Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə10/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   6   7   8   9   10   11   12   13   ...   106

3CP 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O .
u  niego  górującym   przymiotem.  Jeszcze  w   r.  1833  schodzi­
łem  się  z  nim  bardzo  często  w   Paryżu;  w tedy  to  b y ł  inny 
człowiek:  wesoły,  dowcipny,  to w a rz y s k i— później  obcowanie 
z  nim   było  fatygujące,  bo  ja k   mówiłem,  albo  gadał  nie­
stworzone  duby,  albo  p ła k a ł.”
W   tymże  ro ku   1851  w y d a ł  b y ł  Gaszyński  zbiór  po­
wiastek  pod  napisem:  Kontuszowe  p ogad anki  i   obrazki 
ze  szlacheckiego  życia.  Są  to  opowiadania  w   soplicowskim 
rodzaju,  zajmujące  bardzo,  lecz  znać,  że  pisał  lite ra t  z  w y ­
obraźni,  gdy  soplicowskie  pam iętniki  zdawałoby  się,  źe  opo­
w ia d a ł  szlachcic,  co  n ig d y  do  rą k,  prócz  korda,  różańca 
i   kielicha,  nie  w z ią ł  pióra,  a  ty lk o   o  lu d zi  się  ocierał  i  dob­
rze  m ia ł  w   gębie.'  W   tem  właśnie  leży  ich  oryginalność 
p rzypraw iająca  o  rozpacz  każdego  naśladowcę. 
Gaszyński 
w prawdzie  usiłow ał  go  naśladować,  bo  m iał  swój  w łasny 
sposób;  a to li  zaczepiając  ju ż   o  te  czasy  ostatniego  połysku 
szlacheckiego  życia,  niepodobieństwem  je s t  praw ie  uniknąć 
porównania  z  soplicowską  Ilia d ą .  Po  tym   Homerze,  dla 
następców  zostało  ty lk o   być  tern,  czem  w   epice  greckiej  b ył 
Stasinus,  Lesches,  Agiasz,  Eugamon...
Z  Badenii  28  października  1851  r.:
„Donoszę ci  najprzód,  że  ju tro   opuszczam  Baden  i  przez 
Szwajcaryę  i   górę  Ś-go  Gottarda  ja d ę   wprost  do  Genui, 
gdzie  się  zatrzymam  z  dziesięć  lub piętnaście  dni  dla  obej­
rzenia  się, które  miejsce  we  Włoszech  najspokojniejsze:  czy 
Rzym,  czy  Florencya  lub  Neapol;  w   jednem   z  tych  trzech 
miast  zimę  przepędzę,  a  na  przyszłe  lato  wrócę  znowu  do 
Badenii.  Zdaje  się  je d n a k,  że  Rzym  z  garnizonem  fran- 
cuzkirn  je st  assekurowany  od  rew olucyi,  i   że  tam  założę 
główną  kw aterę  zimowiska,  a  do  F lorencyi  i  Neapolu  zro­
bię  ty lk o   k ró tk ą   ekskursyę. 
Wyobrażasz  sobie  łatw o, 
z  ja k ą   przyjemnością  puszczam  się  w   tę  podróż.  Zwiedzić 
W łochy  było  marzeniem  mojego  życia;  ju ż,  dwa  razy,  od­
kąd  jestem  w   em igracyi,  wybierałem   się  na  sery o  w   tę 
drogę,  i  zawsze  zaszła  jakaś  przeszkoda  —   dziś  wszystko 
usunięte.  Mam  pieniądze,  pasport  en  regle,  kufer  zapako­
w any,  i   ju tro   o  godzinie  drugiej  z  południa  wyruszam   na 
noc  do  Bazylei.”


Otoź  i  marzenie  jego  spełnione!  W idzieć  Ita lię ,  te 
Ita lię ,  któ rą   nie  znając,  opiewał  w   sonetach  ja k   nieznajo­
mą  kochankę,  napawało  go  nieopisaną  radością.  Można 
powiedzieć,  źe  do  tej  podróży  gotow ał  się  przez  całe  życie 
— tęsknotą.
O  piękna  W łoch  kraino!  dziś  o  twojem   niebie 
O  tw ej  chwale  przebrzmiałej  w   ciągłych  w a lk   pożarze,
0   tw ych  miastach,  Madonnach  i   gondolach  marze
1  ja k   kochanek  wzdycham  i  tęsknię  do  ciebie!
K iedyż  piękna  Florencyo,  starożytny  Rzymie,
U jrzę  wasze  muzea  i  gmachy  olbrzymie?
K iedyż  dotknę  marmuru,  co  grób  D anta  k ryje ?
K iedyż,  pośród  rozkosznej  Wenecyi,  co  żyje 
J a k  Syrena  wśród  m orza— na  czarnej  gondoli 
Zasnę,  ukołysany  dźwiękiem  barkaroli?
Pierwsze  jego  wrażenie  m iała  Genua,  zkad  18  listo­
pada  pisał  do  mnie:
„K a żd ą   rozkosz,  każdą  przyjemność,  każdą  wielkość 
aby  osiągnąć  i   używać  je j,  trzeba  opłacać  w ielkiem i 
trudam i  i  cierpieniem... 
T a k ą   drogą  krzyżow ą  i   ja   do 
W łoch  dowlokłem   się.  K ra j  ten  je s t  to ogród  starożytnych 
Hesperydow,  do  którego  przystępu  bronią  straszne  po­
tw o ry,  gorgony  i   smoki.  Z  jednej  strony  morze,  które 
mnie  mocno  fa tyg u je   —   z  drugiej  A lp y ,  które  znałem  ty lk o  
z  pięknych  pejzażów  i  opisów. 
Tę  w ięc  drogę  obrałem  nie 
wiedząc  co  to  je st  góra  Św.  Gottarda  w   zimie. 
Za  długo
byłoby  ci  opisywać  wszystkie  szczegóły  tej  p rz e p ra w y ,__
wiedz  ty lk o ,  żem  zastał  tam  ogromne  śniegi,  i  że  sankam i 
trzeba  było  jechać  przez 
10
  godzin  po  drożynie  na  pół 
o  grzebanej  a  zawieszonej  nad  przepaściami,  na  któ rych  
wspomnienie  dotąd  dreszcz  mię przejmuje. 
O tulony  futrem 
me  cierpiałem  zimna,  ale  zimno moralne przejmowało  mię  sto 
razy,  gdy  na  tej  ciasnocie  trzeba  się  było  m ijać  z  innemi 
konw ojam i  sanek;  w ybierałem   ty lk o   myślą miejsce  g łębiny 
w   którem   miałem  być  pogrzebany  na  w ie ki.  P rzy  pomocy 
bożej  przebyłem  to  wszystko  bez  szwanku;  ale  śnieg,  ja k  
ja k a ś   mara  _  biała,  tow arzyszył  m i  praw ie  aż  do*  sa­
mej  Genui. 
Śnieg,  deszcz  i  zimno  po  brudnych  m ałych
^ K O N S T A N T Y   G ASZYŃ SKI.


miasteczkach  włoskich  i  po  dyliżansach  ciasnych  i  niew y­
godnych.  Płynąc  przez  Lago  Maggiore,  pod parasolem przy­
glądać  się  musiałem  pięknym  wyspom Boromejskim  i  wspa­
niałemu  krajobrazow i  brzegów. 
Wreszcie  odetchnąłem 
w   Genui;  sionce  w łoskie  mię  ogrzało;  zastałem  w ygodny 
hotel  i  dobre  ja d ło ,  co  po  trudach  podróży  doskonałą  jest 
rzeczą. 
Genua  nie  napróźno  nazywa się  superba.  Ci  kupcy 
republikanie  musieli  ogromne  pieniądze  zarabiać  handlem, 
olbrzym ie  łu p y   zagarniać  orężem,  kiedy  mogli  w ystaw ić 
ta kie   miasto  pałaców,  nagromadzić  takie  stosy  marmurów, 
wyrzeźbić  je ,  w yzłocić  i   na  tych  ścianach  zawiesić  arcy­
dzieła  sztuki. 
W ystaw   sobie  ulice  całe  złożone  z  L u w ró w  
lub  T uileryów ;  co  najwięcej  zadziwia,  to  proporcye  o lb rzy­
mie,  a  przytem  harmonia. 
Sienie  ta k   w ielkie,  źe  w   niektó­
rych  m ógłby  się  pomieścić  ów  zachwalony  pałac  księcia 
O ranii  wt  B rukselli;  a  wszędzie  lasy  kolum n  dwudziesto  lub 
trzydziesto-stopowych,  a  wszystkie  owe  kolum ny  i  balus­
tra d y   i   fasady  całych  domów z  białego  ka rra ryjskie g o   m ar­
muru. 
Kościoły  marmurowe  także  zewnątrz  i   wewnątrz. 
Zwiedziłem   k ilk a   pałaców  —   najpiękniejsze  i  najbogatsze 
są  pałac  Durazzo  i  Brignole.  Tara  są portrety  Van-Dyckowe 
tuzinam i,  ale  takie,  ja k ic h   nigdzie  w   Belgii  nie  widziałem . 
K to   chce  poznać  arcydzieła  V a n -D yck’a, tu  powinien p rzyje ­
chać;  większa  ich  część  są  to  nie  biusta,  ale  całkow ite 
p o rtre ty  od  stop  do  głow y,  naturalnej  wielkości. 
Cóż  to 
za  przepych  pendzla!  Same  p o rtre ty  V a n -D yck’a  zapłaciły 
m i  niew ygody  podróży. 
Są  i   Rubensy  prześliczne,  i   Wero- 
nezy,  i   T ycyany,  i  Andrea  del Sarto  i  t.  d.  Nie  chcę  ci  k a ­
talogu  pisać,  ale  chciałbym   ci  dać  uczuć, ja k i  m iły   pokarm  
miałem  „przez  oczy  dla  duszy.”
„J u tro   wieczorem  wyjeżdżam  lądem  do  Pizy,  gdzie 
poświęcę  dzień  jeden  dla  obejrzenia  Campo-Santo,  a  potem 
drogą  żelazną  do  Florencyi,  ty lk o   na  pięć  dni,  bo  m i 
śpieszno  do  Rzymu,  gdzie  ze  dwa  lub  trz y   miesiące  posie­
dzę  i  w   najw iększych  szczegółach  studyować  będę  to  miasto 
miast.  Do  F lorencyi  wzdycham  także  z  żądzą  kochanka; 
znam j ą   z  opisów  lepiej  niż  Genuę;  ciekawym   czy  realność 
przewyższy  mój  ideał?  Trzeba  ci  wiedzieć,  mój  drogi,  że 
j a z   rzemiosła  mego  jestem artysta  i   archeolog  więcej  może
32 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   SIE M IE Ń  S K IE  
6 0
.  ~


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   6   7   8   9   10   11   12   13   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə