Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə72/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   68   69   70   71   72   73   74   75   ...   106

rodowitego  Beduina.  W   Damaszku  u ją ł  sobie  Saleka  baszę, 
mającego  ty tu ł  Emira-el-Hadź,  dla  tego,  że  pod  jego  do­
wództwem  idzie  ro k   rocznie  karaw ana  pielgrzym ów   do 
M e k k i;  u ją ł  go,  ja k   powiada,  ofiarą  24  flaszek  mocnego 
francuzkiego 
octu,  k tó ry   się  bardzo  przydał  w   nużącej 
pielgrzym ce  dla  jego  haremu.  Zapewne  niemało  czasu i   sta­
rań  ło ż y ł  dla  w yrobienia  sobie  tych  dobrych  stosunków', 
bez  któ rych   cudzoziemiec  nie  m ógłby  sobie  dać  rady,  g d y ­
b y  nawet  nie  szło  mu  o  coś  więcej  niż  o  kupno  dobrych 
neżdów  i   kohej łanów.
Zabezpieczony  tedy  wr  głów nych  punktach,  to jest  urzą­
dziwszy  takie  za kła d y  w   Halebie  i  Damaszku  pod  opieką 
baszów  i konsulów, któ rych   zadaniem  było  mieć  swoje  stajnie 
zaopatrzone  w   koce  dla  koni,  w   w o rk i  na  owies,  postronki 
i   inne  potrzeby,  z  odpowiednią  liczbą  ludzi  stajennych— 
w yru szył  na  pustynię  z  dużemi  pieniędzmi  w   brzęczącej 
monecie,  i   to  w   ta k   zwanych  kolonatach  hiszpańskich  czyli 
tw ardych  piastrach.  Arabowie  innej  nie  biorą  monety, i   ta k  
są  w ybredni,  że  każda  sztuka  musi  być  jedna  w   drugą, 
ja k b y   dopiero  co  wyszła  z  pod  stempla.
Puszczając  się  z  takiem i  pieniędzmi  pod  opieką  Be­
duina,  k tó ry   je s t  przewodnikiem,  można  być  w   drodze 
przez  koczujących  Arabów  sto  ra zy  napadniętym  i   zrabo­
wanym ;  ale  kie d y  się  raz  stanie  w   trybucie,  nie  ma  ju ż  
żadnej  obawy. 
Arab  n ig d y  się  nie  targnie  na  własność 
swojego  gościa.
Przybywszy  do  taboru,  gdy  oświadczysz  chęć  nabycia 
koni,  zaraz  tłum   cię  otacza  i  zarzuca  tysiącem  pytań.  Jest 
to  najnudniejszy  egzamin,  ja k i  przebyć  potrzeba  każdemu 
kupcow i,  k tó ry   rad  nierad  musi  odpowiadać  stosownie  do 
wyobrażeń  beduińskich,  czem  się  odznacza  rasa  neżdów 
i  po  czem  poznaje  się  ród  ich  w ysoki.  Niechże  kupujący 
w y ra z i  sic  z  lekceważeniem  albo  nietrafnie  o  koniu,  któ re ­
go  mu  przyprowadzono  (a  zw ykle  same  najgorsze  szkapy 
pokazują),  ju ż   przepadł  i  n ik t  z  nim   gadać  nie  będzie. 
Niech  potem,  ja k   chce  się  poprawna  i   nęci  hojną  zapłatą, 
nic  innego  nie  usłyszy  ty lk o :  „Boosz!”  lub  „F a h e l!” — co je d ­
no  i  drugie  m niej  wuęcej  w ychodzi  na  nasze:  „F u rd a   mości 
panie!”  albo:  „K a p ita ln e   głupstw o!”  Trzeba  zatem  mieć dobry
220 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE N S K IE G O .


E M IE   T A D Z -E L   F A H E ii. 
221
zapas  i   tu  doraźnych  konceptów,  aby  podać  uzasadnioną 
przyczynę,  dla  czego  się  ten  lub  ów  koń  nie  podobał.  Jeże­
li  się  uda  co  dobrego  znaleźć,  to  nie  m iędzy  temi  końmi, 
które  Beduini  w yprow adzają,  lecz  przechadzając  się  po 
namiotach  i  nieznacznie  rzucając  okiem  na  stojące  tam 
ogiery  i  klacze.  D ługo  zaś  przypatryw ać  się,  oglądać 
z  blizka,  macać  —  to  znowu  gniewa  Arabów;  trzeba  zatem 
mieć  tyle  doświadczenia,  aby  za je d n ym   oka  rzutem  poznać, 
czy  koń  w a rt  co  czy  nie.  A   kie d y  się  go  spróbuje  pod 
wierzchem,  kupiec  niech  umie  dosiąść  go  i  toczyć  n im —bo 
jeżeli  poznają  się,  że  lic h y   jeździec,  w yśm ieją  go  chórem, 
śmieszność  i  na  pustyni  byw a  zabijająca!
Otoż  i  koń,  co  mi  się  podobał!  Przystępuję  do  rzeczy. 
A rab  n ig d y   się  nie  obraża,  gdy  mu  oświadczysz  chęć  k u p ­
na  jego  wierzchowca.  Owszem,  to  mu  pochlebia.  N ig d y   on 
nie  odpowie:  Sprzedam— lub:  Nie  sprzedam;  ty lk o  zaraz pyta: 
A   ile  dasz?
T u   trzeba  być  k u tym   na  cztery  nogi  i  nie  ofiarować 
-za  mało,  bo  to  popsułoby  handel. 
Znawca  poda  od  razu 
przybliżoną  cenę.  A rab  pokręci  głow ą,  i  dopóty  będzie 
k rę c ił,  póki  nie  wyrównasz tej  summy,  ja k ą   on  sobie  ułożył.
Najczęściej  sie  zdarza,  że  piękny  ogier  należy  do 
k ilk u   panów,  a  każda  klacz  niezawodnie  ma  ich  k ilk u n a ­
stu,  i  dla  tego  zachodzi  przy  kupnie  ta  największa  tru d ­
ność,  aby  zyskać  zezwolenie  wszystkich  cząstkowych  w łaś­
cicieli.
bidy  się  ju ż   usuną  te  nieprzeliczone  przeszkody,  i  do­
syć  nasłuchałeś  się  w yw odów   o  przym iotach,  sławnych 
czynach  i  przodkach  stargowanego  konia,  następuje  w y ­
płata,  c zyli  nowa  scena,  w   któ re j  lada  drobna  okoliczność 
może  cały  ta rg   popsuć.  K upujący  siada  na  ziemi  i  liczy na 
płaszczu  umówioną  summę  w   talarach,  czyli  w   kolonatach 
hiszpańskich. 
T łu m   A rabów   interesowanych  i  nieintereso- 
^ a n y c h   w   sprzedaży  obsiada  do  koła  i  ogląda  każdą 
sztukę,  k tó ra   z  rą k   do  rą k   przechodzi  i   je st  przyjęta  lub 
Wrzucona.  Po  tej  w e ryfika cyi  przystępują  do  rachowania. 
A rytm e tyka ,  ja k   wiadomo,  wzięła  początek  swój  od  A ra- 
Jow—-lecz  dziś  m iędzy  potomkami  pierwszych  wynalazców 
n a u ki  liczenia,  umiejętność  ta  spadla  ta k  nizko,  że  potrze­


2 2 2 ^  
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE N S K IE G O .
ba  dobrej  godziny  na  przeliczenie  tysiąca  sztuk;  ten  liczy 
na  palcach,  ów  innej  trzym a  się  metody,  a  wszyscy  co 
ch w ila   m ylą  się  i  p rze ryw a ją   robotę,  zaczynając  od  po­
czątku. 
K u p u ją c y   nie  miesza  się  do  niczego;  jem u  nie 
przeszkadzano,  kie d y  odliczał  pieniądze,  niechże  i  on  nie 
przeszkadza.  Po  skończeniu  tej  niecierpliw iącej  roboty,  Be- 
d u in i  zgarnąwszy  kolonaty,  biorą  konia  za  uzdę  i  oddają 
nabyw cy,  poczem  z  g rz y w y   w y ry w a ją   k ilk a   włosów,  grud­
k ą   ziemi  w y trą   konia,  i  to  włosie  razem  z  ziemią,  ja k   każe 
obyczaj,  staje  się  własnością  kupującego. 
Tymczasem  ju ż  
po  całym  trybucie  gruchnęła  wieść,  że  koń  sprzedany.... 
Z la tu ją   się  tłu m y   nieproszonych  panegirystów  sprzedanego 
konia,  ten  i   ów  w ychw ala  jego  cnoty  i  w yw odzi  w ysoki 
ród,  przytacza  zadziwiające  czyny...  Słowem,  ro b i  się  zgiełk 
ja k   w   bóżnicy...  Szalony  entuzyazm  ogarnia  g ło w y;  m yśla ł­
byś,  że  dopiero  pierwszy  raz  w idzą  ta k   fenomenalnego  k o ­
n ia  
 
Pozostaje  tu   ty lk o   ja k   można  naj Spieszniej  mieć
pod  rę ką   pewnego  człowieka,  k tó ry b y   konia  odprowadził 
do  miasta,  gdzie  mam  ju ż   przygotowane  stajnie  —   i  to 
jeszcze  trzeba  go  zaopatrzyć  w   pieniądze,  aby  się  m iał 
czem  okupić,  gdy  go  napadną  Beduini  z  innego  try b u ­
tu.  Zdarzyło  się  to  i  Rzewuskiemu,  że  k ie d y   A rabow ie 
męczyli  się  nad  nieskończenie 
d ługim   rachunkiem   ko- 
lonatów,  powstał  alarm  na  w id o k   zbliżającego  się  nieprzy­
jaciela....  W   m gnieniu  oka  Beduini  zostaw ili  na  ziemi  nie­
zliczone  pieniądze,  a  sami  dopadłszy  koni,  z n ik li  w   gonit­
wie....  I   n ig d y   ju ż   nie  spotkałeś  się  z  koniem,  któregoś 
k upił....
Z  kupnem  klaczy  jeszcze  większe  ceregiele....  bo  k a ż­
da  klacz  ma  w łaścicieli  bez  lik u ,  zwłaszcza  gdy  je st  ju ż  
stanowiona. 
Zresztą  cena  je j  byw a  nierównie  większa  od 
ceny  ogiera. 
K ło p o ty   je d n a k   nie  kończą  się  nawet,  g d y 
a
Y  stajni  portowego  m iasta  zgromadzisz  partyę  neżdów 
i   kohejlanów . 
T łu m   amatorów  ciśnie  się  natrętnie,  a  nie 
masz  praw a  zabronić  praw ow iernym   muzułmanom  patrzeć 
na  konie  spokrewnione  z  klaczą  Mahometa....  Również  g d jr 
przyjdzie  w ysyłać  konie  do  E u ro p y —now y  kłopot.  Często 
zdarza  się,  że  zwierzchność  zakazuje  w yw ozu,  lub  tłu m  
pospólstwa  ząstąpi  drogę  i  nie puszcza,  a  nieraz ja k i  hultaj


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   68   69   70   71   72   73   74   75   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə