Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə31/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   27   28   29   30   31   32   33   34   ...   106

K iedy  nieszczęście  na  kogo  się  usadzi,  coraz  nowe 
nasyła  zgryzoty.  Z  ową  sławną  przedmową  zaw itała  Me- 
litele.  B y ł  to  noworocznik  w ydany  przez  Odyńca.
Pod  d.  24  stycznia  1829  r.  pisze  Apdrzej  Koźmian, 
zw ykle  donoszący  o  wszystkich  nowinach  stołecznych.
„W yszła   ju ż   M e lite le ;  jest  to  flora  litew ska.  Jest 
w   niej  k ilk a   ka w a łkó w  Mickiewicza.  F a ry s , powieść  arab- 
ska,  choć  pełna  szaleństw,  lecz  pełna  poezyi. 
Niepewność 
jest  niezła;  W ojewoda  trochę  karczemny;^  ale  inne  ballady, 
dumy i t. d., a szczególniej  Kasztelan  Odyńca,  mogą  oburzyć 
n ie tylko   pseudo-klassyków,  ale  każdego ze  zdrowym   sensem. 
D ziw nie  ten  Kasztelan  w ygląda  przy  Łzie  generała.”
Z  listu   K a j.  K.:
„Co  za  głupstwo M elitele! nie  Flora,  ale Paiaszka w  ba­
ranim   kożuchu.  Co  też  te  w a ry a ty   i  prostaki  L itw in i  w y ­
rabiają!  Jak  mogliście  dać  do  tego  zbioru  swoje  pisma? 
Z m iłu j  się,  przyszłej  m i  Romantyków,  każę  moim  kosztem 
w ydrukow ać.”
Andrzej  K .  z  27  stycznia  1829  r..
„N ajciekaw szą  teraz  nowością  jest  M elitele.  Mój  o j­
ciec  zgrozą  przejęty,  a  szczególniej  za  to,  że  Niemcewicz, 
M orawski,  Fredro,  Brodziński  wmieszali  się  do  tej  szalo­
nej  gawiedzi. 
Prawda,  że  je s t  k ilk a   ballad  sławnie  g łu ­
pich.  K asztelan  Odyńca  ta k i  g łupi,  ja k   kasztelan-  W ick....
•  Pisząc  dla  p łc i  pięknej  i   ofiarując  je j  ten noworocznik,  na- 
pakow ali  w   niego  mnóztwo  ślicznych  wyrazów,  np.  psu­
brat,  łeb,  d ya b li  wzięli,  do  stu  dyabłów.  M ickiewicza  W oje­
woda  podobny  do  Kasztelana  Odyńca.  Osiński  powiada, 
że  gawiedź  korzystając  z  tego,  iż  senat  jest  en  disgrace  ), 
ciągle  teraz  wyjeżdża  z  wojewodami,  kasztelanami  i   we 
łb y   im   strzela.  W   sobotę  przeszłą  u  nas  w y le li  całą  żółć 
swoją  klassyczną  mój  ojciec  i   Osiński;  ale  bo  też  piaw da, 
że  bezczelne  głupstwa  piszą.  M ickiewicza  powieść  arabska 
F a ry s   je s t  ciemna,  ale  pełna  poezyi,  nawet  aż  do  zbytku:
(*)  Senat  zawiązany  w   sąd  sejmowy  na  obwinionych  o  spisek, 
u w oln ił  ich,  co  ściągnęło  na  niego  nieukontentowanie  Cara  M ikołaja.


94 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   SIESUEŃSKIEGO.
widać  w   niej  jednakże  autora  z  w ie lkim   talentem  i  poe- 
tycznem  natchnieniem;  mój  ojciec  m usiał  sam  to przyznać.”
W   innym   liście  Andrzej  K .  donosi:
,,Dmochowskiego  odpis  M ickiew iczow i  będzie  m iał 
w iele  dobrego  i  wiele  złego;  w   tym   tygodniu  w yjd zie   z  pod 
prassy.  Będzie  dość  gruba  broszura  z  obszernemi  przypis- 
kam i.  Sens  je j  ta k i:  Panie  M ickiew icz,  byłem  i  ja   też  w ie l­
bicielem  wpana  talentu; jesteś n iew ątpliw ie pierwszym  poetą, 
pełnym   im aginacyi,  w dzięku i   t.  d., lecz żeś  ojca  mego zacze­
p ił,  głośno  ci  odpowiadam  —   żeś  nic. 
Oto  je st  treść  rze­
czy. 
Grzymała  gra  tu  w ie lką   rolę  m iędzy  rom antykam i; 
zdaje  mu  się,  że  swoją  figurą  i  powagą  zatrzym uje  te 
w a ły   rozhukanego  szaleństwa  rom antyków,  któreby  nieza­
wodnie  zalały  wszystkich  klassyczności  przyjaciół,  g dyby 
ich  ja k   w a ł  lub  grobla  nie  zatrzym yw ał.  B yw a   u  mnie 
i   u  Osińskiego,  i   proteguje  nas  u  Mochnackiego,  nad  k tó ­
rym   w zią ł  ja ką ś  przewagę,  grożąc  mu  nieustannie,  że je ś li 
się  nie  upamięta,  upiór  A s t r t i  powstanie  z  biczem.  M ów ił 
m i  nawet,  że  coś  rodzi  pojednawczego.”
Ten  odpis  Salezego  Dmochowskiego  na  M ickiew iczow ­
ską  reprymendę  w   ogóle  nie  zrobił  żadnego  wrażenia, 
a  klassykom ,  choć  b ił  na  ich  przeciwnika,  także  nie  dogo­
dził;  bo,  ja k   trafną  zrobił  uwagę  A.  Koźmian,  stawał  t y l­
ko  w   obronie  zasług  swego  ojca,  znanego  tłómacza Ilia d y , 
a  nie  w   obronie  klassycznego  obozu. 
Odpór  tedy  dany 
szturm ującym   ta k   potężnie  romantykom,  zredukował  się 
do  bardzo  szczupłych  rozmiarów.  Mimo  to  starszy  Koź­
m ian,  lubo  zw ątlony  na  duchu,  nie  przestawał wzywać  Mo­
rawskiego,  żeby  czemprędzej  daw ał  do  druku  swój  lis t
0  K lassykach  i  Rom antykach,  a  szczególniej  o  tych  ostat­
nich;  nawzajem  M orawski  n a g lił  o  ja k  najśpieszniejsze  w y ­
kończenie  Zieraiaństioa,  w   tej  nadziei,  że  ten  u tw ó r  tyle 
la t  pielęgnowany  w   ukryciu,  ciągle  poprawiany,  przera­
biany,  gładzony,  ukaże  się  ja k   A frodytę  z  pian  morskich,
1  zaćmi  wszystko,  co  dotąd  uchodziło  za  piękne  i   do­
skonałe.
A le   Ziem iaństioo  grające  na  patryotycznej  strunie 
dawnego  nastroju,  nie  m ogłoby  ukazać  się  w   ówczesnych 
stosunkach  bardzo  drażliw ych,  a  potem  że  Koźm ian  ja k o


w y s o k i  urzędnik  nierad  b y ł  ściągnąć  na  siebie  prześlado­
w ania  za  zbyt  wyraźne  uczucia  i   wspomnienia  narodowe. 
Zostawała  je d yn a   otucha  w   dwóch  listach  Morawskiego 
o  Klassykack  i   Romantykach;  lubo  i  to  jego  wystąpienie 
m iało  charakter  więcej  pośredniczący  niż w o ju ją cy  przeciw 
tym   ostatnim,  k tó ry m   wyraźnie sprzyjał.  Usposobienie  Mo­
rawskiego  najlepiej  m aluje  się  w   odpowiedzi  na  urągliw e 
doniesienie  o  w yjściu   M e lite li.
„ M e lite li  —   pisze  on  —   jeszcze  tu  nie  mamy,  a  więc
0  niej  sądzie  nie  mogę. 
Gdy  je d n a k   prócz  Osińskiego
1  twego  ojca,  wszyscy  praw ie  lu tniści  tam  figurują,  musi 
być  coś  dobrego,  a  przynajm niej  dobre  musi  złe  przeważać. 
Zresztą  pytam   się  czy  m ieliśm y  ju ż   ja k i  lepszy  Almanach? 
Cóż  w ydaw ca  w inien  temu,  że  dw aj  najznakomitsi  wieszcze 
nic  mu  nie  dali,  a  że  ci,  co  przysłali  swoje  płody,  nie 
um ieli  nie  lepszego  napisać?  Gańcie  co  złe,  grube,  niedo­
rzeczne;  ależ  pozwólcie  co  ma  ja k ą   piękność  w   sobie  lub 
ceche  oryginalności,  ta k   rzadką  u  nas,  że  chocby  ta  ory- 
nalność  i   błędna  b yła ,  ju ż   ma  zasługę  ze  względu  śmia­
łości  i  odrębności  od  innych.  Radbym,  aby  indygnacya  prze­
ciw   M e lite li  w zbudziła  ogień  do  Z iem iaństw a•  Uściskaj 
twego  drogiego  ojca,  ta k   strasznie  zmartwionego  tą  M e li- 
telą!  Bo  i  ja k ie ż   to  nazwisko!  czemu  nie  coś  rzymskiego? 
B y łb y   prędzej  przebaczył.”
M oraw ski  zabierał  się  na  prawdę  wydać  swoich 
Klassyków   i   Rom antyków .  P rosił  on  Andrzeja  Koźmiana, 
którego  zdatność  cenił,  aby  mu  zrobił  k ilk a   przypisków   do 
tych  wierszy,  które  F redro  gw ałtem   chce  wydać.
Andrzej  K .  pisze:  „G enerała  p rzypiski  bardzo  dobre 
(do  Rom antyków),  nic  nie  ma  dodać,  ani  ująć;  lub  raczej 
byłoby  co  dodać,  bo  za  delikatnie  z  w aryatam i  rom anty­
ka m i  obchodzi  się  generał.  Jeżelibym   co  znalazł  jeszcze 
przeciw  nim, tobym  ju tro   rano  przysłał.”
W   innym   liście  tenże:
„W ra ca ją c  do  przypisków ,  wym ów iłem   wczoraj  gene­
ra ło w i,  że  oszczędzał  za  nadto  rom antyków .  Trzeba  było 
trochę  batem  ich  wyćwiczyć,  a  szczególniej  za  te  ich  recen- 
zye  w   gazetach.  Do  rzędu  recenzentów  śmiesznych  należy 
teraz  bez  w ątpienia  M ickiew icz  przez  Przedmowę  swoją;
OBÓZ 
K LA S S Y K Ó W ' 
^  
    95


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   27   28   29   30   31   32   33   34   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə