w łonie niech twoim dziecko zginie.
[
]
Li tylko to, co nie istnieje,
o luba, nie podlega złemu. [P 186—187]
T en k ró tk i u tw ó r o tw iera rozległe m ożliwości in te rp re ta c y jn e . Po
w ierzchow na le k tu ra przyw ołuje k o n tek st oczyw isty — m y śl Schopen
h a u e ra : lepiej nie istnieć, nie m nożyć bytów , aby w te n sposób nie po
w iększać cierpienia. N atom iast m aksim um niezw ykłości m ógłby w ydo
być in te rp re ta to r, odpow iadając n a p y tan ie : czy ow a m iłość zm ysłow o
ści nie im plikuje jak iejś osobliwej, p e rw e rsy jn ej teologii? P o m ijam y
obydw ie sk rajn e możliwości. W ybieram y trzecią in te rp re ta c ję , w y ra ź
nie p rzylegającą do tek stu : n a tu ra ln a płodność życia niszczy zm ysłow y
tra n s. Praca, p ro k reacja i śm ierć p rze ry w a ją pasm o rozkoszy. N ależy
w ięc za w szelką cenę zaprzeczyć praw om życia, zam knąć się w pięknej
chw ili, odseparow ać od biologii i p rzem ijania.
U padek kochanków w otchłań nie ilu stru je etycznej w in y, nie m a
też nic wspólnego z działaniem pożerającej n a tu ry . Przeciw nie, oznacza
odkrycie in ty m n ej i m om entalnej, n ierelig ijn ej „ tra n sc e n d e n c ji” 19. T u
w łaśnie, w czystej (autonom icznej) em ocjonalności kochankow ie m ów ią
„ n ie ” praw om n a tu ry i n egliżują się z alegorycznych m asek, k tó re
(w Pieśni nad pieśniami) czyniły ze zw iązku erotycznego znak h iero g a-
m ii i boskiego przym ierza. P rzeciw staw iając „nagą ch w ilę” w italn e m u
trw a n iu i duchow ej miłości, T e tm a je r odw racał id ealistyczną h iera rc h ię
w artości. To, co zm ysłowe i przyjem nościow e, staw iał po n ad to, co d u
chow e i w italn e 20.
W znanym liry k u Lubię, k ie d y kobieta... o d n a jd u je m y bardziej
skom plikow aną w ersję apoteozy rozkosznej chwili, rów nież polem iczną
wobec tra d y c y jn y c h sy n te z ero tyk i i m istyki. K ochanek, d e le k tu ją c się
bogatą gam ą odruchów p a rtn e rk i podczas m iłosnego spełnien ia, w fin ale
u tw o ru w ybiega m yślą k u nieokreślonej tran scen d en cji — „w n iesko ń
czone p rzestrzen ie nieziem skiego św ia ta ” .
O dbiorca o gustach k o n serw aty w n y ch przyzw yczajo ny b ył do łącze
nia m iłosnej nam iętności i m istyki, ale nie akceptow ał łączenia hedo-
nizm u z topiką m istyczną.
u A oto uwaga w spółczesnego filozofa katolickiego J. D u r a n d e a u x (W ie c z
ność w ży ciu codziennym. Przełożyła L. R u t o w s k a . W arszawa 1968, s. 208):
„N iew ątpliw ie jest to [tj. akt miłosny] jedyny moment, kiedy człow iek w sposób
całkow ity i pełny dosięga absolutu poprzez doświadczenie doczesne”.
20 Utwór Tetmajera jest n iew ątpliw ie jedną z bardziej oryginalnych spośród
m łodopolskich interpretacji Pieśni nad pieśniami. W epoce Młodej P olski poja
w iły się również utwory w yraźnie wtórne, które poza tytułem i form alnym u kła
dem dialogu nie m iały nic w spólnego z biblijnym pierwowzorem (np. K. K o s i ń
s k i , Pieśń nad pieśniami. Kraków 1912).
d)
ogólnikowe sakralizacje (,,w z w arty ch p iersiach dyszy / Ciał po
plątan y ch żądzą św ięta ta je m n ic a ” (Zbierzchow ski) ).
W finale m iłosnego m isteriu m błogość, znużenie i przesy t w ta p ia ją
się w cień śm ierci („w yczerpanie, błoga chw ila ciszy, / Sen długi w szy st
kich zmysłów, uczucie p rz e sy tu ” (Zbierzchow ski) ; „bezkresna cisza... /
[...] A w piersiach coś rw ie się... pęka i ... ko n a” (S chröder)).
W iersze eksponujące a k t sek su aln y p rzełam y w ały tabu, czyniły seks
tem a te m rów nie godnym lite ra tu ry w y sokoartystycznej (liryki!), ja k b y
ły nim dotąd w yidealizow ana nam iętność lu b sen ty m e n ta ln a czułostko-
wość. Lecz śmiałość w zakresie tem aty k i nie znajdow ała p o tw ierd zenia
w planie w yrażania. C hw ilę m ak sy m aln ej intensyw ności przedstaw iano
najczęściej jako konsekw encję stereotypow ych zachow ań eroty czn ych —
od flirtu do „sprzęgu m iłosnego”. Sch em at ten pozw alał pow iedzieć
„w szystko” za cenę daleko idących uproszczeń. W pospiesznym w ylicza
n iu „konspektow o” zarysow anych sytuacji, w stopniow aniu pożądania
w edług zasady przyczynow o-skutkow ego n astęp stw a ginęła autonom ia
k u lm in acyjn ej chwili, zw łaszcza gdy podm iot liry czny drobiazgow o re
lacjonow ał fizjologiczne przeżycia i in sty n k to w n e odruchy.
O dm iennie w liry k u T e tm ajera. D ostrzegam y tu połączenie in ty m n ej
bezpośredniości i d ystansu, specyficzną „bezpośrednią pośredniość” . K o
chanek je st zarazem uczestnikiem i obserw atorem , a przede w szystkim
koneserem , znaw cą rozkoszy, „m istrzem u ży w a n ia ” . W yznanie: „lu b ię”
(kilkakrotnie pow tórzone) nie in fo rm u je o ak tu a ln y m p rzeżyw aniu, lecz
podkreśla przem ożną p otrzebę zm ysłowej delektacji, w k tó rej odczucie
rozkoszy łączy się ze spraw nością reżysera a k tu m iłosnego i z dociekli
wością o bserw atora rozsm akow anego w sek retn y ch szczegółach sto su n
ku. Ów uczestn ik-o bserw ato r nie re je s tru je bezpośrednio odczuw anych
w rażeń, lecz rek o n stru u je „w zorcow y” m om ent rozkoszy. W poetyckim
stu d iu m „pięknej chw ili” (można tu m ówić o „akcie poety ckim ” , p o
dobnie jak m ów im y o „akcie m alarsk im ” ) tw orzy rzeczyw istość in te g ra l
ną, niezależną od konw enansów flirtu i rom ansow ych konw encji, obo
ję tn ą wobec p raw n a tu ry , skupioną wokół w artości estetyczn ych u k o n
sty tu o w an y ch przez m iłosne przeżycie.
Integralność i absolutyzację „rozkosznej chw ili” w zm acnia stro fa
o statn ia, o k tó rej w ieloznaczności już wspom inano. M oderniści z u p o
dobaniem opisyw ali obniżenie n a stro ju po stosunku. O bjaw y znużenia
i niezaspokojenia m iały potw ierdzać pogląd o zw odniczym c h a ra k te rz e
miłości.
Znikło, rozbiegło, rozprysło się!
[...] a Ty tu przy m nie [...], a oczy moje patrzą na Cię jak na coś obcego,
dalekiego, tysiące mil ode m nie odległego, [...] czego chcesz ode mnie? Niczego
Ci dać nie mogę — co w iąże nas razem? — n ie w iem nawet, co mam z Tobą
począć! 26
26 S. P r z y b y s z e w s k i , Requiem aeternam. W : W y b ó r pism. Opracował
R. T a b o r s k i . Wrocław 1966, s. 58.