Władysław tatarkiewicz



Yüklə 3,93 Mb.
səhifə43/71
tarix06.05.2018
ölçüsü3,93 Mb.
#42853
1   ...   39   40   41   42   43   44   45   46   ...   71

Nie okazały się niepodzielnymi cząstkami materii, bo wyodrębniono w nich elektrony protony,

neutrony i fotony, a potem jeszcze pozytrony, neutrino, mezony — łącznie około dziesięć

różnych cząstek elementarnych. Nie stanowią one zwartej masy. Ani nie są niezmienne, bo

wchłaniają, to znów wypromieniowują energię. Nie są, w myśl pierwotnego ich pojęcia,

małymi, twardymi, jednorodnymi, niezmiennymi cząstkami materii. Są raczej — jak je

przedstawił Bohr — miniaturowymi systemami słonecznymi, w których dookoła jądra krążą

elektrony. W każdym jednak razie fizyka stwierdziła doświadczalnie istnienie cząsteczek

materii i przechyliła stary spór na stronę nie-ciągłego jej rozumienia.

i8. 275

4. TEORIA KWANTÓW. Rozumienie rzeczywistości jako nieciągłej zostało jeszcze rozwinięte w teorii



kwantów, którą zainicjował w 1900 r. Pianek, a pod której znakiem rozwinęła się fizyka XX wieku.

Pierwotnym twierdzeniem tej teorii jest, że również i energia, przesyłana w postaci promieniowania

elektromagnetycznego, ma nieciągły, jakby ziarnisty charakter, że składa się z cząstek. Cząstki te, atomy

energii, nazywane są obecnie „fotonami", dawniejsza zaś nazwa „kwantów" ma teraz znaczenie

ogólniejsze:

służące do charakterystyki zasadniczej nieciągłości wszelkich procesów atomowych. W myśl tej teorii

promień światła, które jest zjawiskiem elektromagnetycznym, wyobrażany jest jako rój pędzących

pocisków-fotonów.

Przy takim rozumieniu światło staje się zjawiskiem złożonym i trudnym do pojęcia:

bo jednak jest ono również falowaniem. A więc ma podwójną naturę: jest falowaniem i zarazem

przesyłaniem kwantów energii. Czyli: jest ciągłe i zarazem nieciągłe. I tę podwójną naturę ma nie tylko

światło — mają je wszystkie zjawiska. W fizyce XIX w. przyjmowano, że światło ma budowę falową, a

materia cząsteczkową, ale w XX w. zauważono również objawy cząsteczkowej budowy w świetle, a

falowej w materii. Otóż te wszystkie dotychczasowe próby ujęcia — zarówno cząsteczkowe, jak falowe

— okazały się uproszczeniem rzeczywistości.

Ma ona w całości swe ciągłe (falowe), ale także i swe nieciągłe (cząsteczkowe, kwantowe) oblicze.

Odwieczny spór nie przechyla się ostatecznie na żadną ze stron, lecz łączy je w jakiejś coincidentia

oppositorum, o jakiej mówili dawni filozofowie. Ten stan rzeczy sformułował Bohr w swej „teorii

komplementarności". Wedle niej obie koncepcje są równie uprawnione: że świat składa się z wielości

oddzielnych bytów (kwantów) i że składa się z jednego tylko bytu (z falującego „pola"). W ten sposób

nowa fizyka godziła stary spór pluralizmu i monizmu,

5. PRZYCZYNOWOŚĆ i ZASADA NIEPEWNOŚCI. Fizyka tradycyjna, Newtonowska, posługiwała się zasadą

przyczynowości, twierdzącą, że każde zjawisko jest następstwem jakiegoś innego, poprzedzającego

zjawiska. Na niej opierała postulat determinizmu, że w świecie panuje konieczność, bo zjawiska są

konieczne, skoro są wyznaczone przez inne. Była w tym zgodna z poglądem naturalnym; on także jest w

gruncie rzeczy przekonany o przyczynowym powiązaniu zjawisk.

