Richard h. Popkin, avrum stroll zysk I s-ka wydawnictwo



Yüklə 4,33 Mb.
səhifə26/42
tarix06.05.2018
ölçüsü4,33 Mb.
#42551
1   ...   22   23   24   25   26   27   28   29   ...   42

Zalecana literatura

Autorzy klasyczni

Hume, D., Dialogues Concerning Natural Religion, Hackett, Indianapolis, 1980. (Hume, D.: Dialogi o religii naturalnej, przełożyła Anna Hochfeldowa, PWN, Warszawa 1962.)

Kierkegaard, S., Training in Christianity, Oxford University Press, London, 1941. Przedstawienie fideistycznego punktu

302


Filozofia religii

widzenia w ujęciu jednego z najważniejszych teologów no­wożytnych.

Nietzsche, F., W., The Philosophy of Nietzsche. New English Library: London, 1966. Zawiera kilka dzieł Nietzschego, w których znajduje się wykład jego ateizmu.

Pascal, B., Pensees. Penguin Books: London, 1966. Jedno z klasycznych ujęć problemu natury wiedzy religijnej. (Pas­cal, B.: Myśli, przekł. Tadeusza Żeleńskiego (Boya), Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1989.)

St Anselm, Proslogium. Klasyczne ujęcie argumentu ontologi-cznego. (Anzelm z Canterbury: Monologion, Proslogion, przekł. Tadeusz Włodarczyk, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1992.)

St Thomas Aąuinas, Basic Writings. Wybór pism św.Tomasza z Akwinu, zawierających jego najważniejsze teorie.

Voltaire, Candide. Penguin Books: London, 1968. Znakomita satyra poświęcona problemowi zła. (Wolter: Powiastki filo­zoficzne, przekł. Tadeusz Żeleński (Boy), PIW, Warszawa 1985.)



Autorzy współcześni

Buber, M., land Thou. Scribners: Boston, 1984. (Buber M.: Ja



i ty, przeł. Jan Doktor, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa

1992.) Copleston, F.C., Aąuinas. Penguin Books: London, 1967.

Znakomite opracowanie krytyczne poglądów św.Tomasza

z Akwinu autorstwa współczesnego tomisty. Eliade, M., From Primitives to Zen. Harper and Row: 1978. Hannay, A., Kierkegaard, Routledge, London, 1982. Hester, M., ed., Faith, Reason, and Scepticism, Essays by



Popkin, Tempie University Press, Philadelphia, 1992. Hick, J., Classical and Contemporary Readings in Philosophy

of Religion. Prentice-Hall: Englewood Cliffs, New Yersey,

1969. James, W., The Varieties of Religiom Experience. Klasyczna

pozycja w dziedzinie psychologii zachowania i postaw reli-


Zalecana literatura

303


gijnych. (James W.: Doświadczenia religijne, “Książka i Wie­dza", Warszawa 1958.)

Penelhum, T., God and Scepticism, Reidel: 1983.

Plantinga, A. and Wolterstoff, N., eds., Faith, Rationality, Reason and Beliefin God, University of Notre Damę Press, South Bend, 1984.

Sandeen, E., The Origins of Fundamentalizm, University of Chicago Press, Chicago, 1970.



Teoria poznania

Jedną z najważniejszych dziedzin filozofii jest epistemologia (teoria poznania). Filozofowie usiłowali odkryć sposoby, dzię­ki którym zdobywamy i rozszerzamy naszą wiedzę, oraz stan­dardy czy też kryteria, dzięki którym możemy ocenić wiarygod­ność twierdzeń poznawczych.

Jesteśmy zwykle zadowoleni z tego, co wydaje się nam, że wiemy na temat wszechświata, i nie pytamy, jak osiągnęliśmy naszą wiedzę, ani też nie kwestionujemy jej wiarygodności. Niekiedy jesteśmy zaszokowani odkryciem, że to, co uznawa­liśmy za pewne, okazało się wątpliwe lub fałszywe. Jeśli zdarza się to dość często, możemy stać się podejrzliwi wobec wszelkich roszczeń do pewności.

Załóżmy dla przykładu, iż ktoś, komu ufaliśmy, powiedział nam, że wszystkie wiadomości w naszej gazecie codziennej są fałszywe. Możemy — w następstwie tego — zacząć nie dowie­rzać naszemu przyjacielowi, albo nie dowierzać gazecie, albo też nie dowierzać sobie samym. Z pewnością zaczęlibyśmy rozmyślać nad takim rodzajem oczywistości, który byłby nam potrzebny, aby pomóc w odsłonięciu prawdy dotyczącej tej sytuacji. Zaczęlibyśmy, w rzeczy samej, stawiać tego rodzaju pytania, które filozofów doprowadziłyby do rozwinięcia teorii poznania.

Prawdopodobnie najpłodnieszym źródłem materiału dla rozwoju teorii poznania była historia ludzkich poglądów. Nie było tak absurdalnej teorii czy doktryny, która nie znalazłaby żadnych zwolenników w nią wierzących i argumentujących na jej korzyść. Dzieje nauki są wypełnione teoriami, w które całkowicie wierzyli najmądrzejsi ludzie, a które potem zostały całkowicie zdyskredytowane.

Kartezjusz: postawienie problemu 305

Ludzie ustawicznie usiłowali narzucić swe poglądy innym i ukarać tych, którzy je odrzucali. Wczesnogrecki filozof Ana-ksagoras zmuszony był uchodzić z Aten, ponieważ powiedział, iż księżyc jest kamieniem. W XX stuleciu pewnego nauczyciela z Tennessee ukarano za nauczanie Darwinowskiej teorii ewo­lucji. W ostatnich pięćdziesięciu latach było wielu męczen­ników, których “zbrodnia" polegała na tym, iż przeciwstawili się “nieomylnej mądrości" przywódców swego społeczeństwa.

Filozofowie są zainteresowani określeniem podstawy wszel­kich twierdzeń poznawczych oraz uzyskaniem zgody co do standardów służących do oceny tych twierdzeń. Jeśli tak wiele z tego, co uważano za pewne, okazało się fałszywe lub wąt­pliwe, to jak w ogóle możemy mieć co do czegoś pewność?



Kartezjusz: postawienie problemu

Wielki francuski filozof i matematyk, Kartezjusz (Renę Des-cartes 1596-1650), postawił zagadnienie w najbardziej dosadnej formie. Descartes żył w gwałtownie zmieniającym się świecie naznaczonym nieustającym konfliktem religijnym między ka­tolikami a hugenotami oraz głęboką kontrowersją między zwolennikami Arystotelesowych poglądów na naturę fizykal­nego świata a tymi, którzy popierali nowe teorie Kopernika, Keplera i Galileusza. To właśnie fakt, iż pojawiły się nowe teorie sugerujące, że istnieją metody poszukiwania wiedzy odmienne od tych, którymi posługiwali się Grecy i ich następ­cy, ośmielił filozofów do rozpoczęcia badania istoty tych metod i ważności wiedzy, do której prowadziły. Kartezjusz, biegły w filozofii Arystotelesa, postawił sobie za zadanie badanie świata dla niego samego. Po przeprowadzeniu rozległych do­ciekań doszedł do zwątpienia we wszystkie uznane poglądy, które rościły sobie pretensje do prawdziwości jedynie z powodu tego, że były stare i szanowane. Kiedy powrócił do Paryża w 1628 roku przekonał się, że większość niezależnych umysłów mu współczesnych było podobnie rozdartych przez konflikt między starszymi ideami, których już dłużej nie można było

