Mieszczanin
Chlorissę ...
Młodzieniec
Czyja to rzecz ?...
Mieszczanin (uroczyście)
Barra:
To jest sztuka pasterska...
Jeden z grających
Wygrywam talara !...
Rzezimieszek (rąbiąc znak wyciągania chusteczki za sprawą drobnych ruchów)
Chusteczki ! ...
Mieszczanin (do syna)
Barro słynie z wykwintu swych wierszy.
Jeden z widzów (do drugiego, pokazując mu miejsce na galeryi)
Siedziałem tam, gdy Cyda grano po raz pierwszy.
Mieszczanin (do syna)
Poznasz sławnych aktorów i sławne aktorki.
Jak Mountfleury, Bellerose, Jodalet ...
Rzezimieszek (robiąc znak wyciągania zegarka)
Sikorki !
Jeden z szermierzy (dając sztych)
Tusz znowu !... To już drugi !...
Głos z wyższych galeryi.
Zaświećcież pająki !...
Rzezimieszek.
Nożyczkami ostrożnie obcinać koronki ...
Jeden z paziów (na parterze)
Idzie roznosicielka ...
Roznosicielka (ukazując się za bufetem)
Owoce !... Bakalie !...
Orszada !...Limonada !....
Głos dyszkantowy (w tłumie)
Precz z drogi, kanalie !...
Jeden z lokajów (zdziwiony)
Margrabiowie !... W parterze ?...
Drugi lokaj (uspokajająco)
At, by drwić z publiki:
Pójdą wnet ...
(wchodzi rój „Margrabiów”)
Pierwszy margrabia (widząc, że sala w połowie jest pusta)
Cóż, Waszmościowie, wchodzimy jak łyki,
Bez wrzawy, bez awantur, nie depcząc po nogach,
O, pfe, pfe !...
(spotykając kilku szlachty pierwej już przybyłych)
Cuigy !... Brissaille !..
(całują się)
Cuigy (tonem wesołym)
Codziennie w tych progach,
A wszyscy, jako Thalii wielbiciele stali
Przychodzim, choć jak w rogu ciemno jeszcze w sali...
Margrabia.
Ach, nie wspominaj Waszmość o tej mi ohydzie !
Drugi margrabia
Pociesz się, mój margrabio, oto lampiarz idzie !...
Sala (witając zjawienie się lampiarza)
Aaaa !...
(Publiczność grupuje się około świeczników,które lampiarz zapala. Kilka osób zasiada w galeryach, Ligniére wchodzi do parteru, prowadzą pod ramię Chrystyana de Nenvillette. Ligniére w stroju nieco zanuiedbanym wyglada na pijaka z lepszych sfer, Chrystyan ubrany wykwintnie, lecz niemodnie, zdaje się wielce czemciś zajęty, i rozgląda się po lożach)
SCENA DRUGA
Ciż sami, Chrystyan, Ligniére, później Ragueneau i Le Bret.
Cuigy.
Ligniére !...
Brisaille (śmiejąc się)
Trzeźwy jeszcze ?
Ligniére (zcicha do Chrystyana)
Przedstawić Waćpana ?...
(Chrystyan przedstawia się skinieniem głowy).
Baron de Neuvillette...
(ukłony)
Sala (podczas gdy do góry podciągają pierwszy świecznik zapalony)
Aaaa !...
Cuigy (patrząc na Chrystyana, półgłosem do Brisaille’a)
Twarzyczka cacana !
Pierwszy margrabia (który to posłyszał)
Phi !..
Ligniére (przedstawiając ich Chrystyanowi)
Panowie de Cuigy... de Brissaille...
Chrystyan (z ukłonem)
Szacunek !
Pierwszy margrabia (do drugiego)
Nie brzydki, tylko w kryzie ten układ koronek,
I ta w kaftanie fałda, to dziś już niemodnie.
Ligniére (do Cuigy’ego)
Pan przyjeżdża z prowincyi ...
Chrystyan
Właśnie trzy tygodnie
Jak przybyłem, wojaczki pragnę zakosztować:
Od jutra służę w gwardyi, w kadetach ...
Cuigy (uprzejmie)
Winszować !...
Pierwszy margrabia (przyglądając się osobom wchodzącym do lóż)
Oto prezydentowa Aubry ...
Roznosicielka
Ciastka, mleko !...
Cuigy (do Chrystyana wskazując na salę wypełniającą się powoli)
Schodzą się ...
Chrystyan.
Tak, i licznie...
Pierwszy margrabia
Płyną jakby rzeką
Cały świat wielki ...
(wymieniają panie w miarę jak te wchodzą do lóż bardzo strojne. Wymiana ukłonów i uśmiechów)
Drugi margrabia
Patrzcie, oto wchodzą panie
De Gueméné...
Cuigy.
De Bois-Danflu...
Pierwszy margrabia
Moje kochanie !...
Brissaille
De Charigny ...
Drugi margrabia
Ta, której służy ku zabawce
Męka serc...
Ligniére
Aaa ! pan Corneille siedzi w drugiej ławce !...
Młodzieniec (do ojca)
Czy jest kto z Akademii ?
Mieszczanin
Owszem, członków wielu:
Patrz, tam obok Boissata, de Chembre w fotelu:
A tu Colomby, Boudu, Arband przy Bourdonie ...
(z emfazą)
Nie umrze żadne z imion świecących wtem gronie.
Jakie to piękne !... Ach !...
Pierwszy margrabia
Baczność ! Wyższa galerya:
Przybyły „wykwintnisie”. Oto Felikserya,
Obok Urimendonta i Bartenoita,
Kassandaka
Drugi margrabia
Ach Boże !... ach to znakomita !...
Jakże cudne imiona , któremi się wabią !...
Margrabia znasz je wszystkie ?...
Pierwszy margrabia (uroczyście)
Znam wszystkie, margrabio !...
Ligniére (pociągając Chrystyana za sobą na bok)
Przyszedłem tu jedynie tylko dla Waćpana:
Bogdanki twej nie widać, wracam więc do dzbana.
Chrystyan (tonem błagalnym)
Zostań ... Waść, co znasz wszystkich w mieście i na dworze
Wyjawisz mi dla kogo serce moje gorze.
Kapelmistrz (uderzając smyczkiem w pulpit)
Panowie skrzypki, proszę ...
Roznosicielka
Soki !... Winogrona ...
Chrystyan (głosem wzruszonym)
Ach, duszę mi uciska trwoga nieskończona,
Gdy myślę, że to może kokietka wybredna !...
Cóż jej powiem ? – schnie mi głowa biedna ...
Choć żołnierz jestem nieśmiały, obcą mi ta swada,
Z którą dziś swe myśli każdy wypowiada ...
(z przygnębieniem)
ta wymuskana mowa mięsza mnie i trwoży ....
(ukazują pustą lożę)
ona tu zwykle siedzi, na prawo, w tej loży !...
Ligniére (zabierając się do wyjścia)
Idę już.
Chrystyan (zatrzymując go jeszcze)
Zostań !
Ligniére
W karczmie na mnie czeka
D’Assoney. Tutaj człowiek z pragnienia się wścieka.
Roznosicielka (przechodząc obok z pełną tacą)
Oranżada ?...
Ligniére
Pfe !...
Roznosicielka
Mleko ?...
Ligniére
Dbrum !...
Roznosicielka
Riv’zalto ?...
Lignirére
Zgoda !
(do Chrystyana)
Zostaję ...
(do roznosicielki)
Niech mi Aśćka Rivesalla poda !...
(siada przy bufecie. Roznosicielka nalewa mu lampkę wina)
Publiczność (witając wejście uciesznego grubasa)
Raguenau !
Ligniére (do Chrystyana)
Poznasz Wąćpan zacnego dziwaka !
Ragueneau (w stroju wyświątecznionego pasztetnika, podchodząc skwapliwie ku Ligniére’owi)
Czy Wasza Cześć nie widział pana Bergerac’a ?...
Ligniére (przedstawiając go Chrystyanowi)
Komedyantów pasztetnik to i rymotworów !
Ragueneau (tonem uciesznego protestu)
Oooo !.......
Ligniére
Wszakże mecenasem jest tych głodomorów ?...
Ragueneau
Ee, żarty !... Ci panowie stołują się u mnie...
Ligniére
Na kredyt ... Sam jest zdolnym poetą ...
Ragueneau
Tak szumnie !...
To jeno goście moi łaskawie tak bają !...
Ligniére
Kocha się w rymach ...
Raguenau (zapalając się)
To prawda, że mnie upajają !...
Ach tak !... Za małą odę albo też sonecik ...
Ligniére
Dajesz autorom pasztet ...
Ragueneau
Malutki pasztecik !...
Ligniére (na stronie)
Poczciwiec ! jak się broni !...
(głośno)
Przecież wiem, człowieku,
Żeś dał tort za tryolet...
Ragueneau
Strucelkę !...
Ligniére (surowo)
Na mleku !
A teatr lubisz?...
Ragueneau (z zapałem)
Lubić?... Ja za nim przepadam !...
Ligniére
Odpowiedz mi otwarcie, pytanie ci zadam:
Za wstęp ciastkami płacąc, musiałeś dać wiele
Za wejście twoje dzisiaj ?...
Ragueneau
Ej nie, bagatelę:
Trzy babki i piętnaście pączków ze śmietaną...
(rozglądając się z niepokojem po sali)
to dziwna, ze nie widać pana de Cyrano !...
Ligniére
Czemu ?...
Ragueneau (z przejęciem)
Montfleury gra dziś ...
Ligniére
Istotnie ta fasa
Dzisiaj w roli Fedona owieczki tu pasa;
Lecz jakiż to ma związek z Cyrana osobą ?...
Ragueneau
To Wasza miłość nie wie?... Mają coś ze sobą:
Pan Cyrano przez miesiąc wzbronił grać tej hadzi !...
Ligniére
No i ...
Ragueneau (z uciesznym naciskiem)
Montfleury gra dziś...
Cuigy (który uprzednio zbliżył się do tej grupy)
Cóż na to poradzi ?...
Ragueneau
Ho, ho !.. Ja coś przeczuwam !...
Pierwszy margrabia
Kto zacz ten Cyrano ?...
Cuigy
To chłopczyk, co w ukropie duszę ma kąpaną !...
Drugi margrabia
Szlachcic ?...
Ciugy
Tak !... Służy w gwardyi, w kadetach Carbona.
(wskazują na szlachcica, który chodzi tam i sam po sali, jakby kogoś szukał)
Lecz oto właśnie Le Bret, druh tego Gaskona:
On nam powie...
(woła go)
He, Le Bret …
(Le Bret podchodzi)
Waść szukasz Cyrana ?...
Le Bret
Tak... Jestem niespokojny !
Cuigy
Prosimy Waćpana.
Powiedz co to za człowiek, wszak z sobą żyjecie ?...
Le Bret (z czułością)
Zankomitszej istoty niema na tym świecie !...
Ragueneau
Rymopis !...
Le Bret
Muzyk zdolny !...
Brissaille.
Fizyk !...
Cuigy
Zawadyaka !...
Ligniére
A jaki cudak pyszny, butna mina jaka !...
Ragueneau
O, tak, tak, dziwak z niego !... I wątpię okrutnie,
By tę postać, co z tłumu odrywa się butnie,
Uroczysty pan Champaigne uwiecznił na płótnie...
Lecz przesadny, dziwaczny, pocieszny, szalony,
Dla Callota – on jakby umyślnie stworzony,
Ten warchoł ponad wszystkie cudacki warchoły;
Kapelusz ...o trzech czubach !... kaftan ... sześciopoły !...
I płaszcz, który zadziera z tyłu jego buta
Szpadą...niby zuchwały ogon u koguta ...
Butniejszy niźli wszystkie Gaskończyki razem,
Dumnego Artabana będący obrazem,
Dźwiga on ponad sutą kryzą Pulcinelli
Nos ... ach, Waszmoście mili, czyście też widzieli
Ten nos ? na widok jego, gdy się z nim przechadza
Zbiera nas chęć zawołać: „Ależ nie, przesadza”...
I patrzym, zali tego nie złoży toboła...
Ale panu de Cyrano nie składa go zgoła !...
Le Bret (potakując głową)
O, nie – i śmiercią karci każde o nim słowo !
Ragueneau (z dumą)
Jego szpada nożyczek Parki jest połową !...
Pierwszy margrabia (wzruszając ramionami)
Nie przyjdzie !...
Raguenau
Trzymam zakład.
Pierwszy margrabia
O co ?...
Ragueneau
O kuraka
A la Raguenau!
Margrabia (śmiejąc się)
Dobrze !...
(szmer podziwu w sali, Roksana zjawia się w swej loży i siada na przodzie, ochmistrzyni jej w głębi. Chrystyan, płacąc roznosicielce za wino, wypite przez Ligniére’a, nie spostrzega na razie Roksany)
Drugi margrabia (w zachwycie)
Jakaż piękna, jaka !...
Nie, poprostu przeraża blaskiem swej urody !...
Pierwszy margrabia
Brzoskwinia, co się dwiema uśmiecha jagody...
Drugi margrabia
A taka świeża, patrzeć nie można bez szkody,
I zakatarzysz serce, stając przy niej zbliska !...
Chrystyan (podnosi głowę, spostrzega Roksanę i, porywając Ligniére’a za ramię, z żywością)
To ona !...
Ligniére (patrząc)
A, to ona ?...
Chrystyan
Mów !... Lęk mnie ściska !...
Ligniére (pijąc drobnymi haustami swe Rivesalto)
To Magdalena Robin, przezwiskiem Roksana,
Wykwintnisia ...
Chrystyan
Niestety !
Ligniére
Kuzynka Cyrana,
O którym tu mówiono... Jest panną, sierotą:
Mieszka z swą ochmistrzynią ...
(tymczasem wszedł do loży Roksana pan, wykwintnie ubrany, z błękitna wstęgą orderową przez plecy, i stojąc począł rozmawiać z Roksaną)
Chrystyan (gorączkowo)
Ten człowiek tam, kto to ?...
Ligniére (którego już trunek zaczyna rozmarzać, przymrużając oczy)
Hehche, to de Guiche jest !… Hrabia… Pan bogaty…
Zadurzony w Roksanie na śmierć, lecz żonaty
Z siostrzanką Richelieu’go więc swata ją z innym,
Który jest wicehrabią ...
(z szyderczym naciskiem)
razem i ... uczynnym !...
ten kmotr zwie się de Velvert... Panna się opiera,
Ale de Guiche jest możny i wielki przechera ...
Może zgnieść, zdusić pannę, samą, nie ze szlachty!
Zresztą już odsłoniłem w piosnce te konszachty...
Cięta jest ... zwłaszcza koniec... muszą źli być srodze !...
Czy chcesz Waćpan posłuchać ?...
(pozostaje z podniesioną szklanką, chwiejąc się gotów śpiewać)
Chrystyan
Nie, dzięki, odchodzę.
Ligniére
Gdzie?
Chrystyan
Szukać tego Velvert.
Ligniére
Nie idź... W sieć ich wpadłszy,
Zginiesz jak mucha...
(pokazując mu okiem Roksanę)
Zostań, Roksana tu patrzy !...
Chrystyan
Prawda...
(od tej chwili, z głową podniesioną, z ustami rozwartymi, nie przestaje na nia patrzeć w zachwycie. Grupa rzezimieszków, widząc go zagapionego w ten sposób, zbliża się do niego powoli)
Ligniére
To ja odchodzę... Chcę pić... W karczmie czeka
D’Assoney...
(wychodzi, zataczając się)
Le Bret (który obszedłszy całą salę, zbliżył się do Raguenau’a, z otuchą)
Coś nie widać naszego człowieka !...
Ragueneau
Przyjdzie...
Le Bret (z otuchą)
Może ceduły nie czytał dziś wcale !...
Sala
Nuże !... Fora !.. Kurtyna !... Zaczynać, guzdrale !
Scena Trzecia
Ciż sami, oprócz Ligniére’a, de Guicje, Velvert, poźniej Montfleury.
Pierwszy margrabia (widząc hrabiego deGuiche, który, zszdłszy z loży Roksany, idzie przez parter, otoczony usłużną szlachtą, między którą wicehrabia de Velvert)
Patrz!.. De Guiche ! ... Z jakim dworem !.. Phi, phi!... tam do
[kata!
Drugi margrabia
Znowu jeden Gaskończyk...
Pierwszy margrabia
Gaskon dyplomata;
Taki dojdzie wysoko... Słuchaj, moja rada:
Sabmitować mu nasze atencye wypada...
(podchodzą ku niemu)
Drugi margrabia
Jaka to barwa tych cudnych szarf, hrabio Guiche:
Baiset moi mu mignonne, czyli też Ventre di biche?
De Guiche
To Espagnol malad jest ...
Pierwszy margrabia
Barwa ta nie kłamie,
Krucho będzie z Hiszpanem, gdy pozna twe ramię.
De Guiche (wskazując na scenę)
Idę tam, a Waszmościów scena czy nie zwabia ?
Chodźmy, chodźmy!...
(podąża ku scenie w towarzystwie margrabiów i szlachty.
W drodze przystaje i woła)
No, Valvert, chodź-że!...
Chrystyan (który wszystko widział i słyszał, drgnął, usłyszawszy to nazwisko)
Wicehrabia
Rękawicę mu rzucę w twarz, zabiję w walce...
(sięga do kieszeni i, znalazłszy tam rękę rzezimieszka, obraca się zdumiony)
Co ?...
Rzezimieszek
Aj!...
Chrystyan (nie wypuszczając jego ręki)
Szukam rękawic...
Rzezimieszek (z kwaśnym uśmiechem)
A znalazł Waść palce!...
(zmieniając ton półglosem i skwapliwie),
Puść mnie Waszmość; w zamian powiem tajemnicę:
Chrystyan (nie wypuszczając jego ręki)
Jaką ?
Rzezimieszek
Ligniére, co ztąd przed chwilą wyszedł na ulicę...
Chrystyan
No i cóż ?...
Rzezimieszek
...umrze dzisiaj... Pewien pan – figura!...
Śmiertelnie się obraził piosnką jego pióra,
I stu ludzi – ja z nimi!- pod zmrok wieczorowy
Ma dziś czekać w zasadzce... Nie uniesie głowy!...
Chrystyan
Kto zacz ów pan ?...
Rzezimieszek
To sekret!...
Chrystyan (wzruszając ramionami)
Głupiś!...
Rzezimieszek (z wielką godnością)
Zawodowy...
Chrystyan
Gdzież stanie ta zasadzka?...
Rzezimieszek
Brama Nesle, przy wieży...
On musi iść tamtędy... Niech Waść ostrzedz bieży!!
Chrystyan (puszczając nareszcie jego rękę)
Lecz gdzież go teraz?
Rzezimieszek
Od szynku do szynku
Musi go Waszmość szukać wszędzie, bez spoczynku.
Pod Paskiem, który trzeszczy, pod Trzema Lejkami,
Pod Złota Prasą, pod Szyszką, Dwoma Pochodniami,
A wszędzie pozostawić karteczkę dla niego...
Chrystyan
Tak, lecę !... Ha, łajdaki!.. Stu!.. Stu na jednego!...
(pogladając z czułością na Roksanę)
Kochana ! ja porzucić...
(rzucając wściekłe spojrzenie Velvertowi)
i jego zostawić!..
Lecz Ligniére!... Lecę, muszę z matni go wybawić!.
(wybiega skwapliwie. De Guiche, wicehrabia, margrabiowie i szlachta znikają za kotarą, by się usadowić w ławeczkach na scenie. Parter szczelnie zapełniony tudzież loże i galerye)
Wszyscy
Fora !...
Mieszczanin (którego peruka unosi się poderwana wędką przez pazia z 2 galeryi)
Moja peruka !...
Głos wśród tłumu
Łysy, patrzcie, Łysy!...
Hahaha!... Brawo pazie!...
Mieszczanin (rozwścieczony)
Hultaje !... Urwisy!...
Śmiechy (z początku bardzo głośno, potem coraz cichsze)
Hahaha!...Hahahahaha!... Hahaha!... Hahaha!...
(milczenie zupełne)
Le Bret (zdziwiony)
Co to?... Zamilkli nagle ?
(jeden z widzów szepce mu coś do ucha)
Aaa!..
Widz
Ręczył mi za to...
Szmery wśród publiczności
Przyszedł!... Gdzież tam!... Z pewnością!.. Jest w loży za
[kratą...
(wszystkie oczy zwracają się w stronę zakratowanej loży)
Ha!... Kardynał!... Kardynał!.. Kardynał!.. Kardynał!..
Jeden z paziów
Przepadł kawał, a tak się uciesznie zaczynał!
Głos jednego z margrabiów (za kotarą wśród milczenia)
Rozjaśnicież tę świecę!...
Drugi margrabia (wystawiwszy głowę spoza kotary)
Stołka !...
(podają krzesło ponad głowami z ręki do ręki. Margrabia bierze je nie zaniechawszy rzucić kilku słów w stronę lóż)
Jeden z widzów
Cyt!... Kurtyna !...
(w tej chwili słychać trzy stuknięcia, obwieszczające początek przedstawienia. Kotara się rozsuwa. Widać margrabiów siedzących po obu stronach sceny w postawach zuchwałych. Kurtyna w głębi przedstawia dekoracyę go sztuki pasterskiej. Cztery małe kryształowe świeczniki oświecają scenę. Skrzypki grają przyciszonym głosem)
Le Bret (zcicha do Ragueneau’a)
Montfleury wyjdzie pierwszy?...
Ragueneau (również zcicha)
Tak, to on zaczyna!...
Le Bret
No, oddycham nareszcie: niema Bergerac’a!...
Ach, jakże mnie to cieszy!...
Ragueneau
Przegrałem kuraka !...
Le Bret (żartobliwie)
Tem lepiej !... Byłby twardy z Cyrana przyprawą!...
(słychać głoś kobzy, i Montfleury ukazuje się na scenie, ogromny, w kostyumie pasterza ze sztuki pasterskiej, w kapeluszu osadzonym na bakier i przystrojonym różami, dmuchając w kobzę, której jedna duda wstążkami jest ubrana)
Parter (klaszcze)
Montfleury!... Ha Montfleury!.. Brawo!... Brawo !...
Montfleury (dziękuje, kłaniając się na wszystkie strony: poczem zaczyna grać role Fedona)
„—Szczęsny, komu bogowi użć dają wczasów,w ustroni, zdala dworu, pośród ciszy lasów.
I gdy Zefir w drzew liściach szumi pieśń arfianą...
Głos (z głębi parteru)
Łajdaku!... Wszak przez miesiąc grać ci zakazano!...
(Przerażeni. Wszyscy odwracają się w stronę głosu. Szemrania)
Zmieszane głosy
Co to?.. Co tam za hałas ?...
(publiczność w lożach powstaje by módz widzieć)
Cuigy
Ha, to on?...
Le Bret (osłupiały)
Cyrano!...
Cuigy
Ruszaj ztąd, królu błaznów!...
Cała sala (z oburzeniem)
Ooo!...
Montfleury
Ależ!...
Głos
Precz z sali!...
Głosy (z parteru i lóż)
Cicho!... dość już!... Montfleury!.. Nie daj się!... Graj dalej!...
Montfleury (niepewnym głosem)
Szczęsny, komu bogowie zażyć dają....
Głos (coraz groźniejszy)
Nuże !...
Czy chcesz, bym ci las kijów zaszczepił na skórze?...
(Ponad głowami ukazuje się ramię, które laską wygraża)
Montfleury (coraz słabszym głosem)
Szczęsny ko....
(laska wygraża)
Głos
Precz w tej chwili!...
Parter
Och!...
Montfleury (zdławionym głosem)
...komu bogowie...
Cyrano (skoczywszy na krzesło wśród parteru, z założonemi rękami, w kapeluszu, o kryzie do góry nad czołem podniesionej, wąs najeżony, nos przerażający)
Ejże !... bo się rozgniewam.
(Wrażenie ogromne)
SCENA CZWARTA
Ciż sami, później Cyrano, później Bellerose i Jodelet
Montfleury (do margrabiów)
Ratujcie, panowie!...
Jeden z margrabiów (niedbale)
Grajże! Co będziesz słuchał!...
Cyrano
Słysz, ty: wara!... zasię!...
Boś mnie zmusił pysk ci trzepać, ty grubasie.
Margrabia
Dość już!...
Cyrano
Niech markiziątka milczą, radzę szczerze;
Inaczej laską moją wstążki ich przemierzę!...
Wszyscy margrabiowie (zrywają się)
To zanadto!.... Montfleury!...
Cyrano
Precz z nim, póki proszę,
Bo mu uszy obetnę i brzuch wypatroszę!...
Głos jakiś
Jednak...
Cyrano
Precz z nim!...
Inny głos
Lecz...
Cyrano
Cóż to? On jeszcze tu stoi?...
(zakasując rękawy)
Dobrze!... Idę na scenę, by jako przystoi
Pokrajać w płatki ową mortadelę włoską!...
Montfleury (z wymuszoną godnością)
Lżąc mnie, obrażasz Waszmość ciężko Thalię boską!...
Cyrano ( z ironiczną grzecznością)
O, gdyby muza owa, dla której Waść niczem,
Miała zaszczyt się spotkać z Waszmości obliczem,
To, widząc cię jestestwem tak tłustem, a durnem,
Palnęłaby cię – wierz mi!- gdzieś swoim koturnem!...
Parter
Montfleury!... No, Montfleury!… Nuże!… Sztuka Bara!…
Cyrano (do tych, którzy wołają w jego sąsiedztwie)
Błagam was! Cierpliwości przebierze się miara!...
Pochwa moja znudzona rzygnie ostrzem miecza!...
Tłum (cofając się)
Och!... och!...
Cyrano (do Montfleury’ego)
Precz mi ze sceny!...
Tłum (stojący za Cyranem, następuje, mrucząc)
Eh! eh!
Cyrano (zrywając się żywo w tę stronę)
Ktoś zaprzeczał !?
(Tłum cofa się znowu skwapliwie, około Cyrana wytwarza się próżne miejsce)
Głos jakiś (z głębi parteru, śpiewając)
Tańczyć każe nam Cyrano,
Tak, jak jego gra organik,
Lecz Chlorissa będzie graną
Chce, czy nie chce nasz tyranik!...
Cała sala (śpiewa)
I Chlorissa będzie graną!...
Cyrano
Jeśli mi się ozwiecie jeszcze jednym tonem,
To zatłukę was wszystkich!...
Jakiś mieszczanin
Waść nie jest Samsonem!...
Cyrano
Czy nie raczysz ni Waszmość pożyczyć swej szczęki ?...
Jakaś dama (w loży)
Niesłychane!...
Jakiś pan
To skandal!...
Mieszczanin
To prawdziwe męki!...
Jeden z paziów
A to kawał!...
Parter
Ksy, ksy ksy!.. Montfleury!... Cyrano!...
Cyrano
Milczeć!...
Parter (rozochocony)
Bee!... Kukuryku!...Hau, hau, hau!...Hi-haa-o!...
Cyrano
Ja wam...
Jeden z paziów
Miau!...
Cyrano
Ja wam pisnąć zakazuję słowo,
I cały – jak jest! – parter wyzywam zbiorowo!...
Otwieram listę!... Sam ty, młody bohaterze!...
Każdy w swojej kolei, numer po numerze!...
Dalej!... kto chce rozpocząć poczet znakomity?...
(do pojedyńczych widzów w swem sąsiedztwie, którzy zaprzeczają gestem)
Waćpan?... Nie!... może Waść?... Nie!...Z wszelkimi zaszczyty
Wyprawie tego, który pierwszy stanie w walce!...
Niech w górę ci, co umrzeć chcą, podniosą palce!...
(Milczenie)
czy skromność waszą razi widok nagiej stali?...
Co?... Nikt?... Żadnego palca?... Dobrze!... Idźmy dalej!...
Otóż chcę teatr leczyć z tego opuchnięcia
Gdy samo nie nastąpi...
(uderzając dłonią po szpadzie)
przejdziemy do cięcia!...
(schodzi z krzesła i, usiadłszy w środku koła, jakie się wytworzyło, poczyna tak, jak gdyby był u siebie w domu)
Montfleury
Ja...
Cyrano (do niego)
Słuchaj: klasnę trzykroć, a kiedy „trzy” powiem,
Pamiętaj, pełnio jedna, abyś stał się nowiem!...
Parter (zaskoczony)
Ha-ha-ha-ha!...
Montfleury
Ja sądzę...
Jakiś głos (z loży)
Zostań!...
Cyrano (klaszcząc w dłonie)
Raz!...
Parter
Zostanie!...
Nie zostanie!...
Montfleury
Panowie, takie moje zdanie!...
Cyrano (ta sama gra)
Dwa!...
Montfleury
Jestem przekonany, że lepiej, niżeli...
Cyrano (t.s.g.)
Trzy!...
(Montfleury znika, jak gdyby się zapadł w ziemię. Burza śmiechu, gwizdania i szyderskich okrzyków)
Sala
Hu!.. Hu!.. Podły!... Wróć się!...
Cyrano (rozpromieniony, rozpierając się i zakładając nogę na nogę)
Niech się ośmieli!...
Jakiś mieszczanin
Orator sceny!...
(Bellerose zjawia się, ukłon)
Loże
Aa!... A!.. Bellesrose raport składa!...
Bellerose (wykwintnie)
Wysoka szlachto!...
Parter
Nie!... Nie!...Jodelet niech gada!...
Jodelet (występuje i tonem błazna przez nos)
Cielęta!...
Parter
Brawo!... Ha-ha!... Wybornie!...
Jodelet
Bez brawa!...
Tragik, co wam tak brzuchem do serca przystawa,
Uczuł nagle...
Parter
Tchórz podły... Pfe!... Przed groźbą strusiał!...
Głosy
Niech powróci!...
Jodelet
Nie może!...
Głos jakiś
Czemu?...
Jodelet
Bo wyjść musiał!...
(śmiechy)
Młodzieniec (do Cyrana)
Koniec końców, mój panie, jakie masz powody
Tak ścigać Montfleury’ego?...
Cyrano (z udaną uprzejmością)
Mój gąsiaku młody
Mam ich dwa, zaś już każdy z nich za siebie starczy,
Naprzód lichy to aktor, bo się drze i warczy,
Rąbiąc ze stękiem drwala takie wiersze, które
Winny latać lekko, swobodnie... Powtóre...
To mój sekret...
Stary mieszczanin (siedzący za krzesłem Cyrana)
Toż Waszmość bezwzględnie, wyniośle
Nie dajesz nam Chlorissy słuchać...
Cyrano (zrywając się z krzesłem ku niemu , z udanym szacunkiem)
Stary ośle,
Wiersze starego Barra ni z mięsa niż pierza,
Ściśle mówiąc, niewarte nawet i halerza.
Bez wyrzutu sumienia krzyczę zatem: baro!
Wykwintnisie (w lożach)
Ach!... Ach!... Moja kochana!... Słyszałaś?... Nasz Baro!...
Boże!... Co za zuchwalstwo !...
Cyrano (zwracając się ku lożom z galeryą)
Śliczne moje panie,
Promieniejcie, kwitnijcie, to wasze zadanie !
Czarujcie nas uśmiechem w słodkie sny, i bądźcie
Muzami naszych wierszy, ale ich nie sądźcie!...
Bellerose
Oj, te pieniądze, które zwrócić nam wypadnie!...
Cyrano (zwracając się krzesłem ku scenie)
Tyś jeden tu przemówił roztropnie i składnie !
Dziury nie chciałbym robić w Thespisowej szacie,
(wstaje i rzuca na scenę kieskę z pieniędzmi)
Łapcie!... Hop la!... I milczeć, wszak krzywdy nie macie!...
Sala (w zdumieniu)
Ach!... Ach!...
Jodelet (podnosi kieskę i ważąc ją na dłoni)
Gdy Waszmość zechcesz to po takiej cenie
Możesz nam, choćby codzień zrywać przedstawienie.
Sala
Ha!... Ha!...
Jodelet
Niech z nas urąga kto chce, niechaj syka!...
Bellerose (do Jodeleta)
Trzeba salę wypróżnić!…
Jodelet (do publiczności)
Teatr się zamyka!...
(Publiczność zaczyna wychodzić. Cyrano przypatruje się temu z zadowoleniem. Jednakże, przysłuchując się następnej scenie, tłumy przystają. Kobiety w lożach, które wstały i ubrały się w płaszcze, zatrzymują się, nasłuchują, i siadają po chwili znowu).
Le Bret (do Cyrana)
To szaleństwo !...
Natręt (zbliżając się do Cyrana)
Montfleury!... Panie, co za skandal.
Wszak to protegowany księcia de Candale!...
Czy masz pan protektora?...
Cyrano
Nie mam!...
Natręt
Nie masz?...
Cyrano
Zgoła!....
Natręt
Co? Nie masz Waść magnata, co cię bronić zdoła?...
Cyrano (zniecierpliwiony)
Mówiłem już!... Ach, widzę, w uszach masz zatyczkę!...
Nie protektora nie mam ....
(kładąc dłoń na rękojeści)
lecz orędowniczkę!....
Natręt
To pewnie Waść opuścisz gród nasz?..
Cyrano
To zależy!...
Natręt
Ba, panie, to nie żart, niech mi Waszmość wierzy!
Książę Candale ramię długie ma i duże.
Cyrano
Nie dłuższe od mojego...
(wskazując szpadę)
gdy go tem przedłużę.
Natręt
Toż Waść nie zechcesz twierdzić....
Cyrano
Owszem, twierdzę właśnie!...
Natręt
Lecz....
Cyrano (zniecierpliwiony)
Dość już!... Teraz ruszaj asan! Niech się jaśnie....
Albo nie, stój!... i niechaj asindziej powié
Czemu się tak przyglądasz mojemu nosowi?...
Natręt (osłupiały)
Ja.... Ja...
Cyrano (następując)
Cóż w nim dziwnego?....
Natręt (cofając się)
Wasza Miłość raczy
Mylić się...
Cyrano (jak wyżej)
Zali krzywy jest jak dziób puchaczy?...
Natręt (jak wyżej)
Ja....
Cyrano
Czy może dynda na wzór trąby słoniej?...
Natręt
Ależ.....
Cyrano
Może brodawek pełny?...
Natręt
Niech Bóg broni!...
Cyrano
Więc jeśli mucha czasem po nim sobie chodzi
Czy to dziw?...
Natręt
Ależ panie....
Cyrano
szydzić czyż się godzi?...
Natręt
Toż ja z Waszmości nosa ani myślę szydzić:
Ja na niego nie patrzę, ja go nie chcę widzieć!...
Cyrano
Aść nie chcesz widzieć?... Czemuż? Proszę uniżenie!...
Natręt
Och!...
Cyrano
Czyż swym widokiem budzi obrzydzenie?....
Natręt
Ależ... ja
Cyrano
Barwa-ż jego, sądzisz Aść, niezdrowa?...
Natręt
Ja...
Cyrano
Kształt nieprzyzwoity....
Natręt
Niechże Bóg uchowa!...
Cyrano
Dlaczegóż mu się asan przypatrujesz drwiąco?
Pewnie ci wielkość jego zdaje się rażącą?...
Natręt
P-p-przeciwnie p-pan masz m-m-mały... m-maciupeńki nosek!
Cyrano (groźnie)
Co?... Jak?... do kroć tysięcy piorunowych krzosek!
Jak Asan śmiesz posądzać mnie o śmieszność taką?
Mój nos mały? O, hola!...
Natręt
B-b-boże mój!....
Cyrano
Pokrako!
Płaskonosie ty nędzny, głupcze niedołężny,
Wiedz o tem, że mój nos jest olbrzymi... potężny!
I że z narośli takiej jestem wielce dumny,
Gdyż noś wielki mieć może tylko mąż rozumny.
Uprzejmy, dobry, hojny, sprawiedliwy, mężny,
Wspaniałomyślny, miły – słowem miary takiej,
Jak ja!... miary, do której hetko ladajaki,
Ty nie dorośniesz nigdy, bo niesławne lico,
Którego tu karząca dotykam prawicą...
(daje mu policzek)
Natręt
Aj!...
Cyrano
....z polotu, z liryzmu, z ducha cech, z godności,
ze znaniem cnót szlachetnych i z malowniczości,
krótkiemi słowy: z nosa równie jest wyzutem...
(obraca go plecami ku sobie i łącząc gest ze słowem)
jak ta w końcu twych pleców, w którą godzę butem!...
Natręt (uciekając)
Gwałtu!... Rety!.. Dla Boga!...
Cyrano
Nauczka dla kpiarzy,
Gdyby chcieli dworować ze środka mej twarzy,
Przytem mam zaszczyt donieść jeszcze, że jeżeli
Ów dworniś, który z niego szydzić się ośmieli,
Pieczętując się herbem jako urodzony,
Mam zwyczaj nieco wyżej i z przeciwnej strony,
Wprzód, nim go z moich rąk w świat wypuszczę dalej,
Przykładać mu nie skórę, lecz kawałek stali!...
De Guiche (który z „margrabiami” zszedł ze sceny)
Ależ ten pan nas nudzi...
Wicehrabia de Valvert (wzruszając ramionami)
Chwali się i chwali!...
De Guiche
Nikt-że mu nie odpowie?...
Wicehrabia
Czekaj, mości grafie,
Ja mu tę brzydka gębę wnet zamknąć potrafię.
Powiem mu coś.... Zobaczysz jak ja mu dogodzę....
(podchodzi do Cyrana, który na niego patrzy i stanąwszy przed nim ze śmieszną butą)
Waszmość masz nos cha-cha-cha!... srodze wielki...
Cyrano (z powagą)
Srodze!...
Wicehrabia (śmiejąc się)
Cha-cha!...
Cyrano
I to już wszystko ?...
Wicehrabia
Ależ.
Cyrano
Nie, młokosie.
To krótko!... można było rzec o moim nosie
Daleko więcej. Tonów przebiegając skalę,
Można było na przykład powiedzieć Zuchwale:
Ja, Mosanie, nos mając wyrosły tak szpetnie,
Biegłbym do cyrulika, niech m go obetnie.”
Przyjaźnie: „ Z takim nosem pić nie można z czarek,
Waćbyś się zaopatrzyć powinien w lewarek!”
Ze swadą, uroczyście: „Te nos to zrąb skały!
To przylądek!... co mówię? To półwysep cały!...”
Ciekawie: „ Na co służy ten długi futerał?
Czyżby kałamarz lub tez nożyczki zwierał?...”
Zawadyacko: „Hej, człowieku, czy ten hak jest modny?
Jako wieszak dla sukien musi być wygodny!...
Z przymileniem: „Czy Aść się tak kochasz w przyrodzie,
Żeś tu postawił grządziel ptaszkom ku wygodzie?...”
Z prostotą: „ A wściórności! To ci nos Dla Boga!
Musi to albo dynia albo rzepa sroga!...
Lirycznie: „Waszmość chyba musisz być trytonem,
Że z taką chodzisz konchą!...” Bohaterskim tonem:
„Jedynie zwierz ów, który w Arystofanesie
Hippo-kamp-elefanto-kamelosem zwie się,
Mógł się poszczycić równie potężnym tobołem
Kości, chrząstek i mięsa, wiszących pod czołem!”
Troskliwie: „Strzeż się Waszmość!... nosa twego brzemię
Gotowo cię pociągnąć i bęcniesz na ziemię!...”
Przezornie: „Kup futerał Aść dla swego nosa,
By nie zjadły barw jego słońce, deszcz i rosa!...”
Jowialnie: „ Mówią ludzie, że gdy Waszeć pali
Fajeczkę, to mu z nosa dym tak gęsty wali,
Że sąsiady wołają: „Pali się w kominie!...”
Stylem epickim: „Krew, gdy z twego nosa płynie,
W szeroką się rozlewa toń Czerwone Morze!...”
Z szacunkiem: „Pozwól Waćpan, że mu hołd swój złożę,
To się nazywa dwór mieć, srogą basztą zbrojny!...”
Z emfazą: „Zakatarzyć – o nosie dostojny! –
Mógłby cię tylko powiew Boreasza skrzydeł...”
Z podziwem: „ Cóż za godło dla składu pachnideł!...”
Naiwnie: „Kiedyż zwiedzić można ten budynek?...”
Z żołnierska: „Szwadron!... Baczność!... Bojowy ordynek!...
Marsz, marsz!... Broń do ataku!... Hura na bateryę!...
Praktycznie: „Puść Asindziej nos ten na loteryę!...
Zaiste nos tak wielki będzie wielkim losem!...”
Wreszcie na wzór Pryama, poszlochując głosem:
„Patrzcie, to nos, którego przewrotność zbrodniarza
Zepsuła władcy swemu harmonię oblicza:
Łotr, teraz wstydem płonie!... „
Oto w krótkiem słowie,
Coś mógł acan powiedzieć, mając olej w głowie,
Lecz sprytu, lecz dowcipu niema w twej stodole.
O, najnędzniejszy z tworów na tym łez padole!
A wiedza twa nie wznosi się nad poziom sfery,
Objętej wiadomemi czterema litery!
Zresztą choćbyś miał wiedzy i dowcipu prawie,
Byś mógł ku tych szlachetnych galeryi zabawie
Uraczyć mnie podobnie szalonemi żarty,
Wiedz, iżby ćwierć ćwiarteczki jednej części czwartej
Pierwszego słowa z ust twych nie wyszła bezkarnie,
Bo to, com tu o nosach powiedział figlarnie,
Wybaczam po przyjaźni sobie, gdy je głoszę,
Lecz wara!... z ust innego żadnych drwin nie znoszę!...
De Guiche (chcąc odciągnąć wicehrabiego oszołomionego tą napaścią)
Wicehrabio, daj spokój!...
Wicehrabia (zdławionym głosem)
Jak to się nadyma!
Szlachetka, co.... co nawet rękawiczek nie ma,
I bez wstęg, bez koronek wchodzi w te podwoje!...
Cyrano
Ja, mój młody łaskawco, moralnie się stroję;
Fircykom pozostawiam blichtr, wstęgi, pętlice,
Lecz jeśli mniej wykwintny, dbałością się szczycę!...
Ja bym się niezasromion ludziom nie pokazał
Pod brzemieniem obelgi, którejbym nie zmazał,
Z rozespanem sumieniem, ze czcią nadszarganą,
Ze skrupułami, którym milczeć nakazano...
Mnie blichtr obcy! Lecz na wzór strusich pióropuszy,
Stroi mnie dumna szczerość nieugiętej duszy;
Więc krygowaną postacią stać nie pragnąc w świecie,
Krygują ducha mego hardo jak w gorsecie,
A w sławne czyny strojny by w cenne gipiury,
Podkręcam me dowcipy jak wąsa do góry,
I w szacie tego kroju idąc świata drogą,
Dzwonie wokół prawdami, butnie.... jak ostrogą!....
Wicehrabia
Ależ...
Cyrano
Ja nie mam rękawiczek?... To nie żarty!...
Miałem jedną ... sierotę po siostrze podartej,
Lecz widząc, że biedaczki pocieszyć nie mogę,
W łeb ją cisnąłem komuś, co mi wlazł był w drogę!...
Wicehrabia (wybuchając)
Herlak!... Śmieszny pyszałek!... Gbur z pałką narwaną!....
Cyrano (z ukłonem udając iż zrozumiał ,że mu wicehrabia temi słowy się przedstawił)
A! Bardzo mi przyjemnie!... A jam jest Cyrano
De Bergerac!...
(Śmiechy)
Wicehrabia (zdławionym głosem)
To błazen!...
Cyrano (krzywiąc się jak gdyby nagle dostał kurczowego napadu)
Aj!...
Wicehrabia (który chciał już odejść, zatrzymując się)
Co to ?...
Cyrano (krzywiąc się boleśnie)
Drętwieje!...
Trzebaby ją rozruszać!... Tak zwykle się dzieje,
Gdy zbyt długo w spokoju gnuśnym pozostanie!...
Aj!...
Wicehrabia
Cóż tam do licha?...
Cyrano
Czuje w szpadzie rwanie ....
Wicehrabia (dobywając szpady)
Dobrze!...
Cyrano (z wdziękiem)
Dam aści sztyczek prawdziwy, mosanie!...
Wicehrabia (pogardliwie)
Poeta!...
Cyrano
Tak: poeta! I takiego kroju,
Ze zaimprowizuje wierszyk w czasie boju,
I podczas gdy z Waszmością tu skrzyżuję szpadę,
Równocześnie ułożę balladę...
Wicehrabia
Balladę?....
Cyrano
Waszmość zda się nie wiedzieć co to jest ballada?...
Wicehrabia
Ależ....
Cyrano (recytując jakby lekcyę wydawał)
Ballada tedy z trzech się zwrotek składa,
Każda po osiem wierszy...
Wicehrabia (drepcząc ze złością)
Och!...
Cyrano (ciągnie dalej)
... i z zakończenia,
które jest czterowierszem, lecz rymów nie zmienia.
Wicehrabia
Waść...
Cyrano
Tak jest! Właśnie taką ułożę balladę,
A przy ostatnim wierszu szpadą cię przejadę!...
Wicehrabia
Nigdy!...
Cyrano
Nigdy?....
(deklamując)
ballada o tym pojedynku,
który w burgundzkiej sali odbył się budynku,
miedzy panem Cyranem a pewnym półgłówkiem.”
Wicehrabia
Co?..... Jak?...
Cyrano
To, panie, tytuł, zwany też nagłówkiem!...
Sala (zaciekawiona do najwyższego stopnia)
Ustąpcie!... To wyborne!... Cyt!..... Sza!.... Bez chichotów!.....
(dookoła Cyrana i wicehrabiego tworzy się koło ciekawych.
W parterze „margrabiowie”, oficerowie, zmieszani z mieszczanami i ludem. I paziowie wspinają się na barkach widzów, by lepiej widzieć. Wszystkie kobiety w lożach powstają. Z prawej strony de Guiche i jego dworzanie. Z lewej Le Bret, Ragueneau, Cuigy i. t. d.)
Cyrano (zamykając oczy na chwilę)
Czekajcie!...Szukam rymów!...Mam, mam !.. Jużem gotów!...
(ilustrując słowa stosownym gestem)
Pełnym wdzięku ruchem dłoni
Rzucam moje w kąt manatki
I płaszcz zwlekam, co mie słoni,
I.... dobywam mojej szpadki.
Grzeczny, lekki, zwinny, gładki,
Trwam, mój Aść przy słowach mych.,
Że przy końcu tej balladki
Tym szpikulcem dam ci sztych!...
(składają się pierwsze chody)
sam bies aści nie ochroni,
choć mam kłopot iście rzadki,
jaki cel wziąć dla mej broni:
Brzuch,.... czy serce tej dzierlatki?...
Sieje broń ma skrawe płatki,
Niby roje muszek pstrych.
Ach tak! Z końcem tej balladki
W brzuszek dam Waszmości sztych!...
Tu mi rymu brak dla „oni”;
Waść pobladłeś jak opłatki,
Bym mógł rzec: - Ha, w piętkę goni!...”
Szach!... Odbiłem sztych z przysiadki,
I rżnę młyńca wprost z paradki,
Gładko, równo, jak pod sztych!...
Czuj duch!... Idzie kres balladki,
A przy końcu będzie sztych!...
(uroczyście)
Posłanie!...
Módl się Waszeć!... Idą jatki,
Za spełniony żałuj grzech;
Prima!.... Tercya!... kres balladki!
(daje sztych)
Tusz!...
(Wicehrabia chwieje się, Cyrano z ukłonem)
Mówiłem, będzie sztych!...
(Oklaski, oklaski z lóż. Kwiaty i chusteczki sypią się na dół. Oficerowie, otoczywszy Cyrana, winszują mu. Ragueneau tańczy w zachwycie. Le Bret jest zrozpaczony i szczęśliwy. Podtrzymuje wicehrabiego, wyprowadzają go przyjaciele z sali.)
Tłum (w jednym długim okrzyku podziwienia)
Aaa!...
Rajtar
Wspaniale!...
Jedna z kobiet
Zabawnie!....
Ragueneau
Niebotycznie!...
Jeden z margrabiów
Nowe!...
Le Bret
Szalone!...
Zmieszane głosy (wśród zgiełku około Cyrana)
Brawo!... Czołem!... Życzenia zbiorowe!...
Jedna z kobiet
To bohater!...
Jeden z muszkieterów (podchodząc z wyciągniętą dłonią)
Mosanie, jesteś Waszmość chwatem!
To było wcale dobre!... Znam się trochę na tem!...
Tupałem aż z uciechy widząc grę Waćpana!....
(odchodzi)
Cyrano (do Cuigy’ego)
Mój drogi, kto to taki?...
Cuigy
Nie znasz D’Artagnana?....
To on!...
Le Bret (biorąc Cyrana za rękę)
Choć pogadamy!...
Cyrano
Niech tłum wyjdzie z sali!...
(do Bellerose’a)
Mogę zostać?...
Bellerose (z uszanowaniem)
Ooo, proszę!...
(słychać krzyki na dworze)
Cóż to ?... Czy się pali?...
Jodelet (który wyszedł był zobaczyć, wracając)
To Montflery’ego lżą tak!...
Bellesrose (uroczyście)
Sic transit!....
(zmieniwszy ton, do odźwiernego i lampiarza)
No dalej !
zamknąć! Zanieść! nie gasić!... Już szósta godzina;
skoro wrócim z obiadu, próba się zaczyna....
(Jodelet i Bellerose wychodzą, kłaniając się Cyranowi nisko)
Odźwierny (do Cyrana)
A Wasza miłość nie pójdzie jeść?....
Cyrano
Ja?.... Nie!....
Le Bret
Dlaczego ?....
Cyrano (butnie)
Bo nie chcę....
(spostrzeglszy, że się odźwierny oddalił i zmieniając ton na wesoło)
bo halerza nie mam złamanego!...
Le Bret
Żarty!... jakto pieniędzy nie masz?....
(robiąc ruch rzucania czegoś)
a talary?....
Cyrano (jak wyżej)
To lafa, która ojciec mi przysyła stary!...
Le Bret (z żywością)
Całomiesięczny fundusz?...
Cyrano (j.w.)
Poszedł z dymem pary!....
Le Bret
Ach, cóż to za szaleństwo rzucenie tej kieski!...
Cyrano
Tak! być może....
(z gestem pewnego zadowolenia)
....lecz przyznaj, co za ruch królewski!...
Roznosicielka (pokaszlując nieśmiało dla zwrócenia uwagi)
Hm, hm!... Nie mogę ścierpieć, że się Waszmość głodzi;
Tu jest wszystko, co trzeba.... Niech Waćpan dobrodziej!...
Proszę!...
Cyrano (zdejmując kapelusz)
Moja dziecino, chociaż mi zabrania
Gaskońska buta z twego korzystać wezwania,
Jednak ci nie chcę smucić odmowa serduszka...
(podchodzi ku bufetowi i wybiera)
Więc biorę... z tego grona...
(ona kładzie na talerz skwapliwie wskazane grono)
...o nie!... dość ziarnuszka:
jedno ziarnko to dosyć!... szklankę wody...
(ona chce mu dolać wina)
czystej!...
I pół makaronika!...
(oddając drugą połowę)
Le Bret (wzruszając ramionami, do siebie)
Waryat oczywisty!...
Roznosicielka (nalegając)
Niech Waszmość raczy przyjąć.... są owoce, pączki!....
Może coś przecie?...
Cyrano
Owszem... pocałunek rączki!...
(oddaje jej rękę z takim szacunkiem, jakby to była ręka księżniczki)
Roznosicielka (wzruszona)
Oh!... Przepraszam!...
(ukłon)
Dobranoc!...
(wychodzi).
SCENA PIĄTA
Cyrano, Le Bret, później Odźwierny
Cyrano (do Le Breta)
No, więc gadu-gadu!...
(staje przed bufetem i, rozkładając przed sobą makaronik)
Obiad!...
(...szklankę wody...)
Napitek!...
(i winna jagodę...)
Wety!...
(siada)
Siadam do obiadu!...
Ach, głodny byłem wściekle!...
(gryząc makaronik)
Więc mówisz, mój drogi?...
Le Bret
Że te pyszałki butne o postawie srogiej,
Jeśli ich słuchać będziesz, przewrócą ci w głowie...
Pytaj ludzi roztropnych, niech ci który powie:
Te dzisiejsze wybryki twoje tak zuchwałe,
Jakie one wywarły wrażenie?...
Cyrano (dogryzając makaronika)
Wspaniałe!...
Le Bret
Kardynał...
Cyrano (zaciekawiony radośnie)
Co?... Kardynał?... Zaliż on był przy tem?...
Le Bret (pesymistycznie)
Był, był!... Och, on to nazwie....
Cyrano (przerywając)
Arcy-znakomitem!...
Le Bret
Jednak...
Cyrano
No, wszak należy do pisarskiej rzeszy;
Żem nie dał grać kolegi – czyż go nie ucieszy?...
Le Bret
Zbyt wiele sobie ludzi narażasz bez celu!...
Cyrano
Czym istotnie dziś sobie naraził tak wielu?...
Le Bert
Niemniej pół setki: przy tem cała armia babia...
Cyrano
No, licz!...
Le Bret
Montfleury.... mieszczuch... de Guiche.... wicehrabia...
Baro, wraz z akademią....
Cyrano
Dość, jestem w zachwycie!...
Le Bret
Gdzież ty zajdziesz, mój drogi, wiodąc takie życie?...
Jakie masz plany?...
Cyrano
Byłem jakby wśród manowca;
Sto krętych dróg się słało przed okiem wędrowca...
Wybrałem...
Le Bret
Którąż?...
Cyrano
Ależ najprostszą w tym rzędzie!
Oto: zdumiewać ludzi we wszystkim i wszędzie!...
Le Bret
Dobrze, lecz powiedz, jaka mucha cię ubodła
Ścigać tak Montfleury’ego?...
Cyrano
Och, ta fasa podła,
Co niby wieprz w karmniku ledwie brzuch swój tacza,
Ma się za serc niewieścich wielkiego zjadacza,
I – ględząc, tak, jak ględzą rubaszne pastuchy –
Robi słodziutkie oczy... ślepiami ropuchy!....
Nie cierpię go od chwili, gdym raz z oburzeniem
Spostrzegł, ze się ośmielił ślinić... ją!... spojrzeniem!....
Zdawało mi się wzrokiem, gdy dotknął jej lica,
Że widzę, jak po róży.... pełza gąsienica.....
Le Bret (ze zdziwieniem)
Co? Jak?... Czy to możliwe ?...
Cyrano
Bym kochał?...
(zmieniając ton)
Niestety!....
Le Bret
Tyś nie mówił... nie wspomniał nigdy....
Cyrano
Tej kobiety?...
Ach, pomyśl! Ta ironia!... Gdy mi nie pozwala
Ten nos, co jak laufer poprzedza mnie zdala,
Bym śnił, żem jest kochany, choćby przez brzydala,
To ja!... lecz to konieczne!... to nieuniknione!...
Ja kocham... to tak proste, ach, a tak szalone!...
Ja kocham najpiękniejszą w świecie...
Le Bret
Najpiękniejszą?...
Cyrano
Najbardziej złotowłosą ...
(z przygnębieniem)
i najwykwintniejszą!..
Le Bret
Na Boga, mów, kto ona?...
Cyrano
Hazard sercom gwoli,
Rozkoszny – mimo wiedzy – groźny – mimo woli:
Pułapka zdrad natury, róża, w której łonie
Amor czyha w zasadzce, srogie ostrząc bronie!
Ten, kto poznał jej uśmiech, poznał doskonałość.
Ona w najmniejszy drobiazg zaklina wspaniałość.
I umie w każdym ruchu zamknąć bóstwa całość!...
Nie!... Tybyś nie umiała, boska Afrodyto,
Wstąpić w konchę, jak ona w lektykę odkrytą,
Ni ty, czysta Dyano, kroczyć tak po lesie,
Jak ona po paryskim bruku kroki niesie!...
Le Bret
Ach, rozumiem!... To jasne!...
Cyrano
Łatwo zrozumiane!
Le Bret
Ty kochasz twą kuzynkę Robin?....
Cyrano
Tak!... Roksanę!...
Le Bret
Ano tem lepiej!.... Kochasz?... Powiedz jej... masz prawo,
Zwłaszcza dziś, gdy w jej oczach okryłeś się sławą!...
Cyrano
Przypatrz mi się kochany! Czyż mi nie zabrania
Ta narośl śnic o błogich zachwytach kochania?...
O, nie! Ja się nie łudzę! Chyba, że chwilowo
Zakwili we mnie rzewność w porę wieczorową,
Kiedy w woń się rozpłyną sny kwiatów miłosne,
A mój drągal nosisko wciąga w siebie wiosnę!...
I zdarza się, że błądząc w promieniach księżyca
Spotkam w ogrodzie parę: z młodzieńcem dziewica!
Wzruszony, za śladami stóp ich biegnę okiem,
I myślę, że to dobrze chodzić wolnym krokiem
W księżycu, ręka w rękę, z ukochaną w parze,
A wtedy zapominam – unoszę się – marzę!...
Aż znienacka zobaczę, spojrzawszy z ukosa,
Na ogrodowym murze cień mojego nosa!...
Le Bret
Mój drogi!...
Cyrano
O, mój drogi, miewam ja rozpacze,
I gdy jestem samotny...
Le Bret (ze współczuciem)
To płaczesz...
Cyrano ( z protestem)
Ja?... Płaczę?...
Nie, toby nazbyt szpetnem było, gdyby rosa
Łez popłynęła kiedy wzdłuż takiego nosa,
I nie pozwolę na to póki we mnie siła,
Aby ich boska piękność kiedy się splamiła
Związkiem z taką brzydulą... Toż nie znajdziesz przecie
Nic zgoła od łez bólu świętszego na świecie:
Więc nie chcę, by z tych pereł jedna z mej przyczyny
Została na szydercze narażona drwiny...
Le Bret (pocieszając)
Nie smuć się!... Czas sposobność i radę ci poda:
Wszak prawem, co miłością rządzi, jest przygoda.
Cyrano (z goryczą)
Nie!... nie!...nie!... Jest stosunek!... jest ład!... i jest miara!...
Ja kocham Kleopatrę – mamże twarz Cezara?...
Ubóstwiam Berenikę – lico-ż mam Tytusa ?...
Le Bret (z żywością)
Lecz twój rozum! twe męztwo!...
(wskazując miejsce, w którem stała przedtem roznosicielka)
Złożyłeś całusa
Na ręku tej małej, rumieniąc niebogę.
Wszak widziałeś jej oczy: - czyż ci były wrogie?...
Cyrano (zdziwiony)
To prawda!...
Le Bret
I Roksana, gdy Valvert pchnął szpadą
Godząc w ciebie, okropnie bladą była...
Cyrano (w zamyśleniu)
Bladą .
Le Bret
Już dziś twoje męztwo, dowcip pokochała:
Śmiało!... Idź do niej!.. wyznaj...