W filozofii zaś pojęcie przyczynowości miało losy podobne do losów pojęć czasu i przestrzeni; i co

do niej Kant zaprzeczył, jakoby była obiektywną formą zjawisk, i pojął ją jako subiektywną formę

umysłu. Jednakże jako formę konieczną. I ostatecznie jakkolwiek przyczynowość była rozumiana,

obiektywnie czy subiektywnie, to zawsze była traktowana w filozofii jako konieczna; i determinizm był

uważany za obowiązujący powszechnie, za nieodzowny postulat nauki.

Inaczej nowa fizyka: wniknąwszy w świat atomów i kwantów, nie znalazła w nim potwierdzenia

determinizmu. Wprawdzie w skali makrofizycznej zjawiska występują tak, jak gdyby były

zdeterminowane, ale w rnikrofizycznej (atomowej) zdaje się panować indeterminizm. W atomie—jak to

stwierdził Bohr — elektrony nie mają stałego położenia wobec jądra, przeskakują z orbity na orbitę, a

przeskoków tych przewidzieć niepodobna: nie wiemy, kiedy nastąpią i dlaczego. Wiedzą fizykalna nie

znajduje dla nich przyczyn. Z prawami klasycznej mechaniki nie są zgodne; dla przedstawienia ich trzeba

było skonstruować specjalną „mechanikę kwantów", nje opartą na determinizmie.

Jeżeli mimo ten indeterminizm możną w skali makrofizycznej przewidywać zjawiska,,

276


to dlatego, że wtedy obejmuje się razem olbrzymie ilości zjawisk elementarnych. Przy bilionach

elektronów odchylenia ich neutralizują się i dzięki temu wykazują prawidłowość. Jest to wszakże

prawidłowość — natury tylko statystycznej. Natomiast poszczególne cząstki energii prawidłowości nie

wykazują, zachowują się tak, jak gdyby rządził nimi przypadek. „Przypadkowość" — jak pisał jeden z

twórców nowej fizyki — „jest stanem pierwotnym, dla którego nie ma wytłumaczenia". Fizycy utracili

przekonanie o działaniu niezmiennych i koniecznych praw; probabilizm opanował ich umysły.

Atak przeciw zasadzie przyczynowości i determinizmowi poprowadził od 1926 r. Heisen-berg. W

przeciwieństwie do zasady przyczynowości zaczął głosić „zasadę niepewności". Wedle niej nie można

zasadniczo dokładnie podać stanu, w jakim znajduje się jakikolwiek ustrój atomowy albo cząstka

elementarna. Jeśli dokładnie określimy położenie elektronu, to nie możemy określić jego szybkości, a

jeśli określimy szybkość, to nie możemy określić położenia. Prawo przyczynowości twierdziło, że stan

obecny zjawiska atomowego wyznacza jego stan przyszły; tymczasem wedle zasady niepewności nawet

stanu obecnego określić niepodobna. Nie możemy więc wyznaczyć zjawisk przyszłych nie tylko dlatego,

że nie widzimy ich związku z teraźniejszymi (jak wskazywał już Hume przed dwoma wiekami), ale także

dlatego (i to jest nowy argument fizyki przeciw prawu przyczynowości), że nie znamy i nie możemy znać

dostatecznie zjawisk teraźniejszych. Trudność podawania przyczyn znano w praktyce zawsze, ale

przyjmowano, że przynajmniej w teorii można je zawsze podać, teraz zaś stwierdzono, że nie można

nawet w teorii. Zasada niepewności stwierdza właściwie tylko, że zjawiska są dla nas zawsze niepewne,

ale skoro są niepewne, to tak jak gdyby były przypadkowe: koniecznymi nigdy się dla nas nie staną i

jeśliby nawet były zdeterminowane, to my byśmy tego nigdy stwierdzić nie mogli. A jeśli odnajdujemy w

przyrodzie prawidłowość, to tylko opartą na prawdopodobieństwie i statystycznym prawie wielkich liczb.

Wśród wyników nowej fizyki to zerwanie z determinizmem było dla filozofii szczególnie ważne.

Przyklasnęli mu zwolennicy wolnej woli, przekonani, że znaleźli w nim poparcie swego poglądu. Nie

liczyli się z tym, że ich indeterminizm jest inny niż indeterminizm fizyków: w wolności woli chodzi

bowiem o to, że przy określonym stanie obecnym stan następny może być taki albo inny; natomiast w

nowej fizyce chodzi przede wszystkim o to, że wobec nieokreśloności stanu obecnego nie można określić

następnego. Nie brakło jednak również filozofów, którzy zajęli tu stanowisko negatywne i wskazywali, że

właśnie należy zachować więcej ostrożności w wyciąganiu wniosków indeterministycz-nych. Wszak

argument Heisenberga, który wydaje się najważniejszy, przemawia tylko za naszą niezdolnością ustalenia

związków przyczynowych, nie zaś za tym, że ich nie ma w zjawiskach.

6. CELOWOŚĆ. Nowa fizyka nie tylko zakwestionowała determinizm, który dotąd uchodził za

fundament nauki,-ale także dała jak gdyby argumenty za finalizmem, który dotąd uchodził za stanowisko

nienaukowe, za jeden z tych pomysłów filozoficznych, których nauka tolerować nie może.

; Fizyka Newtonowska postępowała w ten sposób, że rozkładała zjawiska na składniki iż ich własności

tłumaczyła własności całych zjawisk. Zdawało się, że jest to naturalna metoda nauki. Tymczasem w

zastosowaniu do świata atomów zawiodła. Bo ustroju atomu niepodobna w ten sposób wytłumaczyć.

Stanowi on jakby całość wyższego rzędu,

277


której niepodobna złożyć z części tak, jak się składa maszynę. Jest tak, jak gdyby nie tylko

własności części wpływały na własności całości, ale i odwrotnie, jak gdyby własności całości

wpływały na własności części. Całość jest jakby celem, do którego dostosowują się części.

Tłumacząc więc zjawiska należy liczyć się z ich całością, należy je ujmować „całościowo"

(nazwano ujęcie takie „holizmem", od gr. ó'Aoc — cały), lub inaczej mówiąc:

„organicznie", a nie mechanicznie.

Bohr wypowiedział swój pogląd na ten kierunek w słowach: „Zakres stosowalności

mechaniki kwantów (w dotychczasowej postaci) zajmuje stanowisko pośrednie między

zakresem przyczynowego, przestrzenno-czasowego opisu i dziedziną biologii, którą cha-

rakteryzuje argumentacja Ideologiczna".

W XIX w. dążność do mechanistycznego traktowania zjawisk, pierwotnie ograniczająca się

do fizyki, opanowała nawet biologię i psychologię (m. in. Loeb dał w Ameryce na przełomie

XIX i XX w. dążności tej postać szczególnie ostrą); teraz, przeciwnie, anty-mechanistyczne

dążności, które pierwotnie ograniczały się do biologii i psychologii, wyszły także poza nie i

zaczęły ogarniać fizykę. W filozofii dążności te nie były nowością, różne dawniejsze jej

systemy głosiły organiczną budowę wszechświata; głosiły ją zwłaszcza w dobie Odrodzenia i

romantyzmu. W innych wszakże okresach mechanistyczne prądy brały też w filozofii górę: tak

było właśnie w końcu XIX wieku. Ale wiek XX nawrócił do tamtych koncepcji. Ustało

sprowadzanie zjawisk biologicznych do mechanicznych ; zaczęto, odwrotnie, zjawiska

mechaniczne tłumaczyć na wzór biologicznych. Pojęcie „postaci", wytworzone w psychologii

XX w. dla scharakteryzowania organicznej budowy zjawisk psychicznych, zaczęto stosować

również do charakterystyki zjawisk chemicznych (E. Price), fizycznych (W. Kóhler),

mechanicznych (E. Schródinger). Znaleźli się astronomowie, którzy system słoneczny nazwali

„nieorganicznym organizmem", a A. N. Whitehead zaczął mówić o „organicznym

mechanizmie".

Te organistyczne, holistyczne, finalistyczne koncepcje były w pewnym związku z nowymi

zdobyczami nauk, jednakże w związku znacznie już dalszym, luźniejszym niż nowe koncepcje

czasu i przestrzeni, materii i przyczynowości.

7. SUBIEKTYWIZM I IDEALIZM, POZYTYWIZM I REALIZM W NOWEJ FIZYCE. A) Nowa

fizyka, podjąwszy zagadnienia filozofii, nie tylko doszła do podobnych rozwiązań, ale trafiła

także na trudności podobne do tych, z jakimi walczyła filozofia. Utraciła też część tego

optymizmu poznawczego, jaki miała w XIX w., i w wielu wypadkach doszła do subiektywizmu

i agnostycyzmu. Najmocniejszym jego wyrazem była „zasada niepewności" Heisenberga,

dowodząca, że nauka poza pewne granice nigdy wyjść nie będzie mogła;

że nie pomogą żadne instrumenty, metody, pomysły, bo trudność jest zasadnicza. W swych

subiektywistycznych konkluzjach fizycy posługiwali się nie tylko tą nową zasadą, ale

A

także argumentami od dawna używanymi przez filozofów, w szczególności zaś tym, że to, co



nauka twierdzi o świecie zewnętrznym, nie jest stwierdzeniem, lecz konstrukcją, i to na

podstawie materiału skąpego i subiektywnego, bo składającego się z wrażeń zmysłowych.

Natura naszego umysłu nie może nie wpływać na nasz obraz świata i nauka jest przeto w

pewnym przynajmniej stopniu subiektywna. Einstein, uzależniając czas i przestrzeń od

„obserwatora", rozumiał to jako ich relatywizację, nie subiektywizację; ale inni fizycy widzieli

w tym dowód, że wszystkie twierdzenia nauk ścisłych są subiektywne, skoro zależne od

obserwatora.

B) Tej tezy negatywnej niektórzy z filozofujących fizyków użyli jednak dalej jako

278

pomostu do tezy pozytywnej: do idealistycznej koncepcji świata. Bo badania ich zachwiały



przekonaniem o realności materii, natomiast przekonanie o realności zjawisk duchowych

zostało dla nich niezachwiane. Rozumując tak, jak to od wieków robili filozofowie, wywodzili,

że bezpośrednio znamy jedynie zjawiska duchowe, a materialne tylko pośrednio, więc możemy

zrozumieć je tylko na podobieństwo tamtych. „Umysł" — pisał Eddington — „jest pierwszą i

najbezpośredniejszą rzeczą w naszym doświadczeniu, wszystko inne jest tylko dalekim

wnioskiem". Stąd przypuszczenie dalej jeszcze idące:

że cała rzeczywistość jest natury duchowej. Nie wynikało ono bynajmniej w sposób konieczny

z fizyki, a w szczególności z jej nowych odkryć. Niemniej pewną ilość zwolenników znalazło.

C) Było to wszakże jedynie przypuszczenie dotyczące tego, co jest już poza granicami

poznania fizykalnego, nie należące właściwie do fizyki i do kompetencji fizyków. A nawet

odbijało w szczególny sposób od programu i metod większości fizyków, którzy rozumieją swe

zadania właśnie ostrożnie i wąsko, w sposób nie zostawiający miejsca dla światopoglądowych

uogólnień i dla wniosków idealistycznych, tak samo zresztą jak dla materia-listycznych. Gdy

przedstawiają oni program swych badań, to jest to program pozytywistyczny: porządkowanie

doświadczenia, nic więcej.

D) Gdy wszakże ci sami nawet uczeni od programu przechodzą do realnej pracy badawczej,

to zajmują jeszcze inną postawę. Nie pozytywistyczną, ale także nie agnostyczną i nie

idealistyczną. Nie myślą wtedy ograniczać się do zjawisk, chcą badać obiektywny, realny

świat. Ale także nie myślą wysnuwać dalekich wniosków, jak w idealistycznej filozofii.

Założenia swe czerpią ze zdrowego rozsądku. Są w swej pracy realistami;

przyjmują, że jest realny świat do odkrycia — i chcą go odkryć.

Wielokrotnie można obserwować wśród zachodnich fizyków, że ci z nich, którzy oddają się

refleksjom epistemologicznym, wypowiadają się jako subiektywiści; ci, co snują wnioski

światopoglądowe, występują jako idealiści; gdy zaś określają swój program naukowy i metodę,

to przemawiają jak pozytywiści; ale gdy prowadzą badania — postępują jak realiści.

8. CZŁOWIEK WE WSZECHŚWIECIE. Z nowego przyrodoznawstwa mogą mieć dla filozofii

znaczenie nie tylko wnioski ogólne, ale także niektóre fakty i obliczenia. Liczby ustalone przez

astronomię, nie nieskończone wprawdzie, ale olbrzymie, uzmysławiają fizyczną znikomość

człowieka i mogą wpływać na jego stosunek do siebie samego i do wszechświata. Obliczenia

odległości we wszechświecie doprowadziły do liczb tak wielkich, że liczy się je latami

świetlnymi, a nawet jeszcze większymi jednostkami „parsekami", wynoszącymi przeszło

30000000000000 km, a nawet „kiloparsekami", od nich jeszcze tysiąc razy większymi.

Średnica Małej Galaktyki wynosi 6000 parseków; a jest ona tylko częścią Wielkiej. Wielka

Galaktyka zawiera co najmniej 30 miliardów gwiazd. Na obieg dokoła jej centrum Słońce

zużywa 200 milionów lat. W Supergalaktyce Wielka Niedźwiedzica leży w odległości 72

milionów lat świetlnych, a inne gwiazdy jeszcze dalej. Promień wszechświata Einstein oblicza

na 84 miliardy lat świetlnych. A nawet maleńka Ziemia liczy już sobie około 3 miliardy lat

wieku.


A z drugiej strony, równie olbrzymie liczby dzielą nas od mikrofizycznego świata, liczby

ustalone przez fizyków dopiero w ostatnich dziesięcioleciach. Oto jeśli brać „paczki" złożone z

miliona milionów atomów, to paczek takich trzeba wziąć milion milionów, aby otrzymać

półtora grama wodoru. Elektron zaś waży jeszcze tylko jedną tysięczną

279

osiemsetną pięćdziesiątą atomu wodoru. Krąży on w orbicie dokoła jądra tego atomu w



promieniu jednej trzydziestomilionowej centymetra, ale z szybkością 2200 km na sekundę.

Czyli musi obiec swą orbitę 7 miliardów razy w jedną milionową sekundy.

Między tymi dwoma ogromami znajduje się człowiek. Już pierwsze wejrzenie w ogrom

wszechświata, dokonane w początkach ery nowożytnej przez nauki przyrodnicze, dopro-

wadziło nie tylko do zmiany poglądu filozoficznego na samą przyrodę, ale także na miejsce,

jakie w niej zajmuje człowiek. Po odkryciu Kopernika człowiek utracił swą pozycję centralną

we wszechświecie. I wydał się sobie samemu mniejszy, gdy wszechświat rozrósł się w

nieskończoność; filozoficzny wyraz temu dał wtedy Giordano Bruno.

