(lomkiem Estery a oweini zw aliskam i rozbito dla mnie
o k rą g ły namiot. Nie masz nic wspanialszego nad w idok, j a
kiego się używa ze szczytu Santonu.
Od wschodu ciągnie
się głęboka i rozkoszna dolina skropiona Bekwą, co opłó-
kawszy ru in y Balbeku i skaliste podnoże zamku Szkif,
przerzyna się przez łańcuch Libanu i w pada w morze
w pobliżu miasta Sur, gdzie zmienia nazwę na Kwazmieb.
G rzbiety A n tilib a n u zasłaniają leżące za niemi miasteczko
Hasbaye, zkąd w godzinach zw oływ ania na m odlitwę dola
tu je z m inaretów przeciągły głos muezina.
Od południa
widzisz czarne i wspaniałe zw aliska Szkifu, miejsca zna
nego z czasów w yp ra w krzyżowych.
Pomiędzy tym za
m kiem a siedzibą Estery w ije się dość szeroki parów łączący
się z doliną B ekw y, na którego początku leży wieś Naba-
tya, niegdyś stolica ludu Nabatejskiego, ja k głosi podanie.^
Od północy dzikie ska ły piętrzą się nawalone jedne na
drugie; przerażający obraz wstrząśnień natury! Zw racając
się k u zachodowi, widzisz góry Libanu, ja k się coraz zni
żają aż do brzegów Śródziemnego morza, którego b łę k ity
mieszają się z lazurowem niebem.
„T a k ą to ustroń w y b ra ła sobie Ester na przytułek.
Jedyne miejsce do dumań nad znikomością świata! Zabłą
ka n y tu podróżny, choćby dał porwać się marzeniom rozbu
dzonym przez te szerokie horyzonty, rad nierad musi się
z niemi pożegnać, gdy mu się objaw i ta nadz-wyczajna nie
wiasta, która w zgardziła błyskotkam i światowości, krępu
jącej ją swemi wym aganiam i, aby na tej pustelni żyć
wolną.
Jest ona marzeniem, które przeszło w rzeczywis
tość; a to dość ju ż 'powiada. N ie sądzimy je d n a k, żeby
Estera zamknęła się w tym zakącie z egoizmu pychy — by
najm niej; bo nawet tu poświęcenie się je j znalazło dla sie
bie pole. K ażdy nieszczęśliwy, lub prześladowany znacho-
dzi u niej opiekę. W idziano, ja k rodzin zapowietrzonych,
opuszczonych od wszystkich, ona jedna nie odstępowała;
owszem dow iadyw ała się o dotkniętych powietrzem i sama
pielęgnowała ich. W skutek tego przebyła ciężką chorobę,
i od tej ch w ili pogorszył się je j stan zdrowia; piętno cho
robliw ej bladości osiadło na je j obliczu.
Dusza to p ra w
dziw ie mezka.
W najniebezpieczniejszych chwilach nie
274
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń Ś K IE G O .
i
tra ci przytomności i odwagi.
Opowiadają o niej, że kie d y
płynęła do Egiptu, okręt je j napadła burza; m ajtkow ie ja k
obłąkani biegali po pokładzie, kapitan stracił głowę, a ona
jedna kierow ała środkam i ratunku, Trzeba było w ypróż
nić okręt zbyt przeładowany, lecz n ik t się nie b ra ł do
tego — cóż robi Ester? Oto wynosi swoją szkatułkę pełną
najcudniejszych pereł i klejnotów, a otworzywszy ją , po
wiada: „Idźcie za moim przykładem !” — i ciska ją w m o
rze. Ten rozkaz poparty ofiarą ta k kosztownej własności,
nie wstrzym uje ju ż od poświęcenia ładunku...
O kręt pod
niósł się i szczęśliwie dobił do portu. Estera w yratow ała go.”
E m ir za drugim , a zwłaszcza za trzecim pobytem
w je j domu, k tó ry się do trzech tygodni przedłużył, wyspo
w ia d a ł się przed nią ze wszystkich swoich tajem nych m yśli,
i całą historyę swego życia opowiedział. Wieczór i część
nocy schodziła im na pogadankach; we dnie ona przycho
dziła do jego namiotu i baw iła godzinę lub dwie. N ie k ie d y
siadała pod figowem drzewem i kazała w yprow adzić konie
których emir dosiadał. Zresztą emir m ia ł cały dzień w olny
i m ógł z sobą robić co mu się podobało. Zapewne przy
krz y ło mu się bezczynnie dni tra w ić w namiocie, i w zięła
go chętka w ylew ać naw ał tłoczących się m yśli i uczuć na
papier. T ym sposobom znalazło się k ilk a listów pisanych
pod namiotem, które b y ły ja k b y dopełnieniem tego, czego
nie objęła rozmowa.
Ponieważ dla czytelnika b yła b y zbyt nużąca ta sen
tym entalna metafizyka, ja k ą emir w listach swoich w y
kłada, postanowiłem dać ty lk o niektóre z nich ustępy,
zwłaszcza te, co w m niej rozmazanych i m glistych rysach
m alują stan jego umysłu i serca.
Oto początek jednej z tych korrespondencyj:
„Zacna Estero! ty lk o co odebrałem tw ó j bilecik. Od
dał m i go Haunaeh, mameluk napoleoński.
Lubo nas roz
dziela ty lk o paręset kroków , ależ dopiero o 4-tej mam cię
widzieć! M ógłbym sam zanieść ci m oją odpowiedź, lecz w olę
ją przesłać na piśmie.
Głos tw ó j nie przeryw a to k u mych
m yśli; przeciwnie, w poufnej pogadance serce tw o je i w yo b
raźnia nasuwa ci tysiące pytań, którem i mię zarzucasz...
E ł l l R T A D Z -E L F A IJE R .
275
..T ak jest, Estero! wyznałem ei, i teraz w yznaję, że
jestem ofiarą najgw ałtow niejszej namiętności. Gdybyś znała
przedmiot moicb męczarni, natenczas te b rw i zmarszczone,
ten w yraz tw a rzy zdradzający melancholię, ta zmienność
humoru, szalona porywczość, — słowem wszystko co cię
ta k razi w mojej osobie, i cobyś cbciała odmienić— byłoby
w oczach tw oich uniewinnione; i zamiast chcieć mię pocie
szać, zamiast odwoływać się do mego rozsądku, żeby zapa
nował nad sercem— m ówiłabyś m i o niej i ty lk o o niej,—
ogniem zgasiłabyś pożar. Przyznaję, że masz dai pociesza
nia; czułość tw o ja tra fia do zbyt czułego serca. Lecz w tym
stanie w ja k im jestem, pociecha staje się trucizną, ro zryw ka
prześladowaniem. Wymagasz, abym jedną namiętność zw al
czył inną namiętnością.
Lub ię rzucać się w niebezpieczeń
stwa; odwaga m oja ci znana...
Z tw o je j to namowy śpie
wacy z try b u tu K ow allah przyszli mię w itać u stop A n tili-
banu, i w swoich herubieh złożonych na czesc moją, śpie
w a li, że cała pustynia brzm i mojem imieniem, a dziewice
Neżdu poglądają w dal tęsknem okiem, czy nie w raca ju ż
em ir północny, nie w o ln ik znaku, współzawodnik A n ta ra ?
Ś piew ali oni, ja k piękne Beduinki zazdrościły tej, k tó rą w y
raża znak w y ry ty na kolum nie Tedmoru, powtarzając
zwrotkę: ,.P rzybyw aj do nas emirze, pycho naszych try b u
tów; Szaalan cię zaprasza, a dzielni mołojce czekają na
ciebie. Eozproszony W ehabi podniesie głow ę!” (*) Im się
zdawało, że opiewali bohatera pustyni, a to b y ł tylko
276
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE N S K IE G O .
(*) W powyższym liście przytacza emir zw rotkę arabskiej pieśni
ułożonej na jego eześć. Otoż w pozostałych po nim uryw kach znalaz
łem cały ten poemat, razem z jego odpowiedzią. Jedno i drugie trz y
mane w kolorycie miejscowym ogłusza czytelnika tak szumnemi słowa
mi, ja k hałas janczarskiej m uzyki—je st to poezya słów, nie zaś myśli.
D la tego te ty lk o strofy z jednego i drugiego poematu przytaczam,
w których maluje się nasz emir, w stylu arabskim...
„Nosisz przy sercu zawieszony na łańcuszku ze szczerego złota
Jemenu, amulet, w którym zamknięta śliczna je j czarna rzęsa, a sam
skarżysz się, że tw oja rana zgoić się nie może. L e w z k ra in y Zor r y
czy z holu, dopóki grot tk w i w zadanej mu ranie. Czarowny w zrok
tw o je j kochanki nie jestże tynf grotem, a rzęsa je j nie je s tie strzałą
Dostları ilə paylaş: |