Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə19/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   15   16   17   18   19   20   21   22   ...   106

rie   eleysonP  T ysiąc  ballad  zabrzmi,  a  stary  Śniadecki,  trzę­
sąc  się  z  gniewu,  będzie  musiał  patrzeć  przez  swoją  lo r­
netkę,  ja k   Ossyan  i  Homer  poniosą  Koźmiana  na pola  E li- 
zeju;  Szekspir  go  powita,  a  B yron  uwieńczy. 
Co  do  Osiń­
skiego,  ten  dla  tego  zdaje  się  milczeć,  źe  nie  może  się 
jeszcze  zdecydować,  ja k   dalej  kontynuować  swój  zawód: 
czy  klassycznie,  czy  romantycznie?  A   jeżeli  ta k  obstaje 
przy  dawnycb  maksymach,  toć  naturalnie  dla  tego,  że  trze­
ba  tych  wynosić,  któ rych   się  przekładało,  gdyż  to  dowodzi 
gustu  i   rozsądku  w   wyborze.  N i l   est  desperandum,  gene­
rale,  czy  rozsądek,  czy  też  ja k iś   pociąg  m im owolny  do 
oczywistości,  ju ż   ich  zaczyna  zbliżać  do  zgody,  a nie  trzeba 
temu  w ierzyć  co  mówią,  bo  wszystko  biorąc  od  Greków, 
p rze ję li  także  i  cokolw iek  fałszu  Ulissowego.  Mimo  wszel­
kic h   niedorzeczności  M ickiewicza,  zazdroszczą  mu  oni  skry­
cie  niektórych  ballad,  um ieją  cenić  bogactwo  farb  poe­
tycznych  w   Świteziance,  tego  ty lk o   żałują,  że  wzoru  do 
Twardowskiego  nie  w idzą  w   Pindarze;  um ieją ju ż   nakoniec 
położyć  różnicę  m iędzy  Mickiewiczem  a  W itw ic k im ,  choć 
obaj  p isali  w   tym   samym  i   zakazanym  rodzaju;  uznają 
wreszcie,  że  mogą  być  lepsze  i   gorsze  ballady,  co  ju ż   nie­
m ałym   je s t  kro kie m   do  porozumienia  się.  Niech  przecie 
generał  nie  powiada  im   o  tern,  bo  ja k b y   się  pom iarkow a- 
li,  gotow iby  z  przestrachu  na  dwa  w ie k i  w   t y ł  odskoczyć, 
a  ta kie   w ie lk ie   skoki  psują  foremność  klassyczną  i  śmiesz- 
nem iby  b y ły   dla  olbrzym ów  naszej  sławy,  a  co  najgorsza, 
żeby  znowu  swoje  starożytne  monopolium  k ła d li  na  wszyst­
k ie   płody,  i   ja k b y   niedość  ich  było  na  naszej  ziemi,  jeszcze
i   na  Parnasie  m ielibyśm y  Newachowiczów 
(*).  Wszyscy
piszą,  Jaxie  nawet  Ezek  przyrasta,  a  tyle  w ielkich,  rzym ­
skich  nawet  talentów   siedzi  w   kącie,  pleśnieje  i   m yśli,  że 
w iele  zrobiło  dla  lite ra tu ry ,  mrucząc  na  ballady....
58 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O .
A ta lii  z  Kasyna.  M orawski  dla  utrzym ania  honoru  klassyczności,  prze­
rab ia ł  po  paręset  w ierszy  w   każdym  akcie.
(*)  Newachowicz  w z ią ł  b y ł  monopol  trunkó w   i   tytuniu  w   W a r­
szawie,  i   oburzył  na  siebie  opinię  z  powodu  przetrząsania  jadących  na 
rogatkach  i  re w iz y i  po  domach.  Później  chcąc  się  pogodzić  z  opinią, 
pisał  kom edyjki  dla  Teatru  Rozmaitości.


Sienkiewicz  siedzi  w   prochu  i  zaduchu  dawnych 
m a n u s k r y p tó w  
puław skich,  i   jakże  ma  tam  co  zrobić  w   tej 
duszności  bibliotecznej?
„Tam że  to  is k ra   zapału 
W   piersiachby  jego  zabłysła,
Gdzie  od  starego  szpargału 
Pamięć  w ielkości  zawisła?
Gdzie  nieraz  szczytni  pisarze 
W   smutnem  zapomnieniu  leżą,
A   zbutwiałe  kalendarze 
Do  w ie lkich   skarbów  należą?
Gdzie zbyt często w lichszym stanie 
Mędrzec,  n iź li  głupiec  sławny?
Jaxa  błyszczy  w   safianie 
A   Newton  w   cielę  oprawny?
Gdzie  nakoniec  tyle  płodów 
W   dziwnej  stoi  mieszaninie:
G reki  obok  Antypodów 
I   Szaniawski (*)  przy  Ursynie?”
W   następnym  liście  w y p y tu je   Krasińskiego,  ja k   się 
podobało  w   Warszawie  tłómaczenie  P a n i  Jeziora  przez 
Sienkiewicza?  i   pisze:
„Ja   go  bardzo  ciekaw y  jestem.  W iem,  iż niektóre  w y ­
rażenia  w   bojaźliw ej  naszej  poezyi  polskiej  będą  k r y ty k o ­
wane,  i   może  nawet  słusznie,  lecz  wiem  i   to,  że  tysiące 
wyrażeń  będą  praw dziw ie  poetyczne.  Co  mię  najbar­
dziej  boli  w   W arszawie,  gdy  ja k ie   znakomitsze  dzieło  się 
pokaże,  to  jest,  że  cytacyą  aż  do  znudzenia  powtarzaną 
k ilk u   mniej  szczęśliwych  wyrażeń,  całe  dzieło  chcą  zaćmić. 
N ie  jest  to  sposób  sądzenia  przyzw oity.  Bardzo  słusznie 
pani  Stael  mówi,  iż  najw ięcej  dzieł  nie  tem  grzeszy,  co  się 
w  nich  znajduje,  lecz  brakiem   tego,  co  się w   nich  powinno 
znajdować.  Jedna  myśl  nowa,  jeden  obraz  poetyczny,  dotąd
~   OBOZ  KLA S S Y K Ó W . 
j>9
(*)  Kalasanty  Szaniawski,  cenzor,  przedmiot  ciągłych  pocisków 
Niemcewicza. 
'


nieznany,  rozszerza  pole  umysłowe  człowieka,  a  więc  po­
w in ie n   i   cenę  dzieła  utrzymać.

Romantyzm  będący  jeszcze  ;na  nieutartej  drodze,
raz  w   zbytnią  idealnosc,  dru g i  raz  w   zbytnią  gminność 
wpada.  Co  do  tego  ostatniego  błędu,  Koźmian  najlepiej  na 
dobrą  drogę  naprowadza,  bo  zstępując  aż  do  wieprza  i  k a r­
to fli  w   swojem  Ziem iaństw ie,  jeszcze  niepospolitym  umie 
być  poetą.  On  więc  za  wzór  służyć  powinien  rom antykom , 
ja k im   sposobem  najniższe  przedm ioty  wciągać  w   państwo 
poezyi  i  uzacniać  je   szlachetnością  wyrażeń  i   pięknością 
kolorytu. 
Oddam  mu  więc  tę  pochwałę,  że  Z iem iaństw o 
w iele  się  przysłuży  do  wykształcania  rom antyków. 
Wiem 
ja ,  iż  w olałby  być  posądzony  o  A lk o ra n   i   B ib lię   L u tra , 
niż  o  romantyzm;  ale  cóż  ja   temu  w inien,  źe  go  na  każdej 
znajduję  karcie:  czary,  widm a,  duchy,  zabobony,  tradycye 
miejscowe,  obyczaje  narodowe  i  najgminniejsze  przedmioty? 
Powie  on,  że  w   W irg iliu szu   i   Tassie  to  samo  się  znajduje; 
lecz  nie  życzyłbym   użyc  tego  dowodu  na  zgnębienie  ro­
mantyzmu,  bo  mogłoby  się  okazać,  że  romantyzm  ten  je st 
w  naturze  poezyi,  ponieważ  ju ż   wówczas  w   najklassycz- 
niejszych  p rze b ija ł  się  pisarzach. 
Jak  więc  b y ł  Medecin 
m algre  lu i,  ta k  Koźmian  musi  być  rom antigue  m algre  lu i.
„Proszę  cię,  mój  generale,  nie  w ysta w ia j  mię  zresztą 
na  gniew   klassyków.  W y ro k i  ich  są  krw aw e,  a  do  k r y ty ­
k i  dała  im   natura  ta k   szczególną,  ta k  zadziwiającą  w yż­
szość  geniuszu,  że  n ik t  ich  nie  przewyższy  ani  pojmie.
„B o  któżby  wam  w  k ry ty c e   w yró w n a ł  na  świecie?!
W y   to  ty lk o ,  w y   sami,  ta k  trafnie  umiecie 
We  wszystkiem,  co  je s t  piękne,  klassyczność  ocenić,
A   każdą  śmieszną  brednię  romantyzmem  mienić;
Złapać  tam  ja kie ś  słówko  dziwaczne,  przesadne,
I   ju ż   wiedzieć,  że  wszystko  głupie  i  szkaradne;
T a k   się  wreszcie  przeczuciem  i  instynktem   rządzić,
Że  nawet  bez  czytania  potraficie  sądzić.”
W  innym   liście  z  późniejszej  daty  nie  poprzestaje 
wyśmiewać  klassyków   powołujących  się  zawsze  i   wszędzie
60 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O .


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   15   16   17   18   19   20   21   22   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə