Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə79/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   75   76   77   78   79   80   81   82   ...   106

„Pow iedziaw szy  to,  zmazałem  drogie rysy,  skruszyłem 
kość  słouiową  i  oddałem  im   próżne  pudełko...
„O dtąd  ry s y   ukochanej  J L   w y ry ły   się  w   mojem 
sercu  głębiej 
jeszcze  niż  wspomnienie  żalu  po  tej  pa­
miątce..
Zdaje  się,  że  wszędzie,  gdzie  się  obrócił,  tow aizy- 
szyło  mu  widm o  osoby,  któ ra   zajęła  wszystkie  jego  m yśli 
i  kierow ała  kro ka m i. 
Symboliczny  znak  m ający  ją   w y ra ­
jać,  k ła d ł wszędzie, ta k   na  kolum nie  Tedmoru, ja k   na  skale 
Kabaty i, ja k   na  szabli,  ko p ii,  ulubionym   wierzchowcu,  a je ś li 
się  nie  m yłe,  w ylcłół  go  nawet  na  swojej  ręce, 
co  w ię k ­
sza,  każdy  rysunek  w   pozostałych  po  nim   manuskryptach 
nosi  ten  tajem niczy  monogram,  k tó ry   stał  się  talizmanem 
dla  Arabów  złączonych  z  nim   ja k b y   rycerskim   zakonem.
W szystko'  to  m iałoby  cechę  igraszki  z  ła tw o w ie r­
nych  Beduinów,  lubiących  bardzo  tajemniczość i   cudownosc, 
gdyby  znowu  w   wynurzeniach  jego  poufnych,  a  tem  sa­
mem  nieprzeznaczonych  do  publika cyi,  nie  spotykały  się 
Wyznania  człowieka  mocno  zakochanego,  lecz  nieszczęs 
liw ie...
Że  emir z bystrym   umysłem,  p rze n ikliw y,  a  tem  samem 
znający  ludzi,  często  g ry w a ł  komedyę  przed  ciemnym  i  fa ­
natycznym  Arabem  —   to  więcej  niż  pewna.  Sam  sposób 
Przemawiania  do  nich  byw a  zazwyczaj  ta k   pocieszny  tą 
swoją  oryentalną  przesadą,  że  nieraz  w ydaje  się,  ja k   g d y­
byśmy  b y li  na  reprezentacyi  m olierowskiej  komedyi,  kiedy 
dobroduszny  pan  Jourdain 
p rzyjm uje  ambassadę  turecką.
Zapewne  w   trudnych  położeniach  nie  było  innego  la  
tunku,  ty lk o   ratować  się  dowcipem... 
Z  tego  powodu  opo­
wiada  on  ciekawą  scenę,  ja k a   m iała  się  zdaizyć  w   ruinac 
P alm iry. 
Zw iedzając  te  wspaniałe  resztki  piaskami  pus­
ty n i  zawianego  grodu, usunął  się  na  stronę  od  obozujących 
Peduinów  i   położył  sic  na  piasku...  gdy  mu  się  je d n a k 
sprzykrzyło  leżeć  na  je d n ym   boku,  przewrócił  się  na  drugi 
i  postrzegł  w  piasku  dwie  nogi...  Zaciekaw iło  go  to  niepo 
mału;  zaczął  grzebać  coraz  głębiej, i   po  ch w ili  o d k ry ł  dwa 
kolana... 
Dorozumiawszy  się  co  to  znaczy,  p iz y w o ła ł  k o ­
d u ją c y c h   A rabów   i  ta ką   im   w y c ią ł  mówkę:  „B a łw a n y  
skruszone!  A rab  depce  po  szczątkach  fałszywych  bogów.
Dzieła  Lueyana  Siemieńskiego.  Tom  V.
E M IR   T A D Z -E L   F A H E R . 
_____. -  ' 
^ 2 4 1


242 
D Z IE Ł A   Ł U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O .
K urzaw a  zaślepiła  bałwochwalców  w   sławnym   dniu  b itw y  
pod  Bederem,  kie d y  Archanioł  Gabryel  na  rum aku  Haisimie 
hetm anił  chórom  dziesięciu  tysięcy  aniołów  przepasanych 
ognistemi  szarfami  i  w   ognistych  koronach,  a  płomień  bu­
chał  z  nozdrzy  niebieskich  srokaczów...  I   stało  się  ta k .” 
Niewiadom o  czy  synowie  pustyni  mądrzejsi  b y li  po  tym  
wstępie  niż  m y  —   je d n a k  preludyum   to  musiało  być  po­
trzebne,  bo  emir  zaraz  dotarł  do  rzeczy, i  zaczął  im   tłóma- 
czyć,  że  pokolenia  arabskie  żyjące  pod  gwiazdą  polarną 
w   k ra ja c h   w ielkiego  Skandera,  także  p rz y ję ły   w ia rę   weka- 
bicką,  że  on,  Tadz-el-Faher,  pochodzi  z  ty c li  czterech  t r y ­
butów,  co  przed  dwoma  tysiącam i  la t  u dały  się  na  północ, 
a  teraz  tu  p rzyb ył,  aby  pozdrowić  pustynię  Neżdu  i  za­
wrzeć  sojusz— a  zatem  posąg  ten  wygrzebany  z  piasku 
w inien  zabrać  z  sobą,  aby  beduińskie  try b u ty   północy  do­
k o n a ły  na  nim  zniszczenia  pogańskich  bożyszcz. 
G dy  ta k 
p ra w ił,  postawiono  posąg  na  nogach,  a  któ ryś  z  Arabów 
porw ał  za  kam ień  i  zgruchotał  nim  głowę  marmurowej 
N ioby— i  ja k   m ówi  Rzewuski:  „trysn ę ła   iskra,  ja k   praw da 
w ydobyta  ze  steku  kła m stw .” 
Rzeczywiście  nie  wiem  ja k a  
to  „is k ra   p ra w d y ”  trysnęła  ze  strzaskanej  g ło w y  starożytnej 
N io b y  —   ale  to  pewna,  że  starożytny  zabytek  został  uszko­
dzony.  Musiało  to  jednak  niepomiernie  ucieszyć  Arabów , 
k ie d y   na  to  święto  zaczęli  rznąć  barany,  bankietować  trzy 
dni  i  trzy  noce...  Po  skończonej  uroczystości  na  cześć  znisz­
czenia  bałwanów,  włożono  posąg  na  grzbiet  w ielbłąda, 
zawiesiwszy  go  po  praw ej  stronie,  a  po  lewej  dla  rów no­
w a g i  nakładziono  kam ieni,  i  ta k   objuczony  w ielbłąd  ruszył 
do  Saidy  (Sydonu)  nad  morzem,  zkąd  przeniesiona  na 
o kręt  „N io b e ,”   dostała  się  do  Latakiehu,  ztamtąd do  Tarsu, 
i   złożona  w   domu  p.  Peretier’a,  zostawała  tam  przez  półtora 
roku,  nim   dostała  się  do  Stambułu,  potem  do  Odessy, 
a  nareszcie  lądem  do  Kasabahuw  Kuźminie,  to  jest  do  m a­
ją tk u   Rzewuskiego,  k tó ry   ten  piękny  posąg  N ioby  darow ał 
potem  dziadowi  swemu  księciu  Adam owi  Czartoryskiemu, 
feldm arszałkow i,  do  s  M ątyni  S y b illi  w   Puławach.
Dram atyczniejszą 
swoją  przygodę  między  Arabam i, 
bo  grożącą  mu  śmiercią,  opowiada  emir  w   sposób  zajm u­
ją c y ,  a  orąz  dobrze  charakteryzujący  obyczaje  tego  ludu


tyjącego  m iędzy  sobą  w   ustawnej  w ojnie,  a  co  gorsza, 
praktykującego  w   najobszerniejszy  sposób  k r  winę,  czyli 
zemstę  nieubłaganą  za  przelanie  k r w i  człowieka  należącego 
do  trybutu. 
Wszystko,  co  żyje  w   trybucie,  przyjm uje  na 
siebie  obowiązek  zemsty.  W   zdarzeniu  je d n a k,  które  tu 
opowiem  słowami  emira,  uie  zachodzi  ten  przypadek,  lecz 
prosta  ty lk o   zawziętość  jednego  plemienia  przeciw  dru ­
giemu.
„ W   Tel-el-Sultanie  (*)  u emira  Duszego huczna  uroczys­
tość;  rznięto  barany,  w ypraw iano  gon itw y  w   pokoleniu  Fe- 
danów,— wszystko  to  na  moją  cześć  i  przyjęcie.  Zaproszono 
iune  try b u ty   na  tę  uciechę, —   i   przybyło  ze  dwa  tysiące 
Beduinów  z  try b u tu   Sebaa;  przybył  także  szeik  Nedżeris, 
w uj  emira  Dusz-ibna.  Zabaw y  te  trw a ły   pięć  dni. 
D ru ­
giego  dnia  z ja w ił  się  w   obozie  ja k iś   Arab  małego  tryb u tu  
A m uri,  przysłany  do  emira  Duszego  z  prośbą  o  pokój. 
W   dniu,  w  któ rym   miałem wyjechać  ztamtąd, aby  się  puscic 
ze  czterema  Arabam i  do  P a lm iry  w   ważnym   je d n ym   inte­
resie  do  szeika  Sulejmana,  emir  Duszi  kazał  przywołać 
owego  posłańca  od  tryb u tu   A m uri  i  rze kł  do  niego:
„ —   Czy  ty   wiesz,  żem  ja   svu  Ghbena,  co  b y ł  p ostia- 
<*em  pustyni?
?)—   W iem,  emirze.
77
—  Czy  wiesz,  m ów ił  dalej,  żem  potężny  i  że  mogę 
Jak  nic  zniszczyć  tw ój  trybut?
77
—   W iem  o  tem,  panie,  i dla  tego  posłano  mię  do  cie­
bie  z  prośbą  o  pokój  i  sojusz  przez  chleb  i  sól.
Czy  znasz  tego - t u   wskazał  na  mnie  —•  co  obok 
mnie  siedzi?
77
—   W idzę,  że  to  znaczna  ja ka ś  osoba;  siodło  w ie lb łą ­
dzie  służy  mu  za wezgłowie,  a  u  siodła  jego  klaczy  uw ie­
szona  buława.  A to li  nie  wiem, ja k   się  nazywa.
T o wiedz  — m ów ił  em ir Duszi  —   że  to  szlachetny 
i  sławny  Tadz-el-Faher  Abd-el-Niszan,  emir  i   szeik  arabski, 
naczelny  wódz  trzynastu  sprzymierzonych  trybutów ...  mój
E M IR   T A D Z -E L   F A H E R . 
243
(*)  Tel-el-Sultau,  znaczy:  Pagórek  Sułtański. 
Miejscowość  ta 
leży 
14
  m il  0d  Halebu.


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   75   76   77   78   79   80   81   82   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə