Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə65/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   61   62   63   64   65   66   67   68   ...   106

Świetnie  odznaczywszy sic  w bitwach,  oddaje  sic  mimo 
powołania  niebardzo  sprzyjającego  naukow ym   m ozołom> 
nauce  ję z y k ó w   wschodnich,  robi  mappy  T u rcyi,  z  Hamme­
re m   w yd a je   pismo  poświecone  rzeczom  oryentałnym ,  biorąc 
nakład  na  siebie,  i  krom   tego  je s t  ju ż   związany  obowiąz­
kam i  rodziny.  Zapewne  1805  ro ku   wszedł  on  w   związek 
małżeński  z  osobą  pełną  wszelkich  przym iotów   charakteru 
i  rozumu,  niepospolitej  urody,  księżniczką  Rozalią  Lubo- 
m irską,  córką  Aleksandra  kasztelana  kijow skiego  i  R ozalii 
Chodkiewiczówny, 
sławnej 
swojego  czasu  z  piękności 
i  tragicznego  końca,  w   rew olucyi  bowiem  francuzkiej  gło- 
Wa je j  spadła  pod  g ilotyną.  P rzyja ció łka   księżny  de  Lam - 
balle,  choć  b yła   gościem  w   Paryżu,  padła  ofiarą  n iw e llu - 
jącego  fanatyzmu,  zostaw iając  osieroconą  córkę  w   w ieku 
jeszcze  dziecinnym ,  któ rą   przygarnęła  do  siebie  ja k a ś   l i ­
tościwa  praczka.  T a k   srodze  wypróbowaną  od  losu  osobę, 
i  to  jeszcze  na  progu  ż}'cia,  kie d y   św iat  się  uśmiecha 
i  przejmuje  zdziwieniem  swoich  niespodzianek 
w z ią ł 
W acław   za  towarzyszkę...  Zdaw ało  się,  że  nie  mogło  ju ż  
być  dobrańszej  pary.  Co  jego  zajmowało,  i  ją   zajmowało 
również. 
N auka  oryentalnych  języków ',  najmozolniejsza, 
wycieńczająca  najbystrzejszą  pamięć,  w ym agająca  nieprze­
rwanej  a p p lik a c y i— je ś li  dla  kogo  to  dla  m łodej,  pięknej 
kobiety,  nie  może  mieć  .wielkiego  powabu.  A   je d n a k   Ro­
zalia  zasmakowała  w   tej  nauce,  i  rów nie  z  mężem  brała 
łekeye  arabskiego  ję z y k a .  Ja k  to  było,  w yręczy  mię  p ro - 
m em oria  skreślone  rę ką   W acław a:
„ W  Trypolisie dowiedziałem  się,  że  mój  daw ny  znajom y 

iednia,  A ryd a ,  mieszka  w   Z uk-M ichailu  u  krew nych 
swoich  panów  Chadrów. 
Otoż  zatrzymawszy  się  k ilk a   d n i 
w  tem  mieście  i  odwiedzając  często  starego  chyzlaka  k o n ­
sula  angielskiego  p.  Jenni’ego,  którego  żona  była  bardzo 
ładna  i  młoda,  udałem  się  z  moim  orszakiem  do  Z u k- 
M ichailu,  leżącego  nad  brzegiem  morza  na  w ysokiej  górze. 
K ie d y  spostrzeżono  mój  orszak  zbliżający  się  do  zamku, 
W yprawiono  na  spotkanie  nas  kilkunastu  jeźdźców7,  aby 
się  dowiedzieć,  co  za  je d n i  jesteśmy?  i  ofiarować  nam  goś­
cinność;  poznano  bowiem  z  daleka  mój  b ia ły   płaszcz  emir- 
ski.  Ja  zaś  zakwmfiony  ja k   wszyscy  moi  towarzysze,  p rzy­
E M IE   T A D Z -E L   F A IIE R . 
201


ją łe m   zaprosiny  i  wjechałem  na  dziedziniec  zamkowy.  Nie 
zsiadając  je d n a k   z  konia,  zapytałem:— Gdzie  je s t  Anton 
A r y d a '?
r,—   Jest  tu  —  odpowiedziano,  w skazując  drzw i  do 
je g o   pokoju  na  dole.
„N ie   zsiadając  z  konia, stuknąłem  zwyczajem  beduiń- 
skim   trzykro ć  drzewcem  od  k o p ii  we  drzw i...  W yszedł  na­
przeciw  mnie  starzec  z  długą siwą  brodą  —   to  b y ł  A ryd a . 
W id o k   ten  wzruszył  mię.  K ie d y m   b y ł  jego  uczniem,  k o ­
chaliśmy  się  nawzajem.  Po  c h w ili  rzekłem  do  niego:
Antoni  A ryd o   poznajesz  mię?
„O n  zaś  na  to  głosem  d rżą cym :—Nie,  nie  poznaję  — 
i  ucałow ał  mój  płaszcz  e m irs k i.
„Jam   na  to :— P rzyjacielu,  słuchaj  co  mówię,  i  p y ta j 
wspomnień  tw oich.  Czy  pamiętasz:  U  ąuello,..?
„A ry d a   się  zmieszał,  i  ty lk o   m achinalnie  pow tarzał: 
I I   „Chcąc  mu  dopomódz,  dodałem:— A p o llo   fe m in in o !...
„T o   go  od  razu  przeniosło w  dawne  czasy,  przypom niał 
sobie  i  zaw ołał  z  mocnem  rozrzewnieniem:— M a   e  ąuesto  la  
helia  contessa  B osalia...
„Odsłoniłem   mu  tw arz  moją,  dodając: —Tace et conosce 
m i  ca r o.
I I   conte!  k rz y k n ą ł  A ryd a ,  i  zaczął  rzewnie  p ła ­
kać... 
Zeskoczyłem  z  konia  i  płakałem   także,  lecz  z  ra ­
dości  (je d n a k  niebardzó,  bo  płakać  nie  lubię).  Uściska­
liśm y  się  ja k   bracia...
„D la   zrozumienia  tej  sceny,  trzeba  wiedzieć,  że  A ry - 
iia   w   W iedniu, kie d y  ta k   mnie  ja k   mojej  żonie  daw ał  le k ­
c je   ję z y k a   arabskiego,  o  tej  ostatniej  z w y k ł  b y ł  mawiać: 
11  ąuello  A p o llo   fe m in in o ...”
Epizod  ten  wym ownie  objaśnia,  ja k a   harm onia  m u­
siała  panować  między  miodem  małżeństwem,  je ś li  piękna 
Rozalia  dla  przypodobania  się  mężowi  chciała  się  uczyć 
najtrudniejszego  z  ję zykó w ,  co  również  daje  miarę  o  entu- 
zyazmie  oryentalnym   W acława...
Zdaje  się  je d n a k,  że  dwa  te  charaktery  nie  m ogły 
długo  utrzym ać  się  w   tej  równowadze,  która je s t  nieodzow­
nym   warunkiem ,  małżeńskiego  pożycia.
202 
D Z IE Ł  i   L U C Y A N A   S IE M IE N S K IE G O .


E M IR   T A D Z -E L   F A H E R .
20S
H rabia  W acław ,  któ re g o ' duszy  wizerunek  uaj w ierniej 
w y s ta w ił  poeta  w   F a ry s ie , 
b y ł  zapalonym  entuzyastą 
absolutnej  wolności,  ta k   dalece, 
że  widząc,  iż  takow a 
n ig d y  by  zrealizować  się  nie  mogła  w   składzie  i  ustroju  na­
szego  cywilizowanego  społeczeństwa,  szukał  je j  aż  na  pu­
styni  pośród  koczowniczych  Arabów.  A   to  pragnienie  pa­
łace  go  i  trawiące,  spotęgowało  się  jeszcze  z  upadkiem  
Napoleona  i  z  kongresem  wiedeńskim ,  gdy  wszystkie  zdo­
bycze  wolności  monarchizm  uznał  nietylko  za  niebyłe, 
łecz  jeszcze  je   nazwał  zbrodnią  i  poddał  pod  surową  kon- 
tro llę   policyi...
W   ta k  dusznej  atmosferze  trudno  było  żyć  piersi, 
której:
Całe  powietrze  w   Arabistanie 
Ledwo  za  oddech  s ta n ie ...
Jak  z  razu  domowa  harmonia,  trzym ała  się  miłością 
wzajemnego  ulegania  i  stosowania  się  do  upodobań  jednej 
ł«b  drugiej  strony— ta k  -wpływem  okoliczności  politycznych 
rozstrzeliły  się  przekonania  przyjęte  z  fanatycznym   zapa­
łem  przez  małżonków,  a  z  niemi  coraz  więcej  w ątlało  obo­
pólne  przywiązanie.
H ra b ia   W acław   y iia ł  przym ioty  i  w ady  polskiego 
szlachcica.  W spaniały,  przystępny,  otw arty  i  kochający 
wszystko,  gotów  b y ł  do  najszaleńszego  kro ku ,  je że li  go 
porw ała  m yśl  ja k a   ekscentryczna,  w  której  bohaterstwo 
jego  miało  sie  zdumionemu  światu  objaw ić.  Choćby  do 
koła  siebie  zostawił  ru in y,  poszarpał  wszystkie  w ęzły  n a j­
świętsze  —  za  nic  sobie  to  m iał,  byleby  stal  się  głośnym, 
zasłynął...
Można  łatw o  sobie  wyobrazić,  że  w   tem  położeniu, 
w  ja kie m   Europa  została  się  po  kongresie wiedeńskim,  dla 
tak  egzaltowanej  gło w y  nie  było  miejsca.  .
Żona  jego  przeciwnie  znalazła  się  wtenczas  ja k b y   we 
własnym   żywiole,  co  pochodziło  zapewne  i  z  osobistego  je j 
charakteru,  i  z  atmosfery  w  ja k ie j  żyła,  lecz  podobno  n a j­
więcej  ze  wspomnień  wyniesionych  z  la t  dziecinnych. 
P a­
mięć  morderstwa  m atki  ginącej  pod  gilo tyn ą , 
w ilgotne


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   61   62   63   64   65   66   67   68   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə