niż lite ra t.
Studyowałem długo te nauki, i teraz wiado
mosei moje z bistoryi, architektury, rzeźbiarstwa i m alar
stwa posłużą m i.”
umiar
L is t ten na progu W łoch pisany, pełen je st entuzyazniu
l y s y i archeologa, k tó ry jedzie na miejscu sprawdzać to
czego się z książek nauczył. Rozczarowania je d n a k nie
doznał, a w wielu rzeczach znalazł więcej niż sobie w yobra
ża .
Av pięcio-miesięcznym pobycie m iał czas zwiedzić Flo-
1
encyę, Rzym, Neapol, ze wszystkiem i kościołami
gale-
ryam i, muzeami, dzieląc się ze mną każdem wrażeniem ja-
r o M ° n T
1
l " f dr
rost^eżeniem ja k ie „ a miejscu
■ob,1.
U ro d ę ztęd kilkanaście bardzo zajm ujących listów .
.
w Badenu, do^ąd na lato w rócił, tak mi donosił o swo
ich projektach:
(1 listopada 1852) „Z a dwadzieścia dni najdalej opusz
czam Badeu i ja d ę rzemiennym dyszlem do P rów ancyi
przez
Paryż,
gdzie zabawię do Nowego Roku.
Jade
do Paryża najprzód dla tego, żem go ju ż od dwóch la l
przeszło me w id zia ł (a znajdę wiele rzeczy zupełnie no
w ych) powtore dla rozpoczęcia druku Listóro o w Z Z
M anuskrypt kompletnie ukończony.
L is ty o Genui i S
rencyi całkiem na nowo napisane, ani ich poznasz
Mnó-
tw o także weszło dodatków do opisu Rzymu i Neapolu'
Słowem je s t teraz ze dwadzieścia listów i przedmowa N ic
ogę drukować gdzie indziej tego dziełka ty lk o w Paryżu
gdzie chcę sam dopilnować k o rre kty, aby nie p o p rz e k r/
błąd d r u T
''1"!’ -11- 0
nar0bi0n0 b>'ków drukarskich.
K ażdV
^
arsk! Jest A * “ nie ja k b y pchnięciem sztyletu ”
Rzeczywiście z początkiem 1853 r. w yszły je ^ o l L
2
p o d r ó ż y v o W ło ^ z o rh
o
t
n
t
•
■
J
8
^ l s W
i lenići w ,-f* • tosze?k ’ stokloc P o je m n ie js z e do czytania
Pod do,cm o m aja m t , a t i m e,rzyffiałem ,
delberga:
„Po dwulelmem bhzko milczeniu odzywam sic
oho
się przypomnieć tw o je j przyjacielskiej pamięci. / » Z
czas przebyłem niezbyt przyjem nie, w eiągiycb lekach
u ziela Lueyana Siemieńskiego. Tom V.
- 3
i niemocy. Przeszłego lata odbyłem kuracyę wodną w Bop-
pardzie nad Benem, dla nabrania s ił— ale okazało się, źe
zamiast się wzmocnić, osłabiłem się tą końską knra-
cyą; — zapadłem szczególniej na nogi.
Całą zimę prze
pędziłem w Heidelbergu pod okiem sławnego Cheliusa, za
żyw a ją c ciągle żelazo w kroplach i biorąc smarowania
krzyżów i nóg, przyszedłem do s ił ja k ic h takich, ale nie
dawnych.
Chodzę dobrze, ale ty lk o po równinie, a prze
chadzek po górach musiałem zaniechać.
Stara karczma
coraz bardziej się nachyla; k ro k w ie trzeszczą, a belki u g i
n a ją się...
F ia t voluntas D ei... Zresztą ta k źle jeszcze ze
mną nie jest, ho żołądek doskonały i sen w yborny, a Che-
liu s mnie zapewnia, że i s iły całkow ite wrócą od kąpieli,
do któ rych pojadę w przyszłym miesiącu. Pojadę więc do
W ild b a d u niedaleko ztąd, ale ju ż w W irtemberskiem, gdzie
są źródła w ody żelaznej połączone z jodem ; mają być b a r
dzo wzmacniające. D aj Boże!
„Możesz sobie wyobrazić, że przy tarapatach k u ra c y j
nych nie było ochoty do pióra. Przez ten cały czas napi
sałem ty lk o k ilk a sonetów o Włoszech. Przerobiłem, po
praw iłem wiele moich dawnych poezyj z edycyi 1844 r.
i przygotowałem rękopism do drugiej edycyi, wypuściwszy
z pierwszej wszelkie ju v e n ilia .
A le teraz o druku nie ma
co myśleć...”
W następnym liście z Heidelberga ta k i daje sąd o Im -
jprow izacyach Deotymy, któ re w tedy ro b iły wiele hałasu:
„M am tu od pa ry miesięcy przepyszną edycyę w a r
szawską Im p ro ic iz a c y j Deotym y. Przyznam ci się, że gdym
po raz pierwszy czytał w dziennikach wiersze: K ru c y a ty
i Taniec, schw ytany byłem na wędkę,-entuzyazmu, bo
te dwa k a w a łk i są piękne, bez pretensyi i pedantyzmu; ale
gdym cały zbiór odczytał,
odczarowałem się. Podług
mnie, poezya D eotym y na polu sztuki jest tern, czem foto
grafia na polu m alarstwa; je st to rodzaj szejnekatarynki,
w któ re j na nabijanych gwoździkach (złożonych z erudy-
cyjn ych cytacyj i im ion własnych w y ję tych z eneyklope-
d y i) m odulują się treny i trelle, czasem bardzo harmonijne,
ale najczęściej pospolite. W tej poezyi je st ty lk o popisy-
34
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE K IE R S K IE G O .
W r 1855 lato i jesień przepędzał w Badenie, krzeniao
ja k zw ykle wątlejące zdrowie. B y ł to je d n a k ro k
k t ó r l
mu przyniósł szczęśliwe natchnienie. Na wiosnę n a n i i ł
ową przecudną, z najgłębszych ta jn ik ó w serca* w ydarta
Sielankę młodości, i przysłał m i ją w dsobnem odbiciu
z diukującego się w Paryżu nowego w ydania jego poezyi
Napisałem o niej a rty k u ł pod w pływ em upajającej woni
tego polnego k w ia tk a .
W tej m ateryi odpowiedział listem
1855Xr . ) f Zie P°'
ł ^ Zim° We mi6SiąCe
' 18
Studnia
„Przejeżdżając przez P aryż znalazłem tw ój a r f v k „ ł
o mojej Sielance. Bardzom b y ł rad z niego, i przesyłam
ci dzięki za tw o ją pamięć.
Sielanka dotąd p o d S “
w ielu osobom,i zewsząd dochodzą mie kom plem ent* S
®
praw da p „ « j « a do la d z W o S ó a “ ż
marzenia tantazyi.
Istotnie sam to czuje
źe to m ii i
a
sze dziecko moje udało się ...
"
_
„U niknąw szy trzeciej zim y niem ieckiej, od dwudziestu
ni wygrzewam się tu pod prowanckiem słońcem. Dobrze m i
tu i przyjemnie, bom tu spędził 14 najpiękniejszych la
młodości, i wszyscy moi dawni przyjaciele i znajomi przy
ję li mię z otwartem i rękoma i chętnem sercem. Przez k ilk a
m m ieliśm y mroz do 3 stopni dochodzący, ale dziś ju ż 8
stopni ciepła w cieniu, a około południa słońce bedzie tak
goiące, ze spacerując, trzeba go unikać.
W ta kim k lim a
« e zyc dla in w a lid ó w ja k ja!... Odbywam tu kuracye po
w ia ła m ienn T JIleP'SZeg'° paryŻkieS° doktora P- C h o m e li- sta-
a ją m i
na kości pacierzowej des vesicatoire volants
PJje po dwie ły ż k i Vhuile
fo ie de morue. P rz y Z
to lekarstw a, jedno i drugie, ale cóż robić, kie d y m ają ™
wrócic siły. Dotychczas w ielkiego polepszenia nie widzę ”
om Jeg ° P°ozyj ukazał się nakoniec z początkiem
r - W ie]e w 111111 dawniejszych ka w a łk ó w odpadło
w iele nowych przybyło.
S ielanka młodości swoim urokiem
wiosennym, fiołkow ą wonią, prostotą niewinna, ta k ćm iła
inne, nawet nieraz szczęśliwie natchnione poezye
znajdu
jące się w tym zbiorze, że kto ją przeczytał, na reszte nie
w a n i l i e z rozumem i wszechwiedza, - ale uczucia
Dostları ilə paylaş: |