znała się na tym k a w a łk u , za ciężkim na je j um ysł i ser
ce ubiegające się o lekkość z zefirkiem. Pusty m adrygał,
dow cipny czterowiersz W ęgierskiego, lub tk liw a sielanka
kochanka Justyny, m ogły liczyć na powodzenie; poważny
ton a rfy D aw idow ej uspasabiał do ziewania.
Namacalne to, że W oronicz czas swój wyprzedzał. Na
ufryzowane g ło w y nie wdziano jeszcze pokutnych kapturów ,
uie posypano ich popiołem— ale nie tryu m fu jcie za wcześnie!
stanie się wszystko, co wieszcz w przeczuciu w yśpiew ał....
N ie umiem powiedzieć, k to b y ł tym przyjacielem od
serca, do którego W oronicz pisał ów rzewny lis t ,,Z w y
g n a n ia "— a w ygnaniem nazywał życie za klauzurą w klasz
torze kks. Missyonarzów, gdzie dużo przecierpiał, przenu-
dził, gdzie, ja k dowcipnie mówi: „Pegaz jego tłu k ł głow ą
o mur, i zw iesił uszy, bo klasztor dla poety to p ra w d ziw y
kastel Sw. A nioła...” Otoż d la tego p rzyjacięla nie znajdu
je on dość słów wdzięczności. W idać, że mu w nieszczęściu
podał rękę, ale odjeżdża w obce kraje... prosi go więc
o wstawienie sie za sobą: „Szepniej w ucho Palemonowi,
którego ojcem wszyscy zowią, a k ró l kocha więcej, niż
1'zymski August kochał swego mecenasa, aby się zaopieko
w a ł mojem sieroctwem.”
K tó żb y to b y ł tym Palemonem? Domyślam się i z pseu
donimu, i z rzeczy, że nie kto in n y, ty lk o książę generał
ziem podolskich.
W szystkie lite ra ckie i m ilita rn e znamienitosci d iu g ie j
połow y ośmnastego w ie ku w yszły z pod skrzydeł tego
opiekuna nauk.
N iedługo zapewne człowiek ty le obiecujący zostawał
W’ cieniu.
B iografow ie podają, że poznał się na nim i w ziął
go w7 szczególną opiekę ks. Kasper Cieciszowski ^ świeżo
m ianowany biskupem kijo w s k im ,
perła
duchowieństwa
w ośmnastym w ieku, a Stanisław August zaopatizył w chleb
duchowny dając mu probostwo liw skie, które p i zeszło na
wet m iarę skrom nych jego życzeń, g d y pisał:
D ajcież m i k ą c ik jeden pewny, choć m alutki,
Gdziebym u ko ił kło p o ty i sm utki,
J A N P A W E Ł W O R O N IC Z.
179
180
D Z IE Ł A Ł U C Y A N A S IE M IE N S K IE G O .
I ja k robak w bław atuej zasklepiony chatce,
M ia ł gdzie czemkołwiek służyć wspólnej matce.
O trzym ał nareszcie ten upragniony k ą c ik , lecz nie
dano mu go używać...
Ważne sprawy publiczne potrzebowały co najw ięcej
zdolnych pracow ników . Ja k zawsze w ta k ie j okoliczności,
mnóztwo ciśnie się ludzi więcej zręcznych i zaufanych
w siebie niż zdatnych i pewnego charakteru, gdy tym cza
sem gruntow na umiejętność, p ra w y sposób myślenia, czu
ją c swą wewnętrzną wartość, nie natrąca się i nie solicy-
tuje, Snadź podkanclerzy, ks. Garnysz, biskup kam ieniecki,
dobrą m ia ł znajomość ludzi, g d y z początkiem w ielkiego
sejmu zw rócił uwagę na W oronicza i zaraz pow ołał go do
wyższych, że ta k powiem, dyplom atycznych spraw ducho
wieństwa.
„ A chociaż, ja k powiada autor pochw ały jego.
czytanej w T ow arzystw ie P rzyja ció ł N auk, niew inna pro
stota i ognista szczerość, znamionująca jego um ysł najm niej
go zdolnym uczyniły do rzeczy m ających ja k ą k o lw ie k
łączność z dyplom acyą lub dworactwem, przecież bezambit-
na jego gorliw ość i talent d a ły mu chlubny i obiecujący
wstęp do m inistrów ówczesnych i do ła s k i króla Stanisława
Augusta...”
Nieszczęścia publiczne w krótce sta rg a ły to pasmo
świetnie zaczętej k a ry ery publicznej.
Z upadkiem ustaw y konstytucyjnej W oronicz ustąpił
z w idow ni, i znalazł to, do czego serce i dusza tęskniła: obo
w ią z k i w iejskiego kapłana i grobową ciszę sprzyjającą
jego rozpam iętywaniom . Zakopany na wsi, oddany obo
w iązkom apostolskim swojego stanu, w dwóch wierszach
spisał co się w nim działo:
N ik t mego obłąkania ni w id z i, ni słyszy,
Z d rę tw ia ło wszelkie czucie w7 ponurej zaciszy.
P obyt w ustronnej parafii, samotność, obcowmnie z Bo
giem, z otaczającą go naturą, z prostym ludem ciemnym,
ubogim i zrezygnowanym, usposobiło świątobliwego kapłana
do przyjęcia w pierś swoją holów7 żywcem pogrzebionćj
m atki. Na w ielkim świecie, wśród w iru dziennych intere
sów i zajęć, zw ykle m o dyfikują się uczucia i przekonania; —
w samotności ból sie rozognia wyobraźnią w dwójnasób
czynną i uczucie pierś rozpiera w miarę ja k przekonanie
tężeje. Prorocy i apostołowie wprzód nim ogłaszali swoje
słowo, ustępowali na pustynię.
Woronicza „rozpaczająca m iłość'5 zrobiła w ie lk im poe
tą, wieszczem.
W ielu m ieliśm y i mamy piszących rzeczy bardzo za j
mujące wyobraźnię, poruszające najgłębsze uczucia, co k ie
d y pochwycą ja k i przedmiot, zrobią z niego drogocenne cacko,
ozłocą, ustroją, wonnościami zaprawią, że je st się czem za
bawić i poszczycić przed szerokim światem.
W oronicz nie znał tćj sztuki... Z nał on w zory sta
rożytnych klassyków, lecz z nich o tyle ty lk o korzystał,
o ile harm onizow ały z jego w ysokim nastrojem; szukał
w nich ducha pokrewnego swojemu, nie tormy... Wieszcze
widzenia W irg iliu sza , k tó ry w piersi nosił Romę, najwięcej
tra fia ły mu do duszy; je ś li nie bra ł m antuańskiego łabę
dzia za przew odnika po piekle ja k Dante, to nie dla tego,
że siedzącemu na ziom ku w ie lk ie j ru in y, z głow ą posypaną
popiołem, z okiem w niebo utkwionem — nie trzeba było
Przewodnika.
A c z k o lw ie k dzisiejsi pyszni mędrcowie nie radzi p rz y
znają Opatrzności prawo mieszania się w spraw y i czyny
ludzkości, która, ja k utrzym ują i dowodzą, nauczyła się
ju ż chodzić o własnych siłach, —
W oronicz inne m iał
przekonanie: w ie rz y ł on, że nieszczęście i upadki są z do
pustu bożego, są ka rą lub próbą....
Podzielając tę jego wiarę, mam jeszcze i tę, że do
pognębionych i zrozpaczonych, żeby ich od zwątpień i w y
rzeczenia się samych siebie ochronić, zsyła Bóg w łasce
swojej takie ka p la n y-p ro ro ki, ja k im b y ł śpiewak S y b illi.
W ja k ie jż e to ch w ili zbudził się wieszczy je g o duch?
Oto w godzinie grobowego m ilczenia, w tć j czarnej
nocy, kie d y w szystkie św ia tła pogasły na tym kró le w skim
niedawno ta k świetnym i głośnym Parnasie... Naruszewicz
z tęsknoty dogoryw ał w biskupiej rezydencyi w Janow ie;
JA N P A W E Ł W OR ON IC Z.
181
Dostları ilə paylaş: |