wersja robocza: maj 2007
argumentu z prawdomówności Boga zajmę się w rozdziale poświęconym
sceptycyzmowi.
Swoje pozytywne stanowisko Gilson nazywał r e a l i z m e m
m e t o d y c z n y m w tym znaczeniu, że należy ‘z góry’, czyli w ramach
założeń metody filozoficznej, odciąć się od wszelkich prób dowodzenia
istnienia świata zewnętrznego, a to dlatego, że dzieje filozofii ukazały, iż nie
ma przejścia od myśli do bytu, a więc że nie da się udowodnić istnienia
ś
wiata zewnętrznego i że każda taka próba musi skończyć jakąś z form
idealizmu. W związku z tym już w samym punkcie wyjścia filozofii trzeba
przyjąć realizm, przyjąć go jako metodyczne założenie filozofowania.
Zajmując tego rodzaju radykalne stanowisko, Gilson skrytykował
właściwie wszystkie próby dowodzenia istnienia świata, jakie pojawiły się
w ruchu neoscholastycznym. Odrzucił na przykład uzasadnienia realizmu
podawane przez ucznia Merciera, L. No la
19
. No l nazywał swoje
stanowisko r e a l i z m e m b e z p o ś r e d n i m , gdyż w odróżnieniu od
pośredniego realizmu Merciera nie dowodził istnienia świata w oparciu o
zasadę przyczynowości, lecz w punkcie wyjścia filozofii przyjmował cogito
kartezjańskie, które jednak traktował jako ‘cogito otwarte’. Ma być ono
‘otwarte’ na różnego rodzaju dane, a to, co dane, jest doświadczane jako
obce, jako coś, czego nie da się wytworzyć ani zniszczyć. To, co pojawia się
w ten sposób, jest czymś realnym. W dyskusji z No lem Gilson wskazywał,
ż
e albo jego cogito jest rzeczywistym cogito kartezjańskim, to znaczy jest
rozumiane jako niepowątpiewalny punkt wyjścia, a więc taki punkt wyjścia,
wobec którego przeświadczenie o istnieniu świata realnego podlega
swoistemu zawieszeniu i wtedy nie istnieje żadna droga przejścia do świata
zewnętrznego, albo ‘cogito otwarte’ to tyle co ‘fakt poznania realności
ś
wiata’ - wtedy jednak nie jest to żaden dowód realizmu.
Realizm metodyczny nie jest jednak według Gilsona stanowiskiem
dogmatycznym, może być bowiem uzasadniany, lecz żadne z tych
uzasadnień nie ma charakteru dowodu istnienia świata zewnętrznego
wychodzącego od bezpośrednich danych świadomości. Realizm
metodyczny można uzasadniać według Gilsona negatywnie, to znaczy przez
ukazywanie błędności stanowiska idealistycznego, oraz pozytywnie, to
znaczy przez ukazanie oczywistości i owocności realizmu. Filozofując w
tym duchu, Gilson starał się wykazać, że idealizm nie spełnia warunków
stawianych filozofii, a mianowicie wychodzi od zasad nieoczywistych i
nieuzasadnionych, że jest niezgodny z doświadczeniem, w tym na przykład
sensie, że wiemy, iż Ziemia istniała zanim pojawiały się organizmy
wyposażone w świadomość, a więc że ‘istnieć’ nie może równać się ‘być
spostrzeganym przez jakąś istotę świadomą’. W tym wypadku widać, że
Gilson nie pozostaje na teoretycznym poziomie głównego problemu, jaki
sobie postawił w polemice z idealizmem, to znaczy na poziomie pytania o
19
Por. L. No l, Note sur le “probleme” de la connaissance, w: „Annales de l’Institut
Sup riere de Philosophie“ 2(1913), s. 663-688;
Le realism imm diate, Louvain: l’Institut
Sup riere de Philosophie 1938.
35
wersja robocza: maj 2007
przejście od myśli do bytu, gdyż miesza tu immaterializm w stylu
Berkeleya, czyli idealizm kategorialny, w którym ‘istnieć’ znaczy ‘być
spostrzeganym przez jakąś istotę świadomą’, z transcendentalnym
problemem idealizmu, to znaczy z idealizmem interpretowanym w
kontekście zasady immanencji.
Według Gilsona idealizm jest też stanowiskiem destrukcyjnym, a to
przez swoją jałowość i bezpłodność teoretyczną oraz jawną niezgodność z
praktyką. Nie jest on natomiast wewnętrznie sprzeczny i ta wewnętrzna
koherencja stanowi jego siłę. Gilson wskazywał również, że fakt istnienia
iluzji, halucynacji i snów nie uprawnia do postawienia tezy idealistycznej.
Słabością argumentacji Gilsona wydaje się być jednak to, że nawet gdy
przyjmiemy, iż dotychczas nikomu nie udało się przejść od myśli do bytu,
to z tego nie wynika, że takie przejście jest w ogóle niemożliwe. Gdyby
Gilson chciał podać argument na rzecz niemożliwości tego rodzaju przejścia
od myśli do bytu, to musiałby to być argument równie silny jak ten, którego
możliwość sam kwestionował, a mianowicie musiałby być równie silny, jak
argument na rzecz realizmu.
Na granicy pomiędzy Gilsonowskim odrzuceniem dowodzenia
istnienia świata a próbami jego dowodzenia za pomocą odwołania się do
oczywistości zmysłowej oraz do pierwotnego sądu mającego wyrażać tę
oczywistość znajdują się koncepcje uzasadniania realizmu zawarte pismach
M.A. Krąpca. Rolę ‘mostu’ pomiędzy świadomością a światem
zewnętrznym, pomiędzy podmiotem a realnością (bytem) odgrywa tu sąd,
nazywany sądem egzystencjalnym. Wzorcowo patrząc, Krąpiec ma na myśli
te wszystkie sytuacje, w których, w oparciu o zmysłowe spostrzeganie,
spontanicznie akceptujemy istnienie czegoś poza naszą świadomością,
mówiąc na przykład, że ten oto przedmiot, drzewo, góra itd., istnieje. Sąd
egzystencjalny w tym znaczeniu jest według Krąpca dwojakiego rodzaju, to
znaczy może on być ‘wypełniony’ realnością poznawczą konkretu
istniejącego na zewnątrz podmiotu, albo może się odnosić do istnienia
samego podmiotu. W aspekcie epistemologicznym obie odmiany sądu
egzystencjalnego są ‘równosilne’, są one bezpośrednie, pierwotne,
afirmatywne i jako takie fundują realistyczność wiedzy ludzkiej.
Genetycznie jednak pierwszorzędnym aktem jest sądzenie egzystencjalne
odnoszące się do konkretu transcendentnego wobec świadomości: pierwsza
bowiem reakcja poznawcza na istnienie czegokolwiek intenduje na zewnątrz
podmiotu i jako taka nie jest zorientowana egotycznie.
20
Wdaje się jednak, że tego rodzaju rozwiązanie, jeżeli będziemy je
rozumieli jako dowód realizmu, a więc jako ‘przełamanie’ zasady
immanencji i przejście od myśli do bytu, będzie jednak podlegało ‘sankcji
Gilsona’, że każdy dowód wychodzący od świadomości musi na zawsze
pozostać w jej immanencji. Stwierdzenie realności, nawet w ramach sądu
20
Por. M.A. Krąpiec, Realizm ludzkiego poznania, Poznań: Pallottinum 1959 i Metafizyka,
Lublin: TN KUL 1978
2
; por. też W. Chudy. Refleksja a poznanie bytu, Lublin: Redakcja
Wydawnictw KUL 1984.
36