Cyrano
Aby mnie wyśmiała?...
Nie znam trwogi, lecz myśleć nie mogę bez drżenia...
Odźwierny (wprowadzając kogoś ode drzwi)
Pytają o Waćpana!...
Cyrano (spostrzegłszy ochmistrzynię)
Boże! Jej duegna!...
SCENA SZÓSTA
Cyrano, Le Bret, Ochmistrzyni
Ochmistrzyni (z głębokim ukłonem)
Walecznego kuzyna w dniu jutrzejszym z rana
Pragną widzieć tajemnie...
Cyrano (wstrząśniony)
Mnie widzieć?
Ochmistrzyni (dygając)
Waćpana!...
Chcą mu się z czemciś zwierzyć...
Cyrano
Mnie?...
Ochmistrzyni ( z nowym dygiem)
Tak!...
Cyrano (słaniając się)
O, mój Boże!
Ochmistrzyni
Skoro jutro na niebie pierwsze błysną zorze,
Pójdą mszy świętej słuchać u Świętego Rocha...
Cyrano (opierając się na ramieniu Le Bret’a)
O, mój Boże!....
Ochmistrzyni
Wracając, by pomówić trocha,
Gdzie mają wstąpić?...
Cyrano (jakby oszalały)
Gdzie?... Ha?... Zaraz!... O, mój Boże!...
Ochmistrzyni
Mów Waszmość!...
Cyrano
O, mój Boże!... Zaraz!... Szukam w głowie!...
W paszteciarni Ragueneau’a....
Ochmistrzyni
Gdzież to ? Niech Waść powie!
Cyrano
Ulica Honoryusza, ciasta w okien szybie...
Ochmistrzyni
Przyjdziem... Godzina siódma... Bądź Waszmość!....
Cyrano
Nie chybię!...
(Ochmistrzyni wychodzi)
SCENA SIÓDMA
Cyrano, Le Bret, później Komedyanci, Komedyantki,
Cuigy, Brissaille, Ligniére, Odźwierny, Skrzypiciele.
Cyrano (zwracając się w objęcia Le Bret’a)
Ja?... Z nią?... Schadzkę?...
Le Bret (wesoło)
Cóż smutek?.. Już inny wiatr wieje?.
Cyrano
Przynajmniej wie, że żyję!... Szaleję!... Szaleję!...
Le Bret
Takie mi tu bajałeś przed chwilą androny.
Teraz będziesz spokojny?...
Cyrano
Przeciwnie!... Szalony!...
Nieprzeparty, jak piorun, gdy w miał kruszy skałę!...
Sam mi tu całą armię! Wojsko dajcie całe!...
Mam dziesięć serc! Dwadzieścia ramion!... Wielkie nieba!...
Precz z karlęcą hołotą!...
(wrzeszczy na całe gardło)
Olbrzymów mi trzeba!...
(od jakiegoś czasu poruszają się cienie komedyantów i komedyantek w głębi na scenie. Słychać szmery i gwary. Próba się odbywa. Skrzypiciele zajęli swe miejsca)
Głos ze sceny
Ciszej!... Próba zaczęta!... O spokojność prosim!...
Cyrano (śmiejąc się)
Chodźmy!...
(Zmierzają ku wyjściu. W tej chwili otwierają się wielkie drzwi. Wchodzą Cuigy, Brissaille i kilku oficerów podtrzymując spitego Ligniére’a)
Cuigy
Cyrano?...
Cyrano
Co tam?...
Cuigy (śmiejąc się)
Bąka ci przynosim!...
Cyrano (poznając Ligniére’a)
Ligniére!... co z tobą, chłopcze?...
Cuigy
Został bez noclega!....
Brissaille
Nie może wrócić do dom...
Cyrano (nie rozumiejąc)
Co?...
Ligniére (bełkocząc i pokazując papier pomięty)
Ten list ostrzega
O zasadzce... stu zbirów zasadzono na mię...
To z powodu mej piosnki.... Tour de Nesle, przy bramie...
Iść do domu koniecznie muszę popod wieżę!...
Pozwól mi się dziś przespać na twojej kwaterze!...
Cyrano ( z żywością)
Stu ludzi, mówisz?... Brawo!... będziesz spał u siebie!...
Ligniére (przerażony)
Ależ....
Cyrano (straszliwym głosem)
Ja Salvaguardią twoją będę, jak Bóg w niebie!...
(pokazując mu latarnię, którą w ręku trzyma odźwierny, przysłuchujący się tej scenie)
Weź tę latarnię!...
(Ligniére bierze ją skwapliwie)
Naprzód marsz!...
(do oficerów)
Waszmoście z nami!...
W oddaleniu... wy tylko jesteście świadkami!...
Cuigy (tonem przestrogi)
Lecz stu ludzi!...
Cyrano
Dziś właśnie na stu chrap mnie zbiera!...
(Komedyanci i komedyantki zeskakują ze sceny i podbiegają w rozmaitych kostyumach)
Le Bret
Lecz na cóż łba nadstawiać...
Cyrano
O, Le Bret już gdera!...
Le Bret
Dla opilca takiego?...
Cyrano
Bo ten pijaczyna,
Bo ta kadź rozolisu, bo ta beczka wina,
Wykonał w moich oczach czyn bardzo subtelny,
Oto, gdy dama jego raz po mszy niedzielnej
Umaczała paluszki wedle obyczaju
W kropielnicy, on skoczył, przypiął się do skraju,
I, choć nie cierpi wody, wypił wszystko do dna!...
Jedna z komedyantek (kostyum subretki)
Co, nieprawdaż, subretko?...
Subretka (do drugiej komedyantki)
Ciekawam też czemu
Stu, aż stu zasadzili przeciwko jednemu?...
Cyrano
Idziem...
(do oficerów)
A Waszmościowie proszę, niech się nikt nie waży
Spieszyć do mnie z sukursem, cokolwiek się zdarzy!...
Jedna z komedyantek (zeskakując ze sceny)
Nie, ja to widzieć muszę!...
Cyrano
Dalej!...
Jedna komedyantka (przyłącza się i woła staregokomedyanta)
Chodź, Kassandrze!...
Cyrano
Chodźcie wszyscy: Doktorze, subretko, Leandrze!...
Dalej, szalone pałki! Pójdziem wszyscy zatem!
Złączymy włoską farsę z hiszpańskim dramatem;
Niech chrapliwy jęk śmierci wesoła drużyna
Brzękiem dzwonków otoczy jak krąg tamburyna!...
Wszystkie kobiety (skacząc z radości)
Brawo!... gdzie mój kapturek?... Mój płaszcz!...
Jodelet
Idźmy!... Brawo!...
Cyrano (do skrzypków)
Panowie muzykanci zagrają nam żwawo!...
(Skrzypiciele przyłączają się do pochodu. Wszyscy porywają świece płonące przy rampach. Pochód przybiera wygląd capstrzyka z pochodniami)
Brawo!... Oficerowie, damy, skrzypiciele,
Światła. A o dwadzieścia kroków...
(idzie naprzód)
...ja na czele.
Sam pod mym pióropuszem!... Gotowo?...
Pochód
Gotowo...
Cyrano
I niech się nikt nie waży pomagać mi!... Słowo?...
Choćby mi śmierć groziła, słowo!... No, ruszamy!
Raz, dwa, trzy!... Hej, odźwierny! Otwieraj nam bramy!...
(Odźwierny otwiera podwójne drzwi sali, a w świetle księżyca ukazuje się malowniczy zaułek starego Paryża)
Patrzcie, ha! Paryż senny, mroczny, niby mglisty:
Z dachów spływa księżyca blask jak deszcz srebrzysty!
Oto jest dekoracya sceny, jak dobrana!
Tam pod szarfą mgieł srebrnych toczy się Sekwana.
Tajne zwierciadło nocy, tak złote o świcie...
A teraz zobaczycie to, co zobaczycie!...
Wszyscy
Dalej, do bramy Nesle!... Marsz!...
Cyrano (z progu do subretki)
Waćpanna pytała,
Słysząc, że tam w zasadzce setka leży cała,
Czemu rąk na jednego zbrojono tak wiele?...
(wyciąga szpadę i ze spokojem)
Dlatego, iż wiedziano, żeśmy przyjaciele!...
(Wychodzi, a za nim cały pochód. Na czele Ligniére z latarnią, zataczając się, za nim Cyrano, dalej komedyantki, oparte na ramieniu oficerów, i komedyanci w podskokach. Kroczą przy dźwięku skrzypiec w zmroku nocnym, oświeceni blaskiem świec.)
(Kurtyna)
Dostları ilə paylaş: |