ściany więzienia, w które z nią razem b yła wtrącona, znę.
canie się nad niem i tłuszczy ulicznej obryzganej k rw ią o fi a r;
nareszcie sieroctwo i nędza, w ja k ie j zostawała, nim ją
z tego piekła w ydobyto, — wszystko to musiało zostawić
niezatarte wrażenie w umyśle i w stręt wszczepić do rewo-
łu c y i i do wyobrażeń z nią spowinowaconych.
Ci, k tó rz y ją bliżej m ogli poznać, oddaw ali hołd w y
sokiemu je j rozumowi i rozległej je j nauce.
Co do w yo b
rażeń i w ia ry politycznej, siostra je j męża nazyw ała ją
żartobliw ie L u d w ik ie m X IV , a o je d n e j ujem nej stronie je j
charakteru A ndrzej Koźmian w pam iętnikach swoich ta k
m ówi:
„B ra k serca, k tó ry je j zarzucają, zastępuje silnem uczu
ciem obowiązku. W przyjaźni i w stosunkach tow arzyskich
ściśle przestrzega dopełnienia tego, co je st lub co mniema
być obowiązkiem-, a choć czuje się różnicę między dowo
dami przychylności, ofiaram i, poświęceniem nawet, do k tó
rych rozum je s t podnietą, choć miłość serca jest ciepłem
słonecznem, które ogrzewa, upładnia, słabemu daje zdrowie
i siły, a miłość w yrozliniow ana jest gorącem pieca ogrza-
uego, a w ięc ciepłem, które zimna czuć nie daje,— dobrze
przecież, że i takie ogrzewa, kie d y słońca śród zim y bra
k u je .”
R ygorystka obowiązku dopełnianego względem d ru
gich,
i to z wdziękiem zniew alającym i pełnym d e lik a t
ności, zawsze je s t niepospolitą kobietą przynajm niej dla
świata...
D la męża ta k bujnej m yśli,
ta k szlachetnych
poryw ów i ta k czułego serca, ja k im b y ł W acław , nie w y
starczało to może... Potrzebował on słońca, a nie sztucznej
tem peratury ka lo ryfe ra .
Z n iektórych notatek rzuconych niedbale nasuwa się
domysł, że między nim a nią stanęła jakaś trzecia istota,
k tó ra całą jego duszę zajęła.
„M ó w ią — pisze on— że miłość jest szaleństwem; ja zaś
nazywam ją rozumem, bo wszystko w koło nas u p ię kn ia .”
A na innem miejscu:
„Posiadać istotę, któ ra dla nas je s t wszystkiem,
i w każdej c h w ili—a potem rzucić się w zapasy z ż y c ie m —
nie jednoź to, co.m anewrować arm ią mając za plecami
204
D Z IE Ł A Ł U C Y A N A S IESH EN SKIEG O .
fortecę? Ze zw ycięztw odnosi się niechybną korzyść, a o
kieskę nie ma się obaw y.”
Jaśniej fłómaczy się w tym ustępie:
„D la czegóż chw ile szczęścia ta k prędko są przem ija
jące? Ledw ie błysną, znikają zaraz! D la czego i te szczęś"
liw e momenta, które spędzamy przy ukochanej, nie są po
dobne jedne do drugich?
I tak, pierwsze chwile, ja k ie
spędziłem z... (tu nazwisko pisane kluczem) b y ły bez chmur
k i- . Do następnych przymieszała się pewna żenada; za
trzecim razem ciężył nam przymus. A je d n a k ani moje,
a*ń je j serce nie zmieniło się...
Odjechałem nakoniec,
i w duszy mpjej osiadła cisza rozpaczy, stokroć więcej m ę
cząca niż najgwałtowniejsze wybuchy. O droga moja X . N .ł
tyś ty lk o jedna, k tó rą praw dziw ie ukochałem;
odkąd bo
wiem ogarnęło mię to uczucie, czuję się z gruntu zmienio
nym. X ,
to człowiek nic niew art — gorszy niż ten, co
za tru ł studnię Zemzem...”
Zobaczymy w dalszym ciągu tego opowiadania inne
wyraźniejsze zwierzenie się z tej miłości w listach pisanych
ho la d y Estery Stanhope, tak, iż możnaby przypuścić, że
namiętność ta, od której może chciał uciec, albo ją stłum ić,
była główna podnietą, że się rzu cił w ten aw anturniczy
żywot na pustyni bezwodnej, palonej od słońca i zasianej
plemionami, zostającemLw ciągłej w ojnie z sobą, lub napa-
dająceiui i rabującem i ka raw any.
Wszakże do tej deter
m in a c ji w zię ty b y ł in n j1 pozór, służący za uspraw iedliw ie
nie tej w ypraw y. Po długich wojnach napoleońskich prze
konano się o potrzebie popraw y rassy koni.
G djr zaś lir.
W acław podziw iany b y ł czasu zjazdu monarchów na kon
gres do W iednia ja k o jeden z najlepszjmh jeźdźców', a k o
nie jego, na któ rych się znał i um iejętnie hodował, budziły
zazdrość, więc przez stosunki swoje z pierwszemi osobami
zbliżył sie
011
do główr koronowanych, podobał się i zyskał
sławę znamienitego znawcj', a ztąd i zaufanie, że pow ie
rzono mu zakup ko n i arabskich do stajeń cesarza A leksan
dra i kró la wirtem berskiego.
Szczególniej kró lo w a K a ta
rzyna wirtem berska, siostra cesarza Aleksandra, w ie lk a
m iłośniczka koni, przejęta była dla niego praw dziw ą admi-
racyą, i znaczne w y ło ż y ła summy na kupno arabów, któ re
E M IR T A D Z -E L F A B E R .
205
Rzewuski m ia ł dla niej w ybrać i sprowadzić z pustyni
Neżdu (*).
Cel ten, tłómaczący jego w yja zd na Wschód, dogadzał
usposobieniu, tem więcej, źe b y ł on od dawna przysposo
biony pożegnać Europę, ja k ty le innych rz u tk ic h um ysłów
porzucało ją , nic mogąc się pogodzić z nowym rzeczy po
rządkiem . B y ła to chwila, w któ re j niejeden, co się niczego
ju ż nie spodziewał na horyzoncie politycznym , lub co nie
mógł znieść tego pow rotu do daw nycli form absolutnych,
w yniósł się do innych części świata, aby gdzieś na dworze
ja k ie g o in d yjskie g o k ró lik a szukać sław y orężnej, nabytej
w napoleońskiej szkole, albo też szukać wrażeń wśród ple
mion na pół dzikich, a może gonić za ideałem „człow ieka
n a tu ry ,” o któ ry m tyle pięknych marzeń zostaw ił Rousseau.
Zdaje się, że w szystkie te pobudki g ra ły w ognistej
duszy i w ra żliw e j fa n ta z ji przyszłego emira.
T a k się d o
myślam przynajm niej z napomknień, które spotykają się
(*) Załączam tu jeden z listó w królow ej w irtem berskiej pisany
-ze S tuttg artu
12 grudnia 1817 r. do Rzewuskiego, k tó ry wtenczas
znajdował się w Stambule: ,
„P anie hrabio! Dowiaduję się z lis tu radcy dworu p. Butenie-
wa, że znadujesz się w Stambule, i rad wspominasz o przejeździe moim
przez R a dziw iłłów , gdzie miałam przyjemność poznać pana i zachować
go w mojej pamięci. Pisze m i pan Buteniew, ja ko hrabia chcesz m i
dać dowód swej życzliw ości i podejmiesz sic pokierować zakupem koni
arabskich, do któ ryc h przyjść pragnę — w czem oddasz m i praw dziw ą
przysługę. Nadzwyczajnie bowiem zamiłowana jestem w koniach; mam
piękne ju ż stado, i rok rocznie staram się o poprawienie rassy. Od dawna
niczego ta k nie pragnę ja k dostać Kohejlana; jeżelibyś m ógł go nabyć
zrobiłbyś roi w ie lką uciechę. O co mi idzie, w yłożyła m najszczegóło
w ie j pann Buteniewowi, obligując go, aby się z panem porozumiał tak
eo do kupna, ja k transportu. Potrzebuje trzech ogierów, a do stada
trzech klaczy pierwszego rzędu, bez żadnej wady. W ie rz mi, panie hra
bio, że zawsze zachowam w pamięci te tw o ją uprzejmą propozycyę,
choćby i kupno nasze nie m iało się udać.
„Z ostaję z Wysokiem poważaniem i życzliwością.
(podpisano) „JTalarsyna.”
In n ych w iele je s t listó w od kró la wirtem berskiego W ilhelm a, k tó ry
po śmierci swej żony ( f 1819) korrespondował z Rzewuskim , i w jednym
liście prosi go, żeby na pam iątkę p rz y ją ł tabakierkę, któ rą nieboszczka
królow a przeznaczyła dla niego.
206
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O.
Dostları ilə paylaş: |