K O N S T A N T Y G ASZYŃ SKI.
, 3 9
w ało A lfo w i... Banalnych i pstrych rozmów nie lu b ił, i d la
tego stronił od modnych salonów...
N ajm ilszą mu b y ła
wieczorna pogadanka z k ilk u przyja ció łm i, rozmowa go
rąca, poważna, szczególniej z k is to ry i i filozofii w pytaniach
najżywotniejszych.
O ja kże św ietniała wówczas jego w y
mowa!
Jakie zdrowe i w ie lkie m yśli w y b ły s k iw a ły z tych
im p ro w iz a c y j!' Nieraz słuchając go z uwielbieniem, m yśla
łem sobie: „G d y b y ten mąż b y ł A n g likie m lub Francuzem
i m iał przystęp do publicznej mównicy, stanąłby niezawod
nie na ró w n i z P itfiem i B u rk ’em, z G uizofem i T hiers’emy
stanąłby na rów ni rozumem i mową — a sercem nieza-
wodnieby ich przewyższył. Bogobojny, w y la n y dla rodziny
i p rz y ja c ió ł — dobroczynny praw ie do rozrzutności...
„M ożna zastosować do niego znany własny jego wiersz,
w któ rym scharakteryzował zasługi dawnego rycerstw a...”
Po tym liście przerwała się na ja k iś czas korrespon-
dencya z powodu w ybuchłej w o jn y we Włoszech; dopiera
we wrześniu (29) odebrałem następujący list z Paryża:
„B óg świadkiem , w styd m i, żem ta k dawno do ciebie
> nie pisał, ale przez sześć ostatnich miesięcy byłem w ciąg
łych podróżach i pracy, a oprócz tego, w czasie w o jn y nie
śmiałem pisać z nieprzyjacielskiego kra ju .
„M im o lichego bardzo zdrowia, żyję dotąd i energią
ducha podpieram ja k mogę chwiejące się ciało.
„ W miesiącu k w ie tn iu wyjechałem b y ł z A ix do Pa
ryża dla przejrzenia i uporządkowania pozostałych papie
rów po nieodżałowanym nieboszczyku.
Czerwiec i lip ie c
przepędziłem w A ix zajęty ciągłą pracą.
Sierpień zeszedł
m i w B ia rritzu w kąpielach morskich. Od miesiąca jestem
znów w Paryżu, i dopiero w końcu października będę m ógł
w yrw a ć się z zimna i deszczów tutejszych pod moje pro-
w anckie słońce.
„Z a ję ty tu jestem drukiem dwóch dzieł pozostałych
po Zygmuncie. Pierwsze nosi ty tu ł:
Niedokończony poe
m at (u ry w k i z pośmiertnych rękopisów).
Jest to pierwsza
część N iebozkiej K om edyi, ale pod względem artystycznym
daleko wyższa od znanego poematu, ho w dziewięć la t póź
niej pisana.
„M ia ł to być poemat olbrzym ich rozmiarów; na nie
szczęście nie dokończył go; ale w tern, co pozostało, jest
pewna całość, epizod pełny w ie lk ie j i głębokiej poezyi.
Będzie najm niej
8
arkuszy druku. D rugie dzieło p. t.
W y ja tld z Listó w Zygm unta K rasińskiego. Miałem ogromną
pracę dla przygotowania do d ru ku tej p u blikacyi. Musia
łem przeczytać przeszło tysiąc listów nieboszczyka i wypisać
z nich ty lk o takie w y ją tk i, które mogą interesować ogół
czytelników .
Usunąć trzeba było wszelkie alluzye p o litycz
ne dla tego, aby książka mogła przejść przez różne cen
zury.
Tom obejmie najm niej 800 stronnic druku; później
w yda się tom drugi, może i trzeci.
Są tam nieocenione
ska rb y wzniosłych i nowych m yśli, skarby ję z y k a i stylu.
Dzieło to powinno zrobić ogromne wrażenie; nic podobnego
lite ra tu ra nasza w tym rodzaju nie miała.
„ L is ty Józefa de Maistre są niższe od listów Z y g
munta; bo pierwszy posiadał ty lk o rozum i dowcip —
u drugiego serce zewsząd w ytryska . Przed końcem tego
ro ku dojdzie cię ten tom Listóio\ osądzisz sam czy mówię
niepraw dę.” ■
Winienem tu przerwać lis t Gaszyńskiego, i zrobić
uwagę, że ch y b ił sposobem w ydania korrespondencyi Z y g
m unta Krasińskiego. L is ty takich ludzi, co zdobyli sobie
szczyt sław y w narodzie, nie obcinają się, ani p rzykra w a ją
w żadnym przypadku; lepiej ich całkiem nie publikow ać
niż publikow ać w niedostatecznym kształcie.
Generał M o
ra w s k i w je d n ym z listów swoich dał o tych listach nader
trafne i sprawiedliwe zdanie, które muszę tu przyto
czyć.
Pisze on: „Czytałem w ciągu choroby oba dzieła
Zygm unta Krasińskiego (Niedokończony poemat i L is ty ),
K ie lubię takiego w ydaw ania listów . Zostawiono dysserta-
cye uczone, a zdjęto wszystko, co m aluje bliższe stosunki
społeczne i co charakteryzuje człowieka serca. Przedmowa
także dość licha...”
W róćm y teraz do tego, co dalej pisze Gaszyński:
„O bok tych zatrudnień miałem inną robotę. Piszę
obszerne dzieło pod tytułem : Z yg m u n t K ra s iń s k i i moje
z n im stosunki. Już mam ze trzydzieści arkuszy mego
drobnego
pisma,
i
dociągnąłem
pracę
do
r.
1849*
40
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE G O .
Tej zim y dziesięć ostatnich la t opiszę.
A le to dzieło, choć
się ukończy, nie zaraz pójdzie do druku, i dopiero kiedyś
po m ojej śmierci, gdy będzie można bez niebezpieczeństwa
odkryć całą praw dę o zmarłym, ktoś zajmie się p u b lika -
cyą.
W idzisz więc, żem nie próżnował, i masz ekskuzę na
moje ta k długie milczenie.
O tych moich P a m ię tn ik a c h
proszę cię nikom u nie wspominaj; mam bowiem zamiar na
przyszłe lato, je ś li da Bóg doczekać, pojechać za paspor-
tem na dwa lub trz y miesiące do Królestwa dia obaczenia
mej m a tk i i b ra ta .”
Ja k w idzim y z tego listu, ze śmiercią Gaszyńskiego
nie zamknął się szereg produkcyj jego.
Owe P a m ię tn ik i,
które niew ątpliw ie do końca doprowadził, i zapewne coś
o nich rozporządził, obiecują cenny nabytek dla naszej
lite ra tu ry , w ogóle dosyć ubogiej w wyznania ze św iata
literackiego
Czy nie przyszedł jeszcze czas na ogłoszenie
ich drukiem? Zostawione to musi być komuś do rozstrzy
gnięcia, kogo zrobił wykonaw cą ostatniej swej w oli.
W roku następnym, o czem ju ż w powyższym liście
zrobiłem wzmiankę, w yko n a ł swój długo u kła d a n y zamiar
odwiedzenia m atki i brata m ieszkających pod Częstochową...
...Konstanty odświeżywszy wrażenia młodości, upoiwszy
się uczuciem synowskiem i rodzinnem, po kilkom iesięcznym
pobycie w k ra ju , ja k przelotne ptaszę— odciągnął do swo
je j Prowancyi...
Ostatnim utworem poetycznym, w k tó rym porównywa
siebie z Tyrteuszem i boleje, że nie może
11111
dorównać,
zam knął swój zawód. W y d a ł go w Paryżu r. 1864, pod
napisem: K ilk a p ie ś n i dla k ra ju .
Nie cierpiąc żadnej zabójczej choroby, skończył na w y
czerpanie s ił żywotnych.
M iędzy nami w ostatnich czasach przerwała się kor-
respondencya; nie m ieliśm y dla siebie słów-
pociechy—
w iec
m ilczeliśm y obadwa.
Dopiero po k ilk u latach odebrałem
od niego lis t pisany dnia 4 czerwca 1866 r. z A ix , a za
tem na trzy miesiące przed zgonem.
„Już z kopę la t temu, ja k korrespondencya nasza u-
rw a ła się nagle, nie wiem ju ż z czyjej w in y ; - lu b o się do
myślam, źe z w in y nieszczęsnych w ypadków ; — d la te g o
K O N S T A N T Y GASZYŃSKI.
Dostları ilə paylaş: |