czasów była logika pojmowana psychologicznie. Tylko w takiej interpretacji
budziła uznanie, bo wydawała się dyscypliną empiryczną, a więc prawdziwie naukową.
Wszak zajmuje się — mówiono — sądami i wnioskami, a sądzenie i wnioskowanie są
funkcjami psychicznymi. Określano ją jako naukę o prawidłowym myśleniu albo naukę o
prawach myślenia — a myślenie i jego prawa należą do psychologii. „Logika, o ile jest nauką"
— pisał Mili — „jest tylko częścią lub gałęzią psychologii: różni się od niej tylko tak, jak część
od całości i jak sztuka od nauki. Swe podstawy zawdzięcza całkowicie psychologii". Niemiecki
logik Sigwart twierdził, że prawa logiczne są tylko " „formami poruszania się naszej myśli", a
niemiecki psycholog Lipps, że „logika jest dyscypliną psychologiczną, bo wszak poznanie
występuje tylko w psychice".
Jedni rozumieli ją jako „fizykę myślenia", drudzy jako „etykę myślenia". Inaczej mówiąc,
jedni jako zespół praw, a drudzy — norm myślenia; ale normy nie mniej niż prawa wy-
89
wodzili z procesów myśli studiowanych przez psychologię. W ten sposób relatywizowali logikę.
Sigwart zastrzegał, że dotyczy ona tylko „naszego" myślenia, a inni, iż nawet ewoluuje wraz z
naszym myśleniem. Ale za to byli przekonani, że opierają się na faktach i że czynią z niej w ten
sposób naukę prawdziwą, bo empiryczną. Pogląd ten, sprowadzający logikę do psychologii,
nazwano później „psychologizmem logicznym".
Samej logiki formalnej uczeni tamtych czasów na ogół nie cenili i nie starali się dalej
rozwijać. Podzielali przeważnie pogląd Kaniowski, że jest nauką tylko formalną i już zamkniętą,
bez danych do dalszego rozwoju. Natomiast usiłowali dać jej podbudowę i nadbudowę.
Podbudową miała być teoria poznania, a nadbudową metodologia. One stanowiły upodobanie
epoki. Zajmowano się w dalszym ciągu „logiką", ale to, co tak nazywano, było naprawdę teorią
poznania lub metodologią. Interesowano się zasadami logicznymi nie dla nich samych, lecz dla
przejawiających się w nich procesów myślenia albo ich zastosowań w metodach naukowych.
Mili, najbardziej przez współczesnych ceniony logik, zajmował się w swym Systemie logiki
teorią poznania i metodami nauk. Najsławniejszy logik niemiecki Sigwart był naprawdę
metodologiem.
III. ETYKA
Szczególną trudność stanowiło zrobienie nauki psychologicznej czy w ogóle empirycznej z
etyki — boć zagadnieniem jej jest: co być powinno, a empirycznie można badać jedynie to, co
jest.
1. Aby cel ten osiągnąć, musiano przesunąć zagadnienie etyki; z zagadnienia: co jest
powinnością? przesunięto je na inne: co ludzie uważają za powinność? Nie pytano: co jest
dobre? lecz: co ludzie za dobre uważają? To można było badać empirycznie, to istotnie było
zagadnieniem psychologicznym; specjalnie usiłowano ustaltć, jak na te sprawy zapatrują się
ludzie pierwotni, jaki jest na nie pogląd prosty, nie zdeformowany przez późniejszą refleksję. I
entologowie otrzymali pierwszy głos w sprawach etycznych. Powstały typowe i
rozpowszechnione książki o moralności pierwotnej Letourneau, Westermarka i innych, w
Polsce Świętochowskiego.
Były to istotnie badania empiryczne, ale nie dotyczyły zagadnień etycznych. Zagadnienia
miały inne, stanowiły inną naukę. Nauce tej należała się inna nazwa, np. „etologia", jak
proponował Ochorowicz, ale nie etyka.
2. Wszakże usiłowano wówczas i z właściwej etyki zrobić naukę empiryczną. Przyznawano,
że ustala ona nie fakty, lecz normy, nie to, co jest, lecz co być powinno. Ale sądzono, że te
normy, powinności, nie będąc faktami, mają jednak uzasadnienie w faktach. Mianowicie—w
faktach psychologicznych. Stawano na stanowisku psychologizmu etycznego. To umysł ludzki
wytwarza normy i normy są takie, jaki jest umysł, który je wytwarza, a umysł jest faktem
psychologicznym. Beneke twierdził, że natura ludzka wytwarza prawa moralne z taką samą
koniecznością, z jaką drzewo wiśniowe rodzi wiśnie, a jabłoń jabłka. Mili mówił, że dobre jest
to, co odpowiada pożądaniom ludzkim, a więc — faktom psychologicznym.
3. Sięgano nawet głębiej: fakty psychologiczne, będące źródłem ocen i norm; same znów
mają źródło w faktach biologicznych. Pożądamy tego, co jest nam do życia potrzebne,
90
co dodaje sit w walce o byt. Gdy analizujemy nasze normy moralne, przekonujemy się, że
zawierają one właśnie to, czego życie wymaga. W tym duchu wypowiadał się wówczas
zarówno Spencer, jak Nietzsche, jak Guyau.
4. Albo też normy wywodzono z faktów społecznych: dla jednostki jest normą to, czego
wymaga od niej wspólnota, do której ona należy. Bez społeczeństwa nie byłoby norm ani
powinności, nie byłoby nawet pojęcia normy i powinności. Każdy posiada jakieś ideały, wedle
których ocenia i normuje życie, ale ideały jego są tworem warunków społecznych, w jakich
żyje. Warunki te są ostatecznymi faktami, z których wywodzą się powinności, normy, ideały,
wartości.
Wszystkie te teorie — nazwane później „naturalizmem etycznym", bo norm nie prze-
ciwstawiały naturze, lecz je właśnie z natury wywodziły — były typowe dla drugiej połowy
XIX w. Dopiero na przełomie XX wieku objawiła się opozycja przeciw nim, dowodząca, że są
błędne, bo z tego, że coś jest, nie można wnioskować, że być powinno. Z tego, że ludzie jakąś
właściwość cenią, nie wynika, by była cenna; ani z tego, że należy do wyższego szczebla
rozwoju, nie wynika, by była moralnie wyższa. Ale tak czy inaczej teorie te, a zwłaszcza czysty
psychologizm etyczny, były wyrazem owej epoki i odegrały swą rolę. Były przejściem od
dawniejszego poglądu, że etyka ma tworzyć normy, do nowszego, że ma normy badać. I do
jeszcze nowszego, że nie normy, a także nie obowiązki, cele, wartości, ideały ma badać etyka,
lecz jedynie pojęcia normy czy obowiązku, celu, wartości, ideału.
IV. ESTETYKA
Estetyka już w XVIII w. (zwłaszcza w Anglii) miała charakter psychologiczny i empi-
ryczny, w XIX w. (zwłaszcza w Niemczech, gdzie ją uprawiano najwięcej) weszła w sferę
ogólnych dociekań filozoficznych, apriorycznych, spekulatywnych, odbiegła od faktów,
zajmowała się ideałem abstrakcyjnym piękna. W drugiej połowie wieku, gdy zapanowały prądy
•minimalistyczne, musiał ten stan rzeczy wywołać reakcję. Najogólniej dał jej wyraz Fechner
oświadczając, że tej spekulatywnej, metafizycznej estetyce „od góry" —chce przeciwstawić
naukową, empiryczną estetykę „od dołu". Estetyka od dołu, nad którą wówczas zaczęli
piacować jednocześnie różni ludzie w różnych krajach, miała dwie postacie:
brała za przedmiot fakty albo zewnętrzne, albo wewnętrzne. Inaczej mówiąc, badała albo
sztukę, albo przeżycia estetyczne.
l. Badania nad sztuką usiłowały przedstawić, jak sztuka powstała i jak wytworzyła się
wielka różnorodność jej form. W Anglii rozważano to zagadnienie zwłaszcza ze stanowiska
biologicznego. Darwin przedstawił sztukę jako czynnik selekcji płciowej, Spencer zaś jako
rodzaj gry potrzebnej w walce o byt, bo ćwiczącej sprawność zmysłów. James Sully w latach
1874- 1876 i Grant Allen w 1877 r. rozwinęli szczegółowiej estetykę na podłożu ewolucyjnym.
