szerszeni. S ypały się zewsząd hańbiące pisma, paszkwile,
rycin y. Nawet przed cesarskim urzędem oskarżono mię,
żem w ichrzyciel i buntownik. A cóż się działo w mej du
szy, gdy i w ielu k a to lik ó w (moderantów), co z w ie lkie j m i
łości w olało widzieć kacerzy raczej w piekle, niż żeby się
m ieli gniewać za prawdę— gdy i sami k a to lic y pa trza li na
mnie krzyw em okiem! A je d n a k połykałem te wszystkie
utrapienia cie rp liw ie .”
Przedmowę tę pisał na ro k przed śmiercią.
Na tern skończyła się jego czynność literacka, tego
bogatych zdolności i ciężko doświadczanego męża, u które
go duch poetyczny zawsze b y ł górą.
W w ie ku zawichrzeń
i w a lk re lig ijn y c h nie chciał on pogrążyć się w kw ietyz-
mie i obojętnem okiem patrzeć na to, co się działo dokoła,
lecz owszem stanąć w szeregu z innym i obrońcami kościoła.
Ztąd przejście z bogomyśłności do stanu czynnego d zia ła
nia nie je s t wcale ta k sprzeczne z je g o usposobieniem we-
wnętrznem, ja k to niektórzy mieć chcieli.
W jednem ze ,
swoich pism polemicznych sam robi niejako rozbrat z d aw
niejszym swoim stanem, gdy mówi: „Pism a moje (teraźniej
sze) nie są z ro d za ju subtelnych pytań o Bogu, lecz są
wyrazem prawdziwego kościoła, a ja k o oświecony chrześ-
cianin i ka p ła n mogę o nim coś w iedzieć.”
W samej m is
tyce, k tó rą teraz odłożył na bok, u m iał robić rozróżnienie—
w ypiera się też pseudomistyka Jakóba Boehm’ego, o którym
mówi, że go tak samo, ja k L u tra , nie m iał n ig d y za pro
roka. Przyznaje się je d n a k, że będąc w H o lla n d yi, czytał
niektóre je g o pisma, ale z nich odniósł ty lk o ujemne k o
rzyści. M ów i on o nich: „ B y ły one jed n ą z przyczyn, że
przez nie przyszedłem do poznania p ra w d y i nawróciłem
się do kościoła katolickiego. Przekonałem się, że lu te ra
nie nie m ają gruntu pod sobą, i że każdy cokolw iek uczeń-
szy w ykła d a podług siebie Pismo Ś. i ro b i z niego co mu
się. podoba. Pokazuje się z tych przytoczeń, że poetyczną
swoją m istykę pożegnał, zamieniając na obow iązki g o rli
wego kapłana.— Na ostatek dni swoich, złożył urzędy d u
chowne i zam knął się w zaciszy klasztornej, gdzie w cięż
kich cierpieniach ciała, dogorywał. Ks. Schwartz, mówca
pogrzebowy, powiada o nim: „Szczupły pokarm , ja k im się
A N IO Ł S Z LĄ Z A K .
U 5
obchodził, wysuszył mu ciało, że się stał podobnym do
bezcielesnego ducha. Na wiele tyg o d n i przed zgonem n i
kogo nie dopuszczał do siebie.” — U m a rł też po długiej
chorobie w 53 ro ku życia, dnia 9 lipca 1677 r. Um iera
ją c nic nie zostawił po sobie, tylko starą sutannę, —znaczne
zaś pieniądze, ja k ie m iał, rozdał ju ż b y ł na różne fundu
sze d la ubogich miasta.
I I I .
Mistyczne poezye A n io ła Szlązaka (pod tem imieniem
ogłaszał je) m ają ten wspólny charakter z utw oram i innych
m istyków , że nie są nic a nic polemiczne. Ś. Teressa, Ś. Jan
od krzyża, nie staczają w a lk z reformacyą, zdają się nawet
nie wiedzieć o niej, ta k wszystko, co się koło nich dzieje,
nie powiem, je st im obojętne, lecz z tej wysokości, do k tó
re j w zb ili się duchem, znikome. Nasz szlązki m istyczny
poeta, choć w koło niego namiętności re lig ijn e , często p o li
ty k ą podszyte, głuszą w szelki spokojniejszy pogląd, i ty lk o
w y s ila ją się na w ydystyllow anie najzjadliw szej nienaw iści—
ma oko w całkiem in n y św iat zwrócone; m yśl je g o skon
centrowana wewnątrz, ani na chw ilę nie w ybiega w rzeczy
wistość, nie oburza się nią, nie częstuje je j morałem,—
ty lk o z najgłębszych ta jn ik ó w sypie złote ziarna bożej
m ądrości i zdaje się mówić: „Bierzcie, albo nie bierzcie, ja
praw dę zdobywam i tę wam daję, ja k róża wonność swoją,
lu b sło w ik pieśni.” — T ra k ta tó w mistycznych nie pisał Ange-
lus; m istyka jego zawarła się w dw u lub cztero wierszowych
zdaniach, rzucanych bez obmyślanego z góry planu, ale ta k
dorywczo, ja k się ro d ziły w duszy. T ym sposobem powstał
tysiąc kilka se t dystychów liczący P ie lg rz y m Cherubiń-
s k i (Cherubinischer Wandersmann) z razu w czterech, n a
stępnie w sześciu księgach w ydany. A b y dać o tym utw o
rze pojęcie, a głównie, żeby skreślić doktrynę mistyczną,
u ję tą w tę rozdrobioną, luźną formę, zachodzi w ielka tru d
ność, gdyż w ypadałoby, aby ktoś uporządkował zdania
mające związek z sobą, co praw ie je st niepodobnem ze
względu, iż w sferze duchowej wszystko w całość się zlewa,
koncentruje się w jednem ognisku—w Bogu. W ka żd e m też
116
D Z IE Ł A L U C Y A N A S IE M IE Ń S K IE GO
zdaniu je s t coś, co się nie da od reszty odłączyć, i ta k mo
że należeć do te j, ja k do innej kategoryi.
Zresztą poeta
m istyk sam nie chciał usystematyzować swoich m yśli, kie d y
je ta k spisyw ał ja k przychodziły — a nic się na tern nie
traci, bo gdziekolw iek go otworzysz, zawsze wsypie się
ziarnko i padnie ci w duszę.
Po większej części kilka se t dwuwierszowych zdań
ściąga się do m etafizyki i mistycznej teologii, mniejsza
część je s t psychologiczną i etyczną, a wszystkie w ogóle
w yszły z wysokiego podniesienia się w duchu. M yśli o Bogu
i świecie wzięte nierozdzielnie dopełniają się tu i tłómaczą
nawzajem. Poeta używ ając ciągłych aforyzmów, naraża się
często z braku precyzyi na dwuznaczny w y k ła d ; pomawiano
go też o panteizm, ja k tylu innych m istyków , ale on stanow
czo odparł ten zarzut w przedmowie do drugiego w ydania
swego P ielgrzym a, mówiąc, że n ig d y ta k nie m yślał, aby
dusza nasza stworzona m iała i mogła utracić swoją ist-
ność i przez zbożenie się stać się Bogiem, łub zamienić
się w niestworzoną istność. N ig d y ! przenigdy być to nie
może — i pow ołując się na zdania m istyków ja k Tauler,
Ruysbrock, Ś. Bernard, Ś. Bonawentura, dowodzi, że ja k oni
i on nie przekroczył granic osobistości bozkiej.
A żeby się b liżćj poznać z poetą, przytoczym y niektóre
przypowieści odnoszące się do wszechświata, do wieczności,
do czasu, a po tych p rz y jd ą takie,
gdzie m ówi o pojm o
waniu Boga przez człowieka i o jego stosunku do Boga,
rów nie ja k o zbawieniu nas przez Chrystusa.
Wszechświat w pojęciu poety nie ma granic, również
pod w7zględem b ytu nieskończony; porównanie z k u lą lub lo
tem ptaka odrzuca, ja k odrzuca wszelkie zmysłowe obrazy.
Koniec św iata będzie przeobrażeniem świata, czy oswobo
dzeniem go od ciążącej na nim ciemnoty. Pod ciemnotą
rozumie on to prawo konieczności, które nadaje ruch ma-
te ryi, ro z w ija ją i niszczy — m y zaś otoczeni materyą nie
widzim y unoszącego się nad nią św ia tła wolności. Oto nie
które ze zdań tej kategoryi:
Ja k nie wiesz czem są świata bożego ogromy,
T a k nie wiesz, czy okrągłym je st ten św iat w idom y.
117
A N IO Ł S Z LA Z A K .
Dostları ilə paylaş: |