E M IR T A D Z -E L F A H E R .
235
w d zikiej prostocie syna pustyni, niemającego ani potrzeb
m ateryalnych, ani umysłowych; nicość stepu ceni wyżej
nad dzieła przemysłu i sztuki, nędzę — nad w ygody życia.
W innych czasach człowiek ten rozgoryczony b y łb y za
m knął się w klasztornej celi; w owym, uciekał na tę Tebaidę,
skazując się na najcięższe trudy, aby ty lk o mógł sobie po
wiedzieć: „Jestem w olny ja k w ia tr pustyni,’1— a nie mogąc
być w iatrem , uganiać przynajm niej na pokrew nym mu ru
maku, o którym m ówią księgi Koranu, że k ie d y Bóg le p ił
człowieka z g lin y , konia z w ia tru utw orzył. — Kycerskość
szlachcica polskiego odbija się także w tym zbyt pochleb
nym w izerunku arabskich trybutów ; z ja k ą to zręczną w y
mową tłómaczy on wrodzony pociąg Beduina do rabunku
i rozboju, powiadając, że nie robi tego z łakom stw a, ty lk o
z miłości do b itw y ! Argum ent b y łb y słuszny, g d yb y nie
ta okoliczność, że Arab rzuca się i na bezbronnego w ę
drowca, i na obciążoną towaram i karawanę, która się nie
broni...
Gdzie niemożna spodziewać się oporu — tam
o walce na ostre i mowy nie ma. Arab żyje z rozboju, to
więcej niż pewna, a to go wcale nie uniewinnia, że złu-
pione skarby zakopuje, ja k k ru k , bezużytecznie w ziemi....
Poetyczna fantazya naszego emira, je ś li zasmakowała w tem
życiu koczowniczem i w tych napadach jednych trybutów
na drugie, — to zapewne przez analogiczne usposobienie
z S zylierow skim Karolem Moorem, k tó ry to paradoks m iał
jeszcze w tedy cały urok nowości.
Dosyć powiedzieć, że zarabizowany pan polski ta k
p rzylgnął do pustyni, tak się uczuł w swoim żywiole i na
wzajem ta k u m ia ł podbić i pociągnąć ku sobie um ysły
Beduinów rozumem swoim, wyższością ducha, dzielnością
r ębi, odwagą i przytomnością, a nareszcie i użyciem ko
nia, co może najwięcej imponowało, — że sława jego z ko ń
ca w koniec gruchnęła po Arabistanie, — w skutek czego
niektóre try b u ty , zentuzyazmowane nadzwyczajnym czło
w iekiem , postanow iły oddać hołd jego wyższości i obwoła
ły swoim emirem i szeikiem.
Podróżnik nasz, nie powiadając kie d y to nastąpiło
w ja k ic h okolicznościach i gdzie, — robi ty lk o k ró tk ą
wzmiankę o tem swojem wyniesieniu na dostojeństwo.
„M ó j tw a rd y sposób życia, ja z d a na koniu, um iejęt
ność robienia kopią i szablą, ćwiczenia nieobce m i od dzie
ciństwa, k ilk a szczęśliwych cięć w bitwach, k ilk a rysów
wspaniałości, znajomość
dokładna wszystkich rass koni
arabskich, z czego zdawałem egzamin w trybutach: Koes-
neh, W aledali, Sebaa, Fedanów i Rowallach, w yn io sły mię
na godność emira najprzód w jed n ym trybucie, potem w trz y
nastu sprzymierzonych.”
Że na pustyni nie ma zwyczaju wypędzania panują
cej dynastyi emirów, w ięc i Rzewuski osiągnął tę god
ność w tym przypadku, że syn emira Duszi-ibn Ghbcn,
książę Temmer z tryb u tu Fedanów, zm arł nagle; b ra t zaś
jego m ia ł ty lk o la t pięć...
Zdaw ałoby się niepodobieństwem, żeby Beduin obce
mu przybyszowi m ia ł ta k ą godność powierzyć — on, ta k i
nienaw istny nawet współwyznawcom swToim Osmaulisom; atoli
Rzewuski, od pierwszego pobytu na pustyni wm ówić um iał
w Arabów , że jest Arabem ja k oni, albowiem pochodzi
ze czterech try b u tó w Anazes, co przed dwoma tysiącami
la t opuściły pustynię Neżdu i przeniosły się do k ra jó w po
tężnego k ró la północy Skandera, nareszcie że w jego ży
łach płynie kre w sławnej Zeinaub (Zenobii) królow ej Ted-
moru, o której trą d ycya utrzym uje się dotąd na pustyni
Neżdu.
Starożytność rodu i tam ma swoje znaczenie, n ie ty l
ko u koni, lecz i u ludzi.
N ow y emir p rzyb ra ł nazwę: Tadz el Faher Abd-el-
Niszan; trzynaście pokoleń zawarło z nim przymierze na
chleb i sól — to jest na śmierć i życie... Nazywano go
także emirem Złotobrodym , czem się w yróżniał od Bedui-
nów zw ykle mających czarny i bardzo rzadki zarost na
brodzie.
Dawano mu jeszcze przydomek: A rslan
emir
albo Dżiecar elcheil (ka t na konie) — on zaś sam przy
bierał niekiedy nazwę Abn Assad, czyli ojciec lw a , co czy
n ił ja k m ówi — „n a pam iątkę swego syna Leona.”
T a kie przybieranie różnych nazwisk, w różnych m iej
scach, stosownie ja k gdzie niebezpiecznie było pokazać się
ze swojem — rów nie ja k i zwyczaj panujący m iędzy pus
tyn n ym i Arabam i zasłaniania tw a rzy chustką, że -wszyscy
236
D Z IE Ł A Ł U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O .
c h o d z ą
j a k
n a
w e n e c k i e j
m a s k a r a d z i e ,
p r z e k o n y w a a ż
n a d t o o
d z i k i m i p o r y w c z y m c h a r a k t e r z e t e g o l u d u , g d z i e
k a ż d e j
c h w i l i t r z e b a s i ę m i e ć n a o s t r o ż n o ś c i ,
ż e b y n i e p o
p a ś ć w j a k ą ś a w a n t u r ę .
D l a n a s z e g o
e m i r a m i a ł o t o u r o k
t a j e m n i c z e j
p o e z y i
ż y c i a i
r o b i ł o g o p o d o b n y m d o t y c h e k s c e n t r y c z n y c h b o h a
t e r ó w , j a k i c h
B y r o n w y n a l a z ł w s w o j e j
g o r ą c z k o w ć j
f a n -
t a z y i . . . .
Z a s t a n a w i a j ą c s i ę n a d t y m
o s o b l i w y m
c h a r a k t e r e m ,
p r z y c h o d z ę
d o
p r z e k o n a n i a ,
ż e c h c i a ł o
m u
s i ę
o d e g r a ć
r o l ę
b o h a t e r a
r y c e r s k i e g o r a p s o d u .
W
s e r c u
g w a ł t o w n a
m i ł o ś ć
w
c i ą g ł e j
w a l c e
z
n i e z w y c i ę ż o n ą
p r z e s z k o d ą , . . .
T a j e m n i c a o t a c z a p r z e d m i o t j e g o
p r a g n i e n , w y r a ż a j ą c y s i ę
g o d ł e m n a j e g o t a r c z y , n a k t ó r e d o ś ć m u s p o j r z e ć , a b y r o z
p a l i ć
s i ę
d o
n a j s z a l e ń s z y c h
p r z e d s i ę w z i ę ć . . .
b z u k a
i c h ,
w y w o ł u j e ,
b o
s p o c z y n e k
d l a
n i e g o
n i e z n o ś n y , b o t y l k o
w w y t ę ż e n i u
w s z y s t k i c h s i ł c i e l e s n y c h m o ż e n a c h w i l ę z a
p o m n i e ć o t e j , d l a k t ó r e j g o r e j e . . .
Co za szkoda, że gdzie na greckich morzach nie ze
tk n ą ł się z B yron’em! Ekscentryczny lo rd b y łb y znalazł
gotow y wzór do swojej galery i L a ry , Giaura, Korsarza,
55
tą maleńką różnicą, że kie d y w tam tych przeważa sama
fantazya, tu przeważałaby rzeczywistość oryginalniejsza
i prawdopodobniejsza niż te gorączkowe widma.
N a t l e m a j e s t a t y c z n ć j
p u s t y n i
m a j a c z ą c e j
b i b l i j n e m i
w s p o m n i e n i a m i , w ś r ó d l u d u p i e r w o t n y c h u c z u ć i p o j ę ć p r z e
j ę t e g o d l a n i e g o p o d z i w e m , g o t o w e g o i ś ć z a n i m n a k a ż e
s k i n i e n i e , e p o p e j a
en a c t io n
m i a ł a z a
s o b ą
w s z e l k i e
w a
r u n k i , w t e n c z a s , k i e d y ś w i a t c y w i l i z o w a n y
t y l k o
z
o k r u
c h ó w h o m e r y c z n e g o s t o ł u k l e c i ł l i t e r a c k i e e p o p e j e , w
' t o r t
i
s a m p o e t a
i n i k t i n n y n i e w i e r z y ł .
W
t e m j e g o p r a g n i e n i u c z y n ó w , p ę d z ą c ć m g o d o s z u
k a n i a p r z y g ó d , t a m , g d z i e
o
n i e
n a
k a ż d y m
e r o
u n i e
t r u d n o , w i d a ć j a k b y
r o z d a r c i e
d u s z y
—
p r z e p a ś ć ,
m e d a -
j ą c ą s i e n i c z e m z a p e ł n i ć . . . O ! n i e s t a r o ż y t n y c h t o b o a t e r . . . .
T o d z i e c k o n a s z e j
e p o k i . . .
N a p r ó ż n o s k ą p a ł s i ę
w ż y w i o
ł a c h j e s z c z e n i e z u ż y t y c h , ś w i e ż y c h , p r z y n a j m n i e j d l a m e g o ,
a c z e m u ż w s z ę d z i e t o w a r z y s z y m u m e l a n c h o l i a , t a n i e z b ę d
n a z a p r a w a , b e z k t ó r e j n i e m a n o w o ż y t n e g o c z ł o w i e k a ?
E M IR T A D Z -E L F A H E R .
237
Dostları ilə paylaş: |