We Francji Taine tłumaczył, dlaczego sztuka w różnych czasach i miejscach przyjmowała
różne formy: tłumaczył to środowiskiem i momentem historycznym. A w Niemczech Gotfryd
Semper stosował rozważania natury technicznej:
tłumaczył formy sztuki wymaganiami materiału, jakim się posługuje, i narzędziami, jakich
używa.
91
2. Drugiemu kierunkowi badań estetycznych, biorącemu za przedmiot przeżycia estetyczne,
Fechner dat postać nie tylko empiryczną, ale eksperymentalną. W Yorschule der Aesthetik z
1876 r. opisał po raz pierwszy metodycznie robione eksperymenty estetyczne. Zasady, na
jakich opierała się estetyka, były psychologiczne. Była to np. „zasada progu" (że jedynie
wrażenia o dostatecznej sile działają uczuciowo); albo „zasada współdziałania estetycznego"
(że z połączenia wielu źródeł zadowolenia estetycznego powstaje zadowolenie większe niż
suma tego zadowolenia, jakie by dało każde źródło z osobna);
albo „zasada jednolitego zespolenia różnorodności" (że do zadowolenia estetycznego potrzeba
nie tylko jedności, ale też różnorodności i zmiany, bez nich bowiem wytwarza się wrażenie
jednostajności, pustki, ubóstwa); albo „zasada kojarzenia" (że w zadowoleniu estetycznym,
jakie nam dają oglądane przez nas rzeczy, wyobrażenia z nimi skojarzone mają udział
częstokroć nie mniejszy niż one same).
Eksperymenty, jakie przeprowadził Fechner i jego pierwsi następcy, dotyczyły spraw
bardzo prostych, raczej składników tego, co się nam podoba, niż samych podobających się
rzeczy. Dotyczyły prostych barw i figur geometrycznych, kwadratów czy kół, co do których
ustalano, jakie i kiedy podobają się najwięcej. Fechner robił te eksperymenty z nadzieją, że
przez nie ustali, jakie figury i barwy są piękne. Zakładał bowiem, że piękne są te, o których jest
stwierdzone z laboratoryjną dokładnością, iż się podobają. Wierzył w laboratoryjne i
statystyczne odnalezienie prawdziwego piękna.
Niebawem jednak te zamierzenia eksperymentalnej estetyki musiały ulec redukcji:
zrozumiano, że w ustaleniu, co jest piękne, nie pomogą statystyki i aparaty. Mogą one
natomiast ustalić coś innego: mianowicie, co dzieje się w świadomości człowieka doznającego
wrażeń estetycznych. Pierwotny swój cel obiektywny estetyka eksperymentalna zamieniła tedy
na subiektywny: eksperymenty, które miały służyć Fechnerowi do estetyki obiektywnej, dały
owoce w psychologicznej. Jednym z pierwszych, którzy poprowadzili ją w tym duchu (już w
XX w.), był profesor Warszawskiej Wolnej Wszechnicy, Jakub Segał.
3. Estetyka psychologiczna dążyła od razu do ogólnej teorii przeżyć estetycznych. Teorii
takich było wiele, pochodzących głównie z Niemiec. Więc hę d oni styczna:
że przeżycia estetyczne cechuje po prostu doznawana w nich przyjemność. Albo forma-
listyczna: że tylko przyjemność wywołana przez formalne właściwości przedmiotów (szkoła
Herbarta: Zimmermann, Hanslick). Albo funkcjonalistyczna: że tylko przyjemność
spowodowana samym funkcjonowaniem umysłu (K. Groos). Albo i luz jon i-styczna: że
przeżycie estetyczne jest świadomym poddawaniem się złudzeniu (K. Lange) i doznawaniem
uczuć pozornych (E. v. Hartmann). Albo że polega na kontemplacji (H. Siebeck, Wundt, O.
Kiiipe), na oderwaniu się od własnej osobowości (H. Munster-berg). Albo że, przeciwnie,
przeżycie estetyczne ma źródło we wczuwaniu własnych uczuć w rzeczy (F. Th. Yischer, w
szczególności Lipps).
Teorii było tedy bardzo wiele. Każda była oparta na jakichś obserwacjach czy ekspe?
rymentach, każda ujawniała częściową prawdę, ale — robiła z niej powszechną. Ze sobą zaś
były w wyraźnej niezgodzie. I nie było jednej estetyki, ale tyle, ile różnych teorii. Liczyły się z
faktami i o tyle stanowiły postęp w stosunku do spekulatywnej estetyki początku XTX w.,
natomiast były raczej cofnięciem się w stosunku do czysto obserwacyjnej estesr tyki X VII I w.
I estetyka, oderwawszy się od filozofii i wszedłszy na drogę psychologiczną, empiryczną,
eksperymentalną, nie stała się przez to od razu wzorową nauką, tak samo jak się nią nie stała
logika ani etyka.
92
TEORIA POZNANIA W NIEMCZECH:
NEOKANTYZM I EMPIRIOKRYTYCYZM
W owych czasach na pierwszy plan w Niemczech wysunęło się zagadnienie poznania.
Filozofia stalą się epistemologią, l to bardzo ekskluzywnie. Wysuwała tezę, że filozofia, która
nie zaczyna od analizy poznania, jest bezkrytyczna, bo krytycznie o żadnym zjawisku nic nie
można powiedzieć, póki nie jest ustalone, czy i jak je można poznać. A nawet jeszcze bardziej
ekskluzywnie: że bezkrytyczna jest filozofia, jeśli na tym zagadnieniu nie kończy, bo inne
zagadnienia są zagadnieniami bytu, którego poznanie jest subiektywnie uwarunkowane i który
sam w sobie uchwycony być nie może.
I. NEOKANTYZM
W teorii poznania zapanowało stanowisko Kaniowskie. Inne wydawały się bezkrytyczne:
zarówno te, które twierdziły więcej, jak te, które mniej. Rzadko który pogląd miał w filozofii
taki autorytet, jak pogląd Kaniowski w Niemczech w kołach akademickich w latach 1860-1900:
z Niemiec zaś przechodził do innych krajów, bo nigdy też filozofia niemiecka nie miała takiego
autorytetu, jak w owych latach. Stanowisko Kaniowskie wydawało się wówczas ostatecznym
kresem rozwoju filozofii: wprawdzie przekonanie takie o swojej filozofii miewali już różni
filozofowie, zwłaszcza Hegel i Comte, ale sądzono, że jeden z nich twierdził za dużo, a drugi za
mało, kantyzm zaś znalazł nareszcie właściwą środkową linię. Kantyści byli przeświadczeni, że
poznanie ludzkie rozwija się i będzie się rozwijać, że nigdy nie będzie zakończone, ale kierunek
jego jest jeden i stały. To ten kierunek, który ustalił Kant. Nazywali swe stanowisko
krytycyzmem lub kantyzmem, ale częściej neokantyzmem, dla zaznaczenia, że jest to jednak
kantyzm zmodernizowana i ulepszony.
Powrót doń był w Niemczech uwarunkowany historycznie. Był reakcją przeciw idea-
listycznej 'metafizyce Heglowskiej, która — zwłaszcza w tej postaci, jaką miała u epigonów
Hegla: suchej, pedantycznej, pozbawionej polotu samego mistrza — odpychała ówczesnych
ludzi. Poprzednio pierwszą reakcją przeciw metafizyce Heglowskiej był materializm; ale
głoszony przez przyrodników nie mających przygotowania i kultury filozoficznej,
wyprowadzających przedwczesne wnioski z nauk przyrodniczych, również odpychał
filozoficzne umysły. Nie chciały materializmu przyrodników, tak samo jak idealizmu
metafizyków. Wytworzyło się przekonanie, że oba kierunki — idealizm i materializm — choć
tak między sobą różne, popełniają ten sam błąd: mianowicie budują teorię bytu nie poprzedzoną
krytyką poznania. A krytyka ta jest pierwszym zadaniem filozofii.
We własnej przeszłości filozoficznej, którą Niemcy mieli przed oczami, tylko jeden Kant
był dużej miary krytykiem poznania. Zrozumiałe jest więc, że oparli się na nim. Jego
rozwiązanie pociągało i tym, że było szerokie, szersze od empiryzmu, obok zmysłowych
uznawało czynniki myślowe, obok empirycznych aprioryczne. Ruch kaniowski rozpoczął się
około 1860 r., skupił szukających naprawy filozofii i rzeczywiście dokonał w niej przemiany.
93
INICJATORZY RUCHU należeli do sfer akademickich; skupił on gtównie uniwersyteckich
filozofów-specJalistów. Miał wszakże źródła wielorakie: prawie jednocześnie zapoczątkowali
go przyrodnicy, historycy i filozofowie. Z przyrodników zwłaszcza Helm-holtz, z historyków
Fischer,^ filozofów Liebmann. Wielki fizjolog i fizyk berliński Hermann Helmholtz (1821 -
1894) już od 1855 r. powoływał się na Kanta: zbliżyły go don, z jednej strony, badania nad
fizjologią zmysłów, z drugiej zaś rozważania nad pewnikami geometrii i założeniami fizyki;
sądził, że jedne i drugie potwierdzają naukę Kanta o apriorycznych czynnikach poznania. Nie
tylko przyczynił się do rozpoczęcia ruchu kaniowskiego, ale także poparł go wydatnie swym
wielkim autorytetem naukowym. (Z pism jego najbardziej filozoficzne było: Tatsachen der
Wahrnehmung, 1876). Kuno Fischer (1824-1907), profesor heidelberski, jeden z
najsławniejszych historyków filozofii XIX wieku, autor wielkiej Historii nowej filozofii, dzieło
swe o Kancie ogłosił w 1860 r.; ono również stało się bodźcem do poznania i uznania Kanta. Z
filozofów zaś Otto Liebmann (1840 -1912), późniejszy profesor w Jenie, rzucił w 1865 r. w swej
młodzieńczej, pełnej temperamentu książce Kant unddie Epigonen hasło „powrotu do Kanta".
Przedstawił w niej i poddał kolejno krytyce prądy filozofii XIX wieku i każdą krytykę kończył
wnioskiem: „a więc należy powrócić do Kanta".
Najtypowszym zaś przedstawicielem wczesnego, względnie jeszcze prostego kantyzmu stał
się Friedrich Albert Lange (1828 - 1875), w ostatnich latach życia profesor w Mar-burgu.
Podobny z charakteru i postawy duchowej do Milla, byt piękną postacią, bojownikiem
rzetelności w myśleniu i działaniu. Krótkie jego życie przeszło w wytężonej pracy: pracował w
Szwajcarii i w Rzeszy jako nauczyciel gimnazjalny, działacz polityczny, publicysta. W 1872 r.
otrzymał jednocześnie powołanie na dyrektora banku komunalnego i na katedrę filozofii.
Wybrał katedrę, ale objął ją już śmiertelnie chory i zajmował krótko. Głównym jego dziełem
była Historia materializmu z 1866 r., tematem daleka Kantowi, ale przepojona jego duchem, jak
również duchem czasu, dążąca do oparcia filozofii na doświadczeniu i naukach specjalnych.
Począwszy od lat sześćdziesiątych ruch kaniowski miał ośrodek w wielu uniwersytetach, w
szczególności jednak w dwóch: w Marburgu, gdzie po Langem katedrę objął H. Cohen, i w
Heidelbergu, gdzie katedrę po Fiseherze objął W. Windelband.
POGLĄDY, l. OGÓLNE WŁAŚCIWOŚCI KANTYZMU. Być kantystą znaczyło to: po pierwsze,
mieć przekonanie, że należy zaczynać filozofię od krytyki poznania — wbrew wszystkim
filozofom dogmatycznym i autorytatywnym; po drugie, że wobec subiektywnej zależności
poznania trzeba zrezygnować z teorii bytu — wbrew filozofom metafizycznym, w
szczególności materialistycznym; po trzecie, że poznanie nie może wyjść poza granice
doświadczenia—wbrew filozofom konstrukcyjnym, idealistycznym, w szczególności
heglowskim; po czwarte, że doświadczenie nie jest prostym zbiorem faktów, lecz złożonym
tworem umysłu, uwarunkowanym jego apriorycznymi formami — wbrew empirystom i
pozytywistom. To połączenie empiryzmu z aprio-ryzmem stanowiło kantyzm.
Ale także być kantystą, z początku przynajmniej, znaczyło być realistą. Umysł poznając
narzuca temu, co poznaje, aprioryczne formy przestrzeni i czasu, przyczynowości i substancji;
przeto przekształca to, co poznaje; ujmuje rzeczy nie takimi, jakimi są, lecz jakimi mu się
zjawiają. Niemniej jednak rzeczy, które mu się zjawiają, jakoś istnieją, są
94
ostatecznie niezależną odeń rzeczywistością. Rzeczywistość ta nie jest mu dostępna, ale istnieje.
Daje o niej znać każde wrażenie zmysłowe, które umysł biernie z zewnątrz przyjmuje. Jest to
nawet rzeczywistość dwojaka, jak dwojakie jest doświadczenie: zewnętrzne i wewnętrzne. Jedno
świadczy o istnieniu świata materialnego, drugie — o istnieniu jaźni. Jaźni też nie
doświadczamy wprost i w czystości; ją także znamy tylko w zjawiskowej postaci.
„Transcendentne podłoże naszej własnej organizacji" — tak pisał Lange — „jest nam tak samo
nieznane, jak rzeczy, które nań działają. Przed sobą mamy zawsze tylko wspólny produkt ich
obu: rzeczy i naszej organizacji".
Być kantystą znaczyło także być dualistą. Monistyczny pogląd nie wydawał się zgodny z
nauką Kanta, która odróżniała dwa światy: świat zjawisk i świat rzeczy. A jeśli nawet pominąć
zjawiska, to jeszcze zostawały dla kantyzmu dwa światy: materialny, na który wskazuje
doświadczenie zewnętrzne, i duchowy, na który wskazuje doświadczenie wewnętrzne.
Wreszcie, być kantystą znaczyło być formalistą. Znaczyło bowiem uznawać wiedzę tylko w
granicach tego, co sam umysł skonstruuje, a umyśl konstruuje związki, stosunki, relacje, formy.
Znamy lepiej stosunki przyczynowe niż człony tych stosunków; znamy formy lepiej niż to, co
uformowane. Przez swą formalność wiedza nasza jest powszechna i konieczna, ale jest też
niepełna, ograniczona.
Skutkiem założeń kantyzmu jego zasadnicze pojęcia musiały być inne niż w myśli potocznej i
w tradycyjnej myśli filozoficznej. A więc „poznawanie" nie mogło być odzwierciedlaniem
przedmiotów, lecz jedynie kształtowaniem ich przez umysł; „doświadczenie" nie
przeciwstawiało się myśli apriorycznej, bo samo ją zawierało; „przedmiot poznania" nie
przeciwstawiał się podmiotowi, bo sam był jego wytworem; „sprawdzianem prawdy" nie mogła
być zgodność wyobrażeń z rzeczami, bo rzeczy nie są wprost dostępne i przeto nie mogą być ż
wyobrażeniami porównywane; o „prawdzie" mogła więc jedynie stanowić zgodność wewnętrzna
zjawisk i zgodność ich z wymaganiami umysłu, to był jedyny możliwy sprawdzian prawdy;
„filozofia" nie mogła być nauką o bycie, którego poznać niepodobna, lecz tylko nauką o
poznaniu. A i w teorii poznania zmieniła się problematyka:
już nie była, jak u Arystotelesa czy Locke'a, opisem procesu poznania czy przedstawieniem jego
genezy; była analizą tego, jak poznanie jest możliwe, jakie są jego warunki i założenia.
2. MINIMALISTYCZNE ROZUMIENIE KANTYZMU. Filozofia Kanta miała w sobie motywy
minimalistyczne: motywem takim był w każdym razie fenomenalizm, pojmowanie naszego
obrazu świata jako subiektywnego i zjawiskowego. Ale miała także motyw innego rodzaju:
motyw aprioryzmu, przekonanie, że posiadamy bądź co bądź wiedzę powszechną i konieczną.
Kant wykazywał, że teoretycznymi dochodzeniami nie można dosięgnąć rzeczy w sobie, ale
otwierał widoki, że dosięgnie się ich odwołując się do postulatów życia. Z jednej więc strony,
jak minimaliści, krytykował całą dotychczasową metafizykę, ale z drugiej zdawał się
zapowiadać nową metafizykę, niczym maksymaliści.
Interpretacja, jaką dali kantyzmowi jego zwolennicy, była oczywiście — w duchu czasu — jak
najbardziej minimalistyczna. Dali mu ją przede wszystkim Lange i Helmholtz. Za istotną
zdobycz Kanta poczytywali nie aprioryzm, lecz fenomenalizm i subiektywizm. A subiektywizm
rozumieli w sposób możliwie najprostszy: po prostu w tym sensie, że umysł wszystko ujmuje po
swojemu. W takim rozumieniu nauka Kanta mało się właściwie różniła od nauki Locke'a o
Dostları ilə paylaş: |