Wojciech gutowski



Yüklə 303,35 Kb.
Pdf görüntüsü
səhifə10/11
tarix20.09.2017
ölçüsü303,35 Kb.
#683
1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11

M arzenie  i  sztuka  okazują  się  w artościow sze  niż  rea ln a   więź  m iędzy 

dw ojgiem   osób.

A rty fic ja lista   inaczej  p a trz y ł  na  kobietę  niż  łowca  p ro sty c h   p rzy ­

jemności  czy  cnotliw y  m ałżonek.  W  żyw ej  postaci  dostrzegał  albo  od­

bicie  p raw zo ru  piękna,  albo  piękno  k o n k u ru ją c e   z  najdoskonalszym i  dzie­

łam i  a n ty k u   i  renesansu.  Fascynow ały  go  zawsze  w artości  estetyczne, 

nie  n atu ralisty czne.  W  miłości  nie  szukał  an i  jedności  istot  (m it  andro­

g y n e ),  ani  fizycznego  spełnienia.  Nie  k o jarz y ł  też  zmysłowego  p iękn a 

G alatei  (jak  niedaw no  jeszcze  A snyk)  z  „w ieczystą  ducha  pięknością” , 

z  doskonałością  etyczną.  Dla  m łodopolskiego  hedonisty  miłość  zam ykała 

się  w e  w rażeniach   w yw ołanych  pociągającym   widokiem .  M ógłby  pow ie­

dzieć:  m iłość  jest  spojrzeniem .  S pojrzeniem   p e try fik u jący m ,  k tó re   po­

dziw iając  „żyw y  id eał”,  dąży  —  poprzez  p ro je k c ję   na  żywioł  kobiecości 

klasycznej  form y  —  do  opanow ania  owego  żyw iołu.

Tak  p a trz y ł  na  Eunice  P etroniusz,  arcy w zó r  d ek ad enta  w   sty lu   „rzym - 

sko -v erlain e’ow skim ” 50.

Patrz  sam:  czy  Praksyteles,  czy  Miron,  czy  Skopas  lub  Lizyp  stworzyli:

kiedy  cudniejsze  linie?  Czy  na  Paros  lub  w   Pentelikonie  istn ieje  podobny

marmur,  ciepły,  różowy  i  rozkochany?  61

A  oto  spojrzenie  m odernisty:



A  każdy  ruch  jej  tak  d ziw nie  jest  m iękki,

I  takiej  gracji  biją  z  niego  czary,

Jakby  spod  twórczej  Praksytela  ręki 

Gejzer  arcydzieł  buchał  na  św iat  szary.

(W.  Wolski,  Ronda  pu rpurow e  i  egipsko-złote)  52

Zgodnie  z  poglądam i  W ilde’a  (nie  sz tu k a   naślad u je  życie,  lecz  życie 

sztukę)  m łodopolski  A nty -P ig m alion   nie  szu k ał  w  dziełach  tra n sfo rm ac ji 

życia,  lecz  w  żyw ych  ciałach  dostrzegał  k o n k rety z ac ję   estetycznego  idea­

łu.  Oto  skojarzenia,  w yw ołane  w idokiem   dziew cząt  g rający ch  w  piłkę: 

Zda  się,  że  marmurowych  dryjad  lud  w esoły 

Ożył  nagle,  rzuciwszy  kam ienne  cokoły,

I  w skrzesił  na  chw il  kilka  cudowny  sen  grecki.

(L.  Staff,  Gra  w   piłkę)  5S

Z  „pigm aliońskim ”  porów naniem   doskonale  harm on izu je  p o rtre t 



v o y e u r ’ a.

A  lubieżny,  zbudzony  z  snu  sylen  zdradziecki 

Oklaskuje  je  skryty  w   poplątane  bluszcze,

Gdzie  fontanna,  spadając,  jak  oklaski  pluszcze...

80  Zob.  R.  Z  i  m a n d,  „D ekadentyzm ”  w arszaw ski.  Warszawa  1964,  s.  56:  „De­

kadent  i  dekadentyzm   rozumiane  w  w ersji  rzym sko-verlaine’owskiej  (jam  jest  ce­

sarstwo...  itd.)  oznaczać  by  m iały  arystokratyczną  (w  sensie  arystokratyzmu  du­

cha,  a  nie  pochodzenia),  więdnącą  kulturę  przesytu,  bezw olny  estetyzm ”.

51  H.  S i e n k i e w i c z ,   Quo  vadis.  W arszawa  1982,  s.  226.

82  W.  W o l s k i ,   Mare  tenebrarum.  W arszawa  1912,  s.  62.

83  S t a f f ,   Poezje  zebrane,  t.  1,  s.  747  (z  tomu  U śm iechy  godzin).


Podobne  w ypadki  voyeu ry zm u   (zob.  też  u  W.  W olskiego:  „Pieszczę 

w zrokiem ,  jak   boa  przyczajony,  sen n y   /  [...]  Spoza  czarnej  opony  chłonę 

w   żądzy  szale  /   W schodnią,  w onną,  złocistą  baśń  tw ojego  ciała” ) 54  u zna­

w ane  przez  klasyfikatorów   dew iacji  za  w yraz  tłum ionego,  niezaspoko­

jonego  seksualizm u  m ożna  też  in te rp re to w a ć   jako  p rag n ien ie  d y sta n su  

w obec  „zw yczajnych”  przeżyć  zm ysłow ych,  jako  postaw ę  „obcego” ,  „w i­

dza”,  k tó ry   dlatego  odczuw a  rozkosz  obserw ując  intym ność  innych,  po­

niew aż  nie  m usi  uczestniczyć  w  biofizycznych  asp ektach  miłości.

M łodopolski  h edonista  najczęściej  przesłaniał  dw uznaczności  voyeu­

ry zm u   m aską  sakralnego  podziw u,  p rzy b ierał  pozę  poganina  uległego 

bogini  miłości.

Temu,  co  rzeźbił  W enus  Pięknotyłą, 

tw oje  się  ciało  przed  w iek am i  śniło, 

a  nigdy  przez  liść  blady  róży  białej

półton  karminu  nie  prześw iecał  piękniej

ni  się  czarowniej  kiedy  uśm iechały

dwa  śnieżne  wzgórki  słońcu...  Patrz  —  i  klęknij.

(Kallipigos,  P  389)

W idok  obnażonej  dziew czyny  nie  p row okuje  do  seksualnego  zbliże­

nia,  lecz  przybliża  k o n ta k t  z  daim onionem   a rty stó w   H ellady,  z  arche­

ty p em   piękna.  W łaściw ie  źródłem   zm ysłow ej  pełni  przeżyć  nie  jest  pięk­

ne  ciało,  lecz  Ciało-Piękno,  estety czn y   a b s o lu t55.  T etm ajerow sk i  koneser 

p iękn ych  ciał  jakby   s y tu u je   się  poza  k u ltu rą   judeo-chrześcijańską.  Do­

św iadcza  pogańskiego  m istycyzm u  (apollińskiego,  nie  dionizyjskiego  jak 

b o h aterzy   Przybyszew skiego),  spływ a  n ań  łaska  W enus 56,  odczuw a  zm y- 

słow o-duchow ą  harm onię,  jak

54  W o l s k i ,   Mare  tenebrarum,  s.  57,

55  O  popularności  estetyzującego  i  „petryfikującego”  spojrzenia  świadczy  m.in. 

w ypow iedź  autora  albumu  śm iałych,  jak  na  ow e  czasy,  aktów   kobiecych  W.  K ł o ­

s o w s k i e g o   (Kobieta  i  je j  wdzięki.  Warszawa  1905,  s.  18) :  „podczas  patrzenia

z  zachwytem   na  piękną  kobietę  n ie  pow inniśm y  odczuwać  ani  na  ch w ilę  płcio­

w ego  podrażnienia.  Nie  ma  bowiem   w   takim   wypadku  najm niejszej  różnicy  m ię­

dzy  pięknością  kobiety  a  pięknością  przecudnego  utworu  sztuki,  jak  np.  rzeźby 

lub  obrazu  [...],  patrzenie  na  piękną  kobietę  ma  w   sobie  z  obserwacji  czegoś  w iecz­

nego”.

58  O  „religii”  W enus  traktowało  dziełko  P. 

P  i o b b a 

(Moralność  rozkoszy. 

Wenus,  magiczna  bogini  ciała.  Przekład  z  włoskiego.  W arszawa  1910),  w   którym 

autor  z  w ielką  pieczołow itością  starał  się  zrekonstruować  istniejącą  rzekomo  ongiś 

obrzędowość  i  etykę  hedonizmu.  Wenus  Tetmajera  bliższa  jest  „Afrodycie  n ie­

biańskiej”  niż  „Afrodycie  w szetecznej”  (ale  identyfikację  z  tą  pierwszą  uniem ożli­

w ia  programowy  estetyzm,  dominujący  w   obrazie  Tetm ajerowskiej  Wenus).  P la­

tońskie  rozróżnienie  dwu  postaci  bogini  m iłości  odgrywało  ważną  rolę  w   pismach 

W.  S o ł o w i o w a   (S m ysł  liubwi,  1892)  i  J.  N.  B i e r d i a j e w a   (N owoje  rieli- 

gioznoje  soznanije  i  obszczestw iennost’,  1907).  Zob.  też  szkic  M.  Ł o p u s z a ń s k i e j  

Typ  kobie ty  współcze sn ej  w   n ajnow szej  pow ieści  naszej  („Pogląd  na  Ś w iat”  1902, 

.nr  3).



Yüklə 303,35 Kb.

Dostları ilə paylaş:
1   2   3   4   5   6   7   8   9   10   11




Verilənlər bazası müəlliflik hüququ ilə müdafiə olunur ©genderi.org 2024
rəhbərliyinə müraciət

    Ana səhifə