na powagę Horacyusza: „bo nietylko czuć i myśleć bez
niego, ale gadać nawet bez słów jego niemożna” (*).
Z tern wszystkiem dla dowiedzenia Koźm ianowi, że można
w ielbić Schiller’a i dziw ić się Horacemu, i że nie chcę kłaść,
ta k ja k on monopolium na lite ra tu rę i sztuki, przyrzekłem
należeć w części do przekładu wiersza D e arte poetica;
tern chętniej to nawet czynię, że sam Horacyusz tym
wierszem na wiele przesądów klassyków nowoczesnych
pomocne niesie lekarstwo. Jest to B ib lia druga, z której
nasi klassycy robią T a lm u d ; chociaż praw dy je j są tak
święte, czyste, jasne i proste, każdy naciąga sens do swe
go widzi-m i-się; może i ja ta k czynię w części, lecz p rzy
najm niej mam dobroduszność przyznania się do tego; oni
zaś wszelkie tłómaczenie odrzucają, które się nie zgadza
z ich widzeniem w literaturze, a zwłaszcza z ich dziełami,
gdyż tu je st cały powód ta k zaciętego ich oporu.”
Odkąd zaczęły hałas robić b allady i inne rom antycz
ne próby, różnie przemyśliwano w obozie klassycznym, ja k
b y tej powstającej hydrze od razu ściąć głowę, aby w ię
cej nie mieszała ich błogich wczasów. Zdaje się, że z ra d y
w radę, stanęło na tern, ja k o najlepie j będzie ich pobić
nowemi płodami. Ł a tw o powiedzieć, w ykonać tru d n ie j; bo
zkądże wziąć tych płodów, kie d y klassycy nasi chorowa
li właśnie na bezpłodność? Mniemam, że od Morawskiego
wyszła ta bardzo rozumna propozycya, ciągle ich bowiem
zagrzewał do pisania. Na pierwszy początek, n ib y antido
tum przeciw romantycznej truciźnie, miało w yjść tłómacze
nie Horacego L is tu do Pizonów, dokonane wspólnemi siła
mi, o czćąi napomyka powyżej w liście do gen. K ra s iń
skiego. Głównym zaś taranem m iało być Ziem iaństwo Koź
miana, od w ielu la t zaczęte, teraz przerabiane na nowo
(*) W polemikach między klassykam i a rom antykami warszaw,
skimi, ei ostatni nie um ieli wyzyskać argumentów z Horacyusza, k tó
rym się nasi starzy ciągle zastawiali ja ko wszechmogącą powagą, gdy
tymczasem Horacy w ówczesnym stanie lite ra tu ry fzym skiej b y ł głow ą
nowatorów, romantykiem ujadającym przeciw Enniuszowi, Newiuszowi,
Afraniuszowi, Plautow i i Terencyuszowi, uchodzącym za w zory klas
syczne.
62
D Z IE Ł A LUCYAJSTA S IE M IE Ń S K IE G O .
Zobaczymy, ja k M oraw ski ciągle go zachęca do pisania,
ja k mu dostarcza poetycznego m ateryału do rozmaitych
opisów ziemi naszej.
Tlómaczenie A ndrom achy przez Mo
rawskiego grało także niepoślednią rolę w zbrojnym syste-
macie klassyków, a jeszcze więcej lis t jego o Rom antykach,
k tó ry zresztą trzym ając się pośredniej drogi, nie zadowo
l i ł tych ostatnich. Do ciągłego harcowania z przeciwni
kiem nieodzownie potrzebne było pismo peryodyczne. Mo
ra w ski ciągle nastawa! na to, zwłaszcza że A strea G rzy
m ały, pełniąca z razu tę służbę obozową, strasznie zanie
dbyw ała się nieregularnem wychodzeniem.
„A stre a — pisze M oraw ski — nie może więc ani po
rodzić, ani poronić. To m i człowiek do nonum p e r annum !
Stare przysłowie: „P o śmierć go posłać’’ — zdaje się dla
niego zrobione.”
„...N am aw iaj Osińskiego do pisma peryodycznego; ja
20 prenumeratorów biorę na siebie w samym L ublinie .
M ateryałów ja , ty , Niemcewicz, K ruszyński, co do poezyi
dostarczać będziemy. Ponieważ w tych czasach całego
poematu (Ziem iaństw o) nie możesz wydaw ać, dobrze w ięc
obraz jego planu z w y ją tk a m i drukować. Niemcewicza
podróże, Osińskiego lekcye, m anuskrypta i stare księgi
twego syna, wszystko to je s t do użycia.
W ięcej dobrego
takie pismo zdziała niż wszystkie narzekania klassyków.
Niech ty lk o zaraz ogłosi prenumeratę, a od 1-go czerwca
wydaje.
T y le członków Tow arzystw a P. N. powinnoby
się przyczyniać także do tego i na ratunek śpieszyć.” —
B rodziński m ający w literaturze swoją teorye o sło
w iańskiej sielskości, przytem obeznany z pisarzami niemiec
k im i, a nadewszystko poetyczniejszą w ybraźnią i żywszem
uczuciem obdarzony z natury, lubo nie łączył się z rom anty
ka m i i dziwactwom początkujących pisarzów przyganiał,—
jednakow oż budził podejrzenie w klassykach co do swojej
ortodoksyi, ja k się przekonywam ze słów Morawskiego, p i
sanych do Jędrzeja Koźmiana:
„W ie m ja , co m i Śniadecki
m ó w ił o Brodzińskim , a przecież Śniadecki klassyk.
Może
wiedząc zdanie Śniadeckiego, naw róciłby się ojciec tw ój
ze swojej opinii, bo klassycy ty lk o na wzór i m agister
d i x i t czekają.
„...N ie dozwalając dążyć za natchnieniem, k a ż ą je za
trzym ywać, i gdy przyjdzie ja k i obraz lub gorące, uczucie,
poszukać pierwej po starych autorach, czy ta k u nich było,
a dobrze ostygnąwszy, rozsądnie dopiero maszerować na
przód. T a k to niejeden klassyk czyni:
„Zawsze się wprzódy w swojej zapytuje pracy,
Czy ta k m yślał Boaio? czy ta k czuł Horacy?
I ta k zawsze swą podróż kończy bezskutecznie,
Bo cóż ta k i ujedzie, co się wraca wiecznie?
„ T y , co nie lubisz u ltr a w polityce, ja k możesz jego
przesadę i śmieszność w poezyi znosić? N ie znudząż cię
te wieczne nicowania W irg ila i Horacego, ja k b y kapelusz
Gellertfa? Jak młodość tw o ja zgodzić się może z ty m i
poetami letniego natchnienia?
„...P rzysła ł m i tw ój ojciec wiersze; nie tylko rozum,
poezyę, ale i szkapy ju ż nawet od Greków w yw odzi: i po
tem gada o dziwaczności romantyzmu! N ie uwierzysz ja k
parsknąłem ze śmiechu, widząc tych biednych D anajów
przyczepionych do naszych: k o n ia ! i ru s z a j! Mój Boże! co
też to pięknych rzeczy o polskim koniu można było pow ie
dzieć!”
W ogóle M oraw ski niekiedy bardzo trafnie u m iał sta
wać w obronie nowych wyobrażeń w poezyi i literaturze,
ale sąd jego zw ykle szwankował przy ocenieniu płodów
M ickiewicza; widocznie obaw iał się ła ja ń Koźmiana, szy
derstw Osińskiego, i ztąd rzucał się najczęściej na gminne
wyrażenia, grammatyczne błędy, niejasność, niezrozumia-
łość i tym podobne kategorye krytycznego arsenału k la s
syków.
Wiadomo, że Brodziński napisał b y ł rozprawę o klas-
syczności i romantyczności; nie musiała ona przypaść do
smaku Koźm ianowi (ojcu), k ie d y M oraw ski w tych słowach
w ykła d a mu je j znaczenie: „Zapytujesz mię o rozprawę
Brodzińskiego. Ile pomnąc mogę, nie zgadzałem się z nim
w w ie lu miejscach, ale też w w ielu jednego z nim byłem
zdania. Przypom nij sobie, że on o dążeniu moralnem poe
z y i mówi; inaczej byłaby ona ty lk o świetną m yśli i słów
OBÓZ K LA S S Y K Ó W .
63
Dostları ilə paylaş: |