306 Teoria poznania

zaakceptować, a nowymi teoriami. Filozofowie zwątpili w zna­lezienie pewności i zwrócili się ku sceptycyzmowi — poglądo­wi, którego istotą jest wątpliwość, czy którekolwiek z naszych poglądów mogą znaleźć swą podstawę w adekwatnym czy też wystarczającym dowodzie. Jednakże Kartezjusz nie poddał się sceptycyzmowi. Miał silne pragnienie pewności, takiej pewno­ści, której nie potrafiłyby nigdy podważyć żadne nowe od­krycia. Opuścił Paryż jako zdesperowany człowiek poszukują­cy pewności. W swej samotni w Holandii wgłębiał się we wszystko, co wiedział, aby zobaczyć co z tego — jeśli w ogóle cokolwiek — mógłby zaakceptować jako wiedzę, na której można polegać.

Kartezjusz czuł, iż może być pewien tylko tego, co nigdy nie może okazać się fałszywe bądź wątpliwe. Większość z tego, co akceptujemy, nie może sprostać tej próbie — po­mimo naszej pewności może ono wciąż być fałszem. Po­stanowił poddać testowi wiedzę, którą zarówno on sam, jak i każdy inny zwykle uznałby za akceptowalną — wiedzę pochodzącą z naszego zmysłowego doświadczenia. Rezultaty jego testu (jeśli ma rację) są tak druzgocące, że filozofowie poczuli się odtąd zmuszeni do badania zagadnienia ugrun­towania wiedzy.

Test Kartezjusza

Przed prześledzeniem kilku ich koncepcji musimy najpierw rozważyć test Kartezjusza. Swe Medytacje o pierwszej filozofii (1640) rozpoczyna następująco:

Przed kilkoma już laty spostrzegłem, jak wiele rzeczy fał­szywych uważałem w mojej młodości za prawdziwe i jak wątpliwe jest to wszystko, co później na ich podstawie zbudowałem; doszedłem więc do przekonania, że jeżeli chcę nareszcie coś pewnego i trwałego w naukach ustalić, to trzeba raz w życiu z gruntu wszystko obalić i na nowo rozpocząć od pierwszych podstaw.[...]

Kartezjusz: postawienie problemu 307

Do tego jednak nie trzeba będzie, bym okazał, że wszystkie te poglądy są fałszywe; tego może nigdy nie mógłbym osiągnąć. Lecz ponieważ już sam rozum radzi, by nie mniej ostrożnie powstrzymać się od uznania tych rzeczy, które są niezupełnie pewne i niewątpliwe, jak od oczywiście fałszy­wych, zatem wystarczy do odrzucenia wszystkich, jeśli w każ­dej znajdę jakąś rację do wątpienia. A także nie trzeba poszczególnych poglądów po kolei przechodzić — byłaby to praca bez końca — lecz ponieważ po zburzeniu fundamen­tów wszystko, co na nich jest zbudowane, samo upada, przystąpię od razu do samych zasad, na których opierało się wszystko, w co niegdyś wierzyłem.

To znaczy: Kartezjusz czuje, że nie ma potrzeby sprawdzać każdego poglądu, który uprzednio uważał za słuszny — “nie kończące się przedsięwzięcie" — a zamiast tego rozważyć główne rodzaje twierdzeń. Jeśli będzie jakiś powód do wątpienia, to wówczas cała kategoria powinna być potraktowana jako wątpliwa i niewiarygodna. Pierwszą rozważaną kategorią były twierdzenia pochodzące z doświadczenia zmysłowego.

Otóż wszystko, co dotychczas uważałem za najbardziej prawdziwe, otrzymywałem od zmysłów lub przez zmysły; przekonałem się jednak, że te mnie niekiedy zwodzą, a roz­tropność nakazuje nie ufać nigdy w zupełności tym, którzy nas chociaż raz zwiedli.

