spirytualizmu, mistycyzmu. W zupełnie zaś innym duchu ujął je Edward Dembowski (1822 -
1846). Ten przedstawiciel pierwszego obozu, filozof-rewolucjonista, zanim poległ młodo,
zdążył tylko szkicowo ogłosić swe pomysły filozoficzne (Stanowisko przyszlości filozofii w
„Przeglądzie Naukowym" z 1843 r. i O postępach w filozoficznym pojmowaniu bytu w „Roku"
z 1844). Ale odrębność ich jest wyraźna, szczególniej w historiozofii. Dembowski twierdził,
wbrew Heglowi, że dialektyka rozwoju prowadzi z konieczności do ludowładztwa: miał
podobną koncepcję do tej, którą rozwinęli Marks i Engels. Inni pisarze obozu postępowego,
ideologowie Towarzystwa Demokratycznego czy Henryk Kamieński, rozwijali problematykę
społeczno-polityczną raczej niż filozoficzną, światopoglądową.
B) FILOZOFIA KATOLICKA. Była ona wówczas bardziej rozpowszechniona i żarliwa niż
pogłębiona i twórcza. Nie należy wyobrażać jej sobie jako neoscholastyki, trzeźwego,
realistycznego neotomizmu: ten przyszedł dopiero pod koniec stulecia. Skłaniała się do
mistycznego, inspiracyjnego, mało określonego spirytualizmu. Świeckiej metafizyce prze-
ciwstawiała się w tych krajach, gdzie ta metafizyka była idealistyczna; ale w Polsce, gdzie
nawet uczniowie Hegla przechodzili od idealizmu do spirytualizmu, granica między filozofią
świecką a religijną, między poglądami mesjanistów a filozofów katolickich była mało wyraźna.
Tak np. Florian Boćhwic (1799-1856) może być zaliczony zarówno do jednej, jak i do drugiej.
Najwybitniejszym myślicielem katolickim tych czasów był Piotr Semeneńko ze Zgromadzenia
00. Zmartwychwstańców (1814-1886). Bardzo czynna była Eleonora Ziemięcką (1819-1869),
pierwsza kbbieta-filozóf w Polsce.
C) MINIMALIŚCI MAKSYMALISTYĆZNEGO OKRESU. Poglądy mińimalistyczne przetrwały 1830
rok i nią było to zjawiskiem niezrozumiałym. Albowiem przedtem, w Wilnie czy Krzemieńcu,
młodzież była wychowywana w ich duchu, nie mogło to przejść bez śladów. Mało wprawdzie
pojawiło się dzieł tego kierunku, które by opracowywały ogólne filozoficzne tematy i mogły
być przeciwstawione dziełom mesjanistów: pojawiały się raczej książki na tematy szczegółowe
i z pogranicza filozofii. I to jest naturalne: stanowisko filozofów minimalistów ha tym właśnie
polegało, że się lękali filozofii, a przynajmniej jej wielkich tematów. Typowi dla tego kierunku
byli ludzie tacy jak Fryderyk Skarbek lub Ignacy Skarbek Kiełczewski, którzy tylko ubocznie
dotykali filozofii, i typowe były
173
książki takie jak Małe przyjemności pożycia Skarbka (1839) lub O szczęśliwości Kiełczew-skiego (1831),
obie opracowujące temat specjalny, psychologiczny i obie oparte na doświadczeniu, na obserwacji
życiowej.
Przynajmniej jeden z niemesjanistycznych myślicieli tych czasów był postacią pierwszoplanową. Był
nim Michał Wiszniewski (1794- 1865). Urodzony jeszcze w XVII] wieku, studia odbywał w Krzemieńcu
(1808 - 1815), twierdzy Oświecenia, a wcześnie też zetknął się z wpływami angielskimi, Baconem,
Lockiem, filozofami zdrowego rozsądku; a także przez Rady Szaniawskiego — z filozofią Kanta. Dzięki
Czartoryskiemu mógł wyjechać do Francji, gdzie słuchał w 1820 Cousina, a w 1821 do Anglii, gdzie
stykał się z ówczesnym przywódcą szkoły szkockiej Dugaldem Stewartem. Był jednym z tych, co nie stali
się romantykami, lecz zostali wierni starszemu pokoleniu i jego ideałom. Odpowiadało to nie tylko
wykształceniu Wiszniewskiego, ale i jego usposobieniu, niechętnemu romantyzmowi w filozofii, tak samo
jak w polityce. Katedry filozofii, do której się przygotowywał, nigdy nie zajął; był natomiast jakiś czas
profesorem literatury polskiej; sprawom literackim ostatecznie oddawał się więcej niż filozoficznym, a
politycznym bodaj jeszcze więcej niż literackim. Jednakże zostały po nim prace filozoficzne (O systemach
filozofii moralnej, Bacona metoda tłumaczenia natury, 1834, O rozumie ludzkim, Charaktery rozumów
ludzkich, 1853, 1935, 1976). Dają one świadectwo minimalistycznej postawie jego umysłu, a szerokiemu i
pozbawionemu uprzedzeń ujmowaniu zagadnień.
Zajmował się psychologią. Z zamierzonego wielkiego dzieła O rozumie ludzkim — w rodzaju tych,
jakie pozostawili klasycy: Locke, Hume czy Reid — wykończył jedynie fragmenty. Natomiast napisał o
typach psychologicznych książkę niepospolitą na swój czas, wydaną również po angielsku.
Zajmował się metodologią. Szedł za Baconem, ale protestował przeciw interpretowaniu go w duchu
„prostego empiryzmu". Sądził, że samo doświadczenie niewiele jest warte, dobra metoda łączy
obserwację i eksperyment z rozumowaniem matematycznym, utrzymuje równowagę między „usługą
zmysłów" a „siłą dociekającą rozumu", chroni przed jednostronnymi doktrynami, przed sensualizmem i
sceptycyzmem. Newton stanowi przykład szczęśliwego stosowania metody Bacona.
Zajmował się wreszcie teorią poznania, jego genezą, przebiegiem, granicami, wartością:
„filozofią nauki", jak to nazywano wówczas. I tu był po stronie Szkotów: krytykował sensualizm
Oświecenia i wynikający zeń fenomenalizm. Czucia nie stanowią wiedzy, pobudzają tylko umysł. Istnieją
w umyśle przeddoświadczalne „wyobrażenia pierwiastkowe", takie jak miejsca, czasu, substancji,
przyczynowości, tożsamości, rozumu. Za ich pier-wiastkowością przemawia ich powszechność i
oczywistość.
Przyjmował też wraz ze szkołą szkocką realne istnienie świata: jest tak pewne, że nie potrzeba się
biedzić nad jego udowadnianiem. Jednakże świat jest dla nas poznawalny tylko w zjawiskowej formie,
istota rzeczy wymyka się naszemu poznaniu.
Na tym kończyła się jego problematyka. Nie zajmował się metafizyką ani uprawianą na emigracji
filozoficzną soteriologią. Wiszniewski jest dowodem, że nawet w owej epoce nie opanowały one
wszystkich umysłów polskich. Jego stanowisko rozważne i mediacyjne— od filozofii Oświecenia prawie
równie dalekie, jak od mesjanizmu — było symptomatyczne dla filozofii XIX w., która wydała najwięcej
doktryn skrajnych, ale wydała również i mediacyjne, chociażby Hamiltona; był on może najbliższym
odpowiednikiem Wiszniewskiego na Zachodzie.
174
Drugim minimalistą międzypowstańczych lat był Dominik Szulc (1797 - 1860), nauczyciel języka
polskiego i logiki w gimnazjach Wilna, Białegostoku, Warszawy. Był wychowankiem Uniwersytetu
Wileńskiego, wielbicielem Śniadeckich i Staszica (ROZWÓJ zasad umysłu polskiego w piśmiennictwie, z
1846 r.). W Wiedzy tegoczesnej z 1851 r. przedstawił koleje umysłu, który, przeszedłszy okres upojenia
ogólnikami, zrywa z nimi wreszcie, by wziąć się do szczegółowych doświadczeń. Widać już w pismach
jego znajomość Comte'a: nie tylko zachował w dobie mesjanizmu poglądy dawnego minimalizmu, ale
także zapowiadał nowy. Nie odegrał większej roli w polskiej literaturze filozoficznej, ale jest łącznikiem
między erą Śniadeckich a późniejszą erą pozytywizmu.
6. OKRES PO 1863 ROKU w KRAKOWIE. Niejest słuszny pogląd, że filozofia polska XIX w. rozpada się
na okresy czystego mesjanizmu i czystego pozytywizmu. Diagram jej jest raczej taki: l) do 1830 biegną
linie dwu prądów, minimalistycznego i maksymalisty-cznego; 2) po 1831 dokonywa się gwałtowna
zmiana: podnosi się linia prądu maksyma-listycznego, jednakże linia minimalistycznego się nie urywa; 3)
nowa zmiana po 1863:
linia minimalistyczna podnosi się w górę, a maksymalistyczna staje się prawie niewidoczna.
Nowy okres odszedł od mesjanizmu, jednakże pozytywnie niewiele dokonał. Warszawa, przynajmniej
przez lata 1862 - 1869, miała Szkołę Główną, od r. 1868 spolszczony został nowy Uniwersytet we
Lwowie, powstała Akademia Umiejętności w Krakowie — warunki więc były lepsze. Ale specjalnie dla
filozofii okres nie był pomyślny: duchowi czasu odpowiadało przyrodoznawstwo i historia, nie filozofia.
Pozytywizm zapanował, ale był to pozytywizm mało filozoficzny.
Czynnikiem postępu naukowego w tych czasach była krótkotrwała Szkoła Główna Warszawska.
Filozofię wykładało w niej dwu docentów, Pawlicki i Struve; były to młode, obiecujące siły. Po
zamknięciu jej obaj zajęli katedry, jeden w Krakowie, drugi w Warszawie. Stanowili przez wiele lat
frontowe niejako zjawiska ówczesnej filozofii, ale był to front nie odpowiadający temu, co się działo za
frontem. Wbrew zapowiedziom, nie stali się w filozofii polskiej czynnikami postępu.
W Krakowie, gdy w 1873 r. zakładano tam Akademię Umiejętności, żył jeszcze Kremer;
on w niej pierwszy reprezentował filozofię, ale reprezentował sam jeden. I gdy po dwu latach umarł,
utworzyła się pustka, następcy nie zostawił. Katedrę po nim i miejsce w Akademii zajął ks. Stefan
Pawlicki (1839 - 1916). Był on w początkowej działalności docentem Szkoły Głównej i pionierem
pozytywizmu: potem zaś wyjechał do Rzymu, spędził tam lat kilkanaście, został księdzem i do Krakowa
przybył już jako ksiądz, doktor teologii, zmartwychwstaniec, członek Akademii Papieskiej. Był
człowiekiem wszechstronnej kultury, erudytą, smakoszem filozoficznym; ale bez chęci czy też zdolności
do pracy pisarskiej i wychowawczej. Pozytywizm z filozofią katolicką nie doszedł w nim do jedności: to
było zapewne przyczyną jego bezpłodności naukowej. Pisał mało i wyłącznie na tematy historyczne ;
następcy nie wychował. Przez lat z górą 30 zajmując katedrę uniwersytecką i będąc jedynym filozofem
piastującym godność członka Akademii, nie mógł nie zostawić piętna na filozofii Krakowa. Filozofia ta
stała się głównie dyscypliną historyczną, obcą temu, co działo się na Zachodzie, a nawet w Warszawie.
Obok Pawlickiego wykładali w Krakowie filozofię Maurycy Straszewski i ks. Marian Morawski,
również w duchu katolickim i historycznym. We Lwowie dochodziły do głosu bardziej różnorodne
stanowiska, ale także z przewagą historii: od 1871 filozofii uczył
175
tam Euzebiusz Czerkaski, a w końcu stulecia Aleksander Raciborski, Aleksander Skorski oraz Wojciech
Dzieduszycki, historyk, estetyk, polityk.
7. OKRES PO 1863 ROKU w WARSZAWIE. W Warszawie rozwijała się wówczas filozofia dwiema
drogami.
A) Jedną szedł samotnie Henryk Struve (1840-1912), poprzednio docent Szkoły Głównej, który
pozostał jako profesor na rosyjskim warszawskim uniwersytecie. Był długo jedynym człowiekiem w
Królestwie, który mógł się całkowicie poświęcić filozofii, i jednym z niewielu, którzy byli fachowo do
niej przygotowani. Erudyta, znawca prądów zachodniej filozofii, posiadający wszechstronne w filozofii
zainteresowania, łatwo władający piórem, zabierał głos w sprawach systematycznych i historycznych,
logicznych i epistemologicz-nych, etycznych i estetycznych, pisał o polskiej filozofii dla cudzoziemców i
o cudzoziemskiej dla Polaków i był przez kilka dziesięcioleci na zewnątrz i wewnątrz kraju jak gdyby
reprezentantem filozofii polskiej.
Ale w gruncie rzeczy nie reprezentował jej wcale, a w każdym razie nie reprezentował tego, co w niej
było nowe. Jego filozofia była staroświecka. W jego własnych słowach brzmiała tak: „Byt jest jednolity,
czynny, świadomy, rozumny, celowo działający. Świat idealny jest rzeczywisty, materia jest tylko
zjawiskiem w jednostkach. Bóg jest centralną świadomością, duszą świata. Stworzył istotę do siebie
podobną, a więc świadomie wolną i twórczą, ale ograniczoną przez materialną i duchową organizację
świata. Każda dusza zna dwa światy: idealny wewnętrzny i materialny zewnętrzny. W obu panuje Boski
ład. Celem stworzenia jest istnienie wolnych istot działających zgodnie z rozumem Boskim".— Na próżno
usiłował eklektycznie swą tradycyjną filozofię uzgadniać z nowymi ideami, idealizm z realizmem,
metafizykę z nauką. Zasługi położył jedynie na polu historii polskiej filozofii. Epoki swej nie wyrażał, a
nawet jaskrawo się jej przeciwstawiał; nowe idee warszawskich pozytywistów odcinają się od jego
poglądów: nie było między nimi i być nie mogło porozumienia.
B) Pozytywizm był powrotem do linii Śniadeckiego i Kołłątaja, linii, która nawet w dobie mesjanizmu
się nie urwała, wzbogaconej teraz ideami Comte'a. Pełniejsze wiadomości o jego Kursie filozofii
pozytywnej przyszły dopiero po powstaniu 63 roku. Od 1868 r. pojawiły się rozprawy o pozytywizmie, od
razu dość liczne: Krupińskiego, Ochorowicza, Limanowskiego, Pawlickiego, a także jego przeciwników,
Kaszowskiego. Struvego. Zaczęto tłumaczyć na dużą skalę nową filozoficzną literaturę. Comte'a nie
przetłumaczono, ale łatwiejszych pisarzy: Taine'a, Milla, Spencera (wszystkich trzech od 1873), Baina
(od 1878), Huxleya (1884), w mniejszej ilości Niemców: Wundta (od 1873), Historię materializmu
Langego (1881). Szczególne wzięcie miał duński filozof H. Hóffding: przełożono jego Psychologię
ogólną (1890), małe Zasady etyki (1900 i 1901) i dużą Etykę (1902-1903 i 1912), obszerne Dzieje filozofii
nowożytnej (1907-1910), rzecz o Współczesnych filozofach (1909) i potem jeszcze w r. 1935 — filozofię
religii.
Wytworzył się swoisty „pozytywizm polski". Zespolił idee Comte'a z ideami Milla i Spencera,
chodziło mu bowiem o to, co wszystkim im było wspólne: o trzeźwą, empiryczną postawę wobec życia.
Był on w Polsce reakcją przeciw spekulacjom filozoficznym, ale także przeciw romantyzmowi w poezji i
idealizmowi w polityce. Był ruchem po części tylko naukowym, a bardziej jeszcze literackim,
politycznym, społecznym; więcej w nim literatów niż filozofów zawodowych głos zabierało; artykuły
prasowe grały większą rolę od .książek naukowych: żywe dyskusje polityczne spychały na drugi plan
sprawy teore-
176
tyczne. Nieszczęsny wynik powstania wywołał nieufność do romantyki, niechęć do idej i urojeń i kazał
szukać wybawienia w trzeźwej myśli i w pracy nad celami realnymi. Hasłem stała się „praca organiczna",
jak zwano akcję nad poprawą ekonomiczną, w której widziano pierwszy warunek postępu.
Przygotowywano się do tej pracy studiami przyrodniczymi, ekonomicznymi, statystycznymi;
przejmowano się biologicznymi teoriami Dar-wina, ekonomicznymi Milla, deterministyczną teorią
cywilizacji Buckle'a. A' w końcu uświadomiono sobie łączność swych przekonań i dążeń z
pozytywistyczną filozofią Conue'a i od niej wzięto nazwę i hasła.
Warszawski „Przegląd Tygodniowy" był głównym organem tego ruchu. Pionierami jego bardziej niż
filozofowie byli przyrodnicy i lekarze, a więcej jeszcze publicyści i literaci:
Aleksander Świętochowski (1849 - 1938), główny publicysta pozytywizmu, ale również autor Źródel
moralności i Utopii w rozwoju historycznym. Piotr Chmielowski (1848 - 1904), ;historyk literatury, ale
także i filozofii; Adolf Dygasiński (1839- 1902),'powieściopisarz, ale także czynny współpracownik
„Przeglądu" i tłumacz dzieł filozoficznych.
Ważniejszym od innych pozytywistów warszawskich, „naczelnikiem nowego kierunku". jak go
nazywano, był Julian Ochorowicz (1850-1917), specjalista-filozof, doktor Uniwersytetu Lipskiego.
Ochorowicz od 1872 r. głosił program ruchu. „Pozytywistą" — pisał — „nazwiemy każdego, kto w
twierdzeniach stanowczych opiera się na dowodach dających się sprawdzić; kto nie wyraża się
bezwzględnie o rzeczach wątpliwych, a nie mówi wcale o niedostępnych". Podobnie też rzecz rozumieli
inni zwolennicy kierunku: „Czyj umysł dosięgnie poziomu współczesnej mu umiejętności i zachowa się
logicznie, ten jest, ale i ten tylko jest pozytywistą".
Było to rozumienie zgodne w zasadzie z Comte'em, ale bardzo szerokie: obejmowało bardzo
różnorodne doktryny. I rzeczywiście, pod nazwą „pozytywizmu" występowali ludzie różnych kierunków:
obok tych, co szli za Comte'em, byli także logicy indukcyjni w stylu Milla, psychologowie asocjacyjni w
stylu Baina, ewolucjoniści zależni od Darwina i Spencera.
Byli wśród nich bojownicy oświecenia, ale także lojalni katolicy. Jednym z czołowych
przedstawicieli pozytywizmu był ks. Franciszek Krupiński, rektor kościoła po-pijarskiego i nauczyciel
religii w Warszawie. A z następnego pokolenia może być do nich zaliczony Marian Massonius(1862 -
1945), historyk filozofii i estetyk, nauczyciel gimnazjalny w Warszawie, o ogromnym wpływie na
młodzież, później profesor filozofii i pedagogiki w Wilnie. Za wiedzę miał tylko wiedzę pozytywną, ale
powtarzał, że ona nie wyklucza wiary.
Pozytywiści wraz z neokantystami stanowili jeden wspólny front postępowy przeciw mesjanizmowi i
Struvemu, łączyło ich więcej, niż dzieliło. Wpływy Kanta przyszły nieco później, objawiły się najpierw
przy wydaniu przekładu Historii materializmu Langego w 1881 r. Były niezbyt silne. Kantyzm polski nie
miał tez dokładnie określonych, w każdym jednak razie dawał wyraz fenomenalizmowi i przypisywał
umysłowi aktywny udział w poznaniu. Był minimalistycznym kantyzmem. „To, co z filozofii Kanta
pozostało" — pisał Massonius — „jako trwała zdobycz naukowa, jest właściwie doktryną sceptyczną i
mogłoby być przez Hume'a podpisane". I dodawał: „Sceptycyzm to jedyna szkpła filozoficzna istotnie
nieśmiertelna, która wszystkie dotychczasowe systemy metafizyczne pociągnęła przed trybunał
krytyczny, wszystkim wykazała ich jałowość — i wszystko przetrwała".
Zupełnie oddanych obrońców kantyzm w Polsce nie znalazł; bardziej pociągające były
12—Historia filozofii t. III 177
raczej półpozytywistyczne koncepcje kantysty Langego niż poglądy samego Kanta. Ostatecznie polski
kantyzm by} równie ogólnikowy, jak i polski pozytywizm — i dlatego mogły łączyć się ze sobą.
Myśliciele wymieniani zazwyczaj jako polscy kantyści byli w gruncie rzeczy raczej luźno tylko związani
z Kantem, a należeli w szerokim słowa znaczeniu do ruchu pozytywistycznego. Tak było z W. M.
Kozłowskim (1858-1935), docentem w Genewie i Brukseli, profesorem Wolnej Wszechnicy w
Warszawie, potem na Uniwersytecie Poznańskim, filozofem, historykiem, socjologiem, botanikiem,
publicystą. Tak z Piotrem Chmielowskim; tak z Marianem Massoniusem.
Tak przede wszystkim było z Adamem Mahrburgiem (1855- 1913). Był to najwybitniejszy umysł
filozoficzny tych czasów w Królestwie, o nieporównanej znajomości filozofii i nauki, myśliciel jasny,
szeroki i krytyczny. Był pozytywistą w nieustępliwym pojmowaniu filozofii jako nauki i tropieniu
spekulacji, a kantystą w sposobie rozumienia umysłu i skupianiu filozofii dokoła teorii poznania. Już w
1887 przedstawił Akademii Umiejętności swą Teorię celowości ze stanowiska naukowego. Potem ogłaszał
mało, pochłonięty pracą nauczycielską. Pracował w Warszawie, pozbawionej uniwersytetu, ale na tajnych
kompletach szerzył rzetelną wiedzę filozoficzną. Gdy w 1899 zaczęło się ukazywać wielkie wydawnictwo
Poradnika dla samouków, objął w nim dział filozoficzny; popularyzacyjne to zadanie wypełnił na
najwyższym poziomie naukowym, uwzględniając wszystko, co było cennego w doktrynach tych czasów.
Było to zamknięcie wieku i okresu zdążającego do tego, by filozofię traktować jako naukę. Wykładami i
artykułami w Poradniku Mahrburg pociągnął zastępy ludzi do filozofii. I jeśli w następnym pokoleniu
miała w Królestwie tylu wykształconych pracowników, to było to przeważnie jego zasługą.
Reprezentowany przezeń typ filozofii trwał dzięki jego uczniom jeszcze w początku przyszłego
stulecia; tymczasem jednak jeszcze przed końcem XIX w., tak samo jak na Zachodzie, zaczęły się
ujawniać nowe prądy. W 1895 r. Kazimierz Twardowski objął we Lwowie katedrę filozofii, na której
uczył w duchu Brentany. Przez koła katolickie dotarły do Polski poglądy neoscholastyczne, przez koła
literackie — książki Nietzschego, przez koła przyrodnicze — prace Macha, Ostwalda, nieco później
Poincarego.
ZESTAWIENIA
ZAGADNIENIA FILOZOFICZNE XIX WIEKU
Po raz drugi w dziejach filozofii nowożytnej dokonała się ta sama przemiana: jak niegdyś na progu
XVIII wieku, tak znów w połowie XIX w. nastąpiło cofnięcie się od zagadnień metafizycznych do
epistemologicznych i psychologicznych. Nie znaczy to, by zagadnienia metafizyczne całkowicie znikły,
ale zeszły na drugi plan. Wielu ówczesnym ludziom wydawały się anachroniczne; kierunki filozoficzne
uchodzące za współczesne i postępowe stawiały inne zagadnienia. Stawiały, mianowicie, głównie
zagadnienia z teorii poznania, dotyczące wiedzy, jej formy i treści, prawdy i prawdopodobieństwa,
przedmiotdwości czy podmiotowości, poznania i nauki, doświadczenia i myślenia, rozumienia i
objaśniania, pojęć i sądów, pewników i postulatów, zasad i kryteriów. Jednostkowych faktów i ogólnych
praw.
178
Różnorodność zagadnień pozostała mimo to duża: analizując nauki, dochodzono bądź ich
najogólniejszych praw, jak to było u Spencera; bądź ich logicznej struktury i metod, jak u Milla; bądź ich
naczelnych kategorii, jak i kantystów; bądź ich założeń, jak u pozytywistów; bądź ich wartości
poznawczej, jak u kontyngentystów i konwencjonalistów;
bądź też opisywano to, co dzieje się w umyśle poznającym, jak to czynili psychologowie.
Zagadnienia teorii wartości, etyczne, estetyczne, religijne, tak jak je wówczas rozumiano, sprowadzały
się najczęściej do psychologicznych: nie pytano, co posiada wartość lub skąd wiemy, że ją posiada, lecz
pytano, co dzieje się w świadomości, gdy oceniamy rzeczy, lub jak umysł nasz doszedł do takiej, a nie
innej ich oceny. Albo sięgano aż do biologii i pytano, jaka jest zależność naszych ocen od potrzeb naszego
organizmu i życia. Tak było zwłaszcza w głównym filozoficznym prądzie epoki, w pozytywizmie. Bo
jednak myśliciele innych prądów pytali nie tylko o to, jak ludzie wartościują, ale także, co posiada
wartość. Wychodzili poza pytanie: jak myślimy, czujemy, żyjemy? stawiając pytanie: jak należy myśleć,
czuć, żyć?
STANOWISKA
Wiek XIX był okresem zniechęcenia do filozofii, a mimo to zajmuje w nim ona poczesne miejsce.
Filozofów mimo wszystko nie brakło, a tylko ogół był dla nich niechętny. Ale nawet ci, co filozofów nie
słuchali i potępiali filozofię, sami filozofowali — tylko po swojemu: zwalczana była filozofia filozofów, a
jednocześnie rozwijała się filozofia przyrodników, filozofia literatów.
1. Naczelną cechą filozofii całego stulecia, począwszy od 1830 r., był minimalizm, zwłaszcza w
postaci pozytywistycznej. Był głównym motywem stulecia—jednakże nie w sensie statystycznym:
statystyczną większość mocą bezwładu stanowili jeszcze przedstawiciele dawniejszych prądów. Także nie
w sensie nowości: po XVIII wieku nie był już nowością. Był prądem głównym raczej w sensie ciągłości
rozwoju: rozwijał się i zyskiwał uznanie stopniowo a nieustannie. ,
2. Jednakże i innych prądów nie brakło. Materializm miał zwolenników w połowie stulecia, a potem
jeszcze za Haeckla; w końcu wieku idealizm kwitł w Anglii, a kantyzm w Niemczech. Materializm miał
zwolenników zwłaszcza wśród przyrodników i działaczy społecznych, idealizm wśród literatów, kantyzm
wśród filozofów-specjalistów.
Dostları ilə paylaş: |