Z licznej zapewne korrespondencyi, ja k ą u trzym yw a ł,
doszły m ię ty lk o dw a lis ty pisane w tym okresie, k ie d y
w ró c ił b y ł z pierwszej
w y p ra w y na pustynię i b a w ił
ja k iś czas w Stambule.
Jeden do przyjaciela, imieniem
W acław a, ja k się zdaje wojskowego, z b y łe j a rm ii K ró l.
Polskiego je st w ję z y k u francuzkim , ozdobiony na początku
kolorow ą w inietą wyobrażającą em ira i jego ulubioną klacz
Rowalle, k tó ra „lotem dogania gazelle.” Na wstępie, obok róż
nych niezrozumiałych a llu zyj, zdaje on sprawę ze swoich czyn
ności: „K u p iłe m dla je j królew skiej mości królow ej w irtem -
berskiej 14 klaczy arabskich i 13 ogierów w pustyni Neżdu.
Narażałem się na ogromne niebezpieczeństwa, ale udało m i
się zrobić w yborny nabytek. W ysyłam te konie do L iw o rn a ,
ja zaś sam wracam do P a lm iry, Damaszku, Badgadu
i t. d.
Co porabia piękna Rautenstrauchowa? donieś m i
co wiesz o niej.
A w ie lk i książę czy zawsze ta k zajęty
ćwiczeniam i wojskowemi? czy piękne ma konie na stajni?
posyłam mu bowiem przez barona Strogoiiowa broń bedu-
ińską, siodła, uzdy, cały rynsztunek arabski.” — Po tym
wstępie czy przypisku następuje lis t z czułościami do tego
W acław a, którego prosi, aby mu często pisyw ał, gdyż to
je st je d yn ą pociechą na pustyni, jeżeli ja k i glos z k ra ju
doleci. D alej pisze: „Zapewne niespodziany w y ja z d mój
do T u rc y i w p ra w ił was w zdumienie, a je d n a k m ogli
ście się tego spodziewać, wiedząc, co wam zawsze m ówiłem
o moich zamiarach. Przyjęcie, ja k ie g o doznałem na Wscho
dzie, p rzyja źń okazywana m i przez pierwsze osoby w Stam
bule, a na p ro w in cyi przez baszów, agów, a nawet lud pros
ty , wszystko to mogło przekonać, że jeszcze żaden z podróż
nych ta k gościnnie przyjm ow any nie b y ł. Zaczynam ju ż dość
płynnie m ówić po turecku, i jestem w stanie utrzymać się
w rozmowie; zawiązałem ścisłe stosunki z w ie lu dostoj-
214
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE N S K IE G O .
ezystym ję zyku, k tó ry m panie hrabio piszesz po polsku, ła tw o należeć
można do pierwszych naszych pisarzy. M d iu s est primus esse Partho-
rum
ąuam secundus Romanorum.
Z gór Libanu, A yutlm ra, 15 września 1820.
nikam i, u któ rych często spędzam wieczory M e a tete,
a m iędzy nim i u naczelnego dowódcy a rty lle ry i, w ielkiego
ulubieńca sułtana, człowieka z głową, k tó ry w broni te j
zaprow adził porządek na sposób francuzki. B yw am z nim
często na ćwiczeniach a rty lle ry i. Korzyści te zawdzięczam
najw ięcej m ojej narodowości. Noszę delię futrem podbitą
staropolskim krojem .
T u rkó w nie znalazłem ta k im i, ja k i
m i ich zw ykle w ysta w ia ją ; o wiele oni więcej w arci,
w przebiegłości n ik t im nie w yrów nyw a, a je że li im się
nie wiedzie ta k ja k pragną i ja k na to zasługują, pocho
dzi z b ra k u ośw iaty i wszelkiego w ykształcenia w t jm na
rodzie, k tó ry zatrzym ał się na czwartym w ie ku , tymczasem
kie d y jego gabinet doszedł do ośmnastego, i to nic nie stra
ciwszy z właściwego sobie, charakteru.
Zresztą nie znam
podobnego k ra ju , gdzieby człowiek większej wolności uży
w a ł niż tu ta j; kocham ten k ra j i zapewne na stare lata
zamieszkam nad brzegami Bosforu. Powiedzieć ci, że Stam
b uł jest piękny, to tyle co nic; potrzeba go widzieć włas-
nemi oczyma, ażeby o nim mieć pojęcie. Przez siedm mie
sięcy siedziałem w Stambule, potem puściłem się do A ra
b ii, gdzie przebywałem w Aleppie, Damaszku, A k i ze, w to
w arzystw ie Beduinów
Anazes spodróźowałem pustynię,
uczciłem ru in y ś w ią ty n i słońca w Heliopolisie, pod kolum
nami w Palmirze płakałem nad losem pięknej Zenobii,
zwiedziłem szczątki kw itnącego niegdyś państwa Barraacy-
dów, także k a lifó w F a tym itó w , a co dziwniejsza, sam je
den dotarłem do gór strasznych Metuabisów, gdzie ogląda
łem zamek sław ny w krucyatacb, należący do Starca
z Gór a naczelnika Assassynów, obejrzałem stare zam ki
brabiów T ry p o li, A ntyochii, Saidy, Bejrutu, należące do-
rycerzy z pierwszej k ru c y a ty , a co jeszcze w tych moich
podróżach godnego podziwu, żeni się p rz y łą c z }! do k a ia -
w a n y idącej do M ekki.
D ługo byłoby ci opowiadać, co tu
przebyłem i w idziałem ; przygody te opowiem w moich pa
m iętnikach o Wschodzie, które zamierzam drukiem ogłosić.
Nie zapomniałem też o moich przyjaciołach. Oświadcz księ
dzu Staszicowi, że dla niego zbieram różne m inerały, gdzie
k o lw ie k na nie natrafię. Mam także dla św ią tyn i S y b illi
w ie lk i rzeźbiony głaz w y ję ty z pysznego p o rtyku w świą
E M IR T A D Z -E L F A H E R .
'215
ty n i Ba!beku, a d ru g i ze św ią tyn i w Sanaminie. D la siebie
nabyłem przedm iot nadzwyczajnej wartości, je s t to miecz
Godfreda de B ouillon, ukradziony w Jerozolim ie przed 54
la ty , a teraz mnie sprzedany przez wnuka Mazulima p ie rw
szego posiadacza tego miecza.
Posyłam ci wizerunek mój
w stroju, ja k i noszę na pustyni, także portret m ojej k la
czy Iio w a lla , na k tó re j ścigam gazelle. Opraw je i powieś
nad swojem łóżkiem . Nazywam się tu E m ir Tadz-el-Faher
(W ieńczysław czyli uwieńczony sławą).
Lepiej robię k o
p ią niż sami Arabow ie; szczęśliwym się czuję m iędzy nim i
i d la tego do nieb powracam. Z A k r y do Stambułu puś
ciłem się konno i podróż tę odbyłem w 15 dniacb, tu zaś
zabawiwszy owe dwa miesiące, wracam nazad do A ra b ii,
ale morzem.”
D ru g i je st brulion listu do oryentalisty Ham m er’a, p i
sany z Konstantynopola (zapewne w 1819 r.), w którym
Rzewuski prostuje nazw y i opisy geografów i podróżników
po A ra b ii, a następnie mówi o swoich pracach:
„P ierw szy mój tom zawiera rzecz dość ciekawą, to
jest geografię beduińską; przeszlę ci ten m anuskrypt.
Bę
dzie przytem i oryginalna lis ta tryb u tó w , a nazwiska ich
em irów i szeikóu7, któ rych znaczną cześć poznałem oso
biście (*).
Cała pustynia je st praw ie wehabicka; sekta ta
kiedyś zapanuje.
W Libanie polując na gazelle, odkryłem
ru in y zakopane w ziemi, dość obszerne; w idziałem k ilk a
strzaskanych kolum n
ogromnej średnicy.
Pewnie nie w i
d zia ł ich żaden z podróżnych, bo ty lk o trafem zapędzony
za gazellą napadłem na nie.
Bardzo mię także zajęła
ogromna, osamotniona kolumna śród obszernej dolin y m ię
dzy Balbekiem a Raas-el-Kadimem —co ona tam robi, gdy
na okół nie ma ani miasta, ani św iątyni? W C y lic y i zw ie
dziłem sławne wąwozy, o których wspomina Q. Curtius.
Ten, przez k tó ry przechodził Aleksander W ie lk i, dobrze
opisany, dziś zwie się Jailah.... Znalazłem tam na skale
w y k u ty ołtarz i kolum nę w płaskorzeźbie. T jd k o przypad
‘210
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE N S K IE G O ^ ^
(*) L is ta ta en aj duje się w oryginale p rz y jego manuskrypcie.
Dostları ilə paylaş: |