OBÓZ K LA SSYKÓ W .
” 79
ści warszawska, niech ci starsi lite ra ci w y ją i m iotają się,
już ich sława zaćmiona! Przeczytawszy lis t ta k i, Lelew el
uciekł, a Odyniec zaczął podnosić każdy w yraz jego. K ra
siński według swego zwyczaju ju d z ił, a ztąd w ie lka a na
wet nieprzystojna zaczęła się kłótnia. W artoż to, aby mój
ojciec i Osiński ta k się zapalali na tych biedaków! I toż to
m ają być obiady literackie?
T a k iż to Parnas, o nieba!
Gdzie lite ra c i w ybrani,
Jakich trzeba i nietrzeba,
Gdzie Osińscy pomieszani
Pośród balladow ej dziczy,
I gdzie bardziej przewodniczy
Duch Momusa n iź li Feba;
Gdzie Lelew el, chudy, blady,
Czysty upiór do ballady,
Po pięknem poezyi państwie
I burm istrzuje, i radzi.
Gdzie K o rw in (*) o wszystkiem sądzi,
A Gosławski o Z iem iaństw ie!
. „K ra siń ski, k tó ry daje obiady, pasował na poetów
i Gosławskicli, i innych, i za n im i głośno trzyma.
I kie d y takie chrzciny nie kosztują wiele,
Można więc sobie pozwolić ich jeszcze.
Można Odyńce, można Lelewele,
Równie przerabiać na wieszcze.
„W przyszły czw artek jeszcze pójdziemy na obiad, bo
W oronicz na uim będzie; lecz je ś li znowu ta kie same żarty,
koncepta i kłótnie, i judzenia trw ać mają, mój ojciec p rz y
rze kł sobie, że więcej tam nogą nie stąpi. Osiński już nie
d rw i na lekcyach z Schiller’a, unosi się teraz nad Racinem
i Francuzami. K ie d y jesteśmy w k ilk u ty lk o , w yprow a
dzać się staram Osińskiego na dysputę lite ra cką , aby na
zbierać materyałów do mojej Rozmowy (**), i coraz bardziej
(*) K orw in, Krasińskiego herb.
( * * ) Andrzej K . zbierał m ateryały do napisania Rozmowy, w k tó
rej m ia ł przedstawić zdania obu literackich obozów i scharakteryzo
wać piszących.
się przekonywam, że on je s t bardziej Francuzem niż w ie l
bicielem starożytnych.
Brodzińskiego coraz bardziej powa
żam; mało mówi, ale z tego co powie, można się czegoś
nauczyć.
I tego to człowieka nazywano rom antykiem
i mieszano z W itw ic k im !”
Najważniejszym przedmiotem tego lis tu je st im p ro w i-
zacya M ickiew icza; dziwnie odbija się ona na tle tej lite
rackiej k łó tn i, k tó ra gruchała po k ra ju . M oraw ski zaraz
za p ytyw a ł z Kadomia, gdzie stał z brygadą, czy to p ra w
da, źe u Opinogórskiego mecenasa (*) na obiedzie O dy
niec w yzw a ł na pojedynek Osińskiego? D zienniki, ile so
bie przypominam, podały ów lis t z Petersburga opisujący
festyn literacko-artystyęzny, na k tó ry m M ickiew icz im pro
w izow ał tragedyę, O rłow ski im prow izow ał ołówkiem sceny
do W a lle n ro d a , a znakom ita pianistka pani Szymanowska
im prow izow ała na fortepianie. B y ły to wszystko nadzw y
czajności, które odbierały sen m arszałkom konfederacyi
klassycznej, a rom antyków w p ra w ia ły w szał ekstazy.
Ci
pierwsi, żeby paraliżować wrażenie, n azyw ali im prowizacyę
szarlataneryą i d rw ili z mdlejącego M ickiew icza i z mdle
ją c y c h słuchaczów. K aje ta n Koźm ian pisze tonem ubole
wającego politow ania: „S p ra w ie d liw ie zemdlał, słysząc im
prow izacyę jego, książę Leon Sapieha, bo zapewne b yłb y
zemdlał przodek jego L ew Sapieha na ta k szalone w yob
rażenia o uczuciach L itw in ó w .”
M orawski, o którego uszy
o d b ija ły się te wiadomości dolatujące ze stolicy, odpowia
da Koźm ianowi: „ A to aw antura z tą im prowizacyą M ic
kiew icza, je że li prawda, że tragedya ta ju ż dawno w k i l
kunastu scenach jest gotowa i źe tam dopiero om dlał
zręcznie, gdzie ju ż zabrakło rękopismu sztuki? A le podob-
naż w ierzyć takiem u kuglarstw u? Nie wierzę w ta k d łu
gie im prow izacyę po polsku; ale też nie wierzę i w szarla-
taneryę podobną.”
Przyznam się, że lubo w swoim czasie im prowizacya
ta narobiła ogromnego hałasu, jednakowoż prócz k ró tk ie j
re la cyi w Gazecie P o ls k ie j nigdzie nie znalazłem obszer
niejszego je j opisu. Ile sobie przypominam, przedmiotem
80
D Z IE Ł A L U C Y A N A SIE M IE Ń SICIE GO.
' '
*) U generała Krasińskiego, właściciela dóbr Opinogóry.
tragedyi b y ł podobno Samuel Zborow ski, lecz ja k z listów
obu Koźmianów pokazuje się, musiał być ja k iś przedmiot
z późniejszej historyi, kie d y do niego w chodził L ew Sapieha(*).
N a jle p ie jb y o tym wieczorze m ógł opowiedzieć hr.
H e n ryk Rzewuski; on bowiem w y p ra w ił ten wieczór, a ja
ko gospodarz zapewne niepośledni b ra ł udział w ty m po
pisie talentów, w któ rym jego opowiadania o panu S opli
cy zwiastowały now y żyw io ł w literaturze... W każdym
razie było coś upokarzającego dla warszawskich lum ina-
rzów, k ie d y z nad mroźnej N ew y pociągał w ia tr ta k i ciep
ły , ta k i wonny, ja k b y zabrał w siebie wszystkie promie
nie południowego słońca, wszystkie wonie I ta lii. Nie pod
dając się wrażeniu, w oleli je ostudzić iro n ią i zaprzecze
niem. Jeden ty lk o M oraw ski nie przypuszczał szarłatam i
i nie p o m y lił się.
W krótce za wiadomością o tym festynie improwizato-
rów , z ja w ił się, ja k czarny rycerz ze spuszczoną p rz y łb ic ą —
W allenrod.
Posłuchajcie, ja k ie zdania referuje o nim klassyczny
Sanhedryn.
Andrzej Koźm ian pod d. 29 m arca 1828 r. ta k pisze
do Morawskiego:
„D zisia j posyłam W allenroda i czekam pierwszą pocz
tą na k ry ty k ę lub pochwałę je g o . M ostowski daje o nim
zdanie, że wtenczas podobne romanse wierszem m o g łyb y
się stać szkodliwemi, gdyby się m ogły ostać wzorami, cze-
mu zaprzecza. Sam mój ojciec przyznaje, że je st lepiej
pisany i że nie je s t ogołocony z pięknych wierszy, je d n a k
nie jest wyższy nad Ilia d ę , ja k to Gazeta P olska za wcza-
su utrzym yw ała.
„Czytałem go ju ż całego; w iele je st do powiedzenia
przeciw niemu, kie d y go ta k okrzyczano. Lecz przyznać
należy, że w ie lk i w idać postęp w ję zyku , w gram m alyce
OBÓZ K LA S S Y K Ó W
81
(*) Treść improwizowanej przez M ickiewicza tragedyi Zborowski,
w y ję tą z pamiętników M iko ła ja Malinowskiego, k tó ry b y ł świadkiem
im prowizacyi, ogłosił przed k ilk u la ty W . K oro ty ń sk i
w
Kronice Ro
dzinnej warszawskiej.
(Przyp. wyd.)
Dzieła Lucyana Siemieńskiego. Tom Y .
6
Dostları ilə paylaş: |