Antonio Labriola – Historia, filozofia, socjologia i materializm historyczny (1902/1903 rok)
porównywać, wydaje nam się, że możemy mierzyć pewną ustaloną miarą różnice zachodzące między
Grekami ze świata Homera a Grekami z Aten peryklejskich, między Rzymianami z pierwszego wieku
cesarstwa a barbarzyńskimi Germanami. Drogą takiej, że tak powiem, kwalifikacji fakty historyczne
nabywają cech wartości; a gdyby tych wartości nie było, byłoby zbędnym trudem męczyć się nad
rekonstrukcją przeszłości, gdyż – za pozwoleniem mego kolegi profesora Ceci, którego artykułu Bibel –
Babel jeszcze nie czytałem
4
– nie warto byłoby trudzić się przez całe stulecie nad krytycznym
opracowaniem Starego Testamentu ani też nie byłoby warto, żeby wszystkie cywilizowane narody tego
świata zajmowały się wykopaliskami Niniwy i Babilonu, gdybyśmy w ostatecznym wyniku nie zdołali się
dowiedzieć, co właściwie była warta ta kultura babilońska – czym była sama w sobie, czym w stosunku do
Egiptu, do Indoeuropejczyków później ucywilizowanych, jaka była wartość elementów niesemickich, które
się na nią złożyły początkowo, a jaka – elementów semickich, które ją następnie zasymilowały, a nade
wszystko – jaką odegrała rolę w stosunku do małego ludu ze Starego Testamentu, którego znaczenie
historyczno-światowe wydawało się olbrzymie, dopóki historia Azji była nam nie znana, skurczyło się zaś
niepomiernie z chwilą, kiedy lud ten okazał się drobnym i drugorzędnym ogniwem w wielkim łańcuchu
faktów z dziejów azjatyckich w ogólności, a semickich w szczególności.
II
Tak więc stopniowo dochodzimy do innego spośród tematów wymienionych na wstępie – do punktu
historia a socjologia.
Mówiąc dopiero co o przedmiocie filozofii historii, doszliśmy pośrednio do stwierdzenia, że
przedmiot ten zasadza się na różnicach, na porównaniach i następstwie form społecznych.
Nie zamierzam tu rozpatrywać genezy, rozwoju i krytyki pojęcia socjologii od Comte'a poczynając,
ani też poddawać szczegółowemu badaniu tego, co przez ten termin rozumieli pozytywiści. Kiedy mówię
socjologia, obejmuję tą nazwą wszystko, co może być obiektem naszej myśli uwarunkowanej istnieniem
społeczeństwa. W tym sensie socjologia istniała fragmentarycznie na długo przed Comte'em – odtąd, odkąd
istniała powszechna jurysprudencja zwana „prawem natury” i odkąd istniało zagadnienie wytwarzania i
podziału bogactw, stanowiące przedmiot ekonomii: obie te dyscypliny właściwe są światu nowożytnemu od
czasów Odrodzenia. Ale kiedy cofniemy się do czasów starożytnych, okaże się, że wiele problemów tak
zwanej socjologii wchodziło w zakres tego, co na przykład Arystoteles nazywał polityką; i nawet historycy
czysto narracyjni bezwiednie zmuszeni byli do wydobywania na jaw tego, co obecnie nazywamy
stosunkami społecznymi czy środowiskiem społecznym.
Uwagi te nie mają na celu podania w wątpliwość cech niezależnej nauki, jakimi pozytywiści chcieli
obdarzyć socjologię, głosząc, że powinna ona zajmować się w równej mierze wszystkimi zjawiskami
społecznymi, wznosząc się ponad partykularyzm prawa, ekonomii, właściwej historii itp. Gdyby przyjąć
takie założenie, rozumie się samo przez się, że socjologia przyszłości zagarnęłaby całą dziedzinę filozofii
historii. Takie było na przykład przekonanie Paula Bartha, profesora nadzwyczajnego uniwersytetu w
Lipsku, który przed laty napisał pierwszy tom książki pod tytułem Filozofia historii jako socjologia
5
. Drugi
tom nigdy się nie ukazał. Paul Barth zajmował się poza tym wielu innymi rzeczami; cieszę się, że
pozostawił pierwszy tom bez dalszego ciągu.
A zatem, wracając do naszego tematu i nie przejmując się zgoła kwestiami terminologii,
kompetencji i granic poszczególnych dyscyplin, zamierzałem i zamierzam nadal powiedzieć, że kiedy
chcemy badać najważniejsze przesłanki jakiegoś ruchu dziejowego, musimy przede wszystkim
przezwyciężyć narracyjną powierzchowność, aby móc sobie dokładnie odtworzyć charakter i ustrój tego
określonego społeczeństwa, które nazwiemy, dajmy na to, ludem Izraela przed podbojem asyryjskim czy
4
Glotolog Luigi Ceci (1859-1927), profesor historii porównawczej języków klasycznych na Uniwersytecie Rzymskim. (Przyp.
red. wł.).
5
Die Philosophie der Geschichte als Sociologie; tom I (jedyny, jaki wyszedł) nosi podtytuł: Einleitung und kritische
Uebersicht, Lipsk 1897. (
Przyp. red. wł.).
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 6 -
www.skfm-uw.w.pl
Antonio Labriola – Historia, filozofia, socjologia i materializm historyczny (1902/1903 rok)
Rzymianami jako jednym ze społeczeństw na terenie Italii. A wówczas zaczynamy się zastanawiać: czy
chodzi tu o skupisko duże czy małe, ustabilizowane czy niestałe, osiadłe (rolnicze) czy mające jeszcze
tendencję do koczownictwa? A dalej: czy jest to skupisko ludzi jednej krwi, tak że przynależność rasowa
pokrywa się ze społeczną, czy też połączenie różnych grup, z których każda jest pod względem rasowym
jednolita? Jak daleko sięga zróżnicowanie społeczne – czy wszyscy są wolni, czy też dzielą się na wolnych,
półwolnych, niewolników, klientów i podopiecznych? Potem stopniowo zarysowują się klasy – ze względu
na warunki ekonomiczne i spełniane funkcje. I w miarę jak nabieramy wprawy w tej analizie społecznej,
zaczynamy dostrzegać, na czym naprawdę polega historia, czyli jakimi drogami wytwarzają się pewne
określone warunki współistnienia; te właśnie drogi i sposoby są przedmiotem naszych badań.
Nie mogę powiedzieć, że doszliśmy już do tego punktu, w którym możemy umiejscowić wszystkie
fakty historyczne w określonych formach socjologicznych, ani też, że sztuka narracji dorównywa naukowej
precyzji w odtwarzaniu faktów. Gdyby tak było, problem, a raczej problemy filozofii historii byłyby już
rozwiązane i przestałyby istnieć różnice między historią a filozofią historii.
Nawet te formy socjologiczne, które łatwiej dają się scharakteryzować, w konkretnych wypadkach
mają zawsze pewne cechy szczególne i odchylenia; bo choć abstrakcyjnie możemy traktować fazę rolniczą
jako coś wyraźnie odrębnego od fazy przemysłowej, to przecież w rzeczywistości nigdy nie istniał lud,
który byłby wyłącznie jednym czy wyłącznie drugim. I właśnie specyficzny stosunek, w jakim ów
względny przemysł (który zawsze w pewnej mierze istniał nawet tam, gdzie życie rolnicze zdecydowanie
dominowało) pozostawał do innych dziedzin życia zbiorowego, zadecydował na przykład o obliczu Rzymu
w pewnym okresie, wyraźnie odrębnym w porównaniu z innymi krajami aryjskimi, skądinąd do niego
zbliżonymi.
To samo powiedzieć można o handlu, którego uprawianie może stać się dominującą cechą całego
ludu, tak jak to właśnie było ze starożytnymi Fenicjanami; ale w mniej lub bardziej elementarnej formie
istnieje on wszędzie, przynajmniej jako niezbędne dopełnienie prymitywnej gospodarki ludów pierwotnych.
Za pomocą tych krótkich uwag chciałem wykazać, że historyk musi mieć się na baczności przed
naciąganymi klasyfikacjami schematycznej socjologii, z których można by wnosić, że za pomocą kilku
rysów da się odtworzyć obraz życia jakiegoś określonego skupiska ludzkiego. Rzecz w tym, że
społeczeństwo staje się obiektem historii dopiero wtedy, kiedy jest już skomplikowane i zróżnicowane.
Przedhistoryczną hordę możemy widzieć w postaci jednolitej grupy ludzi jednej krwi, którzy, odseparowani
terytorialnie i drogą selekcji od innych zbiorowości, reprezentują w swej pierwotnej obyczajowości
niezróżnicowaną bryłę prawa, moralności i religii. Ale z chwilą kiedy stwierdzamy, że w danej gromadzie
zrodziła się na przykład sekta kapłanów – choćby byli to tylko magowie i wróżbici – albo, że wytworzyła
się klasa wojowników, a z ich przywilejów wypływają nierówności z wszystkimi konsekwencjami tychże w
postaci niewolnictwa itp., i że powstaje potrzeba wodza, co daje początek dynastiom – jesteśmy już bardzo
daleko od pierwotnej jednolitości i zbliżamy się stopniowo do walk wewnętrznych i zewnętrznych, które
stanowią główny wątek historii.
Jeżeli zastanowicie się uważnie nad tymi spostrzeżeniami, noszącymi nowe cechy ścisłej krytyki,
znajdziecie w nich nie tylko uzupełnienie poprzednich wykładów, w których postawiony był dylemat
sztuka czy nauka; znajdziecie tam także właściwą odpowiedź na to nowe zagadnienie: socjologia czy
filozofia historii.
Streścimy tu pokrótce, ma czym ta odpowiedź polega:
a. Kiedy przystępujemy do historycznego rozważania jakiejś serii wydarzeń z dziejów ludzkich, np.
wojen punickich czy reformacji w Niemczech, musimy przede wszystkim rozejrzeć się w stosunkach
społecznych – nie tylko dla rozpoznania terenu, na jakim wypadki się rozgrywają, ale po to, by dostrzec
motywy danej walki klasowej czy wojny, czy przemiany w instytucjach prawnych albo w ustroju
gospodarczym. Pod tym względem socjologowie mają rację twierdząc, że w miarę jak badania historyczne
zbliżają się do naukowego sposobu myślenia, znajdują one pomoc i oparcie w kierunku socjologicznym
skłaniającym do traktowania zbiorowisk ludzkich jako składników morfologicznych.
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
- 7 -
www.skfm-uw.w.pl