pozytywizm zapoczątkowany został w środowisku wiedeńskim. Nie był zresztą jedynym kierunkiem
minimalistycznym, jaki pojawił się w tym czasie; drugim była filozofia „egzystencjalna". Organ nowego
pozytywizmu zaczął wychodzić w 1929 r., a podstawowa książka egzystencjalizmu ukazała się w 1927.
Nieminimalistyczne prądy poprzednich lat zachowały jednak również zwolenników.
7. WALKA CZY POKÓJ BEZ ZWYCIĘSTWA. Rozpowszechnione było poczucie, że w filozofii, podobnie
jak we wszystkich dziedzinach życia, dokonują się jednak wielkie przemiany. „Klasyczny podział
dziejów na trzy okresy: starożytny, średniowieczny i nowożytny" — pisał Bierdiajew — „usuniemy
wkrótce z naszych podręczników szkolnych. Historia nowożytna kończy się. Wchodzimy w nową,
nieznaną erę, dla której niedługo trzeba będzie wynaleźć nazwę".
Przeciwstawiły się tu dwa stanowiska. Materializm dialektyczny stwierdzał, że w filozofii dokonuje
się największy przełom, zaczyna nowa era; i wskazywał, jaka to będzie era. Natomiast żadna prawie inna
doktryna filozoficzna nie dawała odpowiedzi na pytanie, ku jakiej przyszłości prowadzą dokonujące się
w filozofii przemiany.
Różnica między obydwoma obozami była również i taka: materializm dialektyczny nie szukał
zbliżenia z żadnym innym stanowiskiem, walczył z pragmatyzmem i bergso-nizmem tak samo, jak z
tomizmem czy egzystencjalizmem. Natomiast w drugim obozie okazała się rzecz szczególna: oto, przy
całej różnorodności i rozbieżności prądów filozoficznych w nowym stuleciu, pojawiły się w nich objawy
wzajemnego zbliżenia i porozumienia. „Wydaje mi się, że ze wszystkich stron widzę w powietrzu
poszlaki uzgodnienia poglądów większe niż kiedykolwiek" — pisał w 1905 r. pragmatysta James do
materialisty Santayany. A później poszlaki te spotęgowały się jeszcze.
Filozof amerykański Perry, charakteryzując w 1925 r. współczesne doktryny filozoficzne, pisał, że
przestały one nalegać na wyłączną swą prawdziwość i że przez to powstały widoki na uzgodnienie ich
rozbieżnych tendencji. Już bowiem idealizm mniej mówi o absolucie, a realizm o rzeczach samych w
sobie, więcej natomiast mówią o procesach, jakie dokonują się w przyrodzie i historii; a procesy te mogą
być badane empirycznie i na tej drodze prędzej doprowadzą przeciwne stanowiska do zgody. „Czy ten
duch czasu" — pisał — „oznacza początek ery eklektycznej, znużenie umysłów po polemikach XIX
wieku, czy też ciszę przed nową burzą spekulacyj — tego nikt w tej chwili przewidzieć jeszcze nie zdoła".
I sam wystąpił z kompromisowym hasłem dla filozofii:
hasłem pokoju bez zwycięstwa.
Po II wojnie światowej pokojowe tendencje jeszcze się w filozofii wzmocniły. Nie pojawiły się
bowiem wyraźnie nowe koncepcje, nie utworzyły nowe szkoły i prądy. Szła głównie szczegółowa robota
historyczna i logiczna, a ta filozofów raczej zbliżała, niż dzieliła.
192
FAZA PIERWSZA: 1900-1918
1. Pierwszą fazę filozofii XX wieku, trwającą do I wielkiej wojny, cechowała wyjątkowa
intensywność. Wiele nowych prądów powstało jednocześnie na zachodzie Europy i w Ameryce:
pragmatyzm w Stanach Zjednoczonych, bergsonizm we Francji, fenomenologia w Niemczech, nowy
realizm w Anglii, ekspresjonizm filozoficzny we Włoszech. Wszystkie były przygotowane poprzednio,
ale teraz wydały główne dzieła i objęły szersze kręgi. Dyfuzja ich dokonała się z niezwykłą szybkością.
Prądy te miały w swych początkach charakter opozycyjny, były skierowane przeciw filozofii
poprzedniego okresu: aprioryzm (fenomenologów) przeciw jej empiryzmowi, intuicjonizm (Bergsona czy
Crocego) przeciw przewadze dyskursywnego myślenia, realizm (filozofów z Cambridge czy uczniów
Brentany) przeciw fenomenalizmowi, a przede wszystkim nowa metafizyka przeciw antymetafizycznej
postawie pozytywistów. Były wprawdzie przygotowywane: przez kantystów — walczących z
pozytywizmem, przez Brentanę — walczącego z kantyzmem, przez konwencjonalistów —
kwestionujących niezawodność nauki. Ale były to tylko przygotowania, a teraz nastąpił atak generalny.
Uderzeniem zaś decydującym nie tylko dla Francji, ale dla całej zachodniej Europy, było wystąpienie
Bergsona: trzeba to stwierdzić, nawet jeśli się jego metafizyki nie ceni.
2. Cechą pierwszej fazy filozofii XX wieku wydaje się powrót w niej metafizyki. Jednakże nowa
metafizyka występowała najwięcej w programach: z wielu stron wywodzono, że jest możliwa i potrzebna.
Naprawdę zaś rozwinięta była tylko u Bergsona i u neoscho-lastyków. James ukazywał jedynie
perspektywy metafizyczne, a tak samo w Niemczech szkoła badeńska czy szkoła Diłtheya. Zresztą hasło
budowania metafizyki nie było jednoznaczne: jedni rozumieli ją (po kantowsku) jako teorię
transcendentną bytu, inni (po arystotelesowsku) tylko jako jego ogólną teorię. Russell określał mefizykę
jako pogląd, że świat jest jednością i że czas jest nierealny: a tymczasem pojawiła się także metafizyka
pluralistyczna i metafizyka czasu.
W żadnym zaś razie okres ten nie może być scharakteryzowany generalnie jako metafizyczny.
Charakterystyka taka pasowałaby wprawdzie do Bergsona czy neoscholastyki:
ale nie byłaby trafna w odniesieniu do neorealizmu ani do pierwotnej fenomenologii. ani do wielu odcieni
pragmatyzmu. Nowe hasła tego okresu — pierwszeństwo działania przed poznaniem, wielości przed
jednością, bezpośredniej oczywistości przed konstrukcją myślową, odmienność życia od mechanizmu —
ani w intencji, ani w wynikach nie prowadziły w sposób konieczny do metafizyki; nie wszystkie nowe
kierunki propagowały
13—Historia filozofii t. III ^(n
maksymalizm filozoficzny, choć wszystkie uderzały w minimalizm; nie wszystkie głosiły metafizykę,
choć wszystkie zwalczały scjentyzm.
3. Typowe dla epoki były jej wystąpienia przeciw wyłączności nauki. Dla przyrodo-znawstwa mamy
cześć — mówiono — ale nie dla przyrodniczego poglądu na świat. Filozofia jest jednak czymś innym niż
nauka szczegółowa i było fałszywą jej ambicją naśladować naukę: ona daje własnymi sposobami poznanie
głębsze, jak twierdził Bergson;
jej zalety są inne niż ścisłość, jak twierdził James. Filozofia, pisał Bergson w Ewolucji twórczej, „nie
potrzebuje się naginać do wymagań ścisłości naukowej, ponieważ nie chodzi jej o zastosowania". Jaspers
wywodził, że nauka .operuje konwencjami, te zaś nie pomogą człowiekowi w „sytuacjach granicznych";
wobec śmierci, walki, cierpień może pomóc jedynie filozofia—jeżeli jednak będzie czymś różnym od
nauki. Sorel pisał w 1910 r.:
„Ze wszystkich złudzeń, które zaprowadziły na manowce myśl inteligencji zachodniej, jednym z
najsmutniejszych i najfatalniejszych było branie filozofii za rodzaj nauki, ustanawiającej zasady naczelne i
przez dedukcję dochodzącej do rzekomo powszechnie obowiązujących twierdzeń".
4. Wymienione właściwości, zwłaszcza upodobania metafizyczne a zastrzeżenia wobec nauki,
występowały w wielu kierunkach, które powstały w początku XX wieku, jednakże nie we wszystkich.
Przede wszystkim nie obejmowały wielkiego prądu, jaki się wówczas zaczynał w Rosji: nie obejmowały
leninizmu. Miał on inny charakter. Powstał mniej więcej jednocześnie z tamtymi prądami
zachodnioeuropejskimi, ale, związany ze stanowiskiem politycznym wówczas jeszcze opozycyjnym, nie
mógł rozpowszechnić się od razu. Natomiast wpływy jego spotęgowały się niezmiernie po rewolucji 1917
roku i rosły, gdy już zanikły wpływy tamtych prądów, pragmatyzmu czy bergsonizmu.
Przedstawienie filozofii tego okresu musi tedy obejmować dwie części. Z jednej strony tamte prądy:
pragmatyzm, bergsonizm, fenomenologię, prądy realistyczne, takie jak filozofia analityczna i
neoscholastyka, oraz idealistyczne jak szkoła marburska i filozofia Crocego. (Niektóre z tych prądów, jak
neoscholastyka i szkoła marburska, zaczęły się jeszcze w XIX wieku, ale teraz rozwinęły się i
rozpowszechniły; dlatego tu jest ich miejsce).
Z drugiej zaś strony — marksizm-leninizm. Jego odmienność w stosunku do tamtych prądów nie od
razu została zauważona, ale ukazał ją dalszy rozwój. Marksizm-leninizm rozwinął się na innym podłożu
społecznym: tamte były związane z ustrojem konserwatywnym, on zaś z rewolucją. — Naturalny
porządek jest taki, że najpierw będą przedstawione tamte prądy, a na zakończenie ten rewolucyjny.
PRAGMATYZM
Pragmatyzm był pierwszą koncepcją filozoficzną, która rozpowszechniła się w XX wieku. Powstał
jako reakcja przeciw idealizmowi racjonalistycznemu i metafizycznemu, usiłował przeciwstawić mu
bardzej trzeźwy i praktyczny sposób myślenia. Wyrósł w Ameryce. William James najwięcej przyczynił
się do jego powstania i był centralną postacią całego ruchu. James łączył go z radykalnym empiryzmem,
zarazem jednak nie wyrzekał się metafizyki. Musiała to jednakże być metafizyka zupełnie inna niż
racjonalistyczna: była — jak ją James nazywał — pluralistyczna, tychistyczna, synechistyczna.
194
ŻYCIE I PRACE JAMESA. William James (1842- 1910) przez całe niemal życie był związany z
Uniwersytetem Harvarda pod Bostonem, w nim studiował, a potem wykładał przez 35 lat. Skończył
wydział lekarski. Od 1872 r. był instruktorem anatomii porównawczej i fizjologii; w 1880 r. został
profesorem filozofii, po 9 latach przeszedł na katedrę psychologii, a w r. 1897 wrócił na katedrę filozofii.
Koleje te nie były przypadkowe, były obrazem jego żywego umysłu, zapalającego się do coraz nowych
zadań. W latach osiemdziesiątych pracował nad psychologią, w dziewięćdziesiątych nad etyką i filozofią
religii, po 1900 nad teorią poznania, a w ostatnich latach życia nad metafizyką. Owocem pierwszego
okresu były wielkie Principles of Psycho/ogy, 1890, drugiego—studia z filozofii praktycznej The Will to
Believe, 1897, i The Varieties of Religioiis Experience, 1902, trzeciego Pragmatism, 1907, ostatniego —
A Pluralistic Universe, 1909. Pod koniec życia był coraz sławniejszy, coraz bardziej rozrywany i
rozproszony. Choć w 1907 • ipuścił katedrę, by oddać się pracy pisarskiej, starczyło mu już czasu tylko
na odczyty i szkice popularne, zamierzonego wielkiego dzieła nie napisał.
Urodził się, mieszkał i umarł w Ameryce, był bodaj pierwszym Amerykaninem, który w filozofii
zyskał światową sławę. Ale od dzieciństwa wiele przebywał w Europie, była drugą jego ojczyzną. W niej
odbył część studiów, w niej miewał najsławniejsze swe wykłady. Przyjaźnił się z wieloma europejskimi
filozofami, z Renouvierem, Boutroux i Berg-sonem, Machem i Stumpfem, Wardem i Schillerem,
Lutosławskim i Papinim. Był słabego zdrowia, choroba oczu przez całe lata nie pozwalała mu czytać,
musiał walczyć z melancholią i neurastenią; ostatnie 10 lat życia był beznadziejnie chory na serce.
Jednakże opanowywał dolegliwości, był zawsze człowiekiem promiennym, niezwykle żywym, wesołym,
towarzyskim. Jak mówił o nim Bergson, był ogniskiem, z którego promieniowało na wszystkich światło i
ciepło. Zajmował się filozofią, ale miał świadomość, że dla jego aktywnego usposobienia nauka była
zajęciem zbyt spokojnym. Filozofia jego była „filozofią płynności" .(flux-philosophy): sam sądził, że był
to wynik jego „skrajnie niecierpliwego usposobienia". Był .ciekawy wszystkiego i pełen entuzjazmu dla
wszystkiego; każdy zdolniejszy człowiek wydawał mu się geniuszem, każda nowa myśl rewelacją, której
chciałby się całkowicie pośiwięcić. Ale był naturą tak indywidualną, że gdy referował jakąś myśl, to jej
twórca nie zawsze mógł ją rozpoznać. Nie znosił sztywności, schematów, pedantyzmu, zawodowego
traktowania nauki. To także znalazło wyraz w jego filozofii, żywej a nieścisłej. Miał idiosynkrazję do
ścisłości, organicznie nie znosił matematyki i logiki. Cenił tylko napięcie, ryzyko, zmianę, wszystko, co
niepewne i nieprzewidzialne. Takim też widział świat. Był umysłem ekspansywnym, żywym, barwnym,
swobodnym a zarazem poważnym i pełnym kultury, i w tym leżał jego nieprzezwyciężony urok — a urok
ten miał niemały udział w powodzeniu jego teoryj. Jego obserwacje i pomysły, zwłaszcza w psychologii,
były świetne, ale teorie i konstrukcje często słabe. Od nadmiaru pomysłów żadnego nie doprowadzał do
końca. Ale wszystkie te pomysły i cała jego filozofia z jej wielką mnogością aspektów była
charakterystyczna nie tylko dla jego umysłowości, ale i dla epoki, w której żył.
POPRZEDNICY. Pragmatyzm nazwał James „nową nazwą dla dawnych sposobów myślenia".
Wszakże nie tylko sam sposób myślenia — biorący za miarę prawdy tylko praktyczne jej konsekwencje
— ale i nazwę przejął od swojego przyjaciela Peirce'a. Peirce zaś, który ideę pragmatyzmu wyłożył w
1878 r. (w artykule pt. Jak wyobrażenia nasze
uczynić jasnymi}, sam za poprzednika swego miat psychologa z angielskiej szkoły empi-rystycznej, Baina,
który określał pojęcie jako „to, wedle czego człowiek działa". Sięgając dalej. James wywodził swą teorię
od „wielkiego prądu brytyjskiego empiryzmu", od Lo-cke'a, Berkeleya, Hume'a, Milla. Ogólna tendencja
pragmatyzmu była ta sama, co empiryzmu: wprowadzał doń wprawdzie pewien nowy motyw, ale i ten
motyw zapowiadał się już u tamtych empirystów, mianowicie gdy odżegnywali się od abstrakcyjnych
pojęć dlatego, że nie mają one praktycznego znaczenia. Inne działy swej filozofii James miał za twory
całkowicie nowe, nie mające poprzedników. Sądził, że dla wczesnych filozofów Grecji mniejszą
niespodzianką byłaby dzisiejsza nauka niż dzisiejsza filozofia, ze względu na jej indywidualizm i
pluralizm. Jednakże i w tych działach wiele zawdzięczał Peirce'owi. a także Renouvierowi, którego pisma
pierwsze pociągnęły go do filozofii.
JAMES I PEIRCE. Ideę i nazwę „pragmatyzmu" wymyślił nie sam James, lecz towarzysz jego
młodszych lat, Charles S. Peirce (1839- 1914), a tak samo było z tychizmem i synechizmem. James
twierdził, że w całym pokoleniu nie było bardziej oryginalnego myśliciela niż Peirce i że osobiście nikomu
nie zawdzięcza tyle, co jemu. Wyznawali te same teorie, niemniej mieli zupełnie inny typ umysłowości i
te same teorie nabierały w ich ujęciu innego znaczenia.
Peirce był przede wszystkim logikiem i matematykiem, James zaś był psychologiem, a logiki i
matematyki nie znosił. Peirce dążył w filozofii do ścisłości, James do bezpośredniości. Peirce widział
największą wartość filozofii w ładzie, jaki wprowadza, James zaś w bogactwie i indywidualności. Peirce
był wrogiem zdawania się na wiarę, tak samo jak James był wrogiem sceptycyzmu. Peirce miał wstręt do
spraw niewytłumaczonych, a James był przekonany, że wszystkie sprawy w osnowie swej są
niewytłumaczalne. James popularyzował filozofię, a Peirce pragnął wprowadzić do filozofii słownictwo
tak specjalne, żeby zniechęciło do niej niepowołanych.
Życie ich ułożyło się też zupełnie inaczej: życie Jamesa przeszło w niezmiennym powodzeniu, w
wirze podróży i różnych zajęć, w przyjaźni z całym światem, podczas gdy Peirce wiódł życie samotnika w
centrum New Yorku, dziczejąc i dziwac/.ejąc. James był jednym z najpopularniejszych uczonych świata,
Peirce zaś zaledwie illa garstki był „tajemniczym geniuszem", a innym był zupełnie nie znany. Peirce
wymyślał teorie, James wprowadzał je w świat. James, który dla swych wykładów był rozrywany w
Ameryce i Europie, nie zdążył przez ostatnie 20 lat życia napisać żadnej książki, wydawał tylko w formie
książkowej swe odczyty, a Peirce nie mógł znaleźć wydawcy na wielkie 12-tomowe Zasady filozofii.
Różnice te nie mogły nie objawić się w ich teoriach. Peirce, wymyślając pragmatyzm, chciał jako
kryterium prawdy wprowadzić przydatność twierdzeń, ale przydatność teoretyczną. James zaś, zgodnie z
własną aktywistyczną postawą, pojął ją jako przydatność w postępowaniu. Peirce'owi chodziło w
pragmatyzmie o wprowadzenie do filozofii rodzaju eksperymentalnej metody. Jamesowi zaś o zbliżenie
jej do życia. James kładł nacisk na podobieństwo teoryj, jakie obaj wyznawali. Peirce zaś, któremu
chodziło o precyzję, podkreślał ich odrębność. Twierdził wręcz, że pragmatyzm w tej postaci, jaką głosi
James, jest samobójczy, i dla odróżnienia swego stanowiska przestał nazywać go „pragmatyzmem" i
przyjął nazwę „pragmatycyzmu". Podobnie było też z innymi teoriami. James miał skłonność do
nominalizmu, jak większość empirystów, Peirce zaś do realizmu pojęciowego i właśnie w pragmatyzmie
widział sposób ratowania obiektywności pojęć. Peirce
196
wymyślił „tychizm" jako teorię odpowiadającą teorii prawdopodobieństwa i metodom etatystycznym w
nauce, James zaś przejął tę teorię, ho uzasadniała wolność. Peirce wymyślił „synechizm" dla uzgodnienia
przypadku z logiką, a James przejął tę teorię dla wyrażenia płynności rzeczy.
POGLĄDY, l. PSYCHOLOGIA. James doszedł do filozofii przez psychologię i w niej dat najpierw
wyraz swemu filozoficznemu stanowisku. Będąc wytrawnym znawcą psychologii europejskiej -• zarówno
jej pojęć klasycznych, jak analiz asocjacjonistów, konstrukcji psychogenetycznych, metod
eksperymentalnych, koncepcji psychobiologicnych — a niez należąc do żadnej z jej szkół, mógł łatwiej
od kogokolwiek dojść do nowych idei w psychologii.
Podstawa jej widział wyłącznie w konkretnej obserwacji bez uproszczeń i konstrukcyj, do jakich
zawsze skłonna jest nauka. Stawiał psychologii wymagania skrajnie empiry-styczne: że ich nie
zaspokajała dawna psychologia, metafizyczna, to jest łatwo zrozumiałe. Ale praw'dziwą sensacją było, że
nie wytrzymała ich również psychologia asocja-cjonistyczna. uprawiana przez empirystów i uchodząca za
szczyt empirycznej metody. Bo jednakże i ona na swój sposób upraszcza fakty i robi hipotetyczne
konstrukcje. W świetle jego prostego programu empiryzm i pozytywizm były w psychologii właśnie nie
dość empiryczne i pozytywne; dopiero swoje stanowisko uważał za prawdziwy pozytywizm.
Stanowisko to dało istotnie nowe rozumienie psychiki ludzkiej. Dawne było (jeśli zastosować do
psychologii wyrażenie utarte w fizyce) atomistyczne: przedstawiało świadomość jako złożoną z prostych i
niezmiennych elementów, wrażeń i wyobrażeń, popędów i uczuć — niby atomów psychicznych. James
zaś odwołując się do doświadczenia twierdził, że atomów takich nie ma, że obserwacja nic o nich nie wie.
W psychice nie ma właśnie nic prostego i niezmiennego. Wyobrażenia, traktowane przez dawną
psychologię jak gdyby były atomami, są w naszej świadomości coraz inne, zależnie od tego. w jakim
znajdą się zespole.
A co jeszcze ważniejsze: nie ma w ogóle odrębnych wyobrażeń. Jedne łączą się z drugimi, jedne
przechodzą nieustannie w drugie. Świadomość ma charakter ciągły, podobna jest do płynnego strumienia.
..Strumień świadomości" — to był nowy termin Jamesa. najdobitniej oddający jego rozumienie psychiki.
Jeśli zaś taka jest natura świadomości. to asocjacjonizm, który do niedawna uchodził za najwyższy wyraz
naukow'ości, jest błędem. Jest bowiem atomizmem: wyobrażenia traktuje jako atomy psychiczne, a
kojarzenie jako prawo nimi rządzące. Empiryści są w błędzie, bo jaźń nie jest sumą wyobrażeń, jak oni
chcieli. Ale w błędzie są także racjonaliści, bo jaźń nie jest substancją duchową, nie jest taką jednością, za
jaką ją mieli. Jest jednością, ale jednością przepływającego strumienia.
Utworzenie się w niej i utrwalenie złożonych zespołów tłumaczył w sposób dla końca XIX wieku
zupełnie naturalny: są dziedzictwem poprzednich pokoleń. Dzięki temu dziedzictwu świadomość nasza
jest wyposażona w przeróżne instynkty i kategorie myślenia;
jest w nie wyposażona od początku, nie potrzebuje ich zbierać w trybie indywidualnego doświadczenia.
Jest to szczególnie wyraźne na przykładzie trójwymiarowej przestrzeni:
postrzegamy ją bezpośrednio i od razu, nie potrzebujemy się jej stopniowo uczyć, jak chcieli empiryści,
ani też jej sami nie wytwarzamy, jak chciał Kant. O akcie tworzenia przestrzeni nic z doświadczenia nie
wiemy.
197
Właściwością psychologii Jamesa było także ujmowanie zjawisk psychicznych na tle biologicznym.
Dostosowanie do potrzeb życiowych, użyteczność tłumaczy wiele cech umysłu. Tłumaczy między innymi
proces kojarzenia, przedstawiany przez psychologów jako czysty mechanizm; mechanizm wszakże może
prowadzić umysł w różnych kierunkach, a w jakim poprowadzi rzeczywiście, o tym decyduje już nie on
sam, lecz względy biologiczne.
Było też charakterystyczną właściwością Jamesa przypisywanie czynnikom aktywnym umysłu
decydującej roli. Działanie jest pierwotne, a myśl i uczucie wtórne: są jedynie ogniwami, przystankami w
działaniu. „Posiej czyn" — pisał — „a zbierzesz przyzwyczajenie ;posiej przyzwyczajenie, a zbierzesz
charakter; posiej charakter, a zbierzesz swój los".
2. PRAGMATYCZNA METODA. Zasady pragmatyzmu James zaczął stosować jeszcze w latach
osiemdziesiątych, jednakże tylko ubocznie, nie przypisując im większego znaczenia. Dopiero od 1898 r.
kładł na nie nacisk. Okazały się na czasie: różni myśliciele wystąpili jednocześnie z podobnymi
pomysłami, zaczął się ruch „pragmatyczny". W 1903 r. jego podstawowe idee w obszerniejszych
książkach opracowali Dewey i Schiller. A wreszcie i James uczynił nową teorię przedmiotem specjalnych
wykładów i książki. Książka ta ukazała się w 1907 r., była napisana popularnie i najwięcej
rozpowszechniła teorię. Ale była raczej zamknięciem ruchu niż jego początkiem.
Pragmatyzm miał dwojaki charakter: był po pierwsze metodą, a po drugie teorią prawdy. Pierwotnie
był metodą. Mianowicie metodą rozstrzygania dyskusji metafizycznych, toczonych odwiecznie, a których
zwykłe metody wcale nie zbliżały do rozstrzygnięcia. Ta nowa metoda oceniała twierdzenia
metafizyczne wedle konsekwencyj, jakie za sobą pociągają. Przede wszystkim zaś konsekwencji
praktycznych. Przechodziła od teoretycznego do praktycznego punktu widzenia. Pragmatyści zakładali,
że jeśli z różnych tez wynikają te same konsekwencje praktyczne, to nie ma między nimi istotnej różnicy;
różnica jest tylko słowna. Sądzili, że przez taką metodę wprowadzają do filozofii obiektywne kryterium i
uniezależniają ją od osobistych przekonań filozofa.
Metoda ta odpowiada duchowi empiryzmu; wprowadzając praktyczny punkt widzenia do teorii,
uwalniała ją od abstrakcyj, werbalizmu i od konsekwencyj werbalizmu, mianowicie od niewzruszonych
zasad, rzekomych konieczności, zamkniętych systemów, pretensji do absolutu. Przez to samo zaś
nawracała do rzeczywistości, do konkretności, do faktów i czynów. Nie przesądzała natomiast, do jakiej
doprowadzi teorii filozoficznej. Mogła doprowadzić do różnych: była—wedle porównania Papiniego —
jak korytarz w hotelu, wiodący do wielu pokoi.
3. PRAGMATYCZNA TEORIA PRAWDY. Wszakże szybko pragmatyści stali się obrońcami określonej
teorii prawdy. Przyłączyli się mianowicie do dość rozpowszechnionej na przełomie XIX i XX wieku
opinii — głoszonej przez Macha, tak samo jak przez Poin-carego — że prawdy, a w szczególności
Dostları ilə paylaş: |