Wiarygodność danych zmysłowych

Kartezjusz zakłada, że każdy zna sytuacje przekłamań swoich zmysłów. Ktoś może z odległości widzieć coś, co widziane z bliska okazuje się czymś całkiem innym, albo też widzieć rzeczy odmiennie w zależności od tego, czy znajdują się w wo­dzie czy też zostały z niej wyciągnięte, np. podczas wiosłowania wiosło wydaje się zgięte. Kartezjusz uważa, że ponieważ coś takiego się zdarza, nie możemy tak naprawdę być pewni, że nigdy się nie mylimy. Dla kogoś, kto by uważał, iż czasami tak

308 Teoria poznania

się zdarza, jednakże w większości przypadków możemy być pewni, że nasze zmysły nas nie oszukują Kartezjusz wzmacnia swój test:

Jednakowoż — choć nas zmysły niejednokrotnie zwodzą, gdy chodzi o jakieś przedmioty małe i bardziej oddalone, to może jest wiele innych rzeczy, o których wcale nie można wątpić, chociaż też od zmysłów je przyjmujemy, jak np., że teraz tutaj siedzę, że siedzę koło ognia, że jestem odziany w zimową szatę, że dotykam papieru rękoma itp. W jakiż sposób można by zaprzeczyć, że te właśnie ręce i całe ciało moje jest? Musiałbym chyba siebie porównać do nie wiem jak szalonych, których mózg tak jest osłabiony [...], że stale zapewniają, iż są królami, podczas gdy są bardzo biedni, lub że są odziani w purpurę, gdy tymczasem są nadzy, albo że mają głowę z gliny, albo że całe ich ciało jest dzbanem, lub że są wydęci ze szkła. Ale to są właśnie szaleńcy i ja bym się wydawał nie mniej szalonym, gdybym sobie ich wziął za przykład.

Być może; ale Kartezjusz zaczyna burzyć naszą pewność siebie. Czyż możemy być pewni, iż nie ulegamy złudzeniu? Jeśli jego test już nie doprowadził do pewnego zwątpienia, to z pewnością podnosi kolejny, jeszcze bardziej kłopotliwy problem:

Doskonale — tak jak gdybym sam nie był człowiekiem, który ma zwyczaj w nocy spać, i który we śnie doświadcza tego samego, a nawet rzeczy jeszcze mniej prawdopodo­bnych niż owi szaleńcy na jawie. Jak często w nocy każe mi sen wierzyć w rzeczy zwyczajne, jak np., że jestem tu, że jestem ubrany, że siedzę przy ogniu, a tymczasem leżę w łóżku rozebrany. Lecz przecież teraz całkiem pewnie na jawie patrzę na ten papier, ta głowa, którą poruszam, nie jest we śnie pogrążona. Rękę tę wyciągam przed siebie z rozmysłu i ze świadomością i mam w niej czucie; tak wyraźnie nie przedstawiałoby się to śpiącemu. A jednak przypominam sobie, że podobne rozważania zwiodły mnie

Kartezjusz: postawienie problemu 309

innym razem w snach. Gdy o tym myślę uważniej, widzę tak jasno, że nigdy nie można na podstawie pewnych oznak odróżnić jawy od snu, iż ogarnia mnie zdumienie i to zdumienie właśnie utwierdza mnie w mniemaniu, że śnię.

Tak postawiony problem jest kłopotliwy. Jak możemy być pewni, że wszystko, co widzimy i robimy nie jest częścią jakiegoś snu? Wszystkie sposoby, których używamy do spraw­dzenia mogą również być częściami tego snu. Ludziom śni się, że się szczypią, aby sprawdzić, czy śnią. Kartezjusz dochodzi do wniosku, że niezależnie co o tym sądzimy, nie ma gwarancji, iż nasze doświadczenie zmysłowe nie jest częścią snu. A zatem mamy powody do zawieszania ich wiarygodności, tzn. adek­watności informacji, którą zdobyliśmy dzięki naszym zmysłom. Ale nawet jeśli wszystko to jest snem, to czy — może ktoś zapytać — niektóre aspekty tego snu nie są godne zaufania? W związku z powyższym Kartezjusz kontynuuje swój test:

Dobrze więc, przypuśćmy, że śnimy i że nieprawdą są wszystkie te szczegóły, jak to, że otwieramy oczy, poruszamy głową, wyciągamy ręce, że mamy takie ręce i takie ciało. Trzeba jednak z pewnością przyznać, że senne widziadła są jak gdyby jakimiś malowidłami, które mogły zostać utwo­rzone jedynie na podobieństwo rzeczy prawdziwych. Że więc przynajmniej te rzeczy ogólne, jak oczy, głowa, ręce i całe ciało istnieją, jako rzeczy prawdziwe, a nie tylko wyob­rażone. Przecież sami malarze, nawet wtedy, gdy usiłują przedstawić syreny i satyrów w najniezwyklejszych posta­ciach, nie są w stanie dać im pod każdym względem nowych cech, lecz tylko łączą z sobą członki rozmaitych stworzeń. A jeśli nawet wymyślą coś tak dalece nowego, że nic podob­nego w ogóle nigdy nie widziano, tak zupełnie zmyślonego i nieprawdziwego, to jednak z pewnością przynajmniej bar­wy, które się na to składają, muszą być prawdziwe.

W tym miejscu wydaje się, że Kartezjusz jest gotowy do przyznania, że nawet jeśli byłoby możliwe, iż poszczególne

310 Teoria poznania

treści naszego doświadczenia mogłyby być snem, to sam sen musi mieć w czymś oparcie. Wszystkie znajome nam obiek­ty — my sami, krzesła, stoły, drzewa — mogą być częścią ogromnego złudzenia czy snu, ale fantazja ta wydaje się zarazem na czymś oparta. Ale na czym? Kartezjusz wysuwa zatem myśl, że poszczególne przedmioty, których doświad­czamy, o których mówimy, z którymi żyjemy, mogą być częścią pewnego trwałego świata snu. Możemy wytwarzać w naszym śnie obiekty, które go zaludniają. Ale nasze wytwarzanie, jeśli jest ono tym, podlega pewnym wzorcom i ma pewne trwałe właściwości. Słonie są zawsze większe od motyli, a kwadraty nigdy nie mają okrągłych rogów. Kartez­jusz wnosi z tych rozważań, że chwilowe elementy naszego doświadczenia mogą być iluzjami i poświęcone im badanie (np. astronomia, botanika, fizyka) również może być iluzją, jeśli jego przedmioty są wymysłem naszej wyobraźni ist­niejącym tylko w naszym śnie. Tym niemniej, świat naszych snów — jeśli założymy dla celów tej dyskusji, że wszystko, czego doświadczamy jest częścią pewnego świata-snu — ma pewien ład i jest skonstruowany zgodnie z pewnymi geomet­rycznymi i arytmetycznymi wzorcami. “Bowiem niezależnie od tego, czy jestem na jawie, czy we śnie, dwa dodane do trzech zawsze uczyni pięć, a kwadrat nigdy nie może mieć więcej niż cztery boki, i nie wydaje się możliwe, aby prawdy tak jasne i ewidentne mogłyby być podejrzane o fałszywość czy niepew­ność".



Kwestia boskości

Aby ktoś nie pomyślał, że test się zakończył i w końcu mamy coś, na czym możemy polegać, Kartezjusz przedstawia osta­teczną i jeszcze bardziej niszczycielską przyczynę wątpienia nawet w wiedzę, której jesteśmy najbardziej pewni:

Jednakowoż znajduje się w moim umyśle pewne dawne, silnie wkorzenione mniemanie, że istnieje Bóg, który wszys-

Kaitezjusz: postawienie problemu 311

tko może, i który stworzył mnie takim, jakim jestem. Skąd jednak wiem, że On nie sprawił tak, iż w ogóle nie ma żadnej ziemi ani nieba, ani żadnej rzeczy rozciągłej, żadnego kształ­tu, żadnej wielkości ani miejsca, a że mimo to, wszystko przedstawia mi się tak, jak teraz, jako istniejące? Skąd wiem, że tak jak o innych niekiedy sądzę, że się mylą w takich sprawach, o których — jak im się wydaje — posiadają doskonalą wiedzę, że tak samo ja sam nie ulegam złudzeniu, gdy dwa do trzech dodaję lub liczę boki kwadratu, albo gdy wykonuję coś jeszcze łatwiejszego, jeśli coś takiego da się pomyśleć? A może Bóg nie chciał, bym był tak oszukiwany? Nazywa się przecież największą dobrocią. Lecz jeśliby się to nie zgadzało z Jego dobrocią, by mnie stworzył takim, iżbym się zawsze mylił, to zdawałoby się, że ta sama dobroć nie pozwala na to, bym się tylko czasem mylił. A tego faktu nie można zaprzeczyć.

Zasugerowawszy najbardziej dręczącą możliwość z wszyst­kich, tę mianowicie, iż świat jest rządzony przez bóstwo, które zwodzi ludzi, Kartezjusz przygotowuje się do podsumowania swego testu. Jeśli, pomimo wszelkich naszych wysiłków, nie potrafimy uniknąć wprowadzenia w błąd, to jak możemy dowierzać czemukolwiek? Jeśli, gdy dodaję dwa i trzy, zmu­szony jestem zrobić błąd, którego nie potrafię odkryć, to jak mogę uniknąć błędnych wnioskowań? Skoro tylko przyjęta zostaje możliwość systematycznego zwodzenia, wszystko wy­daje się stracone i nawet nasze najbardziej “godne zaufania" informacje wydają się wątpliwe. Kartezjusz dochodzi tedy do wniosku, iż:

Na takie argumenty nic już doprawdy nie mogę odpowie­dzieć, lecz w końcu muszę wyznać, że o wszystkim, co dawniej uważałem za prawdziwe, można wątpić i to nie przez nieostrożność lub lekkomyślność, lecz z powodu po­ważnych i przemyślanych racji. Jeśli więc chcę znaleźć coś pewnego, to muszę nie mniej ostrożnie powstrzymywać się od uznawania tego wszystkiego jak od oczywistych fałszów.

312 Teoria poznania

Wątpienie

Okazuje się, że próba Kartezjusza zakończyła się katastrofą. Gdy badamy prawdziwość naszych twierdzeń, szukając oczywis­tości mogącej gwarantować, że niemożliwe jest, iżby te twierdze­nia były fałszywe, odkrywamy, iż taka oczywistość nie istnieje. Zamiast tego pojawiają się racje, które sugerują — w sposób bardziej lub mniej wiarygodny — że nasze najbardziej trwałe i ulubione mniemania mogą być fałszem. Złudzenia zmysłowe, a również wytwory naszej imaginacji spowodowane zaburzenia­mi umysłu lub upojeniem alkoholowym, rzucają nieco wątpienia na wiarygodność naszych informacji zmysłowych. Możemy jedynie “widzieć rzeczy". Możliwość, że całość doświadczenia może być częścią snu prowadzi do szerszego zwątpienia, czy w istocie postrzegamy jakiś świat, który istnieje, albo nawet, czy istnieje jakiś świat poza naszą wyobraźnią. W końcu, możliwość, że jakiś zły duch nas zwodzi, pozbawia nas całkowicie pewności siebie w kwestii fundamentów naszej wiedzy.



Cel Kartezjusza

Celem Kartezjańskiej próby nie jest publiczne głoszenie wymy­słów science-fiction, lecz rzucenie światła na pewien kluczowy problem. Jesteśmy gotowi przyjąć bezkrytycznie bardzo wiele rzeczy, które mogą być fałszywe lub niepewne. Pokazując trudności, które towarzyszą ustanawianiu akceptowalnych stwierdzeń, Kartezjusz nie pragnie nawrócić nas na sceptycyzm czy totalne zwątpienie, ani uczynić nas niezdolnymi do za­akceptowania jakiegoś poglądu ze strachu, że mógłby okazać się fałszywy. Zamiast tego podejmuje próbę znalezienia satys­fakcjonującej podstawy dla naszej wiedzy, podstawy tak pew­nej, “że najbardziej szalone supozycje wysuwane przez scep­tyków nie byłyby w stanie jej naruszyć".



Problem

Zbadajmy obecnie teorie, które Kartezjusz i inni filozofowie sformułowali na temat natury naszego poznania, jej ugrun-

Kartezjusz: postawienie problemu 313

towania oraz jej zasięgu. Aby rozjaśnić, czego dotyczą ich wywody, niezbędne jest zrozumienie istoty problemu wiedzy.

Kiedy powiadamy, że coś “wiemy", to z jakim rodzajem twierdzeń mamy zwykle do czynienia?

Użytek popularny

W zwykłej rozmowie używamy czasownika “wiedzieć" bardzo swobodnie. Kiedy mówimy, że coś “wiemy", mamy zwykle na myśli to, że jesteśmy pewni, iż coś jest prawdziwe, jak choćby w przypadku, gdy dwoje ludzi dyskutuje o finale Pucharu Davisa w 1984 roku i jeden z całkowitą pewnością siebie powiada: “Wiem, że wygrały Stany Zjednoczone". Bez pomocy Kartezjusza staje się jasne, że kiedy używamy słowa “wiedzieć", aby wyrazić osobiste przekonanie, nasze stwierdzenie może być bezpodstawne. Znamy wiele przypadków ludzi skrajnie nieustę­pliwych i zarazem będących w skrajnym błędzie.

Istnieje jednak również mniej pozytywne użycie słowa “wie­dzieć", gdy np. ludzie posługują się nim jako synonimem “wierzyć", “wydawać się" itp. Kiedy nieprofesjonaliści twier­dzą, że “wiedzą", iż szczepionka na chorobę Heinego-Medina jest skuteczna, to w istocie mają na myśli, że “tak im się wydaje", po usłyszeniu być może opinii kilku autorytetów w tej dziedzinie. Jeśli ktoś pytany o to, czy Smith będzie obecny na party, odpowiada: “Tak, wiemy, że będzie", to może to być jedynie wygodnym sposobem stwierdzenia: “Sądzę, że tak; słyszałem, jak mówił, że zamierza tam być". Ten ktoś nie wyraża całkowitej pewności, lecz jedynie przekonanie. Nie moglibyśmy odeń wymagać gwarancji adekwatności takiego stwierdzenia jedynie na podstawie tego, że słyszał o planach Smitha. Smith mógł przecież zmienić swe zamiary, mogło się też coś wydarzyć, co uniemożliwiło jego przybycie.

Słowo “wiedzieć" może naturalnie być użyte do wyrażenia czegoś, co nie jest niczym więcej jak domysłem, przeczuciem albo nadzieją, lub wreszcie upartym obstawaniem przy swoim. Hazardzista, który “wie", jaki będzie następny numer ruletki, jedynie zgaduje lub działa na podstawie przeczucia. Politycy

314 Teoria poznania

w czasie kampanii wyborczych, którzy “wiedzą", kto wygra, i którzy “wiedzą", co zdarzy się z krajem, jeśli im się nie powiedzie, wyrażają jedynie swe nadzieje i obawy. Podobnie osoba, która “wie", iż Włochy mają lepszą drużynę piłkarską niż Brazylia, gdy Włochy przegrały wszystkie swe mecze, zaś Brazylia wszystkie wygrała, wyraża po prostu fanatyczną lojal­ność, która przeinacza fakty, nie licząc się z nimi zupełnie.



Problem wiedzy: dokładniejszy wgląd

Sens filozoficzny

Owo niepopularne, zwykłe użycia słowa “wiedzie" przyciąga uwagę filozofów. “Wiedza" tego rodzaju nie przetrwałaby Kartezjanskiej próby. Filozofowie zajmowali się ustaleniem, czy możemy naprawdę “wiedzieć" coś w sensie posiadania informa­cji, która nie podlegałaby zakwestionowaniu. “Wiedzę" w tym znaczeniu da się wyraźnie odróżnić od domniemania. Wielu sceptyków twierdziło, iż ludzka “wiedza" wyraża jedynie mnie­mania, które mogą, lecz nie muszą być prawdziwe. W opozycji do tego niektórzy filozofowie obstawali przy tym, że istnieje dające się uzyskać poznanie, które nie jest jedynie domniema­niem, lecz jest prawdziwe ponad wszelką wątpliwość. To właśnie poszukiwanie tego rodzaju pewnej wiedzy zrodziło problem wiedzy. Dla zilustrowania tego użycia posłużmy się anegdotą (histo­ria, jak twierdzi nasz informator, jest prawdziwa). Pewien filozof i jego przyjaciel podróżowali samochodem. Na skrzy­żowaniu samochód zderzył się z innym, który musiał przejeż­dżać skrzyżowanie na czerwonym świetle, skoro auto filozofa i jego przyjaciela przejeżdżało w chwili wypadku na świetle zielonym. Właścicielem samochodu był przyjaciel filozofa, któ­ry zaskarżył sprawcę wypadku do sądu. Ten ostatni utrzymy­wał podczas procesu, że miał światło zielone, jego oskarżyciel zaś — czerwone. W rzeczy samej twierdził, iż w i e, że ma rację (używał prawdopobnie “wiedzieć" w znaczeniu “mieć na­dzieję", “sądzić"). Aby potwierdzić wersję przyjaciela, wezwą-

Starożytna filozofia grecka 315

no filozofa, jedynego świadka wydarzenia. Adwokat powoda zapytał filozofa o kolor światła i świadek odpowiedział, iż wydaje mu się, że był zielony. Adwokat poprosił o większą precyzję: czy w i e, jaki był kolor światła? Filozof odrzekł, że nie wie, ale że wydawał się zielony i sądzi, że prawdo­podobnie był zielony. Im bardziej prawnik nalegał na pozytywną odpowiedź świadka filozofa, tym bardziej ten ob­stawał przy tym, że nie wie, lecz jedynie tak sądzi i może się mylić. Sędzia i ława przysięgłych, wobec absolutnej pewno­ści siebie pozwanego, a zarazem niezdecydowania filozofa nie mogła rozstrzygnąć inaczej niż na niekorzyść przyjaciela filo­zofa. Rzecz w tym, że filozof upierał się przy użyciu “wiedzieć" w ścisłym znaczeniu, wedle którego ktoś, kto wie, jest całko­wicie pewien — zgodnie ze standardem Kartezjusza. W rzeczy samej, nasze sądownictwo zwykle unika trudności owego filozofa poprzez próbę ustalenia winy oskarżonego “poza racjonalną wątpliwością", bez szukania całkowitej pew­ności co do tego, że dana osoba musi być winna i n i e może być niewinna.

Filozofowie usiłujący dociec, jaki rodzaj wiedzy w tym ścisłym sensie posiadamy — oraz jakim rodzajem dowodów możemy ją poprzeć i wedle jakich standardów ocenić — przed­stawili różne koncepcje na temat natury, źródeł i podstaw naszej wiedzy. Rozważymy poniżej kilka z tych teorii. Grupa pierwsza wyraża się pozytywnie co do tego, czy istoty ludzkie mogą odkrywać absolutnie pewną wiedzę — wiedzę, która w żadnych okolicznościach nie może być fałszywa, oraz że wiedza ta może zostać osiągnięta dzięki użyciu naszych rozumnych zdolności.


Yüklə 4,33 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   22   23   24   25   26   27   28   29   ...   42




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə