tów), to jednak sztuki jego pachną
świeżemi kwiatami.
Bo jest w nich
dusza i muzyka.
Znać, że napisał
je człowiek z wrażliwem uchem psy-
chicznem i fizycznem.
0 tern nie
trzeba zapominać.
Zazwyczaj grają
go za zimno i za „dowcipnie” .
Ale
to poeta.
Tadeusz Rit trier.
Upiór.
Snom się oddaje w moc,
Mżrzeniom palę się w ofierzej—
Urocza, czarna noc
Krew-istność ze mnie bierze.
Jak upiór głodny ssie
Czerwień żył moich, moje siły —
Już jej się wargi psie
Od moich ran skrwawiły.
W krwi okien staje twarz —
Czy z snu, czy z ciemni się wylęga?
.Dasz mi się w przemoc, dasz“ —
1 mrokiem po mnie sięga...
A często upiór ten
Czerwony jawi się we watrze —
Śni mi się krwawy sen,
I patrzę weń, i patrzę...
Tak mię ta czarna noc
Zdradnym urokiem przyniewala —
Dusza, jak ogień, marzy moc
A w popiół się przepala...
Władysław Orkan.
Na tafli lodowej.
Niebrak u nas danych ,5do|;rozwoj u
sportu łyżwiarskiego, boć zimy mamy
dość długie i w tym celu ."„wystarczaj ą-
ce“. Dlaczego więc sport ten u nas nie
jest traktowany dość poważnie? Pewien
mąż głęboko sportowy twierdzi, że dla
tego samego powodu, dla którego i inne
sporty .nasze są traktowane pobieżnie,
bośmy dyletanci we wszystkiem. Można
mu odpowiedzieć na to: „A Weryho?"
(nie mieszać z bratem, Władysławem re
daktorem „Przeglądu filozoficznego)" na
leży do prawdziwych artystów na lodzie,
i nawet twórczych artystów, jest bowiem
autorem truduege i dla majstrów łyż
wiarskich tylko dostępnego pas wery-
howskiego. Jazda p. Wery by, nagrodzo
nego wielokrotnie medalami zagranicz-
nemi,
odznacza się elegancyą, lekko
ścią i wdziękiem; jako szybkobiegowa
ustępuje innym.
kiedy „nęci” , (ale, niestety, rzadko
naprawdę się udaje).
W tej sztuce jest cały Shaw
(a raczej najsłodszy miód jego talen
tu). Jeżeli chodzi o problemat „poeta
i otoczenie” — to od Goethego „Tor-
ąuataTassa” , aż do „Can-
didy” wiedzie prosta dro
ga.
I nie znam delika
tniejszego portretu ko
biety od „Candidy” . I wi
dzę w sztuce tarby tak
cudnie wiosenne, jak na
płótnach prerafaelickich
malarzy — farby J prawie
za wstydliwe jak na te
atr.
I cieszę się dźwię
kami nowymi, prawie za
nieśmiałymi jak na bru
talną akustykę -sceny...
...W „Candidzie” jest
Shaw ironicznym
liry
kiem. Przedewszystkiem
ironicznym.
Zwykła je
go bezwzględność w znę
caniu się nad „swymi ludźmi” prze
mienia się tu (czy uszlachetnia) w do
brotliwą ironię.
Tylko nie wiem, czy
w sztuce są wogóle „jego ludzie” ,
czy są w niej
przedstawiciele ja
kiegoś
„przekonania autora” .
Na
wszystkich patrzy z góry, na wszy
stkich jak na dzieci. Powtarzam to,
co już raz napisałem o nim przy in
nej sposobności. „U niego ludzie nie
są ani źli, ani dobrzy, tylko są —
ludźmi.
Filozofia pielgrzyma z Gor-
kija
„Na dnie” , przetłómaczona na
angielskie,La przedewszystkiem na
język estetycznego arystokraty” .
Bernard Shaw
Ażeby pokazać nam komiczne zjawi
sko, zwane człowiekiem, w całej je
go zdumiewającej okazałością— bierze
to, co mu wpadnie pod rękę.
Choć
by to „coś” pochodziło z fabryki sztu
cznych kwiatów, albo z — farsy.
II
s’en fiche. Nie znam wo
góle pana dbającego tak
mało o swą literacką „po
wagę” i godność. Wszyst
ko mu jedno, czy go na
zwą „wytwornym” , czy
„ordynarnym” ;
z a ję t y
jest wyłącznie pokazy
waniem nam swych dzi
wnych ludzkich figurek.
A technika tego „po
kazywania” jest jedyna
w swoim rodzaju.
Lu
dzie u niego stopniowo
„się odkrywają” .
Jak
w życiu, tak i w jego
sztukach widzimy przy
pierwszem spotkaniu cał
kiem innego człowieka,
aniżeli później, po zawarciu z nim bliż
szej znajomości.
W istocie jest to
ten sam człowiek, co przedtem, ale
teraz jest bez toalety, a przedtem
był ubrany.
Publiczność się dziwi
i publiczność zarzuca autorowi brak
konsekwencyi („bo przecież ten czło
wiek był w pierwszym akcie inny” ).
Ale sens komedyi i życia jest ten,
że człowiek sam jest zawsze ten sam
i zawsze inny (i zawsze jest dla sie
bie i bliźnich niespodzianką).
Pomimo, że Shaw „bierze, co mu
wpadnie pod rękę” (choćby to coś
pochodziło z fabryki sztucznych kwia
Pod pewnym względem przypo
mina mi Shaw — Courteline’a.
Mia
nowicie lekceważy, podobnie jak Cour-
teline t. z w. „fabułę” .
Wszystko mu
jedno, czy sytuacye, w które ubiera
swych ludzi, są „prawdopodobne” , by
le tylko ci ludzie byli prawdziwi.
20