Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə61/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   57   58   59   60   61   62   63   64   ...   106

Polska,  podług  tej  nowej  teologii,  ma  podobnie  ja k  
Chrystus  odkupić  ludzkość. 
Głos  z  nieba  w   Przedświcie 
w yraźnie  staw ia  swój  dogmat:
Bądź  w ięc  p raw dą  ja k   On  (Chrystus)  wszędzie—
Im ię   tw oje  Ludzkość  cała.
A   ta k   tedy  nasz  naród  ogłoszony  został  „ w   trzeciem 
objaw ieniu:  Bogiem  ludzkości.”
Za  to  niebaczne,  a  pyszne  wdzierstwo  na  tron  Boga 
naszych  ojców,  przyszła sroga  pokuta;  sprawdzają  się  wiesz­
cze  widzenia  Woronicza:
Pamięć  naszą  uczciwą,  głośną  w   poprzek  świata 
J a k   skorupę,  garncarską,  o  kam ień  stłuczoną, 
Pogw izdując  w ędrowiec  depce  i   pomiata...
A  proroczy kapłan  ze swojemi  sybilliń skie m i  rym am i,  w ie rn y 
zakonowi  praw d  objawionych,  zdaje  się  z  tych  górnych 
i   jasnych k ra in ,  gdzie duch jego  przebywa,  przesyłać we  k r w i 
i  łzach  skąpanej  ziemskiej  matce  pocieszające  w yrazy:
N ie  płacz  niebogo,  nie  płacz!  żyje  Bóg  na  niebie,
W ie lk i  Bóg  ojców  naszych— on  nas  nie  pogrzebie...
Poezye  te,  dziś,  ja k   z  usposobień  sądzę,  niewielu 
m ają czytelników ...  Dawniejsze społeczeństwo,  a  współczesne 
wieszczowi  ta k   wysokiego  nastroju,  ja k im   b y ł  Woronicz, 
lu b iło   szukać  w   literaturze  upięknionego  odbicia  się  swoich 
uczuć  i  pragnień— i   w   w izerunku  tym   w idziało  dla  siebie 
naukę  i  podnietę. 
Teraźniejsi  zwydrzeni  czytelnicy  przede- 
w szystkiem   szukają  ro zryw ki...  Niegdyś  społeczność  mó­
w iła   do  lite ra tu ry :  Badaj  mię  i   ucz  mię  myśleć  i   czuć
szlachetnie;  a  teraz  mówi:  Baw  mię, bo  się  nudzę...  I   w yo b ­
raźnia  sama  jedna, 
najczęściej  bez  pomocy  innych  władz 
ducha, krzą ta   się ja k  może,  aby sm akowi  dogodzić...  W p ra w ­
dzie  niezawsze  i   nie  na  długo  potrafi  zabaw ić—lecz  za  to 
coraz  głębszy  w yko p u je   rozdział  m iędzy  społecznością  a  l i ­
teraturą,  aż  w   końcu  całkiem   rozumieć  się  przestaną...
18S 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IEM IEN SKIEG O .


J A N   P A W E Ł   W O E O N IC Z.
189
Woronicz przestał śpiewać...  Głos  czarodzieja  um ilknął, 
bo  duch  staw ił  się  na  zawołanie.  Natomiast  zaczął  być  niów - 
eą,  ju ż   nie  dla  samych  prostaczków  ja k   niegdyś  w   L iw ie , 
Kazimierzu  lub  Powsinie,  którym   od  dawna  służył  słowem 
bożem,  lecz  w   okolicznościach  mających  doniosłość  p o li­
tyczną... 
Te  same  pomysły,  które  ubierał  w  szatę  poezyi, 
i  tu  się  snują  w  ję d rn e j,  męzkiej  prozie.  N a jtra fn ie j  dwa 
rodzaje W oroniczowskiej  w ym ow y  scharakteryzow ał ks.  bis­
kup  Ł ę to w ski  (K atalog  biskupów,  prałatów   i  t.  d.).  Słowa 
jego  powtarzam,  bo  lepiej  trudno  powiedzieć: 
„ B y ł  on
mówca  i  w ie lk i  mówca,  lepszy  dla  ludu  w iejskiego  i  pros­
taczków  niż  dla  bogaczów  tego  świata,  w   czem  naślado­
w a ł  M istrza  Niebieskiego.  G dy  m ó w ił  w   stolicy,  słuchali 
go  ta k   zwani  w ielcy  i  możni;  p o ryw a ł  go  duch  wieszcza 
i  unosił  po  za  granicę  prostoty  ewangelicznej. 
D la   tego 
t°,  gdy  się  zniżał,,  czuł  i  poruszał;  a  gdy  górował,  zadziw iał, 
ale  to  nie  szło  do  serca. 
W   kazaniach  w iejskich  swoich 
m ów ił  do  nas  wszystkich,  a  w  mowach  przygodnych  dla 
sław y  własnej. 
Nie  było  w   tem  jego  w in y   ani  próżności, 
ty lk o   ta  siła  umysłowa,  któ ra   gnała  go,  gdy  raz  puścił  je j 
wodze.”
T a k   tedy  Woronicz  czy  w  wiązanej,  czy  uiewiązanej 
mowie,  wszędzie 
ten  sam...  N azwałbym   go  poetą  o  je d ­
nej  strunie... 
Powiedzenie  to  uiebardzoby  pogłaskało  m i­
łość  w łasną  ty lu   autorow,  gdyby  je  do  nich  stosować, 
lecz  zastosowane  do  śpiewaka  S y b illi  ma  wręcz  inne  zna­
czenie.  Jedną  m ia ł  strunę,  trudno  zaprzeczyć  —  ale  ko- 
uiec  je j  uw iązał  u  stop  p ra w d y   w ie ku iste j,  a  d ru g i  prze­
ciągnął  przez  serce  pełne  świętego  ognia  i  czystości  aniel­
skiej...  N uży  cię  czytanie  dłuższe  jego  wierszów;  mimo 
tego  powrócisz  i  zuowu  zaczniesz  smakować  w   tym   k o r­
dy ale...
Jest  to  przym iot  utw orów   m ających  przed  sobą  pew­
niejszą  przyszłość,  niż  te  płody,  co raz  pochwyciwszy  naszą 
ciekawość,  g d y   ta  będzie  zaspokojona,  nie  przypom inają 
się  więcej.
Pozostaje  m i  jeszcze  zaokrąglić  ten  piękny  żywot  do­
powiedzeniem  reszty.


Z  ogłoszeniem  K sięztw a  Warszawskiego,  następnie 
kongresowego  Królestwa,  nietylko  k ró l  saski,  lecz  i cesarz 
Aleksander,  um ieli  ocenić  je g o   w ysoki  charakter  i  zdol­
ności;  pierwszy  pow ołał  go  do  ra d y  stanu,  dru g i  posadził 
na  stolicy  biskupstwa  krakow skiego,  ja k b y   chciał  nową 
gwiazdę  dodać  do  owych,  co  przyśw iecały  tej  dyecezyi  od 
czasów Św.  Stanisława  przez  ciąg  k ilk u   stuleci...
W śród  najsroższych  i  najwym owniejszych  zabytków  
przeszłości  znalazł  się  pasterz  nasz  ja k   w  swoim żywiole... 
On,  co  lu b ił  otaczać  się  symbolami  i  godłam i  przypom inają- 
cemi  dzieje  dawne  w   szczupłych  izdebkach  plebanii  w ie j­
skiej, tu  dogodzić  mógł  upodobaniu  swemu na  w ie lk ą   skalę. 
Ściany  pałacu  biskupiego  p o k ry ły  się  scenami  naszych  dzie­
jó w   i   w idokam i  najbardziej  uroczych  o kolic  krakow skich: 
W oronicz  dawał  do  tych  kom pozycyj  pom ysły,  a  poczciwy 
Stachowicz  w y k o n y w a ł  ja k   um iał... 
U  jednego  i  u  d ru ­
giego  uczucie  starczyło  za  umiejętność  i  sztukę...
D rogą  tę  pam iątkę  po  w ie lk im   pasterzu  zniszczył  po­
żar,  i   dotąd  stoi  w   ruinie.... 
M alow ania  Stachowicza  zgi­
nęły  niepowrotnie,  ale  duch  ich  w c ie lił  się  w   naszą  sztukę...
B lizko   12  la t  siedział  W oronicz  na  stolicy  biskupiej, 
aż  wreszcie  po  śmierci  Skarzewskiego  cesarz  M ik o ła j  po­
w o ła ł  go  na  arcybiskupstw o  warszawskie,  tę  najwyższą 
duchowną  godność... 
Został  prymasem  K rólestw a  ten,  co 
niegdyś  pragnął  choćby  cichego  zakątka,  żeby  m ógł  w y ­
śpiewać  w ie lką   przeszłość...  dziś  przyszło  mu  w kładać  k o ­
ronę  na  skronie  monarchy.
Choć  rzeczywistość 
n ig d y  nie  byw a  ta k  piękna  ja k
sen,—jednakże  marzenie 
ziściło się  dla  niego.
Zastanawiając  się  nad  całym   biegiem  tego  żywota, 
znając  te  m yśli,  którem i  b y ł  ciągle  m iotany  —   moźnaż  nie 
w idzieć  w   tem  osobliwego  zrządzenia  Opatrzności,  że  n i­
komu,  ty lk o   jem u  przeznaczyła  poświęcić  tę koronę?
N iedługo  cieszył  się  W oronicz  tem  najwyższem  do­
stojeństwem...  Nieszczęściami,  w iekiem ,  chorobą  znękany, 
szukał  pomocy  u  wód  czeskich,  dokąd  się  udał,  i 
wracając
z  tej  drogi,  w   W iedniu, na  obcej  ziemi,  dnia 
4  grudnia
1829  roku  ducha  oddał...
590 
D Z IE Ł A   Ł U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O . 
................


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   57   58   59   60   61   62   63   64   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə