Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə73/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   69   70   71   72   73   74   75   76   ...   106

przyczepi  się  do  konia  i  utrzym uje,  że  to  ten  sam  co  mu 
go  skradziono...  N ie  pozostaje  nic  innego,  ty lk o   płacić 
a  płacić,  aby  się  opędzić  tym   wydrwigroszom .
„J a   sam— pisze  Rzewuski—będące  emirem  beduińskim, 
ubrany  ja k   oni,  m ówiący  icb  językiem ,  znający  ich  zw y­
czaje,  doznałem  nieskończonych  przykrości  w   Damaszku, 
gdym   w y p ra w ia ł  partyę  ko n i  kupionych  dla  królow ej  w ir- 
tem berskiej;  a  na  ja k ie ż   dopiero  męczarnie  w ystaw ia 
się  chrześcianin,  p rzybyw ający  do  A ra b ii  dla  kupna  koni, 
a  nieum iejący  ani  ję z y k a ,  ani  znający  zwyczajów,  ani  też 
obeznany  z rassami!...  Choćby  to  b y ł  najzawołańszy  koniarz 
w  Europie,  w   A ra b ii  będzie  nieukiem .”
W ziąwszy  pod  kredkę  te  wszystkie  okoliczności,  p rz y ­
chodzi  się  do  przekonania,  że  kupno  koni  w   pustyni  a ra b ­
skiej  bardzo  je st  kosztowne,  bardzo  uciążliwe  i  bardzo  nie­
bezpieczne.
Jednemu  Rzewuskiemu,  k tó ry   b y ł  w y ją tk ie m   w   swo­
im   rodzaju,  pow iodło  się  w yprow adzić  z  tego  arabskiego 
p ie kła   najw iększą  ilość  i  to  najlepszych  koni.  Za je g o   tam 
pobytu  b a w ili  dw aj  Francuzi  w   Damaszku,  w ysła n i  po  ko- 
uie  przez  L u d w ik a   X V I I I :   jeden  b y ł  hrabia de  Portes  i   pan 
Damoiseau,  znakom ity weterynarz,  k tó ry   napisał  nawet  re- 
lacyę  o  tej  w ypraw ie.  B y li  to  w ie lcy  znawcy  —  atoli  nie 
m ogli  się  poszczycić  ta k   obfitem  żniwem,  ja k   nasz  emir, 
k tó ry   w y p ro w a d z ił  z  'Neżdu  137  sztuk,  a  w   tej  liczbie  33 
klaczy.
Znalazłem  też  spis  im ienny  wszystkich  tych  czworo­
nogów  dostarczonych  K atarzynie  Paw łów nie  kró lo w e j  w ir- 
teinberskiej,  cesarzowi  A leksandrow i,  w ielkiem u  w ezyrow i 
Derwiszowi  baszy,  i   tych,  które  zatrzym ał  dla  siebie.
D la   pierwszej  sprow adził  13  klaczy  i  1-  ogierów 
ueżdów  kohejlanów;  dla  drugiego  3  klacze,  5  ogierów; 
dla  trzeciego:  12  ogierów; 
sobie  zostawił ,18  kla c z y ,  52 
ogiery.  Oprócz  tego,  jeszcze  przed  podróżą  do  A ra b ii  m iał 
ju ż   w   dobrach  swoich  stadninę  ko n i  oryentalnych,  które 
n a b y ł  od  naszych  kra jo w y c h   amatorów  koni.  M ów i  też 
0
  nich  z  najwiekszem  uwielbieniem  i  w ylicza  wszystkie 
najsławniejsze  stada. 
„ I   tak  za  moich  czasów  sprowa­
dzano  w ie lk im   kosztem  konie  ze  Wschodu:  sprowadzał  je
•E M IR   T A D Z -E L   F A H E R . 
223


224 
D Z IE Ł A   Ł U C Y A N A   S IE M IE N S K IE G O .
k ró l  S tanisław   August,  sprowadzał  książę  feldm arszałek 
Czartoryski  mój  dziad  wujeczny,  hrabia  Stecki  w.  cho­
rąży  koronny,  książę  Sanguszko  (Hieronim )  wojewoda  wo­
ły ń s k i,  którego  koniuszy  Muszyński  byw a ł  w   Halebie, 
w   Damaszku,  w   Hamie,  Marze,  Homsie i   t.  d.  i  p rzyp ro w a ­
d ził  ztamtąd  18  ogierów  —   a  nakoniec  ja   sam,  k tó ry  
w yprow adziłem   z  pustyni  Neżdu  sto  trzydzieści  siedm  sztuk. 
Wszyscy  pracow aliśm y  skutecznie  nad  doskonaleniem  na­
szej  kra jo w e j  rassy. 
Zresztą  stadniny  naszych  ziem  wiele 
zawdzięczają  uczonemu  Obodyńskiemn,  znawcy  i   jeźdźcy 
niezrównanemu  w   swoim  rodzaju. 
Albowiem   do  wybornej 
szkoły  maneżu,  łą czył  on  śmiałość  i  umiejętność  toczenia 
koniem   po  oryentalnemu. 
Dziś  jeszcze,  choć  ma  la t  84, 
przechodzi  znanych  m i  najw yborniejszych  kawalerzystów  
w   naszych  stronach,  gdzie  ja k   wiadomo,  każdy  na  to  się 
sadzi,  aby  za  doskonałego  jeźdźca  uchodził.”  *)
To  w ie lkie   rozm iłowanie  się emira  w  koniach,  n ie tylko  
było  w   harm onii  z  je g o   lotną  fantazyą,  któ ra   nie  mogąc 
mieć  skrzydeł  u  ramion,  chciała  je   przynajm niej  zastąpić 
czworonogim  biegunem  zgadującym   myśl  pana  —   lecz 
jeszcze  łączyło  się  z  w idokam i  publicznej  użyteczności.  A n i 
w ątpić,  że  sawrańskie  i   koźm inieckie  stada  emira  b y ły b y  
się  znakomicie  przyczyn iły  do  popraw y  rass  naszych  koni, 
g dyby  burza  1831  ro ku   nie  b yła   rozm iotła  tych  zakładów 
z  ta k im   trudem  i  kosztem  zaprowadzone.
T a k   tedy  Rzewuski,  farysując  w   pustyniach  Neżdu 
w   interesie  zakupna  ogierów,  poznał  ten  k ra j  rzadko  stopą 
cudzoziemca  deptany;  p o lu b ił  obyczaje  Beduinów,  i   ci  na­
wzajem  zachw ycali  się  je g o   mądrem  słowem,  sprawnością 
do  konia  i  ko p ii,  i  tą  wyższością  w łaściw ą  zdolnościom 
wrodzonym   spotęgowanym  wykształceniem   um ysłu  i   serca.
K to   ja k   on  pow iada  o  sobie: 
„Przebiegłem   Cylicyę,
Jezyt  i  trzykro ć  spodróźowałem  Azyę  M n ie jszą ,”  ten  m ógł
*)  Dając  tu   ty lk o   w   pobieżnych  rysach  obraz  handlu  końmi 
w   A rab ii,  zostawiam  rozw inięcie  studyów  o  koniach  Neżdu  znakom i­
temu  znawcy  i   m iłośnikow i  koni  panu  m arszałkowi  liutkow skiem u, 
k tó ry   w   osobnym  a rtyku le   zdał  sprawę  z  najważniejszej  pracy  W ac­
ła w a   Ezewuskiego:  Sur  les  chevaux  orienlaux  i  t.  d.


pozawiązywać  znajomości  na  całym  tym   obszarze,  dać  sie 
poznać,  nabyć  rozgłosu,  ja k i  zw ykle  przyw iązuje  się  do 
osoby  odznaczającej  się  charakterem  i   niepospolitemi  przy­
miotami  siły,  odwagi,  przytomności,  rozumu.
Ten  błędny,  z  pod  gw iazdy  polarnćj  przybyw ający 
rycerz,  w   któ rym   bujnej  im aginacyi  Beduin  w idzi  ja k b y  
wcielenie  się  swego  poetycznego  A n ta ra ,  umie  szczęśliwie 
Wymyśloną  pow iastką  zrobić  się  bratem  Araba. 
Zresztą 
ezyż  nie  m ówi  ich  ję zykie m   tak  dobrze  ja k   oni?  czyż  ustę­
puje  im  w   dosiadaniu  rumaka,  w   robieniu  kopią,  w   rzu­
caniu  dzirytem ?  a  nie  przewyższa  w  ty lu   innych  przy­
miotach?
Otoż  w   je d n ym   z  trybutów ,  gdy  go  zaczęto  pytać, 
zkąd  przybyw a,  i  gdzie  są  tacy  Arabowie  ja k   on?  Zaczął 
im  rozpowiadać  o  Skanderze  el  Szamali,  sułtanie  padysza­
chu  gw iazdy  polarnej  —   czyli  o  carze  Aleksandrze...
—  N ie  słyszeliśmy  n igdy  o  nim;  gdzież jego  państwa? 
ja k   wygląda?  czy  piękne  ma  konie?
I   on  w   sposób  tra fia ją cy  do  ich  pojęcia,  m alow ał  im 
Skand era:
—   Jest  to  pan  całej  północy;  w  jego  państwach  nieu­
stannie  świeci  gwiazda  polarna;  po  ich  obszarze  więcej  niż 
sześćset  trybutów   beduińskich  przebiega  niezbrodzone  pu­
stynie.  W ojska  jego  nieprzeliczone;  skarby  niewyczerpane, 
:i  on  sam  i  wzrostem,  i  pięknością  przewyższa  swoich  pod­
danych. 
Oczy  ma  czarne,  brodę  gładkow łosą,  m iękką, 
u  długą  po  sam  pas,  a  siłę  ogromną. 
T r o n  
jego  hebanowy, 
czarny,  ja k   najciemniejsza  noc,  lśni  się  dyamentami  ta kie j 
wielkości,  że  Szach  N adir,  słysząc  co  mu  posłowie  opo­
w ia d a li  o  tych  cudach,  nie  posiadał  się  z  zazdrości...  Sło­
wem  Skander  w ie lk i  w o jo w n ik,  odważny  rycerz  ma  szpa­
kow atą  klacz,  starożytnej  rassy,  któ re j  piersi  w  jednej  b it­
wie  zorało  sto  k u l  wyrzuconych  z  arm aty;  darował  on  ją  
swemu  posłowi  zostającemu  na  dworze  sąsiedniego  szacha. 
Serce  Skandera  wspaniałe  i  hojne.  Pewnego  dnia  podobała 
mu  się  bardzo  prześliczna  klacz  chodząca  pod  jednym  
z  emirów  pustyni,  k tó ry   p rzyb ył  ucałować  strzemię  car­
skie  i  razem  złożyć  mu  ją   w  hołdzie;  ale  gdy  się  dow ie­
dział,  ja k   kochał  tę  swoją  klacz,  zw rócił  mu  ją   i  ozdobił
D zieła  Lucyana  Siemieńskiego.  Tom  Y .
'   E J IIR   T A D Z -E L   F A H E R . 
225


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   69   70   71   72   73   74   75   76   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə