tr y i i całości. Pierwsza pieśń opisowa na wzór deliłlow -
skich ogrodów opiewa P uław y, ognisko tego życia, co się
wszczepiało w duszę przez wspomnienia i tradycye— gdzie
wreszcie stał w idom y symbol, Ś w iątynia pełna pamiątek
zgromadzonych przez księżnę generałową...
N im poeta
przestąpi próg S y b illi, wprzód w ielkiem i pociągami pendzla
maluje przepyszną okolicę i sław ny ogród. Można o nim
powiedzieć, że jest pierwszym pejzażystą; pierwszy też ode
zwał się ję zykie m tłómaczącym naturę, i pod tym względem
najzupełniejszą ma wyższość nad Zofiówka Trembeckiego.
Żaden z naszych dawnych poetów nie m iał tego rysunku
i k o lo rytu co on, szczególniej w szczęśliwych m alowniczych
wyrażeniach, ja k owa W isła, co:
Ig ra z rozkosznym brzegiem, strzępem swym srebrzystym ;
ja k ów strumień, co:
...przetapia czyste swe kryształy,
I znowu przymuszony nieznanym gościńcem
Piąć się w górę i igrać na powietrzu młyńcem,
G niew ny za g w a łt przyrodnim prawom swym zadany,
Ciska w same obłoki niezbłagane piany.
Wszystko to było nowością, podobnie ja k ta topola:
Starożytna prababa tych roślin i krzewów,
W śród licznego prawnucząt gałęzistych grona,
O dm łodniatym w siwiźnie czepcem ustrojona;
bib wiąz:
\
...sążnistemi rosochami dumny,
N iepożyty szturmami, k a rk potrząsa szumny,—
którego liście:
obsiadły snów przelotnych roje,
U sypiając podróżnych kło p o t}' i znoje;
J A K P A W E Ł W ORONICZ.
185
lu b te dęby:
szelestem powiewnym ozdobne,
M łodniejące starością, siwym mchem szanowne,—
a nareszcie i nasza brzoza:
...nieutulona płaczelnica,
Zasłoniwszy na zawsze tw arz niegdy nadobną,
Rozpuszczonych kędziorów pow łoką żałobną...
N ie ma tu zapewne tej precyzyi pendzla, ja k a spo
ty k a się u romantycznych poetów, ale je st dotknięcie jedno
lub drugie zdradzające żywsze uczucie dla piękności na
szych okolic, gór i pól, drzew i kw ia tó w .
W oronicz nosił w sobie wszystkie zarody i p rzym ioty
tej poezyi, k tó ra się zaczęła rozw ija ć w trzecim dziesiątku
dziewiętnastego w ieku...
Z drugą pieśnią przenosi się on z ogrodu do ś w ią ty n i.
W id o k zw oju pergaminu z pieczęcią, ułam ka berła lub k o
rony, zbroi starożytnej, miecza i buła w y staw ia mu przed
oczy cala przeszłość. J a k na tarczy Achillesa rzeźbi on
dzieje Rzeczypospolitej, je j początek i wzrost, szczyt w ie l
kości i k w itn ie n ia , nareszcie schyłek i ostateczny upadek.
H istoryę schwyconą w najw ybitnie jszych i najw spa
nialszych rysach przesuwa nam przed oczyma, ja k b y dra
m at niosący za sobą głęboką przestrogę: Nieszczęścia naro
dów są k a rą bożą za odstąpienie praw je g o zakonu— ty lk o
odrobek w in przez pokutę i rzetelną poprawę m ógłby w y
jednać napowrot błogosławieństwo Nieba.
To jed n a myśl; a druga: Bóg porozsadzał narody na
ziemi i porobił m iędzy niem i odrębności i różnice.
D w a te wyobrażenia przesuwają się przez wszystkie
jego poemata; w jednem niesie napomnienie, w drugiem otu
chę...
„ W ia r y ty lk o , silnej w ia ry w m iłosierdzie Opatrz
ności!” w oła co chw ila i dowodzi:
„M yślicież, żeście losu ślepego igrzyskiem
I wcale obojętnem Niebu widowiskiem ?
186
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O ’
Niebaczni! nie są głuche te górne sklepienia
Na odzowny szczek waszych oków i jęczenia...
A gdy nie pam iętając na w y ro k i święte,
Rozwodzicie m ru k liw ie żale nieujęte,
Ja k gdybyście na pastwę ucisku oddani,
Omackiem po obłędnej t łu k li się otchłani...
Poeta nie chce, żeby kto k o lw ie k śmiał przypuścić, że
Bóg może zapomnieć o człowieku — w oczach jego naj
większe to bluźnierstwo...
C ały koniec S y b illi ma paręset wierszy ja k z bronzu
ulanych; każdy powinien umieć je na pamięć, aby sobie
dopełnić ów szczytny H y m n do Boga, k tó ry jeden staw ia
go na czele naszych liry k ó w .
N ie ma w tem przesady, gdy powiem, że W oronicza
miłość do przeszłości napełnia całe jego jestestwo; ale m i
łość ta będąc czystą i uduchowioną, spływ a się i łączy
z miłością Boga, staje się zakonem, i moźnaby ją zawrzeć
w tej zwięzłej formule: M iłu j Boga, a um iłujesz k r a j swój;
um iłowawszy k ra j, nie możesz nie m iłować Boga.
Kapłan-wieszcz odsłonioną ma przed oczyma swej du
szy przyszłość... a to li robi ją zależną od nas samych:
N ie tr a f ślepy, nie k o le j narodami w ła d n ie —
W Boga się rę ku rodzą i czasy, i losy...
W ięc gdy Bóg nas nie może karać bez przyczyny,
Bos nasz być musi płodem naszej własnej w in y.
Poezye W oronicza w stosunku do naszej lite ra tu ry
w dziewiętnastym w ie ku — chociaż on jest w łaściw ie tym ,
je j głó w n y ton nadał — zostawały w pewnem odosob
nieniu... a je ż e li b y ły pojmowane, to ty lk o pod względem
uczuć rodzinnych, ja k ie m i tchnęły...
Now a szkoła filozoficznych psalmistów przyjęła m yśl
W oroniczowską, a chcąc j ą pchnąć dalej po mleezuych
drogach fantazyi i egzaltacyi, sk rz y w iła ją ...
Balon ten
odciął sznury pra w d pozytywnych i zgubił się w przestrze
niach nieskończoności.
JA N P A W E Ł W O R O N IC Z.
187
Dostları ilə paylaş: |