Przełożył Bogdan Banasiak Tytuł oryginału



Yüklə 404,74 Kb.
səhifə5/6
tarix02.12.2017
ölçüsü404,74 Kb.
#13499
1   2   3   4   5   6

(Wiedza radosna, §125, s. 167-169)
23. Wstęp do przemiany

Oto co wielkiem jest w człowieku, iż jest on mostem, a nie celem; oto co w człowieku jest umiłowania godnem, że jest on przejściem i zanikiem.

Kocham tych, którzy żyć nic umieją inaczej jeno zachodząc, albowiem oni są tymi, którzy przechodzą.

Kocham wielkich wzgardzicieli, gdyż to są wielcy wielbiciele i strzały tęsknoty na brzeg przeciwny.

Kocham tych, którzy nie szukają aż poza gwiazdami powrotu, aby zaniknąć i ofiarą się stać, lecz ziemi się ofiarują, aby ziemia własnością nadczłowieka kiedyś się stała.

Kocham tego, który żyje, aby poznawał, i który poznawać chce, aby kiedyś nadczłowick żył. Tako pragnie on swego zaniku.

Kocham tego, który pracuje i odkrycia czyni, aby nadczłowiekowi dom wystawił, oraz mierzwę, zwierzę i roślinę jemu zgotował: gdyż tako chce on swego zaniku.

Kocham tego, który cnotę swą kocha: gdyż cnota jest wolą zaniku i strzałą tęsknoty.

Kocham tego, który ani kropli ducha sobie nic pozostawia, lecz chce być całkowicie duchem swej cnoty: tako przekracza on most jako duch.

Kocham tego, co ze swej cnoty czyni skłonność ducha i przeznaczenie własne: i gwoli swej cnoty chce żyć jeszcze i przestać już żyć.

Kocham tego, co nie chce zbyt wiele cnót posiadać. Jedna cnota jest większą cnotą niźli dwie, albowiem bardziej staje się onym węzłem, na którym zawiesza się przeznaczenie.

Kocham tego, czyja dusza udziela się rozrzutnie, który podzięki nie chce i nie zwraca: gdyż on obdarza ustawicznie, a siebie zachować nie pragnie.

Kocham tego, który wstydzi się, gdy kości jemu na szczęście padną i pyta — zalim jest fałszywym graczem? — gdyż on zginąć chce.

Kocham tego, który złotemi słowy swe czyny uprzedza i zawsze więcej dotrzymuje, niźli był obiecał: gdyż on swego zaniku pragnie.

Kocham tego, co przyszłych usprawiedliwia i przeszłych wyzwala: gdyż on chce od współczesnych zaginąć.

Kocham tego, co Boga swego gromi, ponieważ Boga swego kocha: gdyż on od gniewu swego Boga zaginąć musi.

Kocham tego, którego dusza jest głęboka, nawet poranioną będąc, i którego drobne nawet przejście zgubić może: gdyż chętnie przez most on przechodzi.

Kocham tego, czyja dusza jest przepełna, tak iż samego siebie człowiek zapomina i tylko rzeczy wszystkie życie w nim mają: gdyż rzeczy wszystkie zanikiem jego będą.

Kocham tego, co wolnego jest ducha i wolnego serca: głowa takiego jest tylko trzewiem serca, serce wszakże prze go ku zagładzie.

Kocham tych wszystkich, co są jako ciężkie krople, spadające pojedynczo z ciemnej chmury, zawisłej nad człowiekiem: zwiastują one błyskawice i jako zwiastuny giną.

Patrzcie, jam jest zwiastunem błyskawicy, jam jest ciężką kroplą z chmury: ta błyskawica zwie się nadczłowiekiem.

(Tako rzecze Zaratustra, Przedmowa Zaratustry, §4, s. 9-11)
24. Przemiana: negatywność, na służbie afirmacji wyższej

Psychologicznym problematem w typie Zaratustry jest to, jakim sposobem ten, który w niesłychanym stopniu przeczy słowem, przeczy czynem wszystkiemu, czemu dotychczas przyświadczano, może pomimo to być przeciwieństwem ducha przeczącego; jakim sposobem duch, dźwigający na sobie najcięższe z przeznaczeń, złowieszcze zadania, może pomimo to być najlżejszy i nadgwiezdny — Zaratustra jest tancerzem; jakim sposobem ten, który posiadł najtwardsze, najstraszliwsze zrozumienie rzeczywistości, który pomyślał „myśl najprzepastniejszą”, może pomimo to nie widzieć w tem zarzutu przeciwko istnieniu, nawet nic przeciw jego wiecznemu nawrotowi, raczej jeszcze jeden powód więcej, by być samemu wiecznem „tak”, mówionem wszem rzeczom, „niezmiernem, bezgranicznem «tak» i «Amen»„... „We wszystkie przepaście bez dna niosę jeszcze błogosławiące swe «tak»„... Lecz jest to pojęcie Dyonizosa raz jeszcze,



(Ecce homo, Dlaczego tak dobre piszę książki, Tak rzeki Zaratustra, §6, s. 95-96)
25. Afirmatywna istota woli mocy

Żądza panowania: rózga to płomienna najtwardszych z najtwardszych serc, okrutne męczarnie, które najokrutniej się dla samych siebie zachowują, ponury płomień żywych stosów.

Żądza panowania: złośliwy hamulec, nakładany najpróżniejszym ludom, szyderczym z wszelkiej cnoty niepewnej, co na każdym rumaku i na każdej dumie cwałuje.

Żądza panowania: trzęsienie ziemi, co wszystko zmurszałe i czcze obala, gromem się tocząca, karząca pobielanych grobów burzycielka; błyskawicowy znak zapytania obok przedwczesnych odpowiedzi.

Żądza panowania: pod jej to wzrokiem człowiek gnie się, pełza, parobcze służby sprawuje i nikczemniejszym się staje od węża i świni: aż póki wielka wzgarda krzykiem z niego nie buchnie.

Żądza panowania: okrutna mistrzyni wszelkiej wzgardy, która miastom i państwom w oblicza każe: „precz z tobą” — aż póki ich krzyk nie odpowie: „precz ze mnąl”.

Żądza panowania: ta, co wabiąco aż do czystych i samotnych, aż ku samym sobie wystarczającym wyżom sięga, płomienna jako miłość, co purpurowe szczęśliwości na ziemskiem maluje niebie.

Żądza panowania: lecz któżby to żądzą zwał, gdy się wyże w dół ku mocy pociągane czują! Zaprawdę, nie masz nic chorobliwego, ani schorzałego w pożądaniach i znijściach takich!

Aby samotna wyż nie osamotniała się wiecznie i samej sobie wystarczała; aby góra w dolinę zstąpiła, a wichry wyżyn na niziny.

Och, któż znajdzie mi właściwe imię chrzestne, imię cnoty dla takiej tęsknicy! „Cnota darząca” — temi słowy rzecz nienazwalną nazwał niegdyś Zaratustra.



(Tako rzecze Zaratustra, III, O trzech złach, 232-233).
E) WIECZNY POWRÓT
Opowiem teraz dzieje Zaratustry.

Zasadniczy pomysł dzieła,

pomysł wieczystego nawrotu,

ta najwyższa formuła potwierdzenia [...]

(Ecce homo. Dlaczego tak mądre

piszę książki, s. 85)
26. Wola mocy i wieczny powrót

Wola — tako zwie się oswobodziciel i zwiastun radosny: tako i ja was pouczam, przyjaciele moi!—oto co bym dopiero wyzwoleniem zwał!

Chęć oswobadza: lecz jakże się to zwie, co nawet i oswobodziciela w kajdany zakuwa?

„To było”: oto zębów zgrzytanie i najsamotniejsza zgryzota woli. Bezsilna wobec wszystkiego, co już dokonane, jest wszelkiej przeszłości wrogim widzem.

Bo że wstecz wola chcieć nie może; że czasu przełamać nie zdoła, ani czasu pożądliwości — tem jest woli zgryzota najsamotniejsza.

Wola oswobadza: cóż więc obmyśli sobie ona, aby się pozbyła własnej posępności i szydziła z własnego więzienia?

Och, błaznem staje się każdy więzień! Szaleńczo wyzwala się też i więziona wola.

Że czas wstecz się nie cofnie, to rodzi jej gniew zawzięty. „To, co było” — tak zwie się kamień, którego nie zdoła potoczyć.

Toczy więc kamienie zawziętości i niechęci, i wywiera zemstę na wszystkiem, co wraz z nią nie odczuwa zawziętości i niechęci.

I tak oto staje się wola, oswobodzicie łka, sprawczynią bólu: na wszystkiem, co cierpieć zdolne, wywiera zemstę za to, iż cofnąć się nie może.

I tem oto, wyłącznie tem tylko, jest i zemsta sama: woli niechęcią do czasu i jego „to było”.

Zaprawdę, wielkie szaleństwo tkwi w naszej woli; zaś dla wszystkiego, co ludzkie, klątwą się stało, iż to szaleństwo ducha sobie zdobyło!



Duch zemsty: przyjaciele moi, to było dotychczas najlepszem zastanowieniem się człowieka; a gdzie cierpienie było, tam kara zawsze być musiała.

„Kara”, tem słowem przezwała zemsta samą siebie: słowem kłamliwem udaje ona obłudnie czyste sumienie.

A że w chcącym jest wiele cierpienia, iż wstecz chcieć nie może, przeto i chęć sama i życie wszelkie — winny być karą!

I oto chmura za chmurą zachodziły na ducha: aż wreszcie obłęd kazać począł: „Wszystko zanika, przeto wszystko zaniku jest warte!”.

„I tem jest sprawiedliwość sama: owo prawo czasu, co dzieci swoje pożerać musi”: tak kazał obłęd.

Czyż możebne jest wyzwolenie, skoro istnieje wieczne prawo? Och, nie do dźwignięcia jest ów kamień «to było»: wieczne muszą być też i wszelkie kary!” Tako kazał obłęd.

„Żaden czyn zgładzonym być nie może: jakżeby on mógł dzięki karze stać się niedokonanym! To, właśnie to, jest wiecznem w karze «istnienia», iż istnienie wiecznie i czynem, i karą być musi!

Chyba że wola wreszcie samą siebie wyzwoli, że chcenie niechceniem się stanie”: lecz wszak wy znacie, bracia moi, te starą piosnkę obłędu!

Odwodziłem was od tych starych baśni, gdym uczył: „wola jest twórcą”.

Wszelkie „to było” jest ułomkiem, zagadką, okrutnym przypadkiem, póki wola twórcza na to nie powie: „lecz tak ja właśnie chciałam!”.

Aż póki wola twórcza na to nie rzeknie: „Lecz tako chce właśnie! Tako chcieć będę!”.

Lecz czyż mówiła ona już tak? I kiedyż się to stanie? Czy wola jest już odprzęgnięta od własnego szaleństwa?

Stałaż się już wola zbawcą i zwiastunem radosnym dla samej siebie? Oduczyłaż się ona ducha zemsty i zębów zgrzytania?

I któż nauczył ją pojednania z czasem i czegoś wyższego ponad wszelkie pojednanie?

Czegoś wyższego ponad wszelkie pojednanie chcieć musi wola, która jest wolą mocy: lecz jakże jej na to przyjdzie? Któż pouczył ją nawet i o chceniu wstecz?

(Tako rzecze Zaratustra, II, O wyzwoleniu, s. 169-172)
27. Dlaczego wieczny powrót budzi strach

Nie do tego torturowego łoża przykuty byłem, iż wiedziałem: „człowiek jest zły” — lecz przeciwnie: jam wołał, jako nikt dotychczas jeszcze nie wołał:

„Och, że też to jego «najgorsze» jest tak bardzo małe! Och, że też to jego «najlepsze» jest tak bardzo małe!”

Wielki przesyt człowiekiem — on to mnie dławił i w przełyk zapełzał: oraz i to, o czem wróżbiarz wróży: „wszystko jest obojętne, nie opłaca się nic, wiedza dławi”.

Wielki zmrok wlókł się przede mną, długi, śmiertelnie znurzony i śmiercią pijany smutek, co ziewającymi usty przemawiał.

„Wiecznie powraca on, ów człowiek, którymś ty się znużył, człowiek mały” — tak ziewał mój smutek i powłóczył nogą, a zasnąć nie mógł.

W piekło przeistoczyła mi się ziemia ludzka, zapadła się pierś jej, wszystko, co żyło, stało mi się próchnicą ludzką, i kością trupią, i zmurszałą przeszłością.

Siadywało me wzdychanie na wszystkich grobowcach człowieczych, a wstawać nie mogło; pytania i westchnienia me rechotały, dusiły i trawiły mnie, skarżąc się dniem i nocą:

— „och, człowiek wiecznie powraca! Człowiek mały powraca wiecznie!”

Nago ujrzałem raz obu, największego i najmniejszego człowieka: nazbyt podobni byli do siebie, nazbyt ludzki nawet i ten największy!

Nazbyt mały największy! —to mi omierzłym uczyniło człowieka! A wieczny wrót nawet i tego, co najmniejsze! — omierzło mi to istnienie wszelkie!

Och, wstręt! wstręt! wstręt! —Tako rzekł Zaratustra, westchnął i przeraził się, gdyż przypomniał sobie chorobę swą. Lecz zwierzęta jego przerwały mu tu dalszą mowę.



(Tako rzecze Zaratustra, III, Powracający do zdrowia, s. 272—273)
28. Strach przezwyciężony: wieczny powrót jako myśl selektywna

Jeśli jednak wszystko jest zdeterminowane, to jak mogę być panem własnych czynów?” Myśl i wiara są ciążącym na tobie brzemieniem, bardziej jeszcze niż każde inne brzemię. Mówisz, że pożywienie, położenie, powietrze, społeczeństwo przekształcają cię i warunkują? Cóż, twe opinie czynią to w jeszcze większym stopniu, gdyż to one określają twój wybór pożywienia, miejsca pobytu, powietrza, społeczeństwa. Jeśli przyswoisz sobie tę myśl, zmieni cię ona. Jeśli we wszystkim, co chcesz uczynić, zaczynasz od zadania sobie pytania: „Czy na pewno chcę to czynić nieskończoną ilość razy?”, będzie to dla ciebie najtrwalszy punkt ciężkości.

(* 1881, La volonte de puissance,

przeł. G. Bianquis, N.R.F., IV, §242)


Moja nauka powiada: zadaniem jest żyć tak, abyś musiał życzyć sobie ponownego życia — będziesz tak czynił zawsze! Komu dążenie dostarcza najwyższych przeżyć, ten niech dąży; komu spokój dostarcza najwyższych przeżyć, ten niech spoczywa; komu podporządkowanie się, podległość, posłuszeństwo dostarcza najwyższych przeżyć, ten niech będzie posłuszny. Niechby tylko był świadom tego, co mu dostarcza najwyższych przeżyć i nie wzdragał się przed żadnym środkiem! Chodzi o wieczności

(Pisma pozostałe 1876-1889, §64, s. 57)
Nauka ta jest łagodna dla tych, którzy w nią nie wierzą; nic ma w niej ani piekła, ani gróźb. Ten, kto nie wierzy, odczuje w niej tylko ulotne życie.

(*1881, La volonte de puissance,

przeł. G. Bianquis, N.R.F., IV, §244)
29. Strach przezwyciężony: wieczny powrót jako byt selektywny
l
Jeślim wróżbiarzem jest, onego ducha wieszczego pełen, co na wysokim jarzmie między dwoma morzami się snuje — między przeszłością i przyszłością, jako ciężka snująca się chmura — wrogi nizinom parnym oraz wszystkiemu, co znużone, co ani umrzeć, ani żyć już nie potrafi.

Do gromu z łona ciemnego gotów i do wyzwalających zarnicy lśnień, w te grzmoty brzemienny, co „tak!” głoszą —”tak!” się śmieją, do wyzwalających gotów błyskawic.

Błogosławion niechże będzie taki brzemienny! I zaprawdę, długo jako ciężka chmura nad górami zawisać ten musi, co kiedyś przyszłości światło rozniecić ma!

O, jakżebym ja nie miał być żądnym wieczności i weselnego pierścienia pierścieni, pierścienia wrotu nie pragnąć!

Nigdym nie napotkał kobiety, z którą bym dzieci chciał; snadź ta jest kobietą, którą kocham: albowiem kocham cię, o wieczności!

Albowiem kocham cię, o wieczności!
2
Jeśli gniew mój groby kiedykolwiek burzył i, stare krusząc tablice, w przepastne spychał głębi.

Jeśli szyd mój zmurszałe rozpylał słowa, jeśli był jako miotła dla krzyżowych pająków i jako wicher przewiewny dla grobowisk.

Jeślim zasiadał tryumfująco, gdzie stare pogrzebano bogi, ja światu błogosławiący, świat miłujący obok posągów starych świata oszczerców.

A kocham nawet świątynie i bogów grobowce, skoro tylko nieba jasne oko poprzez wybite przeziera sklepienie; jako murawa i maki krasne rad na zburzonych zasiadam świątyniach.

O, jakżebym nie miał być żądnym wieczności i weselnego pierścienia pierścieni, pierścienia wrotu nie pragnąć?

Nigdym nie napotkał kobiety, z którą bym dzieci chciał; snadź ta jest kobietą, którą kocham: albowiem kocham cię, o wieczności!



Albowiem kocham cię, o wieczności!.
3
Jeśli choć jedno z twórczego nawiedziło mnie tchnienie, z onego musu niebiańskiego, co przypadki nawet wzmaga i w gwiezdne koliska pląsać je zniewala.

Jeśli śmiałem się kiedykolwiek onym błyskawicowym śmiechem, po którym długi grzmot czynu ponuro, lecz ulegle się toczy.

Jeślim kiedykolwiek na boskim stole ziemi w boskie kości grał, aż ziemia drżała i, rozwierając się, ogniste wywnętrzała rzeki:

A stołem boskim jest ziemia, drżącym od twórczych nowych stów i boskich kości.

O, jakżebym nic miał być żądnym wieczności i weselnego pierścienia pierścieni, pierścienia wrotu nie pragnąć?

Nigdym nie napotkał kobiety, z którą bym dzieci chciał; snadź ta jest kobietą, którą kocham: albowiem kocham cię, o wieczności!



Albowiem kocham cię, o wieczności!

(Tako rzecze Zaratustra, III, Siedm pieczęci, s. 285—287)
30. Podwójna afirmacja

Najwyższa gwiazdo bytu!

Wiecznych znamion tablico!

zstępujesz ku mnie?

Niema twa krasa,

której nikt nie widział,

jak to? nie pierzcha przed spojrzeniem mojem?

Tarczo konieczności! Wiecznych znamion tablico!

— wszakże ty wiesz, co wszyscy nienawidzą, co ja jeno kocham:

— iż-eś konieczna!

Miłość moja rozpala się wiecznie

od konieczności jeno.

Tarczo konieczności! Najwyższa gwiazdo bytu!

— której życzenie żadne nie dosięga

i żadne NIE nie kala,

wieczyste TAK istnienia,

jestem wieczyście twojem TAK:

ALBOWIEM KOCHAM CIEBIE, O WIECZNOŚCI!



(Dytyramby dionizyjskie, Sława i wieczność, 4, s. 35)
31. Nadczłowiek

Ja was uczę nadczłowieka. Człowiek jest czemś, co pokonanem być powinno. Cóżeście uczynili, aby go pokonać?

Wszystkie istoty stworzyły coś ponad siebie; chcecież być odpływem tej wielkiej fali i raczej do zwierzęcia powrócić, niźli człowieka pokonać?

Czemże jest małpa dla człowieka? Pośmiewiskiem i sromem bolesnym. I temże powinien być człowiek dla nadczłowieka: pośmiewiskiem i wstydem bolesnym.

Przebyliście drogę od robaka do człowieka, i wiele jest w was jeszcze z robaka. Byliście niegdyś małpami i dziś jest jeszcze człowiek bardziej małpą, niźli jakakolwiek małpa.

Kto zaś jest pośród was najmędrszym, ten jest dwurodkiem i mieszańcem rośliny i upiora. Mówież ja wam, byście się upiorami lub roślinami stali?

Patrzcie, ja wam wskazuję nadczłowieka!

Nadczłowiek jest treścią ziemi. Wasza wola niech rzeknie: nadczłowick niech będzie ziemi treścią!

Zaklinam was, bracia, pozostańcie wierni ziemi i nie wierzcie tym, co wam o nadziemskich mówią nadziejach! Truciciele to są, biedni czy nieświadomi!

Niegdyś było bluźnierstwo Bogu największym zuchwalstwem, lecz Bóg umarł, a z nim zmarli i ci bluźniercy. Ziemi bluźnić jest rzeczą najstraszniejszą, jako też cenić bardziej wnętrzności niezbadanego niźli treść tej ziemi!



(Tako rzecze Zaratustra, Prolog, 3, s. 7)
32. Znaczenie nadczłowieka

Słowo „nadczłowiek” na oznaczenie typu najwyższej udaności, w przeciwieństwie do człowieka „nowoczesnego”, człowieka „dobrego”, chrześcijanina lub innego nihilisty — słowo, które w ustach Zaratustry, niszczyciela moralności, zastanawiającem staje się słowem — zrozumiano prawie wszędzie z całą niewinnością w znaczeniu owych wartości, których przeciwieństwo ujawnione zostało w postaci Zaratustry: to znaczy jako typ „idealistyczny” wyższego rodzaju człowieka, na pół „świętego”, na pół „geniusza”... Inne uczone bydle rogate podejrzewało mnie z jego powodu o darwinizm: rozpoznano w nim nawet ów tak gniewnie odtrącony przeze mnie „kult bohaterów” owego wielkiego fałszerza monet mimo wiedzę i wolę, Carlyle'a. Komu szepnąłem na ucho, by oglądnął się raczej jeszcze za jakimś Cezarem Borgią niż za Parsifalem, ten własnym uszom nie wierzył.



(Ecce homo, Dlaczego tak dobre piszą książki, §1, s. 51—52).
A jak to Zaratustra się zniża i do każdego najdobrotliwiej przemawia! Jak nawet swych przeciwników, kapłanów, delikatnemi dotyka rękoma i wraz z nimi l powodu nich cierpi! Każdej chwili przezwycięża się człowieka, pojęcie „nadczłowieka” stało się najwyższą rzeczywistością, w nieskończonej dali leży to, co dotąd wielkiem w człowieku się zdało, pod nim. Pierwiastek halkioński, lekkie nogi, wszechobecność złośliwości i zuchwalstwa, i co w ogóle typowe jest dla typu Zaratustry, nawet we śnie nie zdawało się istotnie właściwe wielkości. Zaratustra czuje się właśnie w tej pojemności przestrzeni, w tej dostępności dla przeciwieństw najwyższym rodzajem wszelkiego jestestwa [...]

(Ecce homo, Dlaczego tak dobre piszą książki,

Tak rzekł Zaratustra, §6, s. 94-95)
ZAKOŃCZENIE: O SZALEŃSTWIE

[...] a niekiedy nawet niedorzeczność może się stać maską dla nieszczęsnej, nazbyt przeświadczonej świadomości.



(Poza dobrem i ziem, §269, s. 265)
[...] ostatecznie o wiele bardziej wołałbym być bazylejskim profesorem niż Bogiem; nie odważyłem się jednak posunąć tak daleko swego osobistego egoizmu, by z jego powodu zaniedbać stwarzanie świata. Jak Pan widzi, trzeba się poświęcać, jakkolwiek i gdziekolwiek się żyje. [...] Jest niemiłe ł doskwiera mej skromności to, że w zasadzie jestem każdym nazwiskiem z historii; również z dziećmi, które powołałem na świat, jest tak, że z pewną nieufnością rozważam, czy wszystkie, które wchodzą do „Królestwa Bożego”, pochodzą też od Boga. Tej jesieni byłem, ubrany możliwie najskromniej, dwa razy na swoim pogrzebie, najpierw jako comte Robilant (nie, to jest mój syn, jako że jestem Carlo Alberto, moja natura w dole), ale Antonellim byłem ja sam.

(List do Jakuba Burckhardta z 6 stycznia 1889 r.,



Listy, s. 395-394)
33. Szaleństwo i bogowie

Właśnie Grecy posługiwali się przez najdłuższy okres czasu swoimi bogami, by właśnie z daleka od siebie trzymać „nieczyste sumienie”, by móc cieszyć się z swej wolności duszy. Więc w rozumieniu odwrotnem, niż chrześcijaństwo używało swego Boga, Posuwały się w tem bardzo daleko te przepyszne istoty o lwich sercach a głowach dzieci. I nie mniejszy autorytet, jeno sam Zeus homerowski, daje mi kiedy niekiedy do zrozumienia, że biorą to nazbyt lekce. „Dziwna! mówi on raz — chodzi o sprawę Egaistosa, bardzo złą sprawę — Dziwna, jak bardzo śmiertelni uskarżają się na bogów!



Zło od nas tylko pochodzi, sądzą; lecz sami zrządzają Sobie nieszczęścia przez swój nierozum, wbrew przeznaczeniu...”

Jednak widzi się i słyszy zarazem, że i ten olimpijski widz i sędzia daleki jest od tego, by gniewać się na nich za to i źle myśleć o nich. „Jakże oni głupi” myśli, patrząc na występki śmiertelnych. „Głupstwo”, „brak rozumu”, nieco „zamieszania w głowie”, to tylko przypuszczali Grecy nawet najtęższych, najdzielniejszych czasów, jako powód wiela złego i fatalnego. Głupota, nie grzech! Rozumiecie to?... Jednak nawet to zamieszanie w głowie było problematem. „Bo jakżeż to też możliwe? skąd by się wzięło w głowach, jakie my mamy, my ludzie szlachetnego pochodzenia, szczęśliwi, pomyślni, najlepszego towarzystwa, dostojni i cnotliwi?” — tak pytał siebie przez stulecia dostojny Grek, stając przed niezrozumiałą dlań zdrożnością i występkiem, którymi splamił się ktoś z jemu równych. „Musiał mu pewno bóg jakiś rozum odjąć”, mówił sobie w końcu, potrząsając głową... Ta konkluzya jest typowo grecka... W ten sposób służyli wówczas bogowie jako usprawiedliwienie człowieka do pewnego stopnia nawet w złem, służyli jako przyczyna złego — wtedy brali na siebie nie karę, lecz co jest dostojniej, winę...



(Z genealogii moralności, U, §23, s. 106-107)
34. Funkcja szaleństwa

[...] torowanie nowych dróg myśli, łamanie uświęconych zabobonów i zwyczajów jest niemal wszędzie dziełem obłędu. Rozumicież, dlaczego musiał to być obłęd? Coś w ruchu i głosie tak okropnego i nieobliczalnego jak demoniczne wybryki atmosfery i morza, godnego przeto równej uwagi i grozy? Coś, co miało tak widoczne oznaki zupełnej niedobrowolności jak drgawki i piana na ustach epileptyka, więc zdało się czynić z obłąkańca maskę i trąbę jakiegoś bóstwa? Coś, co samego nowej myśli przedstawiciela nie napawało już wyrzutami sumienia, lecz czcią i grozą, zniewalało go, by zostawał jej prorokiem i męczennikiem? Obecnie wmawia się w nas wciąż jeszcze, jakoby geniusz miast ziarnka soli zawierał domieszkę obłędu, natomiast wszyscy ludzie dawniejsi bliżsi byli myśli, iż wszędzie, gdzie istnieje obłęd, istnieje też ziarno mądrości i geniuszu, coś „boskiego”, jak powiadano sobie szeptem. Lub raczej: jak wyrażano się dobitnie. „Największe dobra zesłał obłęd na Grecyę”, oświadczył Plato wraz z całą starożytną ludzkością. Postąpmy o krok dalej: wszystkim tym niepospolitym ludziom, którzy, nieodpartemu ulegając popędowi, pragnęli skruszyć jarzmo tej lub owej obyczajności i nowe nadać prawa, o ile nie byli istotnie obłąkanymi, nie pozostawało nic innego, jak popaść w obłęd lub obłąkanych udawać […]- „Jak zostać obłąkanym, gdy się nim nie jest i nie śmie się obłędu udawać?” — nad tą okropną myślą zastanawiali się niemal wszyscy wybitniejsi ludzie cywilizacyj dawniejszych; wytworzyła się w ten sposób tajemna nauka o środkach i wskazaniach dyetetycznych, oraz rozwinęło się uczucie niewinności, ba, nawet świętości takich rozmyślań i zamiarów. Przepisy, jak zostać u Indyan znachorem, u chrześcijan średniowiecznych świętym, u Grenlandczyków angekok'iem, u Brazylijczyków payem, są w istocie te same: niedorzeczne posty, nieustanna powściągliwość płciowa, pobyt na pustyni, wstępowanie na góry lub na słupy czy wreszcie „przesiadywanie na sędziwej wierzbie, pochylonej nad jeziorem”, z myślą jedynie o tem, co może pogrążyć w ekstazie i nieładzie duchowym. Któż odważy się zajrzeć w pustkowie najboleśniejszych i najniepotrzebniejszych mąk duchowych, w których niszczeli po wszystkie czasy snadź najpłodniejsi ludzie! Posłuchać takich westchnień tych samotnych i rozdartych dusz: „Ach, ześlijcież obłęd bogowie! Obłęd, bym uwierzył wreszcie w siebie! Dajcie drgawki i szały, nagłe ciemności i olśnienia, zatrwóżcie ziąbem i żarem, jakiego nie doznał jeszcze żaden śmiertelny, zgiełkiem i pojawieniem się widziadeł, sprawcie, bym wył, skomlał i pełzał jak zwierz: lecz niech uwierzę w siebie! Targa mną zwątpienie, zabiłem prawo, prawo przeraża mnie jakby trup człowieczy; jeślim nie wart więcej od tego prawa, to jestem najnikczemniejszym ze wszystkich ludzi. Skądże pochodzi ten nowy duch, który jest we mnie, jeżeli nic od was? Dowiedźcież mi, żem wasz; jeno obłęd dowiedzie mi tego”. I, niestety, żarliwość ta aż nazbyt często dopinała celu: w czasach, kiedy rzekomym dowodem na korzyść chrześcijaństwa była największa ilość pustelników i świętych, istniały w Jerozolimie wielkie domy obłąkanych dla wykolejonych świętych, dla tych, którzy oddali w zamian swe ostatnie

ziarnko soli.


Yüklə 404,74 Kb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə