k tó ry z synów moich chciał ogłosić osobisty pam iętnik,
k tó ry po mnie zostanie, znalezionoby w nim szczegóły cie
kawe odnoszące się do naszych rozmów.
„Otoź przypominam sobie, ja k pewnego dnia w roz
mowie z Abu-Othmanem w jego mieszkaniu, wszczęła się
rzecz o Mekce i Damaszku, a m ianowicie o meczetach.
— Cóż to — rzekłem — za przepyszna architektura tego
meczetu w Damaszku! Zwiedzałem go niedawno i nie mogę
się dosyć nadziw ić jego lekkości i malowniczości.—
„N a to Abu-Othman:— „W yobraźże sobie, co m i wypadło
z moich obserwacyj i rachunków: oto ten meczet, od
powiednio do kierunku, ja k i mieć powinna jego facyata
względem m ekkańskiej św iątyni, k u któ re j zw racają się
w ie rn i z m odlitw ą, obrócony je st o 23 stopnie bardziej k u
zachodowi!”
— Z m iłu j się, na Boga! — rzekłem — i to odkrycie
zachowaj dla siebie; albowiem gdyby o tem dowiedziano
się, potrzebaby zburzyć większą część miasta przypierającą
do meczetu, co p rzypraw iłoby o ruinę ty lu w łaścicieli,
a oprócz tego ro zją trzyło i ta k fanatycznych mieszkańców
przeciw m ołłom; bo przecięż niepodobna burzyć meczetu,
aby go przebudować we w łaściw ym kierunku.
D la tego
zaklinam cię na Boga, nie mów n ig d y o tem nikom u!—
„Abu-O thm an przystał na moje' zdanie, lecz wtem,
gdyśm y u cię li tę pogadankę, o tw a rły się drzw i, i weszło
do izby kilku n a stu m ołłów i imanów.
P rz y b y li oni z w i
zytą pow italną do Abu-Othmana. Pousiadawszy na d yw a
nie, p y ta li po trzydzieści razy o zdrowie, i nie byłoby koń
ca tym nudnym komplementom, g d yb y nie przyniesiono
ka w y, lu le k, nargileh, co dało in n y zw rot rozmowie. Ja
koż wszczęła się rzecz o przygotowującej się karaw anie
pielgrzym ów do M ekki, z czego w yw iązała się ma tery a
re lig ijn a , istna woda na m ły n uczonych muzułmańskich
teologów. Trzeba wiedzieć, że je ś li w Damaszku zawsze pa
nuje fanatyzm, to w epoce karaw any mekkańskiej po
dw ójnie zawraca głow y; to też i goście nasi rozpalając się
coraz więcej, zaczęli m iędzy innemi unosić się nad wspa
niałością w ielkiego meczetu i nad cudownem jego podo
bieństwem do m ekkańskiej św iątyni. Od szczegółów a rch i
E M IE T A D Z -E L F A H E R .
253
te k tu ry przejście było naturalne do kierunku, w ja k im
gmach ten stoi względnie K aaby.
Wtem, Abu-Othman,
zapominając cośmy przed chw ilą m ów ili, w y s tą p ił ze swoją
obserwacyą i zaczął im dowodzić, że meczet w Damaszku
nie je st frontem obrócony
do Kaaby.
Struchlałem na
ten w yskok uczonego przyja cie la , a wiedząc, że owe
m o łły i im any nie m ają pojęcia o astronomii, zacząłem
im dowodzić,
że meczet z początku
b y ł
zbudowany
w odpowiednim kierunku, a dopiero później w skutek
wstrząśnień w ulkanicznych i obrotów
ziemi,
kierunek
ten s k rz y w ił się. Następnie, że uczeni i pobożni fundatoro-
w ie meczetu m usieli wiedzieć co robią, zwłaszcza że świę
t y gród Damaszku b y ł ulubiony przez P roroka, k tó ry
opierał się na nim je d n ą nogą, k ie d y drugą b y ł w niebie.
Skończyłem zaś na tej radzie, aby za pomocą dokładnego
w yrachow ania sprostować kierunek meczetu i postawić
w tem miejscu kolumnę, aby podług niej m ogli się oryen-
tować pobożni, co m iłe będzie Bogu i jego P rorokow i.
„A rgum enta moje podobały się; osypano m ię pochwa
łam i, ja zaś zwróciłem rzecz do innych przedmiotów re li
gijnych, udając, że się chcę u nich oświecić, a w łaściw ie
żeby oderwać uwagę od niebezpiecznej kw estyi, która, ja k
uważałem, ogromne zrobiła wrażenie na tych fanatykach.
„P o tej aż nadto d łu g ie j w izycie, goście nasi w ynieśli
się, a ja zostawszy sam na sam zAbu-Othm aneni, zaklina
łem go na wszystkie świętości, aby u nikogo nie przyjm o
w a ł ani obiadu, ani k a w y. Poznał on dopiero słuszność
moich przestróg, i przyrzekł zachować wszelką ostrożność.
Ale, ja k m ówi przysłowie: homo p ro p o n it, Deus d is p o n it—
we dwa dni potem jeden ze sług Abu-Othmana o kra d ł go
i ucie kł. Abu-Othman zamiast puścić na w ia tr tę bagatelną
szkodę, zaczął je j najściślej dochodzić, i poszedł do kadego
i do m ołły upominać się o schwytanie złoczyńcy. Niezawsze
człowiek jest w możności nie przyjąć ofiarowanej sobie fi
liż a n k i kaw y, zwłaszcza kie d y wiadomo, że j ą p ije po k il
k a razy na dzień. B yła b y to gruba niegrzeczność, rodzaj
ja w n e j wzgardy. Toż i Abu-Othman nie śmiał odmówić
w jednem i drugiem miejscu, gdy go potraktow ano kaw ą,
do czego sam m i się przyznał, uczuwając w parę dni skutki
2 5 4 ^
D Z IE Ł A Ł U C Y A N A 8 IE M IE N S K 1 E G 0 .
działającej trucizny, obrachowanej na trzy tygodnie, ta k ,
aby śmierć sprzątnęła go na pustyni, co łatw o było zrzucić
na tru d y podróży karaw anow ej. Lubo mój p rzyja cie l nie
zaniedbał używać antydotów, s iły opuszczały go z każdym
dniem, członki ubezw ładniały, a on widząc zbliżający się
koniec, pow tarzał m i często te słowa:
„ S i deve
h u ta r
f o r a
guel in im ic o , che lo tengo d e n tr o f
poczern przyciskał mię
do serca i zaklinał, abym również m iał się na ostrożności:
-Z b y t bowiem jesteś zuchwały — m ów ił m i — ochraniaj
się przyjacielu, nie p ij kaw y, nie pal lu lk i, bo i dymem
można być o tru tym .”
„Jam ze swojej strony nam awiał go: — W yje d ź z Da
maszku, w yp ra w ię cię tajemnie do Saidy, zabierz z sobą
instrumenta astronomiczne i papiery; nie masz ani c h w ili
do stracenia. —
„On na to: — „
N o n e p o s s ih ile ; guesto e u n a im m ensa
catena; non jposso r o m p e rla
;
vL lo d ir o u n a v o lta ...n
„Z dnia na dzień słabnął i gasnął widocznie; co uie
przeszkadzało nam poświęcić tych chw il interesującym roz
mowom.
Nakoniec trzeba m i było przyśpieszyć w yjazd,
bo ju ż odchodziła karawana, a ja mając dowództwo nad
Beduinami, musiałem być przy układach z baszą w Meze-
ribie. Przy pożegnaniu A li rozpłakał się — nie ze słabości,
ani z żalu do życia, lecz że serce jego z boleścią od ry
wało się od ostatniego ogniwa, choć ta k samotnego ja k on,
co go łączyło z cyw ilizow aną Europą. Patrzał on .na mnie,:
ja k na ostatnie wspomnienie wiążące go z przeszłością.
Byłem dla niego je d yn ym przedstawicielem wykształconego
społeczeństwa, ja k mi to często pow tarzał. Przybywszy do
Mezeribu, dokąd ściągały się wszystkie partye pielgrzym ów,
aby w yruszyć w drogę — przebiegałem codzień cały ten
ogromny obóz, aby wynaleźć nam iot Abu-Otkmana, i do
piero piątego dnia udało m i się odkryć go w dzielnicy
Mogrebinów czyli pielgrzym ów marokańskich, do nich on
bowiem się liczył.
Zastałem go leżącego w
7
zupełnćj nie
mocy, z tru p ią bladością na tw arzy. O ile m i czas dozwa
la ł, nawiedzałem go, a trzy ostatnie noce a n i na k ro k nie
odstępowałem. Pamiętam ostatniej nocy przed śmiercią, za
w o ła ł na mnie ulubionem mćm nazwiskiem Abd-el-Niszana,
E M IR T A D Z -E L F A IIE R .
255-
Dostları ilə paylaş: |