pewne jej elementy widoczne są już np. w poezji XIX w. Tak dzieje się w przypadku jej
sensoryczności.
Należałoby zacząć od konstatacji, że sensualność poezji cybernetycznej jest wynikiem kilku
nakładających się na siebie warstw: tekstowych, wizualnych (filmowych, graficznych),
dźwiękowych (muzycznych, komputerowych) oraz „technologicznych” (ponownie
komputera, odtwarzaczy, telefonów). Te kilka przenikających się poziomów umożliwia poezji
cybernetycznej na wskazanie zmiany medium, jaka nastąpiła w komunikacji. Sensoryczność
natomiast ma w tym wymiarze często charakter epistemologiczny, odkrywa nowy schemat
komunikacyjny, w którym do nadawcy, adresata i komunikatu dołącza podwójnie lokowany
software, „maszyna”. To zaś otwiera drogę do tego, by, jak wskazuje Urszula Pawlicka,
poezja cybernetyczna mogła działać wielopoziomowo, tj. z jednej strony autotelicznie
(skupiając się na sposobie przekazania/pokazania informacji, odsłaniając swoje zasady
działania, żonglując kodami do jakich odwołuje się), a z drugiej nie unikać zaangażowania
społecznego (podkreślając stechnicyzowanie rzeczywistości, uwidaczniając uwikłanie
społeczeństwa w obce, zewnętrzne sposoby porozumiewania się, przedstawiając sieciowe
panoptikony).
W poezji cyfrowej, gdy mówić o sensualności, pracują więc przede wszystkim trzy
komponenty – tekst, obraz i dźwięk. Ich współistnienie (często symultaniczne) oraz pomysły
na łączenie różnych form percepcji (te najsilniej akcentowane, chociażby w manifestach),
obecne były już w XIX i XX wieku. Sięgnijmy po tekst Łukasza Podgórniego w sprawie
rimbaudowskich samogłosek. Pogórni odwołuje się w tym tekście do tradycji symbolistów
oraz poezji synestezyjnej, opierając się na Samogłoskach Rimbauda. W jego wykonaniu owa
synestezja wykracza poza obszar stricte wizualny. Oprócz przypisaniu literom konkretnych
barw (podniesienia stopnia wizualności), zwraca się w stronę odbiorcy – do wykonania przez
niego ruchu (uruchomienia dotyku), co wzmaga udział w tworzeniu tekstu, ale też wikła w
rozchwianą, zdublowaną sensoryczność człowieka i maszyny. Połączenie obrazu (kolorów i
liter) z ruchem wywołanym przez odbiorcę uzupełnione zostaje przez dźwięki przypisane do
każdej z liter. W ten sposób otrzymujemy tekst, który wykonuje już za nas część pracy
koniecznej do synestezyjnego odbioru, a więc proces zmysłowych asocjacji, ponieważ tekst,
obraz i dźwięk narzucają się same z siebie, zmuszając do pójścia o krok dalej i przejścia nad
samą percepcją do pytania, dlaczego etap ten zostaje wykonany za nas. Podgórni, łącząc te
cechy świata, z którymi przeciętny człowiek ma styczność codziennie, odwzorowuje tę
rzeczywistość, ukazując konieczność istnienia w multisensorycznym kolażu.
Wizualność i obrazowość poezji cybernetycznej (wykorzystane przez Podgórniego), jeśli
przyjrzeć się jej konkretnym odmianom, np. wideopoezji Ernesto de Melo e Castro czy też
cyfrowej poezji wizualnej Leszka Onaka lub Katarzyny Giełżyńskiej, zawiera też w sobie
reminiscencje innych tradycji literackich, np. imagizmu, którym fascynował się Ezra Pound
czy Richard Aldington, ale też uwolnienia wizualnej przestrzeni wierszy, jaką prezentował
Mallarme. Widać to w Błędnych falach Giełżyńskiej, gdzie pojawiające się, drżące zdania
(ruch, jakiego oczekiwałby Mallarme) zaczynają namnażać się, nakładać na siebie, a w
końcu, wraz z ciemnieniem tła, stają się zupełnie nieczytelne, pozostawiając po sobie jedynie
czerwone podkreślenia edytora tekstowego. Percepcja wzrokowa zostaje tutaj znicowana,
wizualność zostaje oszukana, edytor podkreśla błąd oka.
Oprócz wzroku poezja cybernetyczna dotyka też słuchu. Idea „użycia” dźwięków w poezji
kojarzy się chociażby z postaciami Hugo Balla czy Wielemira Chlebnikowa, a czerpanie
dźwięków z codzienności (wykorzystywana szczególnie chętnie przez futurystów) zostało
przedłużona w poezji cyfrowej, jednak w zupełnie innym wymiarze. W tym wypadku jednak
trzaski, chrząknięcia, stukot zostają zamienione w tzw. „szum”. Nie tyle mają oddawać
foniczną warstwę rzeczywistości, co, wykorzystując tę brzmieniową przestrzeń, wskazywać
na relacje, jakie wytwarza w komunikacji międzyludzkiej oraz komunikacji ludźmi z
maszynami. Poeci cybernetyczni korzystają przede wszystkim z dźwięków wytwarzanych w
czasie używania przedmiotów elektronicznych, a w szczególności przy pracy na/z
komputerem. Najczęściej są to odgłosy komunikatów, głównie informujących nas o jakimś
błędzie systemu, co nie jest oczywiście przypadkowe. W ten sposób wskazane jest to, co
umyka przeciętnej świadomości – informacja przekazywana przy użyciu cybernetyki nigdy
nie jest źródłowa, często zaś „zakłóca” przekaz. Widzimy to chociażby w przypadku
wspomnianego wcześniej Podgórniego, który wykorzystał dźwięk przypominający szum
odbiornika radiowego lub telewizyjnego na oznaczenie samogłosek.
Zatem cała ta poetyka usterkowości, estetyka glitchu, jaką spotykamy na różnych poziomach
poezji cyfrowej, nie bierze się jedynie z błędów obrazu na ekranie czy szumu głośników; jej
początki sięgają sensualnych pomysłów poetyk XIX i XX wieku, a różnią się, co oczywiste,
sposobem wykorzystania.