Władysław tatarkiewicz



Yüklə 3,93 Mb.
səhifə42/71
tarix06.05.2018
ölçüsü3,93 Mb.
#42853
1   ...   38   39   40   41   42   43   44   45   ...   71

trójwartościowa, która wprowadza jeszcze trzecią wartość — możliwość. Opracowanie bezsprzecznego,

możliwie najściślejszego syste mu oraz koncepcja logik wielowartościowych — to były główne zdobycze

drugiego okresu logiki matematycznej.

III. Jak system Russella i Whiteheada zamknął pierwszy jej okres, tak systemy polskich logików,

wolne już od antynomij, zamknęły drugi.

1. Naczelne zadanie logisty ki zostało w zasadzie rozwiązane. A wtedy na czoło wysunęły się zadania

inne: już nie budowanie logiki, lecz zastanowienie się nad nią, zinterpretowanie jej wyników. Nie były to

już właściwie rozważ a nią logiczne, lecz — o logice; w odróżnieniu od właściwej logiki objęto je nazwą

„metalogiki ". Odpowiadały temu, co szkoła Hilberta (w Getyndze) robiła w stosunku do systemów

matematycznych pod nazwą „me-tamatematyki". Były to rozważania o tym, jak układać system logiki, jak

zapewniać jego zupełność, niezależność i niesprzeczność, jak tłumaczyć możliwość różnych systemów,

jak rozumieć prawdę jego twierdzeń. W znacznej części były to rozważania semantyczne. dotyczące

struktury języka, w którym logika jest formułowana. One charakteryzują trzeci okres logiki współczesnej,

po 1930 roku.

2. Pod koniec drugiego okresu wysunięty został program, który wpłynął na kierunek prac w okresie

trzecim. Wysunął go Łukasiewicz na drugim Polskim Zjeździe Filozoficznym w Warszawie w 1927 r. Był

to program logicznej rewizji zagadnień filozoficznych, dążący do rozwiązania ich przy pomocy metod

naukowych z taką ścisłością, do jakiej przyzwyczaiło zajmowanie się logiką matematyczną. Hasło

„filozofii naukowej " nie było nowe, wysuwali je w swoim czasie pozytywiści, zwłaszcza Avenarius,

Mach i ich następcy. Wszakże różnica między obecnym rozumieniem hasła a dawnym rozumieniem

pozytywistycznym była duża: tamto było jaskrawo antymetafizyczne, nowy zaś program nie wykluczał

zagadnień metafizycznych z filozofii naukowej. Nie wykluczał też z góry żadnego kierunku

filozoficznego. Bardzo też odmienne kierunki podjęły ten program. Podjęli go między innymi niektórzy

neoscholastycy, przekonani, że można i należy przeprowadzić w tym duchu rewizję tomizmu. l

charakterystycznym rysem trzeciego okresu w rozwoju logiki współczesnej było pojawienie się prac

będących zasto so-waniem metod tej logiki do rozwiązania tradycyjnych zagadnień filozofii. Jedną z waź-

269


niejszych publikacji tego rodzaju była praca A. Tarskiego o Pojęciu prawdy w językach nauk

dedukcyjnych, broniąca klasycznego pojmowania prawdy jako adaec/uafio rei et infellecttis.

UBOCZNE PRĄDY W TEORII MATEMATYKI. Logicyzm, wspólny Fregemu, Russellowi,

Leśniewskiemu, Łukasiewiczowi, był w teorii matematyki prądem głównym, najbardziej

reprezentatywnym, jednakże nie był jedynym. Zwolenników miały też inne prądy, przede wszystkim zaś

dwa: intuicjonizm i formalizm.

1. Logistyka miała również przeciwników. Między innymi znakomity matematyk Poincare zaprzeczał

możliwości sprowadzenia matematyki do logiki. Pojmował matematykę w duchu Kanta, w twierdzeniach

jej widział sądy syntetyczne a priori, wyraz prawidłowości naszego umysłu. Podstawą matematyki —

takie było jego przekonanie — są intuicje umysłu, na nich się ona w całości opiera.

