Portrety literackie



Yüklə 11,71 Mb.
Pdf görüntüsü
səhifə32/106
tarix01.08.2018
ölçüsü11,71 Mb.
#60023
1   ...   28   29   30   31   32   33   34   35   ...   106

a  więc  i  za  n ią   trzeba  było  choć  raz  palnąć;  a  generał  ta k 
mu  grzecznie  ty lk o   w ym ów ił  komeraże  literackie  i  to,  że 
nie  wspom niał  o  Brodzińskim .  A le   ta  w ym ów ka  jakże  osło­
dzona  pochwałą  W allenroda!  W   ogólności  generał  okazuje 
w ięcej  pobłażania  dla  pseudo-romantyków,  niż  dla  pseudo- 
klassyków ;  a  jeżeli  ci  ostatni  sont  u n   peu  ig n o ra n ts,  les 
prem iers  sont  fous  et  im p e rtin e n ts.”
M oraw ski  wiersze  swoje  gotowe  do  druku  posłał  b y ł 
K oźm ianow i  (ojcuj,  ja k   to  zw ykle  ro b ili  m iędzy  sobą,  za­
sięgając  wzajemnego  zdania  i  rady.  W idać jed n a k,  że  lis t 
o  klassykach  nie  musiał  zyskać  approbaty,  owszem  gorzkie 
w ym ów ki,  kie d y  znajduję  takie  Morawskiego  tłómacee- 
nie  się:
„M ów iłeś  i   pisałeś  m i  tyle kro tn ie   o  potrzebie  w y tłó - 
maczenia  się  przed  publicznością,  że  nie  o  klassykach,  lecz 
o  fanatykach  klassycyzmu  piszę.  Uczyniłem   to  w   przed­
mowie.  Dziś  piszesz  do  mnie,  abym  (je śli  w yd ru ku ję )  dru­
k o w a ł  bez  żadnej  przemowy.  Przyznam   się,  że  tego  nie 
pojm uję.  Pisałeś  do  syna,  źe  listem  do  klassyków   mogę 
szkodzić  dziełu  przyjaciela;  dałem  w ięc  przypisek  dowo­
dzący,  ile   cenię  twe  dzieło,  kie d y   je   z 
pewnego  wzglę­
du  z  Jerozolim ą  Wyzwoloną  porównywam .  (*)  Piszesz, 
że  nie  chcesz  tego  przypisku,  pochwały,  ani  wspomnienia 
przyjaźni,  któ rą   do  moich  zaszczytów  liczę.  Cóż  więc  mam 
czynić?...  Jako  przyjaciel, masz prawo  żądać ode mnie,  abym 
ani  ciebie,  ani  dzieła  twego  nie  wspominał,  i   jeżeli  cię  syn 
nie  skłoni  do  mego  zdania,  niech  je   wymażą;  choć  prędzej 
czy  później,  zawsze  ktoś  to  samo  napisze, 
a  może  le p ie j, 
że  ja .   Lecz  nie  możesz  m ię  zmuszać  do  odstąpienia  od 
tego,  co  je s t  mojem  przekonaniem,  bo  ta k ie j  nietolerancyi 
nie  byłoby  przykładu.  N ie  chcesz,  bym   w yn o sił  w   przy- 
piskach  chwałę  starożytnych.  D la   czego?  bo  i   piękności 
w ie lk ic h   pisarzy  romantycznych  wynoszę.  N ie  chcesz,  bym  
tw oje  g ło sił  pochwały.  D la   czego?  bo  W alle n ro d o w i  p rz y ­
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O .
(*)  Trudno  pojąć,  ja k ą   analogię  można było  upatrzyć  między  epo­
peją  Tassa  a  Ziemiaństwem?  bo  przecież  Czarnieckiego wtenczas jeszcze 
nie  napisał  Koźmian.


97
znaję  niemałe  zalety.  A   w ięc  nic  a  nic  niewolno  po­
chw alić  w   M ickiewiczu?  wszystkoź  ma  być  głupstwem, 
a  wym ówienie  jego  nazwiska  zbrodnią?  „ J a k   ognia  z  wodą 
ta k   mnie  z  Mickiewiczem  łączyć  niemożna. ”  
T a kie   są 
tw o je   w yrazy.  N ik t  nie  m yślał  was  ani  równać,  ani  jego 
obok  ciebie  stawiać  we  względzie  wartości.  A le   choćbyś 
się  i   rozgniew ał  na  mnie,  przez  miłość  p ra w d y  w yznaję, 
że  podług  mego  przekonania  jesteście  teraz  naczelnikami 
szkół  realnych:  ty ,  z  waszą  nauką, sztuką,  ogładą,  gustem; 
on,  z  mniejszemi  od  ciebie  zaletami,  ale  zawsze  niepospo­
lity . 
Ganisz  moje  p rzyp iski,  przemowę  i  lis t  do  klassy­
ków,  ganisz  odpowiedź  Dmochowskiego  —   czemu?  bo  nie 
potępiamy  nowej  b a rw y  rzuconej  na  poezyę,  bo  śmiemy 
w   M ickiew iczu  widzieć  poetę. 
G dybyśm y  pow iedzieli  oba- 
dw aj,  że  M ickiew icz  nieuk,  g łu p i,  i   że  niewarto  z  nim  
gadać,  wtenczasbyś  może  pochw alił.  Przecież  zdaje  się, 
źe  lepiej je s t  rozumować,  niż  na takich  eksklamacyach  prze­
stawać. 
Rozumowanie  to  może  być  mylne;  każdemu  wolno 
je   odeprzeć; ale zawsze  je st  lepsze  niż ła tw a   wzgarda i   żarty, 
bo  dowodzi  przynajm niej  chęci szukania  praw dy.  Jeżeliśmy 
tacy  g łu p i,  że  niew arto  z  nami  gadać,  to  przynajm niej 
ta  mniemana  zaraza  w   puliczności  i   całej  Europie  zasługuje 
na  branie  tej  rzeczy  seryo.  N ie  idzież wam   o  to,  aby  w   o j­
czyźnie  zatrzymać  to  złe,  które  się  tak  gw ałtow nie  szerzy? 
Nie  wezmąż  tego  milczenia  za  dumę  nieprzystojną  lite ra ­
tom,  lub  za  skutek  niemocy?  Horacyusz  b y łb y   pisał  w   po­
dobnym  razie,  choć  zapewne  ani  ja k o   poeta,  ani  ja k o   pa- 
try o ta   nie  może  się  równać  z  tobą. 
A le  ty   wolisz  cichość 
niż  burze.  P otępiałbym   to  zdanie, g d yb y  nie  Ziem iaństwo. 
N ie  odpisuj  więc  nic  i   poświęć  się  ca ły  ukończeniu  twego 
dzieła,  które,  mimo  tw oich  na  mnie  grom ów,  z  całej  duszy 
kocham  i   uwielbiam .  Lecz  że  'ty   nie  piszesz,  mająź  in n i 
zamykać  usta,  p ó ki  Osiński  nie  pozwoli  icb  otworzyć  i   ta k  
gadać  ja k   on  chce?  mająż  mówić  w brew   przekonaniu  swe­
mu  i   tym   naukom,  które  z  ty lu   w ie lkich   w yczerpali  k r y ­
tyków ?  m ająż  nakoniec  zam ilknąć  i   uznać  ich  i  siebie  za 
zwyciężonych,  kie d y   n ik t  im   tego  nie  dowodzi?  —   bo żarty 
i   dąsy  nic  nie  znaczyły  n ig d y   w   literaturze,  nawet  za  Gre­
kó w   i  Rzymian.
D J c ła   Lucyana  Siemieńskiego.  Tom  V . 
7
OBOZ  K LA S S Y K Ó W .


W iem   co  mi  odpiszesz  na  to;  —  oto,  albo  nie,  albo 
też:  D ru k u j  sobie, lec  w   przepaść  k ie d y   chcesz,  a  ja ,  ja k o  
nryyiaciel;'  ze łzam i  ty lk o   spoglądać  będę.  Jezelis  rnoj  p rzy­
jaciel  a: w iec  zbij  wszystkie  moje  p rzyp iski  i  całe ^  rozu­
m o w a n ie /a le   gruntow nie  p u u kt  po  punkcie.  Wszakże  ci 
•nie.może  być  obojętnem  oświecenie  przyjaciela  i   zatrzyma­
n ie   go  nad  przepaścią;  konwersacya  na  to  niedostateczna 
i   do  zapału  niepotrzebnego  wiedzie,  k tó ry   psuje  szyk  ro ­
zumowania.  Oto  masz  odpowiedź  na  tw ój  lis t  grom iący 
ta k   okropnie;  starałem  się  być  moderatem.  N ie  pisz  ju z
do  mnie  ta k   srogo.”
Tego  rodzaju  spory  i   w y rz u ty   me  psuły  starej  przy-
ia źn i  ani  osłabiały  wzajemnego  szacunku  m iędzy  mmi. 
'Różnili  sie  w   zdaniach  lite ra ckich ,  nie  ró żn ili  się  w   uczu­
ciach  obyw atelskich. 
Z  tem  wszystkiem   wiersze  o  klassy­
kach  i   rom antykach  sp ó źn iły.się   z  w yjściem   na  świat, 
a  tymczasem  różne  objaw y  nowego  ducha  w kradające  się 
naw et  do  najregularniejszych  dotąd  in s ty tu c y j,  wciąż  nie­
p o k o iły   sędziwego'  radcę  stanu.
Pisze  on  z  W arszawy  2  m aja  1829:
Onegdaj  odbyło  się  posiedzenie  Tow arzystw a  P rz y ­
ja c ió ł  N auk.  W y n u d z iły   się  kobiety,  szczególniej  namiest- 
S k o w a O   (któ rą   także  ju ż   podbił  Niemcewicz)  czytaniem 
naszych  lite ra tó w .  Osiński  ty lk o ,  chociaż  rzecz  z  natury 
c k liw a ,  o  n isoicni,  lecz  w ybornym   stylem  wypracowaną, 
u m ia ł ‘ ta k   przedać,  iż  go  z  upodobaniem  słuchano;  lecz  za 
to  ia k   zaczał  K w ia tk o w s k i  o  medalach  cicho  i   nudnie,  ju  
A
  L ^ Ó w a l   wszystkich,  k ie d y   aadeszla  k o le j  aa  poe- 
zye 
G dyby  b yło   przypadło  na  mnie  czytae,  b y lib y   pew 
nie  zaczęli  chrapać, lecz skoro  zaintonował  harm onijnym   gło­
sem  O siński  k ilk a d zie sią t  w ierszy  o  drzewach  a  w stę p n ie  
o  pszczołach  i   pożarze  (ustępy  z  Z iem iaństw a) 
nie,  zas 
gą  wiersza,  lecz  cudownej  deklam acyi,  o żyw ił  ostatnie  .0  
S A   w   lió r y c h   odczytał  250  wierszy 
Uważałem  appro-
gg 
D Z IE Ł A   L U C Y A N A   S IE M IE Ń S K IE G O . 
^  
^
(*)  W dow a  po  księciu  Zajączku  namiestniku K rólestw a,  pierwsza 
z  warszawskich  elegantek,  choć  ju ż   w   podeszłym  wieku.


Yüklə 11,71 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   28   29   30   31   32   33   34   35   ...   106




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə