A N IO Ł S Z LĄ Z A K .
141
M a rtii a mi o dom ini 1597, regnorum nostrorum polonici de-
cimo, suetici vero anno tertio. Praesentibus illustrissim is,
rererendissimis et reverendis in Christo patribus, dominis
Stanislao K a rn k o w s k i gnesnensi, legato nato et regni Nos-
t r i primate, Joannę Demetrio S u likow ski Leopoliensi— ar-
chiepiscopisj Georgio Sacrae Romanae ecclesiae cardinali
Radzi w ill o duce in O lika et Nieśwież episcopatus Craco-
riensis adm inistratore perpetuo, Hieronim o Rozdrażowski
Y la d isla rie n si et Pomeraniae, Bernardo M aczieiowski Lu-
ceoviensi, Laurentio G oślicki Premislieusi, Petro T y lic k i
Culmensi, Ottone Schenching Yendensi— episcopis; nec non
illustribus, m agnificis, generosis et venerabilibus Ianussio
duce in Ostróg eastellano Cracoviensi, Cerkaseusi, Nieolao
F irle y de Dambrowicza Cracoviensi, Novae civita tis K o r
czyn Hieronimo Gostomski do Luzenice Posnaniensi, Sen-
domiriensi Sredeusique, Cbristopboro R a d z iw iłł duce in D u-
binlci et Birze Yilnensi, Kokeubausensi, Alberto Ł a s k i Si-
raciensi et Marienburgensi, Stanislao M iński Lenciciensi
Plocensiąue, Andrea Leszczyński de Leszno Brzestensi, Con-
stantino duce in Ostróg K ijoviensi, Ioanne Sieniński Podo-
lia e , Hieronim o Parys Mazoriae, Alberto W ilk a n o w s k i R a-
Yensi, Nieolao D z ia liń ski Culmensi, LudoYico a Mortagen
Pomeraniae Pokrzywnicensiąue— palatinis et capitaneis; Sta
nislao B ąkow ski Lenciciensi Siraciensiąue, Petro Niszczy-
cki Belzensi, Ioanne Leśniow olski de Obory Cernensi, P ar-
naviensi, Stanislao K ra siń ski Podlacbiae, Andrea F irle y
Radomiensi, Stanislao K ra sicki Premislieusi et Serenissimae
Reginae cnriae magistro, Stanislao G olski H aliciensi, Bo-
rensiąue, Francisko K rasiński Ciecbanoviensi—castellanis et
capitaneis; Nieolao Zebrzydowski supremo regni marschalco,
Cracoviensi, Ioanne Zam oyski cancellario et exercituum reg
ni nostri generali, Belzensi, Derpatensi, Leone Sapiha mag-
ni ducatus LitbYaniae cancellario, Ioanne T a rn o w ski Cra-
coviensi, Y la d isla rie n si Lenciciensique praeposito regnique
Yicecancellario,
Gabriele
W oyna magni ducatus N ostri
Lithvaniae Yicecancellario, Ioanne F irle y regni N o stri tlie -
saurario Lublinensique, Demetrio Haleczki magni ducatus
Lithvania e tbesaurario, Laurentio Gembicki regui nostri
maiore secretario, canonico Cracoriensi, Ioanne Gałczyński
eanonico Cracoriensi, Ioanne T hora a a D rohojow capitaneo
Premisliensi curiae regni N ostri referendariis, M athia Pstro-
konski, Simone R udnicki canonicis Cracoviensibus et secre-
ta riis N ostris, nee non nuntiis terrarum omnium ad prae-
sentem conrentum generałem congregatis. Per manus supra-
d ic ti
Ioannis Zam oyski cancellarii et exercituum regni
N o stri generalis, Bełzeusis, Derpatensisąue capitanei. P. Czie-
k liń s k i.
Sigismundns Rex.
!42
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O ^ ............. "
E x
l i b r i s o b la t o r u m c a s t r e n s iu m c a p i t a n e a -
l i u m C r a c o v i e n s i u m X o . 2 5 p a g . 1 2 2 7 d e p r o m p -
tu rn .
XXY.
ANTONI MALCZEWSKI
w W a r s z a w i e .
Od la t czterdziestu z górą, ja k daleko sięga ję z y k
p o ls k i—a gdzież się nie znajdzie m ówiących nim?— czytana
je st M a ry a Malczewskiego, nie wiem ju ż po k tó ry raz prze
drukow ana.
K ry ty k a , stojąca przy je j w yjściu na św iat na bardzo
n izkim stopniu pojęć literackich, pow itała ją , ja k w ia d o
mo, owemi zimnemi i nic uieznacząccmi ogólnikam i, ja k ic h
spory zapas nosza_ z sobą zaciężne dziennikarskie zastępy,
obowiązane do w ym ierzania doraźnych w yroków ; a że
ła tw ie j przyganić niż się poznać na pięknem, latrw ej zna
leźć b ra k czegoś niż ocenić co je s t — więc i M a rye , płód
niegłośnego jeszcze autora, na samym wstępie musiała spo
tkać konfuzya.
B y ł to fatalizm , k tó ry sięgnął dalej, niż się k r y ty k
spodziewał.
K ie z polecenia więc kie ro w n ikó w opinii lite ra c k ie j za
ję ła sic publiczność tym poematem, z ową niepizynmszoną
statecznością, ja k a nie sprzyjała dotąd żadnemu może z po
tężnych utworów, doskonałych ta k pod względem piękności
wiersza, wdzięku słowa i innych ty tu łó w do pozyskania za
służonej wziętości.
Poemat Malczewskiego od samego początku w ysta
w io n y b y ł na ciężkie próby współzawodnictwa. K o lo ry t
Z a m ku Kaniow skiego, n iepraktykow a nej mocy, ja k również
sceny pełne malowniczej grozy, olbrzym ia a tajemnicza
postać W allenroda, kip ią ca jeszcze rzeczywistość drugiej
części D ziadów , wreszcie P an Tadeusz b iją c y w szystkiem i
tętnam i życia domowego i publicznego — raz po raz pa
d a ły około M a r y i, istne urw iska g ra n itó w — g d y ona ci-
chemi stopkam i wciąż szła swoją stepową drożyną, i za
wsze spotykała ja k ie ś serce stęsknione lub zrozpaczone, k tó
re się do niej tu liło .
W łaśnie w cb w ili, kie d y poezya w zięła całą skalę
uczuć narodowych i w yg ryw a ła swoje a kko rd y, — zaczę
to szukać M a ry i,
sieroty królewskiego
rodu,
żyjącej
w zapomnieniu.
Ten i ów znał ją i uniósł wrażenia,
a teraz chciał się przekonać, czy się nie o m ylił; ale M a r y i
nigdzie nie było. Pierwsza edycya warszawska stała się
rzadkością... pow staw ały więc w różnych stronach nowe,
w m gnieniu oka rozchwytywane. N ie było bowiem nikogo,
k to b y nie chciał mieć M a r y i na własność... Raz ją prze
czytać, to nic; M a ry a ma to do siebie, że chce być czyta
ną gdziekolw iek się książka otworzy, a je ż e li raz zaczniesz,
to cię nie puszcza od siebie.
Zaszedł więc z nią przypadek, tra fia ją c y się, lecz na
der rzadko w dzisiejszym stanie lite ra tu ry . Dusze czytel
n ik ó w wprzód do niej przylg n ę ły i pokochały ją , nim
sąd znawców sztuki um iał ją ocenić i polecić.
Wziętość
najw iększych arcydzieł zw ykle przechodziła tę kolej, zwłasz
cza w czasach, kie d y nie było k r y ty k i z urzędu. W p ra w
dzie sympatye o ka zyw a ły się nieraz ckybionemi, publiczność
oszukiwała się na swoich ulubieńcach; ale g d y okoliczności
dopomagające do tego powodzenia m ija ły , przychodziło
oziębienie.
Zdarzało się nawzajem, że co w swoim cza
sie przem ykało się niepostrzeżenie, potomność re w in d yko
w ała.
M a ry a nie będąc ani okolicznościowym utworem, ani
powleczona ja s k ra w y m szmelcem patryotycznym , k tó ry da
je pół w yg ra n e j, niczemu innemu nie zawdzięcza swojej
w zi ‘to.ści, ty lk o że pootw ierała takie przepaści duszy cier
144
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE U O .
Dostları ilə paylaş: |