Z podobnego stanowiska wyszedł też w matematyce prąd zwany intuicjonizmem, zainicjowany około

1907 r. przez Holendra L. E. J. Brouwera. Zasadniczą jego tezą było, że matematykę należy odróżniać od

języka matematycznego, od formuł i wzorów. Te stanowią tylko zewnętrzny wyraz matematyki i są

potrzebne jedynie do porozumiewania się ludzi między sobą. Same przedmioty matematyczne, a tak samo

i logiczne, są „konstrukcjami umysłu tworzonymi dla opanowania rzeczywistości". „Istnieć" znaczy dla

matematyki; dać się skonstruować. Wszystkie zaś czynności umysłu występujące w matematyce odnoszą

się, według intuicjonizmu, do układów skończonych; nie ma więc pewności, czy reguły ich nie zawiodą

wobec zbiorów nieskończonych. W konsekwencji tego intuicjonizm uznał możliwość zdań

nierozstrzygalnych: ani prawdziwych, ani fałszywych, a przynajmniej takich, które nie są fałszywe, ale

których prawdziwości wykazać niepodobna; zaprzeczył też dla zbiorów nieskończonych zasadzie

wyłączonego środka. To była jedna jego wywrotowa konsekwencja. Inną, również wywrotową, było, że

niektóre bardzo nawet rozbudowane działy matematyki, zwłaszcza teorii mnogości, są nonsensami, bo

dotyczą tylko języka, a nie dają się skonstruo wać, i przeto powinny być zarzucone. Konsekwencje te

pochodziły stąd, że intuicjonizm w gruncie rzeczy uzależniał słuszność twierdzeń matematycznych od

pewnej koncepcji rzeczywistości, uzależniał ją od możności przeprowadzenia konstrukcji; sama jej

niesprzeczność, która wystarczała innym szkołom, nie wystarczała intuicjonizmowi do tego, by

matematykę uznać za naukową.

2. Skrajnym przeciwieństwem intuicjonizmu był inny współczesny mu prąd, mianowicie formalizm

matematyczny, zainicjowany przez D. Hilberta. Jego rozumienie matematyki było właśnie czysto

językowe. Dla niego wartość systemu dedukcyjnego leżała w samych tylko formułach. Zadanie

matematyki polega wyłącznie na budowaniu systemów formalnych i na badaniu ich własności. Z

intuicjami nie potrzebuje się ona liczyć. Formalizm przeciwstawiał się tedy intuicjonizmowi; ale także i

logicyzmowi, bo logika nie była dlań podstawowym działem systemu dedukcyjnego (matematyki nie

można i nie trzeba do niej sprowadzać); była tylko metodą przekształcania jednych formuł w drugie.

Takich logicznych metod przekształcania formuł może być wiele. Niektóre z nich są pomocne w naukach

empirycznych jako rodzaj maszyny do myślenia, inne natomiast są bezużyteczne; różnica między nimi

leży nie tyle w ich prawdziwości, ile w użyteczności. Przeciwstawienie prawdy i fałszu przestaje być w

logistyce istotne, różnica między nimi zaciera się: to była znów wywrotowa konsekwencja formalizmu.

270

Największą zdobyczą szkoły formalistycznej była praca wiedeńczyka Kurta Godła z 1931 r. o



nierozstrzygalnych zdaniach w matematyce. Godeł dowiódł, że każdy system dedukcyjny, zawierający w

sobie arytmetykę, prowadzi do takich zdań. Rozumowania, które przy niepoprawnym języku prowadziły

do zdań antynominalnych, przy języku poprawnym prowadzą do nierozstrzygalnych. Nierozstrzygalność

ta jest względna w tym sensie, że przy pewnych zmianach w systemie zdania nierozstrzygalne mogą się

stać rozstrzygalne. ale wtedy — inne zdania systemu stają się nierozstrzygalne.

SPORY FILOZOFICZNE W NOWEJ LOGICE l MATEMATYCE. W pracach nowych logików i

matematyków powstał system dedukcyjny, niezależny od takich czy innych założeń filozoficznych. A

jednak: w dyskusjach, jakie między sobą wiedli, doszły do głosu stare zagadnienia filozoficzne; ujawniły

się w nich różne możliwe założenia epistemologiczne i metafizyczne; starły się ze sobą, zwłaszcza w

intuicjonizmie i formalizmie, różne koncepcje prawdy i rzeczywistości.

Przy interpretacji podstawowego dla matematyki pojęcia liczby odnowił się prastary spór

nominalizmu, konceptualizmu i realizmu. Dla Poincarego i intuicjonistów liczby były czymś umysłowym,

wytworem psychicznym; formalista Hilbert uważał je pierwotnie za przedmioty idealne (jak dawni realiści

pojęciowi), potem zaś za znaki (jak nominaliści). Formalizm wahał się też między odmiennymi

interpretacjami swej tezy: bądź twierdził, że matematyka interesuje się jedynie językiem, bądź że w

matematyce istnieje jedynie, język, a wszystko inne jest fikcją.

Logicy również nie byli zgodni w zasadniczych sprawach. Byli między nimi przeciwnicy

nominalizmu, jak Russell, i nominaliści, jak Chwistek, Łukasiewicz, idąc za Fregem, rozumiał przedmioty

logiki po platońsku; sądził, że są to dwa i tylko dwa przedmioty, prawda i fałsz; prawda jest przedmiotem

wszystkich zdań prawdziwych, a fałsz przedmiotem wszystkich fałszywych. Leśniewski zaś rozumiał to

bardziej po prostu, zgodniej ze zwykłym realizmem: sądził, że istnieją tylko rzeczy realne i znaki, toteż

tylko rzeczy i znaki mogą być przedmiotami nauki; logika traktuje nie o czym innym, jak tylko o

rzeczach, ale w sposób bardziej abstrakcyjny niż inne nauki; metalogika zaś traktuje — o znakach. Był to

może przypadek, ale realiści zaważyli najwięcej na nowym rozkwicie logiki i teorii matematyki.

Te niezgodności w filozoficznym stanowisku systemów logiczno-matematycznych nie mają jednakże

charakteru zasadniczego. Logika współczesna trzyma się na ogół nominalizmu jako metodycznego

założenia, ale może zawsze założenie to odrzucić i przejść do kierunku konceptualistycznego lub

realistycznego, jeśliby w toku badań ujawniła się tego potrzeba. Systemy logiczne mogą być traktowane

jako dyscypliny hipotetyczno-dedukcyjne, od rzeczywistości niezależne, ale mogą być także traktowane

jako działy nauki o rzeczywistości.

ZAGADNIENIA FILOZOFICZNE W FIZYCE

Zniechęcony trudnościami zagadnień filozoficznych, wiek XIX zaczął wreszcie zagadnienia te omijać;

usiłował wycofać się na pewniejszy, jak sądził, teren nauk szczegółowych. — Ale niebawem i na tym

terenie wypłynęły te same zagadnienia i powróciły te same

271

trudności, których chciał uniknąć. Powróciły nawet na terenie nauk matematycznych — a tym bardziej



przyrodniczych, szczególniej zaś fizyki, gdy ta dokonała swych ostatnich, najbardziej przewrotowych

odkryć.


OD DAWNEJ FIZYKI DO NOWEJ. Podstawowe pojęcia i twierdzenia fizyki, ustalone przez Newtona,

przetrwały do XX wieku. I mogło się zdawać że są definitywne:

znakomity rozwój fizyki mógł być uważany za ich najpełniejszą weryfikację. W szczególności zdawało

się, że raz na zawsze ustalone są jej najogólniejsze pojęcia, mianowicie pojęcia czasu, przestrzeni, materii,

przyczynowości.

W sprawach tych zwykły zabierać głos trzy instancje: pogląd potoczny, nauka i filozofia. Pogląd potoczny

jest najbardziej stały i jednolity, a filozoficzny najbardziej zmienny;

filozofia próbowała najróżnorodniejszych rozwiązań. Stanowisko, jakie wobec czasu i przestrzeni, materii

i przyczynowości zajął Newton i jakie utrwaliło się w fizyce, stanowisko całkowicie obiektywistyczne,

odpowiadało poglądowi potocznemu, a w filozofii też znajdowało zwolenników, l przez jakiś czas

wszystkie trzy instancje były w tych rzeczach zgodne. Pierwsza wyłamała się filozofia. Mianowicie Kant

zsubiektywizował czas, przestrzeń i przyczynowość; potraktował je niejako formy rzeczy, lecz umysłu.

Jednakże i dla niego były one formami koniecznymi i powszechnymi, którym podlegają wszystkie

zjawiska.

Pod koniec XIX w. pojawiły się dalsze wątpliwości. Pojawiły się wśród filozofów i filozofujących

matematyków i fizyków, którzy, jak Poincare i Duhem, stali na stanowisku konwencjonalizmu. Uważali

oni, że pojęcia fizyki, nie wyłączając tych najbardziej podstawowych, są sztuczne, a prawa umowne.

Zmierzali jednak tylko do nowej, trzeźwiejszej interpretacji dawnych podstaw fizyki; natomiast o

zastąpieniu tych podstaw przez inne nie myśleli. Mieli je nadal za najodpowiedniejsze czy nawet jedyne

możliwe, bo jakże wyobrazić sobie fizykę bez pojęć czasu i przestrzeni i bez prawa przyczynowości?

W samej zaś fizyce bodziec do zrewidowania dawnych pojęć i stworzenia nowych dała najpierw

elektromagnetyczna teoria światła, której twórcą był fizyk angielski James Clerk Maxwell (1831 - 1879).

Interpretacja jej bowiem w ramach mechaniki Newtonowskiej okazała się niemożliwa, przez co

wytworzył się wyłom w dotychczasowej strukturze pojęciowej fizyki. Zaczęto też już od połowy XIX w.

stosować w fizyce metody statystyczne rozwinięte przez tegoż Maxwella, przez Austriaka Ludwika

Boltzmanna (1844-1906) i Polaka Mariana Smoluchowskiego (1872-1917).

Od początku zaś XX w. pojawiły się poważniejsze wątpliwości. Wyszły nie od filozofów, lecz od

samych fizyków; wywołane zostały przez najnowsze odkrycia, a zmierzały już nie do nowej interpretacji

dotychczasowych pojęć i podstaw nauki, lecz do stworzenia dla niej nowych pojęć i podstaw. Nowe

odkrycia bowiem nie mieściły się w tradycyjnych pojęciach czasu i przestrzeni, materii i substancji, a

także w tradycyjnych przeciwstawieniach przyczynowości i przypadku, determinizmu i wolności,

monizmu i pluralizmu.

Fizyka zaczęła podejmować te stare zagadnienia w inny sposób, niż to czyniła dotąd filozofia:

stosując metody eksperymentalne i matematyczne, którymi tamta nie rozporządzała. Ale rozwiązania, do

jakich doszła, były w znacznej części w filozofii znane i dawniej, natomiast, rzecz szczególna, były to te,

które nauka dotychczas odrzucała jako — nienaukowe.

272

WIELKI OKRES FIZYKI. Nauki matematyczno-przyrodnicze miały swój wielki okres w



zaraniu ery nowożytnej, okres, który wydal Kopernika, Galileusza, Newtona. Drugi taki okres,

nie ustępujący tamtemu pod względem mnogości odkryć i rewolucyj-ności idei ogólnych,

nastąpił dopiero po dwu wiekach, w ostatnich latach XIX, a zwłaszcza w XX wieku.

Zapoczątkowały go wielkie odkrycia, dotyczące zwłaszcza promieniotwórczości,

dokonywane od 1895 r. przez Niemca W. C. Rentgena (1845-1923), Francuzów H. Becquerela

(1852- 1908) i Piotra Curie (1859- 1906), Polkę Marię Skłodowską-Curie (1867 - 1934), potem

Anglika Sir Ernesta Rutherforda (1871 - 1937) i in.

Za odkryciami poszły idee ogólne w fizyce, dokonujące przewrotu w podstawach fizyki.

Były one dziełem zwłaszcza Alberta Einsteina (1879-1955). Niemca Maxa Plancka (1858 -

1947), Duńczyka Nielsa Bohra (1885 - 1963), Francuza Ludwika de Broglie (ur. 1892) i

Anglika P.A.M. Diraca (ur. 1902). Dalej rozwinęli je Niemcy, Erwin Schródinger (1887- 1961)

i Werner Heisenberg (1901 - 1976).

Na podłożu tych odkryć i idej ukazały się też konstrukcje światopoglądowe, z których

szczególnie popularne stały się dwie: angielskiego astrofizyka Sir J. J e ans a oraz angielskiego

astronoma Sir A. Eddingtona; jednakże poparcia u czołowych fizyków nie znalazły.

POGLĄDY, l. CZAS l TEORIA WZGLĘDNOŚCI. W swej „szczególnej" teorii względności,

ogłoszonej w 1905 r., Einstein dal nową postać pojęciu czasu. Pojęcie to było rozważane od

wieków, a prawie zawsze — zarówno w myśli potocznej, jak w fizyce i filozofii — było

pojmowane jako bezwzględne; w szczególności tak je rozumiał Newton. Tymczasem Einstein

je zrelatywizowal. Wykazał, że twierdzić, iż zdarzenie „A jest jednoczesne z B", można tylko z

zastrzeżeniem: „z punktu widzenia obserwatora C" czy „układu C". Dla drugiego obserwatora

czy układu D, znajdującego się względem C w ruchu jednostajnym i prostoliniowym,

zdarzenia A i B nie będą jednoczesne.

Rozumowanie takie implikowało paradoksalny stan rzeczy: że istnieje nie jeden czas, lecz

wiele czasów; że dwa zjawiska mogą ze sobą być i zarazem (z innego punktu widzenia) nie

być jednoczesne: że nawet kolejność zjawisk może być względna.

A względności czasu towarzyszy względność stosunków przestrzennych; odległość dwu

przedmiotów wypada różnie, jeśli jest mierzona w dwu układach poruszających się jeden

względem drugiego ruchem jednostajnym i prostoliniowym.

Wszystko to było jaskrawo niezgodne ze zdrowym rozsądkiem, z naturalnymi intuicjami,

dla których czas jest obiektywny i bezwzględny, a tak samo i przestrzeń. Było też niezgodne z

dotychczasowym ich pojmowaniem w fizyce, wiernej naturalnym intuicjom i

Newtonowskiemu „absolutnemu czasowi" i „absolutnej przestrzeni". Niezgodne wreszcie było

z rozpowszechnionymi poglądami filozofii, traktującymi czas i przestrzeń w myśl zdrowego

rozsądku jako obiektywne formy zjawisk, a nawet z tymi, które je traktowały po kantowsku

jako formy subiektywne.

Niezgodności te wywołały pierwptnie opozycję przeciw teorii względności. Początkowo

zdrowemu rozsądkowi teoria tą wydawała się niedorzeczną i buntował się przeciw niej. Mimo

to dość szybko znalazła wśród uczonych uznanie powszechne. Filozofowie natomiast, jeśli ją

przyjęli, to na ogół z zastrzeżeniem, że ta teoria czasu jest bądź co bądź tylko hipotezą i że

może inna, wygodniejsza hipoteza wytłumaczy fakty i zinterpretuje wzory matematyczne w

sposób równie albo i bardziej zadowalający.

18 — Historia lllozptit t. III 573

2. PRZESTRZEŃ l OGÓLNA TEORIA WZGLĘDNOŚCI. W dziesięć lat później (w 1915 r.) Einstein wystąpił z

tzw. „ogólną" teorią względności, l tym razem pogląd jego był rewolucyjny. w szczególności jeśli chodzi

o pojęcie przestrzeni.

Naturalny pogląd na przestrzeń jest wyraźny: jest trójwymiarowa, nieskończona, od znajdujących się

w niej przedmiotów niezależna: jest jakby olbrzymim naczyniem, w którym rozmieszczone są wszystkie

przedmioty materialne. Właściwości tej przestrzeni formułuje geometria Euklidesa. Nauka przez długi

czas utrzymała ten naturalny, intuicyjny pogląd na przestrzeń: a przestrzenie nie-Euklidesowe uważała za

fikcje matematyków.

Tymczasem teoria względności zerwała z tym poglądem i wystąpiła z innym, jak najbardziej

paradoksalnym: że przestrzeń zależy od ciał, jakie się w niej znajdują: że nie ma przestrzeni

bezwzględnej, niezależnej od ciała. A ciała nadają jej właśnie kształt ~ nie-Euklidesowy.

Koncepcja ta miała swe źródło nie w filozofii, lecz w wyliczeniach matematyczno-fizykalnych.

jednakże przesądzała o wiecznym sporze filozoficznym: czy przestrzeń jest czymś realnym? Sam Einstein

(daleko mniej zresztą kompetentny w sprawach filozoficznych niż matematyczno-fizykalnych) twierdził,

że teoria jego „odebrała czasowi i przestrzeni ostatni ślad obiektywnej realności", l również rozstrzygała

antynomię, z którą walczyła filozofia, nie mogąc pojąć, by przestrzeń mogła być skończona, ani także, by

mogła być nieskończona (antynomię, która w szczególności odegrała tak wielką rolę w filozofii Kanta).

Teoria Einsteina wywodziła mianowicie, że niektóre typy przestrzeni nie-Euklidesowych są skończone,

chociaż nie są ograniczone, i taką właśnie, według Einsteina i innych relatywistów, jest przestrzeń

astronomiczna.

Konsekwencje teorii względności sięgnęły jeszcze dalej. Jeśli czas i przestrzeń są zrela-ty wizowane,

to również i ruch, który jest określany przez nie. A także i siły, która jest mierzona przyspieszeniem

ruchu. Więc siły - tak samo jak postacie przestrzenne rzeczy -są względne, zależne od warunków, w

jakich działają.

W fizyce teoria Einsteina przyjęła się dla przestrzeni tak samo jak dla czasu, rugując ich pojęcia

absolutne. W filozofii natomiast, jeśli została przyjęta, to w każdym razie z zastrzeżeniem: że nie

dowiodła, iżby tradycyjne pojęcia absolutne nie były realne; dowiodła tylko, że są dla nauki nieprzydatne.

3. MATERIA i NOWA ATOMISTYKA. Nowe odkrycia fizyki doprowadziły również do kryzysu —

trwającego dotychczas - w poglądach na materię. Dawna fizyka, zgodnie z intuicjami powszechnymi,

rozpatrywała masę jako główną cechę materii obok rozciągłości przestrzennej. Tymczasem od połowy

ubiegłego wieku to naturalne przekonanie zaczęło się chwiać. W fizyce na pierwszy plan wysunęło się

pojęcie energii. W początku wieku XX nastąpiło zbliżenie pojęć masy i energii; prawo zachowania masy

podporządkowano zasadzie zachowania energii. Skutkiem tego zaczęto utożsamiać materię z energią.

Zarysował się jakby energetyczny kierunek w fizyce. Odegrał on pewną rolę w rozwoju fizyki, jednakże

nie uzyskał w niej dominującego stanowiska. Tym bardziej nie uzyskała go doktryna chemika Ostwalda,

który usiłował wszystkie podstawowe pojęcia nauki sprowadzić do pojęcia energii; rozszerzył je tak. że

energia obejmowała także procesy psychiczne. Doktryna ta nie znalazła wszakże uznania ani wśród

filozofów, ani wśród fizyków.

W końcu ubiegłego i na początku niniejszego stulecia rozwinęła się elektronowa teoria materii, będąca

wyrazem roli, jaką odgrywają elektryczne i związane z nimi magnetyczne własności materii. Istotę materii

widziała w naboju elektrycznym posiadanym

274

przez elementarne składniki ciał, elektrony i protony. Jednakże odkrycie w 1933 r. trzeciego



elementarnego składnika, neutronu, który, jak nazwa wskazuje, nie jest naelektry-zowany —

ograniczyło znaczenie elektryczności w budowie materii.

Natomiast w nowszej fazie fizyki doszedł do głosu dynamiczny pogląd na materię,

opierający się na tym, że cząstki elementarne są otoczone polami siłowymi (przy czym obok

pola elektromagnetycznego w jądrach atomowych działa pole jeszcze potężniejsze, wiążące

składniki jądra, protony i neutrony).

Ten dynamiczny pogląd nie zgadza się z potocznym, który materię rozumie jako twardą,

nieprzenikalną masę. Dla tego nowego poglądu nie masa, lecz siła jest pojęciem pierwotnym;

masa jest dlań tylko jedną z postaci, w jakich objawia się siła. Dla myśli potocznej jest to

właśnie nie do przyjęcia: dla niej siła jest wtórna, związana z masą i od niej zależna.

Fizyka tradycyjna trzymała się tu poglądu potocznego; Newton przyjmował, że „miarą

materii jest gęstość wraz z objętością". Natomiast w filozofii pojawiały się już dawniej

dynamiczne koncepcje, zwłaszcza u Leibniza oraz Boscovicha (który je też usiłował przy-

stosować do potrzeb fizyki i przedstawiał atomy jako nierozciągle centra sił). Tym bardziej

niektóre nowsze teorie filozoficzne — jak Jamesa i Bergsona — miały dynamiczny charakter.

Te teorie filozoficzne i pewne nowe teorie fizyki głosiły dematerializację materii. Zacho-

wywały nazwę „materii", ale wyrzekały się tego, co ona dotąd oznaczała, mianowicie masy;

materia pozostała w fizyce, jak powiada Russell, tylko w charakterze „krótkiej formuły dla

opisania tego, co dzieje się tam, gdzie materii naprawdę wcale nie ma". Przypuszczenie, że

materia jest twardą masą zajmującą przestrzeń, teorie te uważały za pozostałość pojęć

potocznych, wytworzonych na podstawie wrażeń dotykowych; fizyka za nim nie przemawia.

Ona stwierdza tylko działanie, a nie działającą materię. Jeśli substancję utożsamiać, jak to się

przeważnie działo, z materią, to wedle tych teorii w rzeczywistości nie ma substancji.

Jednym z zagadnień wywołujących w fizyce i filozofii różnicę poglądów na materię było:

czy jest nieciągła, czy ciągła ? Wyrazem zaś poglądu, że jest nieciągła, był od dawna atomizm.

Był on tworem filozofii: nie opierał się bynajmniej na doświadczeniu, lecz na postulacie, że

dzielenie materii musi mieć kres. Nauka przejęła go z filozofii. Jednakże nie bez wahań.

Właśnie w XIX w. na tle krytyki pojęć naukowych pojawiła się myśl, że pojęcie atomu jest

tylko pojęciem roboczym, któremu w rzeczywistości może nic nie odpowiadać; a w każdym

razie istnienie atomów jest hipotezą, która nigdy nie będzie mogła być sprawdzona.

Tymczasem odkrycia końca XIX i początku XX wieku pozwoliły stwierdzić doświad-

czalnie istnienie atomów. Co prawda, niezupełnie takich, jakimi były w pierwotnym pojęciu.


Yüklə 3,93 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   38   39   40   41   42   43   44   45   ...   71




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə