o wolność, i konia nieodstępnego towarzysza w każdej go
dzinie życia. Jest w tych poezyach k o lo ry t miejscowy, jest
obrazowość i moc wyrażeń; mimo tego całość prozaicznie
pojęta,
ujęta i przeprowadzona.
T ro p iko w a wegetacya
liyperbol, porównań i słów spętała tam pochód wszelkiej
a kcyi; wykluczona dramatyczność, plastyczny rysunek znika,
choć b a rw y iskrzą się naj zuchwałej zestawione z sobą ja k
w perskim szalu.
Poezya ta robi wrażenie janczarskiej m uzyki; słyszysz
w niej tony pełne effektu, ogłuszające i odurzające, które
ja k b y zachwycone sobą, ciągle do siebie w racając, nie
troszczą się bynajm niej o wydanie głów nej m yśli.
Wszystko są to przym ioty poezyi oryentalnej, któ ra
się odbiła w utworach Rzewuskiego z pewną rzec można
przesadą. Wszakże znalazłem je d n ą melodyę arabską: E m ir
Tadz-el-Faher do M lich i (pięknej), któ ra zmysłowemi obra
zami i zwrotami przypomina sławną Pieśń Salomonową
Szir-Haszirim. Mniej tu je st poetycznej re to ry k i, przez co
całość więcej się skupia, i tem samem pozwala się ująć.
N ie była ona dotąd ogłoszona, dla tego przytaczam ją
w zupełności:
S ło w ik nóci dla róży wdzięczny hym n miłości,
A woniej ącem tchnieniem róża odpowiada:
T o n y tw oje są słodkie, ja k balsam miodowy
I słowa tak niewinne ja k strumień wód czystjmb.
Czem ty jesteś dziewico? ja pojąć nie mogę;
Bo gdy czułości głosem zanócasz tw e pieśni,
Zdaje się, że Andelib (*) z perłam i się pieści
W kielichu na tw ych ustach rozw iniętej róży.
T w o je dwie piersi leżą na łonie śnieżystem,
Jak rozłożone skrzydła białej gołębicy;
A twe serce niewinne ta k bije z tkliw ością,
Ja k ona, g d y swym dzieciom udziela pokarm u.
E M IR T A D Z -E L F A H E R .
319
*) Słowik.
320
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O ^
G dy na łące tw ych w dzięków rozwijasz te k w ia ty
Niezliczonej rozkoszy— błądzę m iędzy niemi
Ja k sarna szalejąca, co na w zgórkach Eden
N ie w ie od ja k ic h tra w e k zaczynać swą paszę.
Lecz uciekasz odenmie, ja k przed sępem stroni
Strwożona gołębica, ja k sarna spłoszona
U m yka po pustyni przed lwem rozbójniczym,
Chowasz się ja k wstyd li wość przed spojrzeniem słońca.
Ach! czemu ja nie jestem z oliwnego drzewa
T ą gnącą się gałązką szukaną przez ciebie?
Tybyś na rnem ram ieniu siadyw ała śmiało,
I ja b y m tw o ją miłość k o ły s a ł z rozkoszą.
Ach! czemuż ja nie jestem ja s k in ią samotną?
B y ło b y ci spokojnem me łono schronieniem,
A może tw e j dziecinie gniazdem najpewniejszem.
O! ja k b y m one mojem osłaniał objęciem!
O! córo róż i l i l i j ! gdybym ja b y ł orłem,
Jakbym tobie ro z w ija ł te lotne nam ioty
Rozłożystego skrzydła ja k pió r moich tarczę!
O dpierałbym nią strzały z dnia łu k u lecące!
Czemuż, g d y stoisz przy mnie, odwracasz twe oczy?
O! jakżeś ju ż daleko odemnie odbiegła!
T w ó j w zrok ju ż na Libanie prędszy od gazelli:
„Jestźe tam takie serce co zajm uje tw oje?”
Już usechł w oczach moich k w ia t drogiej rozkoszy;
W ypielone są tra w y na łące nadziei!
Serce m oje ja k skała zwiędniałe stanęło
Na straszliwej pustyni życia otrutego.
N ie kie d y głos mej lubej niesiony wspomnieniem,
W rozpadlinach mej duszy odzywa się smutnie,
Ja k ję k synogarlicy, m ówiący do skały!
„W idzę, źe ty od lu d zi jesteś opuszczona.”
Powstanie greckie, obudzenie się tej ludności po czte
rystu latach ciężkiego muzułmańskiego jarzm a, egzaltowało
wtenczas wszystkie żywsze duchy w Europie. Żaden z w y
b ijających się na wolność narodów nie m iał ta k rozsze
rzonej i czynnej propagandy w całym świecie cyw ilizo w a
n ym , co Neogrecy, pow ołujący się na wszystkie świętości
i wielkości antyku, zacząwszy od Homera do Platona i A le
ksandra Macedońskiego. W uniwersytetach i liceach na
tle tej ubóztwionej przeszłości widziano w dzisiejszych H i-
dryotach i K leftach bohaterów Maratonu i Salaminy, a to
jedno wystarczało, żeby po stronie w yb ija ją cych się sta-
n ę ły sympatye cyw ilizacyi. Na Zachodzie potw orzyły się
stowarzyszenia filhellenów w celu w spierania tej spraw y.
U nas jeden ty lk o Ihzewuski u m iał być tłómaczem uspo
sobienia tej ch w ili. Pod żywem wrażeniem Messenienelc
l)ela vig n e ’a i M e lo d y j Irla n d z k ic h Moore’a— złożył on sześć
melodyj greckich: Starzec na mogile A ch ille sa ;
D zie w ica
Lezhu; N ie w o ln ik O lim p u ; Boholina do dziewic G re c y i;
Odysseusz do Greków;
Śpiew grecki. M a ją one te same
przym ioty i w ady,— co i melodye arabskie.... Główna w nich
myśl: starganie więzów tureckiej niew oli i ubóztwienie w ol
ności— temat od stworzenia świata przypadający w szystkim
do smaku; lecz że poeta tą jedną m yślą ciągle obraca i nie
umie je j nadać rozmaitości kształtów, popada w ton reto
ryczny; a pragnąc przytem ciągle trzym ać się w górnej
sferze wieszczego natchnienia, musi chodzić na szczudłach
szumnych w yrazów i hyperbołi. Mimo tego natrafić tam
można na ustępy, w któ rych w ieje tchnienie starożytnych...,
n ib y koturnowe pathos, przechadzające się ja k cień mis
tycznego bohatera wśród ruin....
W ita m cię święta ziemio! w olnych niegdyś G reków
Ojczyzno starożytna! W itam cię powietrze,
Tchnąee synów helleńskich bohaterską s ła w ą !
O Maratonu p o la !
Salaminy wody!
W y ska ły Term opilu i posłuszne echa!
H a rm o n ijn y dźw ięk struny wieszcza Ilia d y
Powtarzać nauczone!... Wam pierwsze westchnienie
EMIE TADZ-EL FAHElł.
321
Dzieła Lucyana Siemieńskiego. Tom Y.
21
Dostları ilə paylaş: |