Można było przypuszczać, że liczby ustalone teraz przez astronomów i fizyków, konkre-

tyzujące dotychczasowe ogólnikowe wyobrażenia, przerażające swym ogromem — już nie

tylko w kierunku gwiazd, ale i atomów — znajdą w filozofii swój wyraz, jeśli nie racjonalny,

to emocjonalny. Jednakże go dotychczas nie znalazły. Człowiek współczesny wie o

wszechświecie nieporównanie więcej niż dawniejszy, ale — rzecz szczególna — zdaje się

swego poglądu na siebie z tą wiedzą o wszechświecie nie wiązać. Żyje w innej skali niż

fizyczna, ma swoją skalę, która nie jest ani skalą Słońca, ani atomów. Skala ta jest psychiczna,

społeczna, niekiedy religijna, ale nie fizyczna. O swej znikomości czy wielkości skłonny jest

człowiek sądzić na podstawie nauk społecznych, historycznych, nie zaś przyrodniczych. I

zapewne dlatego reakcja na drugi rozkwit fizyki nie ma analogii z reakcją wywołaną przed

kilku wiekami przez jej rozkwit pierwszy.

ZAGADNIENIA FILOZOFICZNE W PSYCHOLOGII

W XIX w. wielu uczonych porzucało filozofię dla psychologii, chcąc się zajmować

prawdziwą nauką, opartą na faktach i na niekwestionowanych założeniach, wolną od

wieczystych sporów, w które filozofia jest wplątana i których rozstrzygnąć nie umie. Była to

jedna z przyczyn wielkiego rozwoju studiów psychologicznych w końcu XIX wieku.

Wiek XX jeszcze te studia znacznie rozwinął. Ale wynik ich przynajmniej pod jednym

względem był inny, niż oczekiwano: w psychologii uformowały się szkoły zwalczające się

wzajem i nie mogące uzgodnić swych podstawowych założeń — podobnie jak to bywało w

filozofii. I wybuchły spory o sprawy podstawowe, a w nich odżyły wieczyste spory —

filozoficzne.

Nowych szkół psychologicznych utworzyło się w XX wieku wiele, a najważniejsze i

najbardziej rozpowszechnione na Zachodzie były: funkcjonalizm, hormizm, psychologia

postaci, behawioryzm i psychoanaliza. Trzy z nich powstały w Stanach Zjednoczonych, jedna

powstała w Rzeszy, ale niebawem przeniosła swój ośrodek do Ameryki; jedynie psychoanaliza

była pochodzenia wyraźnie europejskiego: przygotowana była we Francji, wystąpiła w

jaskrawej formie w Austrii, objęła Szwajcarię, by potem rozszerzyć się bez mała na cały świat.

POPRZEDNICY. Wszystkie te szkoły europejsko-amerykańskie były w opozycji do

psychologii, jaka uformowała się i zapanowała w XIX wieku. Była to, rzec można,

280


psychologia „klasyczna". Była ona w znacznej mierze dziełem Wundta i nosiła na sobie piętno

jego umysłowości. Założenia jej były takie: przedmiotem psychologii jest świadomość (ściślej

biorąc: treść świadomości, bo czynności psychiczne nie dają się obserwować);

jej metodą — introspekcja; jej zadaniem—analiza zebranych przez introspekcję faktów,

rozłożenie ich na proste składniki. Charakter tej psychologii był statyczny i jakby atomiczny.

Stosunek faktów świadomości do faktów fizycznych pojmowała w duchu paralelizmu, w

przekonaniu, że są zupełnie różnej natury i działać na siebie wzajem nie mogą.

W pamiętnych latach, gdy psychologia przeszła na metodę eksperymentalną, taki jej system

wydawał się najnaturalniejszy i nawet wręcz jedynie możliwy. A i w początku XX w. miał on

jeszcze ogromną przewagę w całej Europie, a także w Ameryce, gdzie stał za nim Titchener,

wierny uczeń Wundta, największy przez jedno pokolenie autorytet psychologiczny Stanów

Zjednoczonych. System ten, który Titchener nazywał „struktu-raiizmem", ponieważ bada

strukturę świadomości, długo wydawał się poglądem klasycznym, definitywnie ustalonym.

W Ameryce jednak już w XIX w. ujawniła się przeciw niemu opozycja. Pierwszy wystąpił

z nią James. Był prekursorem wszystkich szkól psychologii, jakie się potem w Ameryce

wytworzyły. Co u niego było w zarodku, one rozwinęły. Funkcjonalizm, hormizm,

psychologia postaci, behawioryzm podzieliły się niejako jego dziedzictwem, każda z tych

szkół podjęła inny motyw jego psychologii.

Zupełnie inne pochodzenie i inny charakter miała psychologia, która w tym samym okresie

rozwijała się w Związku Radzieckim. Wychodziła z założeń marksizmu-leninizmu;

i z tego stanowiska podejmowała zagadnienia doniosłe także dla filozofii.

I. FUNKCJONALIZM l HORMIZM

Wśród nowych prądów psychologii XX w., pojawiających się szybko jeden po drugim,

pierwszym był funkcjonalizm. Wyróżniało go przede wszystkim to, że przedmiot badań

psychologicznych przesunął z treści na funkcje świadomości. Powstał w uniwersytecie w

Chicago. Bliskim był mu inny prąd — zainicjowany przez McDougalla — który na pierwszy

plan wysunął funkcje dążeniowe świadomości i znany jest pod nazwą „hormizmu".

INICJATORZY. Funkcjonalistyczną psychologię zapoczątkował w Chicago tamtejszy

profesor psychologii J. R. Angell. Współdziałał z nim John Dewey, który w tym uniwersytecie

od 1894 r. był profesorem filozofii i obok filozofii uprawiał też psychologię. W innym

uniwersytecie amerykańskim, mianowicie Columbia University, R. J. Woodworth rozwijał

podobną psychologię, którą nazywał „psychologią dynamiczną".

Inicjatorem psychologii hormicznej był Anglik William McDougall (1871 -1938), który w

latach 1900 - 1920 wykładał psychologię i filozofię w Anglii, potem zaś w Ameryce, najpierw

Harvard University, a potem Duke University. Naturalne jego miejsce jest wśród psychologów

amerykańskich, z którymi sposobem myślenia bardziej harmonizował. James wywarł nań

decydujący wpływ. Tak samo jak on, był zarazem psychologiem i filozofem. Swe idee

psychologiczne wyłożył najpełniej w Ań Introduction to Social Psycho-

281

!of{y, 1908. a filozoficzne w ostatniej większej swej książce Modern Materialism and Enu'r-yent



Evoliilion. 1930.

POGLĄDY, l. CZYNNOŚCI PSYCHICZNE. Naczelną ideą funkcjonalizmu było, że świadomość ma

charakter funkcji, czyli czynności, że więc psychologia powinna zajmować się czynnościami, a nie

treściami: widzeniem, a nie barwami, wyobrażaniem, a nie wyobrażeniami, odczuwaniem, a nie

uczuciami.

Dawniejsi psychologowie wiedzieli oczywiście, że dokonujemy różnych czynności psychicznych, ale

sądzili, że nic o nich powiedzieć nie możemy, że wymykają się spod obserwacji, że obserwować i

opisywać możemy tylko wyobrażenia, a nie samo wyobrażanie, poszczególne uczucia, a nie odczuwanie.

W związku z tym była druga właściwość funkcjonalizmu: ponieważ czynności rozwijają się w czasie,

więc też świadomość rozwija się w czasie — nie jest statyczna, ma charakter procesu. Dawniejsi

psychologowie przeoczyli to, ponieważ nie zajmowali się czynnościami, lecz tylko treściami

psychicznymi. Ciągły proces psychiczny rozbijali na momenty i elementy, o których mogło się wydawać,

że są samoistne i pozaczasowe.


Yüklə 3,93 Mb.

Dostları ilə paylaş:
1   ...   39   40   41   42   43   44   45   46   ...   71




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə