Jeremiada ta włożona w usta kozaka Żerebki je s t
bardzo dowcipną satyrą na te g onitw y za w iatram i pusty
n i i to kilkunastoletnie wałęsanie się po Wschodzie nasze
go domorodnego farysa. Żerebka gra w niej rolę drugiego
Sancho-Pansy; ten sam prosty rozsądek chłopski stawiony
przeciw w y b u ja ły m porywom rycerskiej fantazyi, co i w a r
cydziele Cervantes’a, i ta k samo ja k tam, bez żółci, bez
zżymania się, bez wypowiedzenia posłuszeństwa, Sancho-
Pansa-Żerebka krę ci głową, w id zi ja k na dłoni, że ze wszyst
kic h tych zapędów i gonitw za sławą nic nie zostało—
ale mimo tego gotów iść wszędzie za swoim panem... B yła
to w pewnym względzie opinia okolicy. Z a jm o w a ły j ą te
przygody po dalekich krajach, cieszyła sława zdobyta
ostrzem beduińskiej kopii... ale cóż z tego, kie d y w domu
ruina, nieład i niedostatek?... G dyby b y ł hrabia z Oryentu
przyw iózł z sobą k ilk a b ry ł złota, powiedzianoby, że m iał
po co jeździć... ale on p rzyw iózł sławę, a raczej wdadomość
0 niej, bo sława nie przepłynęła za nim przez Czarne mo
rze. Lecz za to prow adził kokejlany....
M iłośnicy stad
1 pięknych ko n i znali ich wartość, pojmowmli ztąd korzyść
dla k ra ju — ale ja k tu utrzym ać ten kosztowny tow ar
w m a ją tku zrujnowanym, szarpanym przez wierzycieli?...
D la ludzkich żartów, obmów, wniosków, potępień
i rozgrzeszeń, b y ł hrabia d łu g i czas głów nym przedmiotem,
zwłaszcza że zatrzym ał strój oryentalny i sposób życia, do
ja k ie g o p rz y w y k ł b y ł w A ra b ii. B iło to w oczy, i cała
prow incya nie mogła się uspokoić.
Z jego je d n a k usposobieniem, owe m ajątkow e kło p o
ty i dokuczliw ościjadm inistracyi niewiele go g ryzły. T a kie
ciosy do tkliw e b y w a ją dla ludzi niemającycb gdzie schro
nić się przed niemi, on zaś zawsze mógł uciec w świat
swoich m yśli i marzeń, i prowadzić żyw ot człowieka po
przestającego na małem. S tajnię obrał sobie za rezydencją:
tam gości przyjm ow ał, tam przesiadywał, tam p isa ł swoje
wspomnienia, podróże, rozprawy, poezye... Skóra końska
b y ła jego posłaniem, siodło poduszką, burka nakryciem .
Odpowiednio do tego cały try b gospodarski.... W y k w in ty
elegancyi b y ły z domu jego W ygnane—za czem nie idzie,
żeby pańska fantazya nie lubow ała się w przepyszuyck ko-
316
D Z I E Ł A ’ L U C Y A N A S IE M IE N S K IE G O .
niacb, rzędach i licznej czeredzie dworskich kozaków, go
towych w ogień skoczyć na skinienie ukochanego pana.
H rabia w iz y ty i podróże zw ykle odbyw ał konno, lu
b ił nawet dla ro z ry w k i farysować po stepie, i sam opowia
da ja k nieraz w pogodną noc ubierał się w b ia ły płaszcz
em irski, b ra ł do rą k kopię beduińską ze strusiemi pióram i,
i dosiadłszy ulubionej Muftaszary, odnawiał w pamięci
swobodny żywot na pustyni Neżdu.
Można powiedzieć, że teraz zaczął żyć poezyą we
wnętrzna. . . .
Po poecie czynu, nastał poeta uczuć i ma
rzeń....
Dotąd pisał najczęściej w ję z y k u francuzkim , co od
powiadało naturze jego prac, m ających interes więcej po
wszechny, niż miejscowy. Tajemnice A ra b ii i je j pustyni,
kwestye handlowe, sprawy E giptu i S yryi obchodziły dy-
plomacyę europejską daleko żyw iej, niż nasze ówczesne
społeczeństwo.
Rzewuski, k tó ry częste słyszał w ym ów ki, dla czego nie
pisze w ojczystym ję zyku , a nawet i ta k zachęcające słowa
ja k w liście Sękowskiego, gdy ten mówi: „P rz y tw oich ta
lentach i ta k czystym ję zyku , któ ry m panie hrabio piszesz
po polsku, łatw o należeć można do pierwszych naszych p i
sarzy; m elius est p rim u s esse P arthorurn, quam secundus
R om anorum ; 11— w ziął się odtąd ta k do przepolszczenia nie
których ustępów ze swoich podróży, ja k do próbowania
s ił swoich w oryginalnej poezyi.
Zasób wrażeń zebranych po obcych krajach i dośw iad
czeń w szkole życia, m iał on niem ały; było więc z czego
czerpać, g dyby rozbujała jego w yobraźnia nie upajała się
sama sobą i nie unosiła się w sfery czczej egzaltacyi, ja k
rum ak bez w ędzidła lecący na oślep.
W samotności w któ re j lu b ił się zamykać, w racały
do niego często obrazy życia pustynnego. W o jn y W ehabi-
tów z baszą E giptu, choć w nich może nie b ra ł udziału,
stały się bardzo zajm ującym przedmiotem dla jego wyobraź
ni. Przytaczam wezwanie do świętej w ojny:
Na koń, na koń Araby! synowie namiotów!
W y jastrzębie pustyni, lw y nieubłagane!
E M IR T A D Z -E L F A H E R .
317
Rzucajcie tw ardej s k a ły łoża zbyt leniwe,
Z ry w a jc ie się ja k burza przy progach w rót płaczu ..
Wszędzie milczenie straszne i spokojność głucha.
W obozie Ibrahim a (*) ru m a k je st spętany;
Drzem ią miecze i dzidy pod skrzydłem namiotów;
M am eluk zmordowany spoczywa na tarczy.....
Na koń, na koń Wehaby! dzieci Beni-Temin!
T a je st chw ila gościnna najezdniczym hurmom;
W paduiejm y na ten obóz ja k chmura szarańczy,
Ś cinajm y ostrzem miecza tę wojenną niwę....
Na koń, na koń A raby! wstrząsajcie dzid waszych
Niezwyciężone lasy.
Wasz emir ja k orzeł
Przed borem tym posępnym na czele sokołów
Unosi się na tronie zwycięzcy powietrza....
Mehmed-Alego w ojska z niew iernych spędzone,
Podłe, bo niewolnicze; pierzchliwe, bo kupne;
Bez ojczyzny, bez czucia, bez przodków, bez sław y,—
Patrzcie! te wam Opatrzność oddaje na pastwę!
Wam, wam je przeznaczyła, o synowie Neżdu!
Dzieci niepodległości, Izm aela w nuki,
O plemię P atryarchów w olnych, ja k w y wolni!
Narodzie królów świetnych, panów niestrwożonych!..
,
T u następuje w k ilk u rysach opis b itw y, w której
Wehab zwyciężył. Pieśń tę zamyka następującą apostrofą:
W ita j Boże Wehabów! tw a w ia ra zemszczona!
W ita j wolności droga, w olnych synów wolnych,
W ita j niepodległości wolnych ojców wolnych,
W ita j słońce wspaniale, wieczna wolność Neżdu!
W tym rodzaju napisał Rzewuski melodye: P u s ty n ia
Nezdu, H y m n ra n n y B eduinów Wehabitów, W ojna Weha
bitów i N eźdy-Kohejlany.
W tych czterech obrazach w y
śpiewał wszystko: ojczyznę Araba, w iarę je g o i w alkę
318
D Z IE Ł A Ł U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O .
(*) Syna Mehmeda-Alego, k tó ry w yciągnął przeciw Wehabitom
w 25 tysięcy ludzi i 48 armat.
Dostları ilə paylaş: |