56
„podmiotowość” i „podmiot” to bynajmniej nie to samo. Za
chodzi tutaj różnica ontologiczna: taka sama jak przy zestawie
niu kategorii „rzeczywistości” (marksowska
Dingheit)
z kate
gorią „rzeczy”
(das konkrete Ding, das gegenstandliche Wesen),
Tym samym jednak Althusser traci z pola widzenia marksowski
m aterializm filozoficzny. O ile bowiem „rzeczowość” i „pod
miotowość” należą do klasy abstrakcji (być może: konkretnych
abstrakcji), o tyle „przedmiot” i „podmiot” w skazują zawsze na
konkret materialny, rozpatrywany ze względu na określone miej
sce, jakie zajm uje w społecznej strukturze poznania. Nie trzeba
dodawać, że wprowadzone przez Althussera pomieszanie, cha
rakterystyczne dla całej filozofii spekulatywnej, jest prostym
następstwem jego koncepcji „praktyki duchowej”, oderwanej
i przeciw staw ionej praktyce materialnej (była o tym mowa
w podpunkcie 3.2.).
Zauważm y jeszcze (stosując zabieg m etodologiczny za
czerpnięty zresztą właśnie z filozofii A lthussera), że w cyto
wanej wypowiedzi myśliciel nasz wypowiedział pogląd świad
czący o braku skonkretyzowania problemu, który wymagał
rozstrzygnięcia. Jakże bowiem inaczej wytłumaczyć ów szcze
gólny „poślizg” term inologiczny polegający na tym, że w jed
nym zdaniu A lthusser nazywa stosunki produkcji „prawdzi
wymi podm iotam i”, w następnym zaś deklaruje, że „trudno
o nich myśleć w kategorii p o d m io tu ”. Dwuznaczność ta wska
zuje na pew ną trudność teoretyczną, której francuski marksi
sta nie zdołał sobie uświadomić.
Pytanie nasze brzmi: jakiego rodzaju przedmioty m ogą pre
tendować do zajęcia m iejsca podm iotow ego? Zacznijmy od
rozpatrzenia negatywnej strony zagadnienia, a więc od pytania,
jakie przedmioty tego miejsca zajmować nie mogą.
Z m arksowskiej krytyki filozofii Hegla wynika wyraźnie,
że żadne określenie abstrakcyjne podm iotem być nie może’
57
Dotyczy to w szczególności heglowskiej „sam ow iedzy”, ale
nie tylko: takie abstrakty, jak „historia”, „ludzkość”, „człowiek
w ogóle”, „rozsądek”, , j a transcendentalne”, charakterystycz
ne dla różnych system ów filozofii spekulatyw nej, również
muszą być w yelim inow ane. W odniesieniu do niektórych
z wymienionych abstraktów można wskazać mniej lub bardziej
enigmatyczne wypowiedzi klasyków (jak ow a znana teza ze
Świętej rodziny o
„historii, która nie stacza żadnych walk” [por.
Marks, Engels 1981, t. 1, s. 182]), uzasadniające sform ułow a
ny tu pogląd, a w stosunku do pozostałych trzeba rozumować
per analogiom.
Zastanówmy się z kolei nad stroną pozytyw ną naszego za
gadnienia. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że z punktu wi
dzenia Marksa funkcje podmiotowe mogą pełnić konkretni, żywi
ludzie. Jednak czy tylko oni?
Wielu marksistów broniło poglądu stwierdzającego istnie
nie różnych „podmiotów zbiorowych”. Pogląd ten zasługuje na
wnikliwą uwagę. Sądzimy, że za punkt wyjścia do dalszej anali
zy problemu dogodnie jest przyjąć opinię Gramsciego wypo
wiedzianą na wstępie jego krytyki podręcznika Bucharina: „Kie
dy w dziejach w y tw o rzy się je d n o lita g rupa sp o łeczn a,
ukształtuje się również - w przeciwieństwie do filozofii potocz
nej - filozofia jednolita, czyli spójna i usystematyzowana” [por.
Gramsci 1961, t. 1, s. 97]. Istotne jest tutaj przekonanie, że by
najmniej nie każda zbiorowość ludzka wytwarza jednolity po
gląd na świat, nie każda taka zbiorowość zdolna jest do celowe
go przekształcania świata w praktyce materialnej. Dlatego też
takie kategorie, jak „ludzkość” i „ludzka świadomość” są - ze
stanowiska marksistowskiego - wysoce problematyczne. Jak pi
sał Marks we
Wprowadzeniu
z 1857 roku: „Ludzkość jest abs
trakcją jeżeli pominę np. klasy, z których się składa” [por. Marks,
Engels 1966, t. 13, s. 721],
58
Jakie warunki powinna spełniać zbiorowość, aby wolno jej
było przypisywać rolę podm iotu w poznaniu i w działaniu? Nie
sądzę, aby w pracach klasyków zawierała się jakaś gotowa od
powiedź. W tej sytuacji wypada wziąć na siebie ryzyko ekstra
polacji. Możliwe są wszakże różne ekstrapolacje, dlatego też
zastrzegam, że poniższy fragment nie powinien być traktowany
jako prosta rekonstrukcja myśli marksistowskiej, lecz raczej jako
propozycja pewnego jej uzupełnienia.
Przypuśćmy oto, że podmiot zbiorowy stanowi zawsze pewną
całość o rganiczną, w heglowskim sensie tej kategorii. Wszel
ka taka całość - w proponowanym rozumieniu - charakteryzuje
się pewnym szczególnym napięciem zachodzącym między „stro
ną wewnętrzną” i „stroną zewnętrzną” rozważanej całości.
„Organiczna substancja jako substancja wewnętrzna jest pro
stą duszą albo czystym pojęciem celu, albo ogólnością, która
dzieląc się (na poszczególne momenty) pozostaje nadal ogólną
płynnością i która dlatego w swym bycie występuje jako działa
nie, czyli jako ruch rzeczywistości zanikającej. (...) Pierwszymi
prostymi właściwościami organicznymi - bo i tak można je na
z w a ć -s ą : wrażliwość, pobudliwość i zdolność reprodukcyjna.
Właściwości te - a przynajmniej dwie pierwsze - zdają się do
tyczyć nie organizmu w ogóle, lecz tylko organizmu zwierzęce
go”. [Hegel 1963, t. 1, s. 306-307],
Zewnętrznym wyrazem tych trzech właściwości są w orga
nizmie zwierzęcym układy: nerwowy, mięśniowy i rozrodczy
Abstrahując - zgodnie z ideą Hegla - od specyfiki organizmu
zwierzęcego, powiemy, że w każdej jedności organicznej za
warty być musi pewien podsystem receptorów, podsystem efek-
torów oraz układ decydujący o samoodtwarzaniu całości z upty-
wem czasu.
Rzecz jasna nie mam y tu miejsca na szczegółow ą analiz?
ani heglowskiej dialektyki strony wewnętrznej i zewnętrznej-
Dostları ilə paylaş: |